EksHom III 2011
Uwielbiam ten temat: rozdział Kościoła od państwa. I chyba nie tylko ja, bo dosyć często pojawia się on ostatnio w mediach. I co ciekawsze, nikt nie zastanawia się nawet, co to jest Kościół i co to jest państwo. Już nie mówiąc o znaczeniu rzeczownika „rozdział”. Dlatego można o tym rozmawiać bez końca. Więc i ja wrzucę parę słów.
W zeszłą sobotę odbył się Kongres Palikota. Wśród wielu haseł gwarantował rozdział Kościoła od państwa obiecując koniec z pieniędzmi dla Kościoła. Ponadto domagał się także zmiany ustaw o aborcji, in vitro, wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół i bezpłatnej antykoncepcji.
Na tym samym spotkaniu było obecna prof. Środa. Podkreślam profesor! I Pani Profesor powiedziała, że Polska wciąż nie jest państwem nowoczesnym, gdzie „religia jak seks jest sprawą prywatną, a nie państwową”.
Naprawdę nie widzę tu logiki.
Jeśli religia jest jak seks, czyli sprawą prywatną, to dlaczego państwo ma wydawać publiczne pieniądze na bezpłatną antykoncepcję i edukację seksualną w szkołach!
Logika, którą dostrzegam w braku logiki wydaje mi się następująca: wycofać religię ze szkół a Kościół zepchnąć do sfery czysto prywatnej. Na to miejsce wprowadzić seks. Uczyć o nim, tak jak wcześniej uczyło się o religii i dokładać z publicznych pieniędzy na sprawy związane z seksem, tak jak teraz daje się publiczne pieniądze na sprawy związane z Kościołem.
Po pierwsze przykro mi, że ktoś kto jest profesorem nie jest logiczny. Nie jest to odosobniony przykład, ale wstyd jest. Przynajmniej dla świata nauki. Bo jakoś nie wierzę, że w sobotnim Kongresie Palikota chodziło wszystkim o to, by udowodnić, iż religia i seks jest sprawą prywatną a tym samym rozdzielać obie strefy totalnie od państwa.
Po drugie problem leży w tym, że ani seksu ani Kościoła od państwa nie da się całkowicie rozdzielić, a przynajmniej od tego państwa, w którym jeszcze większość należy do Kościoła i w którym może jeszcze większa większość ma ochotę na seks.