Kolegia św. Anny, 7.06.2012
Uroczystość Ciała i Krwi Pańskiej to jedno z największych katolickich świąt. Wiele razy słyszeliśmy na czym polega jego fenomen i unikatowa wartość. Dziś spróbujmy przyglądnąć się trzem problemom, które komplikują święto Bożego Ciała.
1. Problem koncepcji Boga
Kiedy Jezus przyszedł na świat, prawie wszyscy wierzyli w Boga. Wiedzieli, że Bóg jest, ale wiedzieli również, że jest bardzo daleko. Dlatego absolutnym zaskoczeniem i nowością było odkrycie, że Bóg stał się człowiekiem. Pierwsi chrześcijanie do tego stopnia byli przejęci tym zbliżeniem się Boga do człowieka, że jeszcze po kilkudziesięciu latach, św. Jan opisując spotkania z Jezusem mówi: „myśmy Go słyszeli, widzieli i dotykali” (por. 1 J 1,1). Człowiek dotykał Boga. I to było dla niego absolutną nowością.
Dziś nie wszyscy wierzą w Boga i dla wielu Bóg nie jest sprawą godną uwagi. A ci, którzy wierzą, już tyle razy słyszeli, że Bóg ich kocha, że jest blisko, że przychodzi na Ołtarz i że można Go przyjmować w Komunii, tak często o tym słyszeliśmy, że nie jest dla nas żadną nowością ani cudem tajemnica Boga pod postaciami chleba i wina. I to wbrew pozorom komplikuje przeżywanie święta Bożego Ciała.
Jak wyjść z tego problemu? Wydaje się, że chyba jedynym sposobem jest pogłębienie wiedzy i doświadczenia religijnego.
2. Problem prywatyzacji religii
Religia nigdy nie była sprawą prywatną. Może tylko w czasie prześladowań. Ale nawet i wtedy, ci którzy wstydzili się czy bali przyznać publicznie do Boga byli uważani za ludzi słabych a często nawet za zdrajców. Ludzie budowali świątynie, uczestniczyli w procesjach, pozdrawiali się imieniem Boga, chociażby jak w Chłopach Reymonta, który zaczyna powieść na miarę nobla od słów: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” a kończy zdaniem „Ostańcie z Bogiem”.
Nie wiem co się porobiło na tym świecie, ale jeszcze 20 lat temu wszyscy w mojej wiosce wchodząc do czyjegoś domu mówili „Niech będzie pochwalony…” Dziś tego nie robią nawet najpobożniejsze niewiasty. Nie wiem co się porobiło, że tak ciężko spotkać księdza po koloratką w sklepach, restauracjach, stadionach, pubach czy na basenach.
Nastąpiła i następuje pewnego rodzaju prywatyzacji religii, tzn. próba wmówienia, że wiara jest sprawą prywatną i jakiekolwiek obnoszenie się z nią na zewnątrz jest pewnego rodzaju ekshibicjonizmem. Oczywiście nie chodzi o to, żeby mówić publicznie o swoich osobistych odczuciach, ale czyż nie jest poważnym znakiem zapytania, że manifestuje się publicznie prawie wszystko a nie chce się manifestować religii? Są karnawały, są juwenalia, są parady równości, są koncerty, są stadiony i nie ukrywane preferencje, jest i Woodstock a kiedy trzeba by wyjść na ulice i powiedzieć: „Bóg jest dla nas ważny”, zaczyna się problem. To nie jest trendy… To starsi i zaściankowi… Dlaczego?
Wydaje się że jedynym wyjściem z problemu prywatyzacji wiary jest powrót do zdrowego rozsądku. Więcej używać rozumu niż słuchać nierozumnych, dla których nie jest przegięciem, że cały kraj mówi o zdradzie jednej aktorki, ale już byłoby wielkim nietaktem, gdyby cały kraj mówił o tym, że ta sama aktorka była na procesji Bożego Ciała.
3. Problem dychotomii
Ostatni problem związany ze świętem Bożego Ciała można nazwać problemem rozdziału między traktowaniem ciała Pańskiego pod postacią Chleba a traktowaniem Ciała Pańskiego pod postacią drugiego człowieka.
Jest przyjęte, że przechowujemy w tabernakulum Ciało Chrystusa. Że profanacja Najświętszego Sakramenty jest jednym z największych grzechów. Wielu nawet ma taki szacunek do Eucharystii, że nie potrafi inaczej przyjąć Komunii jak tylko klęcząc. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, jak traktujemy siebie nawzajem. Jezus powiedział: „Wszystko co uczyniliście jednemu z tych moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25,40). Pamiętamy również, że każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga (por. Rdz 1,26). Ponadto, skoro Bóg jest naszym Ojcem, to jesteśmy braćmi a brat to jest naprawdę wielkie słowo. Jeszcze gdyby to tego dodać fakt, że przyjmujemy Komunię świętą, to aż dziw bierze, dlaczego klękamy przed tabernakulum, w którym jest Pan Jezus a ludziom, w których jest Jezus urządzamy czasami krzyżową drogę. Czym się różni tabernakulum od człowieka, który przyjął Komunię świętą? No naprawdę czym?
Problem jest o tyle poważny, że taka dychotomia tworzy skrzywioną religijność ludzi, którzy myślą, że jak w kościele będą bić pokłony przed Bogiem to już są wzorowymi katolikami. Tworzy skrzywioną religijność, która ma pretensje, że ktoś nie chodzi na Mszę a nie widzi żadnej winy w tym, że robi wojnę w domu.
Dlatego warto podkreślić, że człowiek, który depta drugiego człowieka nie zrozumiał nic z Eucharystii, nawet gdyby nosił w czasie Bożego Ciała monstrancję. Nie może być tak, że przed Chrystusem Eucharystycznym będziemy sypać kwiatki a przed Chrystusem w drugim człowieku będziemy rzucać kłody! Boże Ciało to również święto Boga, który stał się człowiekiem a nie tylko święto chleba, które staje się Boskim Ciałem.
Jak wyjść z tego problemu? Nie wiem. Bo to ciągnie się od wielu wieków. Ale marzy się, by o chrześcijanach mówiono: „patrzcie jak oni się miłują” a nie „patzrecie się jak oni są pretensjonalni” albo „jak oni się panoszą”. Może trzeba prześladowań, kryzysu Kościoła, ataków na religię, przejedzenia się konsumpcjonizmem, żeby zrozumieć, że skarbem Boga i Kościoła jest przede wszystkim człowiek. Bo człowiek to również Boże Ciało.
Pewno są jeszcze i inne problemy, które nie pozwalają nam cieszyć się w pełni tajemnicą Bożego Ciała. Zanieśmy je wszystkie Bogu, który przyjdzie do nas. Zanieśmy je, bo również po to, Bóg stał się nam tak blisko.