Menu Zamknij

Zmęczyłem się krzykiem

EksHom VI 2011

 

 

Co najmniej pół miliona ludzi na świecie w piątek, 17 czerwca, wypowiedziało słowa „Zmęczyłem się krzykiem, wypatrując mego Boga”. Zdanie wydaje się być trochę nielogiczne, bo co ma krzyczenie do wypatrywania? Kto jednak odmówił tego dnia Godzinę Czytań rozumie, że są to słowa I antyfony do Psalmu 69, słowa, które mają być syntezą następującego wersetu:

Zmęczyłem się krzykiem i ochrypło mi gardło,

osłabły mi oczy od wypatrywania mego Boga. (Ps 69,4)

 

Jest końcówka roku szkolnego i akademickiego. Robi się coraz cieplej. Wypatrujemy całym ciałem wakacji. Wielu jest już potwornie zmęczonych. Zmęczonych pracą, nauką, stresem, innymi ludźmi. Wielu jest także zmęczonych krzykiem. Krzykiem rzucanym w stronę władzy, własnych dzieci, czasem może i współmałżonka. A już chyba najbardziej męczącym jest narzekanie – pospolita forma krzyku.

 

Ciekawe jednak, co pomyślałby sobie o nas autor słów „Zmęczyłem się krzykiem, wypatrując mego Boga”? Jak zinterpretowałby postęp ludzkości, w której po dwóch i pół tysiącach lat trudno znaleźć taki rodzaj zmęczenie, o którym mówi psalmista? Jaką radę dałby tym, których oczy słabną nie od wypatrywania Boga, ale chociażby od ślęczenia przed ekranem?

 

Mnie osobiście, jako chrześcijaninowi, księdzu i bibliście, jest okrutnie wstyd, że nieraz byłem zmęczony, jeszcze częściej o tym zmęczeniu mówiłem, ale nigdy nie zmęczyłem się od wołania Boga. Nie dlatego, że modlitwa i szukanie Boga jest dla mnie przyjemne, ale dlatego, że w ludzkiej głupocie wydaje mi się, że jest wiele innych spraw, dla których warto bardziej zamęczać siebie i innych.

Opublikowano w Ekspres Homiletyczny