EksHom XII 2010
Za parę dni zaczną się, daj Boże, kolejki do spowiedzi, spowiedzi szczerych i owocnych, ale również spowiedzi niebezpiecznych…
Gwoli ścisłości, w tej sprawie nie chodzi tylko o spowiedź. To dotyczy również kierownictwa duchowego czy nawet zwyczajnych spotkań przyjacielskich. Są one w pewnym sensie zawsze niebezpieczne, niebezpieczne z powodu jednostronności.
Biblia mówi: „Nie wyda się wyroku na słowo jednego świadka” (Pwt 17,6). Prawo miało zapobiec niesprawiedliwemu oskarżaniu bliźniego. Oczywiście zawsze mógł się ktoś zmówić jak dwaj starcy przeciw Zuzannie czy dwóch fałszywych świadków przeciw Jezusowi. Fakt jednak faktem – wielość spojrzeń miała służyć prawdzie a prawda sprawiedliwości. Tak też i dzisiaj działają wszystkie sądy na świecie – wielu świadków, wiele spojrzeń, wiele słów. I na końcu wyrok. A i tak czasem niesłuszny…
Słuchając penitenta, wierzę mu. Rozmawiając z drugim człowiekiem, też mu ufam. Słuchając opowieści kolegi, nie podejrzewam kłamstwa. Nie mając jednak możliwości żadnej weryfikacji, mogę czasami ofiarę pomylić z katem i skrzywdzonego z krzywdzącym. Mogę pocieszać i podnosić na duchu kogoś, kto w tym momencie potrzebuje braterskiego upomnienia albo nawet solidnego złajania!
Człowiek jest mistrzem samoobrony. Potrafi nieraz tak przedstawić sytuację, że chociaż ranił, to kreuje niewinność, chociaż był współwinny, to zrzuca odpowiedzialność. A wprowadziwszy w błąd przyjaciela, kierownika czy spowiednika wraca do domu szczęśliwy, że racja jest po jego stronie.
Nie da się zaprosić do wspólnej spowiedzi i czasem jest wprost niemożliwe posłuchanie różnorodnych opinii. Są jednak dwie rzeczy, o które można by się pokusić: nigdy nie ufać drugiemu do końca oraz pytać rozmówcę, co inni o nim mówią.
Bo zaufanie bezgraniczne tylko jednej stronie może okazać się zwyczajnym popieraniem draństwa albo i nawet udziałem w grzechu cudzym.