EksHom XI 2010
Wtorek rano. Samolot Kraków-Rzym. Linie lotnicze Ryanair.
Najpierw oczywiście instrukcje bezpieczeństwa. Potem pytanie o napoje i zakąski. Następnie pokładowa sprzedaż kosmetyków. I nie tylko. Kolejnym punktem loteria. Do wygrania nawet milion euro. Może jednak, ktoś chce się coś napić, więc jeszcze raz informacja o napojach i zakąskach. Jeszcze jednak trzeba zareklamować karty telefoniczne. No i nowość programu, czyli papierosy bezdymne. Prawa nie złamie. Najwyżej palacza.
I to wszystko w trzech językach: angielskim, włoskim i polskim. Szacunek do stewardessa.
Kiedy jednak kończył reklamować cudowne papierosy, jakiś Włoch nie wytrzymał i krzyknął mocny głosem: BASTA! [Dosyć!] BASTA! Powiedział na głos to, co może i większość myślała: Basta! Bo nawet nie można się zdrzemnąć…
To fakt, że biznes musi się rozwijać. To fakt, że chce się zarobić więcej i więcej. Ale czy poza prawną nie istnieje żadna granica, której zdrowy rozsądek nie powinien przekroczyć?
Dwa tygodnie temu dostaję telefon. Z banku. Martwią się, bo klient nie był u nich już kilka miesięcy. „Ale teraz ja nie mam żadnego interesu jechać do Nowego Targu!” Nieważne. Powinienem pojawić się w banku. Pojechać 80 km do swojego oddziału. Bo pani będzie miała kontrolę czy umie nakłonić klienta do systematycznych wizyt…
Podobna sytuacja w parafii. Lecę do telefonu, bo może ktoś księdza potrzebuje. Tak! Nawet wielu księży. Bo to znowu jakaś reklama albumu. Albo Bóg wie jeszcze czego. Potrzebują bardzo wielu klientów…
Trudno pisać o uczuciach. Ale czuję, że jesteśmy coraz mniej wolni. Że wolność innych zniewala moją. Już nie wspomnę o Facebooku, Naszej Klasie, iPodach czy komórkach. Gdzie moja wolność zniewala moją wolność.
Pozostają dwa wyjścia, albo raczej dwie nadzieje:
Nauczyć się mówić „nie” sobie i innym.
Tworzyć i szukać miejsca, gdzie jedyną panią przestrzeni będzie cisza.
Oczywiście pozostaje jak zwykle i trzecie wyjście czyli ślepy zaułek:
Dać się zepchnąć do roli marionetek cudzych albo i własnych pragnień.