Menu Zamknij

Kocham Cię!

Rekolekcje ewangelizacyjne – nauka wstępna

Kraków, Kurdwanów, 24.09.2000

 

Mam 27 lat. Jestem księdzem. Dopiero dwa lata. Nie jestem proboszczem ani biskupem, nie jestem profesorem ani pracownikiem kurii. Nie mam firmy prywatnej ani wysoko postawionych rodziców.

Dlatego wiem, że nie będzie wam łatwo słuchać takiego zwyczajnego księdza. Ale może to dobrze, bo nie chodzi o to byście słuchali księdza. Nie chodzi o to, by ktoś gębę z zachwytu otwierał albo oczy wytrzeszczał jakby cuda zobaczył.

O co więc chodzi? Posłuchajcie…

Było to może 13, 14 lat temu. Byłem wtedy chłopcem. Moi rodzice mają gospodarstwo rolne, więc razem z nimi pojechaliśmy wozem po siano do pola. Mojemu ojcu bardzo zależało na tym, abyśmy wszystko siano zebrali z pola. Koń ciągnął wóz, a że nie był za bardzo spokojnym koniem tato kazał trzymać mi lejce, bo już wiele siana było na wozie i trzeba było uważać, by przez zachciankę konia mój tato nie spadł z wozu.

Na dodatek tata nie zauważył, że za wiele siana nakładł na jedną stronę wozu. Co prawda mam mu mówiła, że coś jest nie w porządku, no ale ktoś w domu musi mieć rację. I kiedy byliśmy już przy ostatniej kopie siana i kiedy wydawało się, że wszystko będzie w porządku w pewnym momencie wóz obciążony z jednej strony przewrócił się a ja normalnie znajdując się obok wozu, znalazłem się nieoczekiwanie pod wozem.

Bogu dzięki nie przywaliła mnie drewniano – metalowa konstrukcja wozu tylko samo siano. Rodzice o tym nie wiedzieli. Byli tylko pewni, ze mieli dziecko a teraz go nie mają. Tata choć zjechał z wozu i wystraszona mama zaczęli ze wszystkich sił czołgać się pod sianem, żeby mnie wyciągnąć a ja przyduszony do granic wytrzymałości słyszałem tylko rozpaczliwe wołanie rodziców: Wojtuś! Jezus, Maryja! Wojtuś!

Pół dnia dochodziłem do siebie wystraszony niecodziennym zdarzeniem.

Bardzo mi to wydarzenie zostało w głowie i bardzo przypomina mi życie człowieka.

Są tacy, którzy źle układają swoje życie. Widzą swojego tatę czy wujka, boli ich to, jak tata nie może się rozstać z kieliszkiem, ale sami zaczynają zaglądać do niego i twardo się kłócą: My na pewno nie będziemy alkoholikami!

Są tacy, którzy źle układają swoje życie. Wiedzą dobrze jak bardzo szkodzą narkotyki, może widzieli ludzie zamęczonych nałogiem, ale sami kombinują jak mogą, żeby spróbować. Tylko raz! I łudzą się, że oni to są twardziele i ze ich nic nie zniewoli.

Są tacy, którzy źle układają swoje życie. Czytają codziennie, może mimochodem, że palenie tytoniu powoduje choroby raka i serca, widzą znajomych, którym ręce się trzęsą jak już nie zapalą, ale się nie przejmują, bo dlaczego nam nie wolno?

Są tacy, którzy źle układają swoje życie i może się to dla nich źle skończyć.

Są jednak i tacy, którzy już są przywalenie wozem swojego życia. W wakacje miało miejsce otwarcie Tesco. Poszła fama, że dla tych, którzy będą pierwsi będą specjalne nagrody. Jeden gość stał 3 dni na zmianę ze swoją żoną, bo się dowiedział, że dla pierwszego będzie wersalka za darmo. Ponoć dostał lizaka…

W pierwszych dniach po otwarciu był wielki tłok. W oczach wielu widać było jedną żądzę; mieć, kupić, mieć, kupić! Wielkość toreb zakupowych było najczęściej odwrotnie proporcjonalna do roztropności klientów.

Wielu z nas jest przywalonych wozem swojego życia. Może przywalił nas pieniądz, może chęć posiadania, może nałóg, o którym Bóg raczy wiedzieć, może cierpienie, które ciężko udźwignąć. Może lenistwo, które tak odciąga od modlitwy, może brak wybaczenie i ludzka nienawiść, może życiowy zawód, przegrana miłości, niezrozumienie w domu, samotność do bólu.

Do tych wszystkich chce mówić Jezus. Właśnie szczególnie przez te dni. Dni rekolekcji ewangelizacyjnych. Szczególnie do was młodzi, chce mówić Jezus, abyście nie zawalili, jak wielu starszych zawaliło. A do tych, którzy zostali już przygnieceni własnym grzechem chce mówić Jezus: Nie lękajcie się! Nie bójcie się! To właśnie On – Jezus z Nazaretu – tak jak moi rodzice wyciągali mnie spod wozu – tak On chce przepychać się przez nasze brudy, żeby nas wyciągnąć z bagna własnej głupoty.

To jest sens i cel rekolekcji. Spotkajmy Jezusa. Posłuchajmy Go. Przecież jest tak blisko! I tak mu zależy na nas. Nie uciekajmy od Niego!

Kto może niech przychodzi codziennie. Kto nie może, też niech przychodzi a kto naprawdę nie może, niech poprosi mamę, żeby go usprawiedliwiła tam, gdzie trzeba i też niech przyjdzie.

Szkoda byłoby zostać przywalonym mieszaniną grzechu, słabości i cierpienia, gdy oto Bóg przechodzi obok i chce, i potrafi nas wyciągnąć, bo jest Wszechmogący.

Proszę was, przyjdźcie! Co wam zależy? Nic nie stracicie a wszystko możecie zyskać.

Rodziców i starszych proszę o modlitwę. Módlcie się naprawdę szczególnie. Nie narzekajmy na młodzież, ale weźmy w garść różaniec. Proszę was. Zwłaszcza tych, którzy już stracili wiarę w to, że ich dziecko może być porządne. Módlcie się, przynajmniej te trzy dni.

Kochani! Nie chcę żebyście mnie słuchali! Chciałbym, żebyśmy razem posłuchali JEZUSA, bo tylko On nas kocha.

Kandydaci na prezydentów kochają za głosy poparcia. Pracodawcy za wydajną pracę. Przyjaciele za to, że jest im z nami dobrze. Dziewczyna za to, że jesteś w porządku. Nauczyciele za to, że dobre wyniki. Producenci wódki za to, że jesteś alkoholikiem. Fabryki prezerwatyw za to, że nie zgadzasz się z nauką Kościoła. Żebracy za to, że im dasz 2 złote.

A Jezus?

Jezus kocha po prostu! Zna wszystkie nasze draństwa, kombinatorstwa, myśli głupie i grzeszne, i niedorzeczne słowa. Dobrze wie, co się nam w sercu i pod czaszką kryje.

Zna nas a jednak mówi: Kocham cię, moje dziecko!

Przyjdź na rekolekcje, bo chcę Ci powiedzieć: kocham cię! Amen.

Opublikowano w Okolicznościowe