Tydzień temu na spotkaniu międzyreligijnym z młodzieżą w Singapurze papież Franciszek powiedział: „…jeśli zaczynasz się kłócić: „Moja religia jest ważniejsza od twojej…”, „Moja jest prawdziwa, twoja nie jest prawdziwa…”. To dokąd to prowadzi? Dokąd? Niech ktoś odpowie, dokąd? [Ktoś odpowiada: „Do zniszczenia”]. Tak to jest. Wszystkie religie są drogami dojścia do Boga. Są – dokonuję porównania – jak różne języki, różne wyrażenia, aby tam dotrzeć. Ale Bóg jest Bogiem dla wszystkich. A ponieważ Bóg jest Bogiem dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. „Ale mój Bóg jest ważniejszy niż twój!”. Czy to prawda? Jest tylko jeden Bóg, a my, nasze religie, są językami, ścieżkami prowadzącymi do Boga. Ktoś jest sikhem, ktoś muzułmaninem, ktoś hinduistą, ktoś chrześcijaninem, ale są to różne ścieżki.”
Jedni odebrali te słowa z entuzjazmem, bo mniej lub bardziej skrycie uważają, że nie ma religii ważniejszych i mniej ważnych, albo i nawet wszystko jedno w co się wierze. Inni się zbulwersowali, bo chociaż uznają, że w innych religiach jest wiele dobra i że można się zbawić nie będąc chrześcijaninem, to jednak wszyscy będą zbawieni dzięki Jezusowi Chrystusowi, o którym pisze św. Paweł, że na imię Jezusa zegnie się „każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2,10).
Co o tym myślę?
Papieża i każdego człowieka trzeba słuchać i czytać w kontekście i w całości. Poczytać co mówi on o Jezusie, jak się wypowiada na ten temat i wtedy będzie jakiś szerszy ogląd. Np. Jan Paweł II i Benedykt XVI mówili na spotkaniach z wyznawcami innych religii, że wszyscy są dziećmi Bożymi, ale jak udzielali chrztu w Bazylice św. Piotra, to w homiliach zwracali uwagę, że od tego momentu dzieci stały się dziećmi Bożymi (tzn. bez chrztu nimi nie były). Czy to było sprzeczne? Może chodziło o jakieś dwojakie rozumienie terminu dziecko Boże. I tak papież Franciszek wczoraj mówił do zakonników i zakonnic, że „tylko idąc za Chrystusem … będą mogły cieszyć się odnowioną wiosną” a także: „Idźcie razem, rozpalając na nowo dar Ducha Świętego wśród nas, aby głosić Ewangelię i rozpalać wszystkich ludzi”, przy czym cytował słowa Ewangelii: „To jest życie wieczne, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17, 3). Czytanie w całości nie oznacza, że wszystko stanie się klarowne, ale przynajmniej pozwoli nam uniknąć emocjonalnych reakcji i pochopnych sądów.
Myślę też, że nie ma co bronić na siłę, że papież nie powiedział, co powiedział. Jeśli dobrze rozumiem, papież stosuje porównania do różnych ścieżek czy różnych języków, żeby właśnie odsunąć na bok dyskusje, która religia czy Bóg jest prawdziwy. Wszystkie są prawdziwe, o ile prowadzą do jedynego Boga, którego jesteśmy dziećmi. Można by to porównać do małżeństwa. Nie można się kłócić, która żona, albo który mąż jest najważniejszy, bo wszystkie są tak samo ważne. Subiektywnie, czyli dla danego męża oczywiście jego żona jest najważniejsza i jedyna, ale drugi powie to samo o swojej i obiektywnie powiemy, że nie wiadomo, która ważniejsza. Można to też porównać do państw. Subiektywnie dla Polaka Polska jest najważniejsza i może nawet za nią oddać życie, tak samo Ukrainiec będzie myślał o Ukrainie, ale obiektywnie nie ma najlepszego kraju.
Porównanie z małżeństwem czy państwem ma ten plus, że tłumaczy, dlaczego różne są nakazy i zakazy w różnych religiach. W jednych można antykoncepcje, w innych nie. W jednych można rozwód, w innych nie. Tak jak w jednym państwie można mieć pół promila i jechać autem, w innym nie. W jednym musisz szczepić dzieci, w innym szczepionki są dobrowolne, itd. I tak jak nieważne w jakim państwie urodziłeś się i żyjesz, grunt, żebyś był dobrym obywatelem lub nieważne, czy za tego, lub tamtego wyjdziesz, grunt, żeby to prowadziło do szczęścia, tak samo w religiach. Grunt, żeby Twoja wiara doprowadziła Cię do Boga.
Jeśli o to chodziło papieżowi i to jest jakiś kolejny rozwój doktryny katolickiej, to nasuwa się kilka refleksji.
