EksHom IV 2011
W ubiegłą środę zakończyły się rekolekcje dla krakowskich studentów u św. Anny.
Moja pierwsza myśl jest identyczna jak ta, którą nosiłem w sercu po rekolekcjach w Warszawie: Młodzież jest niesamowita. Nie chodzi tylko o te 500 osób, które przez 4 dni poświęcały za każdym razem 3 godziny swojego cennego czasu. Chodzi o oto, że mamy w ojczyźnie kilkadziesiąt tysięcy studentów, którzy rok w rok przychodzą na rekolekcje i dla których sprawa wiary jest po prostu ważna. Mówić, że w Polsce nie ma wierzącej młodzieży może tylko ślepy, albo ten, kto świadomie, dobrowolnie i w rzeczy ważnej mija się z prawdą. Nawet gdyby na kuli ziemskiej istniała tylko Kolegiata św. Anny, to i tak jesteśmy w lepszej sytuacji demograficznej niż rodzący się w Wieczerniku Kościół.
Druga myśl przekonuje mnie coraz bardziej: samo słowo nie wystarczy. Nie wystarczy kazanie ani konferencja. Owszem, zawsze można i trzeba pracować nad jakością tego, co się mówi, ale dopiero kiedy słowo połączone jest z Eucharystią, z nabożeństwem, z modlitwą, śpiewem, ciszą, kiedy prawda chce dotrzeć do człowieka nie tylko na poziomie intelektu, ale także na poziomie uczuć i woli, wtedy człowiek zanurza się pełniej w tajemnicę Ewangelii.
Pozwolę sobie na zacytowanie komentarza jednej z uczestniczki rekolekcji:
„Samo wysłuchanie konferencji w Internecie nie wystarcza, bo to wypacza prawdę, ponieważ nie samo słowo, ale również atmosfera w Kościele, potrzeba rezygnacji z czegoś innego, żeby przyjść i posłuchać nadaje sens temu wydarzeniu. Nie mówiąc już o Eucharystii, no ale do tego trzeba być osobą wierzącą, a do słuchania konferencji w Internecie nie”.
Coś w tym jest…
Może tu jest odpowiedź, dlaczego ludzie nie za często wracają do słów Jana Pawła II. One bowiem działały ogromnie nie tyle same w sobie, ale razem z całą „otoczką”, na którą składało się spotkanie z Papieżem, wspólna Msza, przemierzone kilometry, godziny czuwania i doświadczenie bycia razem.
Ta refleksja oczywiście nie jest walką z rozpowszechnianymi coraz częściej konferencjami i kazaniami w Internecie. Jest tylko podzieleniem się spostrzeżeniem, że nie samym słowem żyje człowiek albo mówiąc prościej, że ryba zjedzona w domu nie jest równa tej zjedzonej w wakacje nad morzem.