Menu Zamknij

Okolicznościowe

WP_Query Object ( [query] => Array ( [category__in] => Array ( [0] => 79 ) ) [query_vars] => Array ( [category__in] => Array ( [0] => 79 ) [error] => [m] => [p] => 0 [post_parent] => [subpost] => [subpost_id] => [attachment] => [attachment_id] => 0 [name] => [pagename] => [page_id] => 0 [second] => [minute] => [hour] => [day] => 0 [monthnum] => 0 [year] => 0 [w] => 0 [category_name] => okolicznosciowe [tag] => [cat] => 79 [tag_id] => [author] => [author_name] => [feed] => [tb] => [paged] => 0 [meta_key] => [meta_value] => [preview] => [s] => [sentence] => [title] => [fields] => [menu_order] => [embed] => [category__not_in] => Array ( ) [category__and] => Array ( ) [post__in] => Array ( ) [post__not_in] => Array ( ) [post_name__in] => Array ( ) [tag__in] => Array ( ) [tag__not_in] => Array ( ) [tag__and] => Array ( ) [tag_slug__in] => Array ( ) [tag_slug__and] => Array ( ) [post_parent__in] => Array ( ) [post_parent__not_in] => Array ( ) [author__in] => Array ( ) [author__not_in] => Array ( ) [search_columns] => Array ( ) [orderby] => menu_order [order] => ASC [ignore_sticky_posts] => [suppress_filters] => [cache_results] => 1 [update_post_term_cache] => 1 [update_menu_item_cache] => [lazy_load_term_meta] => 1 [update_post_meta_cache] => 1 [post_type] => [posts_per_page] => 999 [nopaging] => [comments_per_page] => 50 [no_found_rows] => ) [tax_query] => WP_Tax_Query Object ( [queries] => Array ( [0] => Array ( [taxonomy] => category [terms] => Array ( [0] => 79 ) [field] => term_id [operator] => IN [include_children] => ) ) [relation] => AND [table_aliases:protected] => Array ( [0] => cyus_term_relationships ) [queried_terms] => Array ( [category] => Array ( [terms] => Array ( [0] => 79 ) [field] => term_id ) ) [primary_table] => cyus_posts [primary_id_column] => ID ) [meta_query] => WP_Meta_Query Object ( [queries] => Array ( ) [relation] => [meta_table] => [meta_id_column] => [primary_table] => [primary_id_column] => [table_aliases:protected] => Array ( ) [clauses:protected] => Array ( ) [has_or_relation:protected] => ) [date_query] => [request] => SELECT SQL_CALC_FOUND_ROWS cyus_posts.* FROM cyus_posts LEFT JOIN cyus_term_relationships ON (cyus_posts.ID = cyus_term_relationships.object_id) WHERE 1=1 AND ( cyus_term_relationships.term_taxonomy_id IN (58) ) AND ((cyus_posts.post_type = 'post' AND (cyus_posts.post_status = 'publish' OR cyus_posts.post_status = 'acf-disabled'))) GROUP BY cyus_posts.ID ORDER BY cyus_posts.menu_order ASC LIMIT 0, 999 [posts] => Array ( [0] => WP_Post Object ( [ID] => 11112 [post_author] => 4 [post_date] => 2023-12-21 00:05:06 [post_date_gmt] => 2023-12-20 23:05:06 [post_content] => [post_title] => 20 grudnia [post_excerpt] => Rekolekcje (2023) - środa [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 20-grudnia [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2023-12-21 00:07:22 [post_modified_gmt] => 2023-12-20 23:07:22 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => https://wegrzyniak.com/?p=11112 [menu_order] => 140 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [1] => WP_Post Object ( [ID] => 11106 [post_author] => 4 [post_date] => 2023-12-19 22:45:00 [post_date_gmt] => 2023-12-19 21:45:00 [post_content] => [post_title] => 19 grudnia [post_excerpt] => Rekolekcje (2023) - wtorek [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 19-grudnia [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2023-12-21 00:07:09 [post_modified_gmt] => 2023-12-20 23:07:09 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => https://wegrzyniak.com/?p=11106 [menu_order] => 141 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [2] => WP_Post Object ( [ID] => 11097 [post_author] => 4 [post_date] => 2023-12-18 20:08:35 [post_date_gmt] => 2023-12-18 19:08:35 [post_content] => [post_title] => 18 grudnia [post_excerpt] => Rekolekcje (2023) - poniedziałek [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 18-grudnia [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2023-12-18 20:10:02 [post_modified_gmt] => 2023-12-18 19:10:02 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => https://wegrzyniak.com/?p=11097 [menu_order] => 142 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [3] => WP_Post Object ( [ID] => 10611 [post_author] => 4 [post_date] => 2023-07-27 11:31:55 [post_date_gmt] => 2023-07-27 09:31:55 [post_content] => [post_title] => Siedem myśli od Anny [post_excerpt] => Św. Anny [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => siedem-mysli-od-anny [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2023-08-14 11:05:17 [post_modified_gmt] => 2023-08-14 09:05:17 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => https://wegrzyniak.com/?p=10611 [menu_order] => 302 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [4] => WP_Post Object ( [ID] => 4152 [post_author] => 4 [post_date] => 2021-09-10 22:35:34 [post_date_gmt] => 2021-09-10 20:35:34 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny, 10.09.2021

