Słowo na dziś: DEI – „trzeba”.
„Syn Człowieczy MUSI wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Potem mówił do wszystkich: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9,22-23)
„Dei” to bezosobowa forma czasownika, która przekazuje ideę, że coś „trzeba”, jest „konieczne”, „musi” się, jest „słuszne” i „właściwe”. Kiedy wybuchała wojna, Grecy mówili: „dei” – trzeba bronić kraju; kiedy wyrosło zboże, mówili: „dei” – trzeba je zebrać; kiedy rodziło się dziecko, mówili: „dei” – trzeba je wychować. „Dei” oznacza konieczność, ale nie absolutną, tylko ekonomiczną. Nie musi się czegoś robić, ale jak się tego nie zrobi, to się tylko straci.
Jezus nie musiał cierpieć. Ale wtedy straciłby na tym świat. My też nie musimy brać krzyża i iść za Jezusem. Ale wtedy będzie z nami jeszcze gorzej. Bowiem nie robienie tego, co chcemy i ucieczka od tego, co nie chcemy, ale poddanie się zbawczej konieczności w wolności przynosi człowiekowi najwięcej dobra.
Uchroń nas od dwóch błędów, Panie: ucieczki od cierpienia i dźwigania nie swojego krzyża.