Ekspres Homiletyczny, wrzesień 2011
Myślę, że powinno się znieść zakaz obrażania uczuć religijnych. Bo przecież nie wiadomo co to są uczucia, kiedy są religijne a już całkiem wyprawą po złote runo jest określenie definicji „obrażania” (Iluż to uczniów obraziło się już w tym roku szkolnym za takie a nie inne oceny…)
Tak samo powinno się usunąć paragraf o zniesławianiu osób. Przecież nie wiadomo, czy nazwanie pana X „dobrym człowiekiem” nie jest o wiele większą krzywdą niż nazwanie go łajdakiem i łotrem. Każdy lekarz wie, że chorego można wyleczyć tylko przez właściwą diagnozę a nie przez wmawianie mu tryskającego zdrowia.
Podobnie z symbolami narodowymi. Bez sensu jest karanie gościa za podarcie flagi, kiedy niekaralni są ci, którzy rządząc załatwiają przy okazji nielegalnie interesy. No bo trzeba być chyba prapradziadkiem neandertalczyka, żeby wierzyć w większą szkodliwość rozrywanego materiału od defraudacji publicznych pieniędzy.
Zniesienie zakazu obrażania uczuć, osób i symboli oprócz wyeliminowania prawnych fikcji doprowadziłoby do kilku bardzo ważnych osiągnięć.
Po pierwsze umożliwiłoby rozkwit sztuki. Wiele obrazów jak i kawałków muzycznych mogłoby poszczycić się niespotykanymi dotąd motywami.
Po drugie wpłynęłoby na rozwój lingwistyki. W szczególności przyczyniłoby się do powstania nowych wulgaryzmów i wyrażeń niszczących człowieka.
Po trzecie zwiększyłoby to rozwój i sprzedaż sprzętu nagłaśniającego. Wielu byłoby zainteresowanych jak przekrzyczeć rozmówcę lub obrazić głośniej niż się było obrażonym.
Po czwarte dałoby impuls do rozwoju sprzęty militarnego kreując wiele nowych miejsc pracy. Otóż ludzie, którzy by nie umieli odpowiadać zniesławieniem na zniesławienie potrzebowaliby bardziej skutecznego narzędzia dyskusji niż język.
Po piąte preferowałoby życie zgodne z naturą. Kto silniejszy i sprytniejszy byłby zwycięzcą. Słabi i niezaradni byliby prędzej lub później pożarci. Skoro Pana Bóg pozwala istnieć zwierzętom, które pożerają zwierzęta, to dlaczego inaczej mieliby żyć ludzie? Taki styl można by nawet nazwać „antropologią agroturystyczną”.
W sprawie Nergala osobiście bardziej boli mnie fakt, że już od tygodnia nie czytałem Biblii niż to, że ktoś ją kiedyś podarł. Bardziej boli mnie to, że tysiące ludzi w Polsce targało w zeszłym tygodniu z nienawiści włosy swojej drugiej połówce, niż to, że Nergal potargał papier choćby ze świętym tekstem. Jednak szczerze przyznam, że chociaż proponowane wyżej zniesienie zakazu zniesławiania jest ironią i idiotyzmem, to na pewno nie większym, niż stwierdzenie, że podarcie Pisma Świętego nie ma związku ani z obrażaniem, ani uczuciami, ani nawet z religią.