Po pierwsze, czy mówienie, która religia jest najważniejsza musi prowadzić do kłótni i zniszczenia? Parę lat temu przyszedł do mnie muzułmanin, żeby mnie przekonać, bym przeszedł na wyższy poziom wiary: najniższy to Żydzi, drugi to chrześcijanie, a najwyżej są muzułmanie. Ostatnim objawieniem był Mahomet. Mega mi zaimponował. Oczywiście to samo powiedziałem o Jezusie. Pokazałem mu Koran w czterech językach, które mam w domu i zachęciłem, by też sięgał po Biblię. I to dzisiaj sobie myślę, ze to był gość. Mnie w ogóle nie przeszkadza, jak ktoś mówi, że jego religia jest najważniejsza. Co więcej, to mnie stymuluje, by szukać prawdy. Bo jak się będzie myśleć, że wszystkie religie są tak samo ważne, to nie będzie takiego zapału w szukaniu tej jedynej. A jeśli każdy będzie mówił, że jego religia jest ważniejsza, to może stać się to, co w nauce. Jedni naukowcy optują za swoją hipotezą, inni mają inne zdanie, ale dzięki temu następuje rozwój nauki. Osobiście nie rozumiem, dlaczego na spotkaniach międzyreligijnych nie można mówić, o tym, co najpiękniejsze w mojej religii. Opowiedzieć o Jezusie jak Paweł na Areopagu i zostawić resztę Bogu i łasce. Czy nie byłoby to piękne pojechać do Izraelu, by opowiedzieć Żydom Dobrą Nowinę o Jezusie? Ja bym się wcale nie obraził, gdyby buddysta z zapałem chciał mi opowiedzieć o Buddzie.
Po drugie, to co jednak jeszcze ważniejsze, to pytanie o obiektywną prawdę. Czy będzie sąd ostateczny czy nie będzie? Czy zmartwychwstaniemy w ciele czy nie będzie nic? Czy ten kawałek chleba to jest Jezus czy to tylko chleb? Czy wierność małżonkowi jest drogą do świętości czy jednak wierność swoim pragnieniom? Wiem, że całą prawdę poznamy dopiero po śmierci, ale czy nie jest fascynujące próbować znajdywać prawdę już teraz? Kto odważyłby się powiedzieć, że nieważne czy wierzymy w działanie masek czy nie, nieważne czy wierzymy w zagrożenia klimatu czy nie, bo nie ma prawdy obiektywnej.
Po trzecie, jeśli nie ma obiektywnej i wartościującej prawdy o Bogu i ścieżkach, to wiele zasad religijnych trzeba by uznać za wytwór czysto ludzki, a może nawet całą religię za nic innego niż za system ku pocieszeniu serc i utrzymaniu porządku. A skoro religie i prawa wymyśleli ludzie, to można je zmieniać a jak się nie da, to przejmować się nimi, tak jak prawem ludzkim. Bo jeśli to wymyśleli tylko ludzie, to dlaczego miałbym się temu całkowicie podporządkować? Jeżeli wkładanie ręki do wrzątku jest tylko zabronione przez prawo a nie przynosi realnej szkody, to będę wkładał do wrzątku, jak mnie nikt nie złapie. Czy Polacy płacą abonament RTV? Nie. Bo się da nie płacić. Na poziomie religijnym jaki sens miałoby dla mnie życie w celibacie, gdyby to był przepis czysto kościelny? Jaki sens byłoby być uczciwym na swoją szkodę? Po co byłoby przejmować się przykazaniami? Tylko po to, żeby cię nie złapali. A już oszustwa, eutanazja i wiele innych rzeczy, byśmy sobie przywłaszczyli na dobre. Jeśli zasady są zasadami czysto ludzkimi a nie stoi za nimi obiektywna rzeczywistość, prędzej czy później, przestaną być zasadami. I oczywiście wiele w religiach czy Kościele mamy takich reguł, które są czysto ludzkie i które się zmienią, ale naprawdę bylibyśmy w stanie uznać, że wszystko jest wymyślone przez ludzi?
Po czwarte, takie podejście może prowadzić do zniechęcenia i zwątpienia. Zaczyna się wątpić w Boga, że się objawiał ludziom. Zaczyna się wątpić w Jezusa, który mówił: “Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6). Zaczyna się wątpić w Kościół, “który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy (1 Tm 3,15). Zaczyna się wątpić w sens misji, bo po co mamy jechać do Amazonii? Mają swoją wiarę, zaprowadzi ich do Boga, to dajmy sobie święty spokój. W końcu zaczyna się wątpić w sens wierności swojej wiary a zwłaszcza różnym przykazaniom, bo skoro każda ścieżka prowadzi do tego samego Boga, to będą sobie zmieniał ścieżki albo i nawet zrobią swoją własną.
Każdy ma swoją wrażliwość i swoje motywacje, ale ja na pewno nie zostałbym księdzem, gdyby Jezus Chrystus nie był jedynym Panem i Zbawicielem. Nie rezygnowałbym z rodziny dla jednej z wielu alternatywnych ścieżek wiary. Nikt rozumny przecież nie będzie wyrzekał się żony i dzieci, żeby zjeść w KFC, skoro w McDonaldzie można zjeść z całą rodziną.
Poumieramy, zobaczymy. Może Allah otworzy drzwi i powie mi: Pomyliłeś się, Wojtek, ale i tak będziesz w niebie. Może za drzwiami będą tylko robaki, ale póki żyję i póki mogę dzielić się łaską wiary, będę powtarzał, że Bóg objawił się w pełni w Jezusie Chrystusie i że poza Jezusem nie ma zbawienia, a Ewangelia zawiera najpiękniejszą i najskuteczniejszą drogę do szczęścia, miłości i życia wiecznego.