Kraków-Ruczaj, 25.06.2000
Kochani Parafianie!
Fantastyczna jest ta Ewangelia, dlatego zostawmy wstęp i wejdźmy od razu w świat tego, co Bóg chce dziś powiedzieć nie tylko ruczajowskim dzieciom.
Jezus rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”.
Popatrzcie. Po pierwsze – byli zmęczeni, przecież cały dzień go słuchali. Po drugie – musieli zostawić tłum, wszystkich, którzy ich podziwiali. Po trzecie – było to wieczorem a wiedzieli, że wieczorem często spadają gwałtowne wichury. Po czwarte – skoro było to wieczór, trudno było o pomoc wśród palestyńskich rybaków.
A jednak Jezus każe im przeprawić się na drugą stronę jeziora.
Dlaczego? Bo Jemu zależy na nas.
Czy całe życie nie jest przeprawą do nieba?
Czyż to nie my jesteśmy zmęczeni całodziennym trudem?
Czy to nie my musimy oderwać się nieraz od tłumu, który boi się pójść naprawdę za Chrystusem?
Czy to nie my narażamy się na gwałtowne wichury ataków na wiarę i wartości chrześcijańskie?
Czy to nie my nie mamy co spodziewać się pomocy od ludzi tego świata pogrążonych w śnie obojętności i konformizmu?
Popatrzmy dalej.
Uczniowie posłuchali Jezusa i zabrali Go tak jak był w łodzi, w tej, w której cały dzień nauczał. Nie czekali na Boga, który będzie grzmiał z góry. Nie rozglądali się za potężnym Panem świata. Uwierzyli skromnej postaci, która nauczała w skromnej łodzi.
Czyż my nie jesteśmy tacy sami?
Przecież nie poszliśmy za Bogiem, który był prezydentem.
Nie uwierzyliśmy dlatego, że nam zapłacił po milionie dolarów.
Posłuchaliśmy tej skromnej postaci Jezusa, która naucza w łodzi Kościoła już 2000 lat. I choć ta łódź może popękana od ludzkich grzechów, może nie atrakcyjna dla wszystkich, może niepozorna na tafli współczesnego świata, to nie szukaliśmy Boga poza Kościołem, nie wymyślaliśmy sobie przedziwnych teorii, ale weszliśmy w tę niepozorną łódź, bo uwierzyliśmy Temu, który powiedział do nas: „Przeprawmy się na druga stronę”.
Co się dzieje dalej?
Zerwał się wicher. Ze śnieżnych gór Hermonu spadł piorunującą siłą. Poruszył fale. Wzburzył morze. Spienił Galilejskie wody. I bił w łódź. I napełniał łódź wodą. I zmusił rybaków do wysiłku. I wyzwolił strach i trwogę. A Jezus spał. W tyle łodzi, to znaczy w miejscu najbardziej niebezpiecznym, w tyle łodzie to znaczy nie w głównym miejscu zainteresowania. Może zwinięty jak rybackie liny z poduszką pod głową spał spokojnie, gdy uczniowie Jego walczyli ze śmiercią.
Czy ten moment nie jest wam znany?
Czy nie czujecie jak tysiące fal bije w łódź naszego życia?
Kłótnia z małżonkiem. Strach o pracę. Niepokój o dziecko. Lęk o szkołę. Brak nadziei na mieszkanie. Podejrzenie o zdradę. Załamanie tymi samymi grzechami. Niesprawiedliwe oszczerstwa. Posądzenie przez sąsiadów.
Czy nie czujecie, jak fale napełniają już łódź i wydaje się nieraz, że nie ma nadziei?
Co więcej! Jezus śpi. Wszystko robimy, żeby nie zniszczyło nas życie, poświęcamy ostatnie siły, aby łódź kierowała się w stronę miłości i dobra a Jezus wydaje się być daleki, gdzieś w tyle naszych zainteresowań i planów. Niektórzy już stracili wiarę w to, czy On naprawdę jest z nami w łodzi naszego Kościoła?
I co dalej?
Apostołowie budzą Jezusa. Nie wytrzymują tragedii chwili. Wołają z wyrzutem: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”
Drodzy bracia i siostry!
Jak można nie widzieć w tych słowach Was, którzy przychodzicie do kościoła, Was, którzy klękacie w każdy piątek przed Najświętszym Sakramentem, żeby zawołać: „Nauczycielu, nic cię nie obchodzi, że mieszkam z alkoholikiem? Nic cię nie obchodzi, że teściowa niszczy moje małżeństwo? Nic cię nie obchodzi, że znowu mnie okradli? Nic cię nie obchodzi, że mój syn odchodzi od wiary? Nic cię nie obchodzi, że nam rząd zniszczy wiarę i święta tradycję? „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?
Drodzy parafianie! Ewangelia jest wieczna!
Jezus wstaje, patrzy na burzę jeziora i na wzburzone serca. „Milcz, ucisz się!”
Choćby parlament przegłosował pornografię, mówię wam: Milcz, ucisz się! Błogosławieni czystego serca.
Choćby wszyscy głosowali na prezydenta, który jest za aborcją, mówię wam: Milcz, ucisz się! Powiedziano przodkom: Nie będziesz zabijał.
Choćby w telewizji naukowe autorytety chorobę homoseksualizmu nazywały normalnością, mówię wam: Milcz, ucisz się! Ani zdziercy, ani oszuści, ani mężczyźni współżyjący ze sobą nie odziedziczą Królestwa Bożego.
Ten niepozorny Jezus, w małym opłatku Eucharystii wstaje codziennie na wysokości ołtarza, wstaje na wysokość monstrancji Bożego Ciała i mówi do tego, co niszczy nasze życie: Milcz! Ucisz się!
A do nas powie: Czemu bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary! Nie lękajcie się o przyszłość. Nie patrzcie na wzburzone jezioro waszego życia. Przestańcie się wreszcie niepokoić o pracę, pieniądze, szkołę i egzaminy, budowę kościoła, zdrowie i dzieci, politykę, wygląd i samopoczucie.
Przestańcie! Przecież Ja jestem Panem całego świata!
Przestańcie! Przecież jestem z Wami.
Przestańcie! Zaufajcie mi!
I wtedy nastała głęboka cisza. Wicher się uspokoił, jezioro ucichło, bo to Jezus jest Panem całego świata.
Drodzy bracia i siostry.
Taka jest dzisiejsza Ewangelia.
I pozwólcie, że zakończę tak naprawdę od serca.
Mojej mamie i mojemu tacie dziękuję przede wszystkim nie za to, że miałem gdzie mieszkać, nie za to, że miałem się w co ubrać, nie za to, że miałem co jeść i nie za to, że pozwolili mi się uczyć, ale za to, że przekazali mi jedyną receptę na szczęście:
Synu! Bez Boga ani do proga. Z Bogiem nawet na krzyż.
I choćbyśmy wszystko zapomnieli z dzisiejszej Ewangelii, kazania i Mszy świętej, tego jednego nie zapomnijcie.
Nie lękajcie się! Jezus jest z nami w łodzi naszego życia. I choć niepozorny i tak jakby śpiący, to Pan całego świata.