Menu Zamknij

Chleb, któremu na imię miłość

Mszana Dolna, 27.07.1997

 

To się wydarzyło nie tylko 2000 lat temu. Nie tylko w bajecznych okolicach Tyberiackiego jeziora. Gdzie cudowne stoki olśniewających gór Hermonu spływają w stronę ojczystej ziemi Jezusa.

Dramat tamtego popołudnia trwa nieustannie. Oto i dzisiaj – 27 lipca – Jezus udaje się za nową Galilejską taflę jeziora, za niszczące potoki beskidzkiej ziemi i za tę wodę, która napełnia serca strachem, jak fale palestyńskiego jeziora przerażały pracowitych rybaków.

 

Oto za Jezusem idzie wielki tłum – mieszkańcy Dolnej Mszany i wielu gości a wśród nich i wy, każdy z uczestników tegorocznych rekolekcji oazowych.

Tłum idzie za Jezusem, bo nauczyły nas tak porządne babcie, jak św. Anna, i tak kochające mamy, jak Matka Jezusa, że za Nim warto iść, że cuda czynił, że jest Kimś wielkim i nawet chorych uzdrawia, bo choć do łóżka przykuci płaczą z radości, że Bóg ich miłuje.

A Jezus wychodzi na wzgórze, na wysokość tabernakulum i siada, czyli zostaje ze swoimi uczniami, z tymi, którzy życie mu poświęcili, a których imię: kapłan, zakonna siostra i każdy, który Bogu odda wszystko.

Jezus naprawdę tu jest i siedzi z nami, z całym tłumem współczesnej Ewangelii.

I też jest blisko św. Paschy, bo i nam do żniw nie daleko.

I Jezus mówi:

„Skąd kupimy chleba, aby i oni się posilili?”

Chleba? Czy przyszliśmy tu po chleb?

Bogu dzięki! Chyba nam go nie braknie.

Tak. Przyszliśmy po chleb, ale Chleb któremu na imię miłość.

Już 3 dni – mówią inni Ewangeliści – trwał tłum przy Jezusie.

Doprawdy – już 20, może 30, 50 albo i 70 lat trwamy przy Tobie Boże i naprawdę jesteśmy głodni Twojej miłości;

bo nie rozumiemy klęsk żywiołowych,

bo dzieci nie rozumiemy,

bo nie możemy dogadać się z rodzicami,

bo rozpaczamy z byle powodu,

bo katorgi Oświęcimia i wody powodzi zasłoniły nam prawdę o Bożej dobroci.

 

Jakże głodni jesteśmy chleba, któremu na imię miłość! 

Gdzie ten chleb kupimy?

Kupimy?

O analfabeci od Pisma świętego!

Żałosne są nasze słowa, kiedy mówią jak Filip Apostoł:

„Za 200 denarów nie wystarczy”

Naprawdę. Choćby było nawet 10000 – i nie denarów, ale dolarów, to nie kupimy miłości, tak aby każdy mógł ją otrzymać.

Gdyby za pieniądze można było ją nabyć, nie przyszlibyśmy dzisiaj do kościoła, ale do zakładu pracy, aby wykorzystać każdą godzinę na pęcznienie portfela.

Miłość jest poza zielonym banknotem. Oto Andrzej, brat Szymona, mówi o chłopcu, który ma 5 chlebów jęczmiennych i 2 ryby.

Tym chłopcem jest każdy z nas. Przecież mamy 5 chlebów:

życia,

domu,

przyjaciół,

dobrych chęci,

talentów.

Przecież mamy 2 ryby: wiary i nadziei.

Co to jest dla tak wielu?

Apostołom też wydawało się to za mało. Ale na tym polega cud. Żeby to, co mamy w życiu, to, czym jesteśmy, to, co może wydaje się szare i nudne, i monotonne, i przykre, że właśnie to wystarczy nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich.

W jaki sposób? – zapytacie. Co zrobić, żeby nastąpił cud nakarmienia mojego serca miłością?

Ewangelia uczy. Oto Jezus każe usiąść. Bądźcie spokojni, cierpliwi. Nie rozpaczajcie, że jeszcze nie jesteście w niebie. Nie rozpaczajmy, że jest nas 5 tysięcy w parafii, a tak mało talentów i wiary.

Jezus mówi – wystarczy!

Nie wołajmy jak sługa Eliasza z dzisiejszego czytania:

„jakże to rozdzielę między 100 ludzi?”

Dajmy Jezusowi to, co mamy.

Dajmy Mu:

ból swego życia,

nieudane poszukiwanie pracy,

śmierć bliskich,

niepokoje o wychowanie,

troskę o powodzian,

łzy poszkodowanych,

zdolności naukowe,

umiejętności zawodowe,

radość ze swoich pociech.

Oddajmy życie Jezusowi.

On wyciągnie za chwilę ręce z tabernakulum, otworzy dłoń, której na imię ołtarz i na tej dłoni trzymając nasze troski i radości, złoży dziękczynienie Bogu Ojcu, bo On wie, że dziękować trzeba za to, co mamy. I podziękuje Temu, który – jak mówił dziś św. Paweł w liście do Efezjan – jest i działa „ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich”.

Ponad naszymi wszystkimi problemami, przez wszystkich ludzi, których spotykamy i we wszystkich sercach.

A kiedy Jezus złoży dziękczynienie, wtedy rozda siedzącym i czekającym skarb chleba któremu na imię miłość.

Rozda tyle, ile kto chce. Tak mówi Ewangelia. I mówi jeszcze, że wszyscy się nasycili, że nie byli głodni.

Ale to nie wszystko.

Oto Jezus każe nam zebrać pozostałe ułomki:

każe zebrać wiarę, którą napełnimy przyszłe pokolenia,

zebrać nadzieję, która wzbudza radość w naszych znajomych,

zebrać talenty, które zbudują lepszy świat,

zebrać energię do życia, by ją przekazać tym, którzy wolą skoczyć z okna niż napisać jednostronicowe wypracowanie.

Nie przyszliśmy tu bowiem po miłość tylko dla siebie, ale i dla tych, co w domach zostali, a i dla tych, którzy przysięgli nie przestąpić progu Domu Niebieskiego Ojca.

To jest prawda Ewangelii i to jest jej życzenie. To jest życzenie samego Chrystusa: abyś nasycił się chlebem, któremu na imię miłość.

Przyjdź na wzgórze – do tabernakulum.

Oddaj swoje troski i radości Jezusowi.

I zabierz stąd biały opłatek – tajemnicę ciała Jezusa Chrystusa.

To jest skarb, który nasyci twoje serce miłością, tym pięknym kluczem do ogrodu, gdzie sam Bóg przygotował nam szczęście.

 

Kochani!

Tego życzy nam Ewangelia.

Tego życzę wam i sobie.

Oto się modlę i proszę gorąco o modlitwę.

Byśmy nie umarli z pretensji do Pana Boga i powodziowej rozpaczy, byśmy nie umarli głodni Bożej miłości, kiedy tak blisko jesteśmy prawdziwego chleba, jakim jest Jezus Chrystus.

Opublikowano w Rok B