[post_title] => Na dobry początek [post_excerpt] => Rozpoczęcie roku formacyjnego [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 3237-na-dobry-poczatek [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2021-09-10 22:35:34 [post_modified_gmt] => 2021-09-10 20:35:34 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2021/09/10/3237-na-dobry-poczatek/ [menu_order] => 1184 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [5] => WP_Post Object ( [ID] => 4151 [post_author] => 4 [post_date] => 2021-08-28 14:44:45 [post_date_gmt] => 2021-08-28 12:44:45 [post_content] =>

Słowo na zakończenie wspólnego czytania Pisma Świętego od 1.01.2018 do 20.08.2021 w ramach akcji: "Jemy Biblię codziennie".

Kolegiata św. Anny, 28.08.2021

[post_title] => Słowo na koniec [post_excerpt] => "Jemy Biblię codziennie" [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 3221-slowo-na-koniec [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2021-08-28 14:44:45 [post_modified_gmt] => 2021-08-28 12:44:45 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2021/08/28/3221-slowo-na-koniec/ [menu_order] => 1200 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [6] => WP_Post Object ( [ID] => 5862 [post_author] => 4 [post_date] => 2021-06-27 13:24:34 [post_date_gmt] => 2021-06-27 11:24:34 [post_content] =>

Kraków-Ruczaj, 27.06.2021

 

Dziękujemy, bo jest za co

Eucharystia dziękczynna za 35 lat proboszczowania ks. prał. Kazimierza Wyrwy w parafii Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj

 

Czcigodny Księże Proboszczu,

Szanowni księża,

Kochani parafianie,

Goście, rodzino, ruczajowski wieczerniku.

To nie jest pogrzeb ani prymicje. To nie koniec ani początek drogi. To jest Eucharystia. Czyli dziękczynienie.

Córka Jaira dziękuję z rodziacami za to, że żyje.

Chrześcijanie z Jerozolimy dziękują za to, że Paweł zachęca wiernych z Koryntu do pomocy materialnej, bo im biednie było.

Jakiś poeta żydowski dziękuje Bogu, bo żałobny lament zamienił w taniec radości.

A my?

Za co my dzisiaj dziękujemy?

My, dziś publicznie w czasie tej Eucharystii chcemy podziękować od serca i szczerze za 35 lat proboszczowania ks. Kazimierza Wyrwy w parafii Zesłania Ducha Świętego, w Krakowie, na os. Ruczaj.

 

Za co dziękujemy? 

Dziękujemy przede wszystkim za wiarę.

Za to, że proboszczem na Ruczaju był wierzący ksiądz. Nie polityk ani biznesmen, ale ksiądz, który czy to na klęczniku, czy  w kancelarii, czy w rozmowach osobistych był wierzącym w to co głosił księdzem.

 

Za co dziękujemy?

Dziękujemy za dzielenie się Bożym życiem.

Kiedy os. Ruczaj powstało ponad 35 lat temu, ks. kard. Macharski skierował tutaj ks. Kazimierza z misją tworzenia parafii. I pierwsze zdanie, które ksiądz skierował do parafian, to było zdanie o Bożym życiu. Czytamy:

Kraków, dn. 29.081986

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Jego Em. Franciszek Kard. Macharski, Abp Metropolita Krakowski, w trosce o pożytek duchowy Ludu Bożego, z dniem 25. Sierpnia br. Powierzył mi opiekę duchową na wiernymi powstającego osiedla „Ruczaj”. W związku z tym uprzejmie informuję:

- Życie religijne [udział w Mszy św. udziela nie sakramentów, nabożeństwa religijne] rodzącej się nowej wspólnoty parafialnej tymczasowo będzie się koncentrować przy kościele MB Król. Polski, Kraków -Kobierzyn

Życie religijne na pierwszym miejscu. Każdy wie, że chodziło wtedy o to, żeby zbudować materialny kościół. Ale udało się nie tylko to. Udało się szerokimi strumieniami kierować do ludzi Boże życia. Od spektakularnych wydarzeń jak pasterka pod gołym niebem czy nawiedzenie obrazu MB Częstochowskiej, gdzie prawie 5 tys. mieszkańców witało na Kobierzyńskiej najukochańszy w Polsce obraz, do tego życia Bożego, które spływało z każdą Mszą, adoracją piątkową i pierwszosobotnią, tysiącami godzin spowiedzi z łaską rozgrzeszenia. każdym nabożeństwem majowym, różańcem, Ciałem Jezusa zanoszonym do chorych, katechezę solidną i modlitwą prywatną. Dziękujemy za to, że był ksiądz 35 lat Bożym proboszczem, czyli takim księdzem który daje Boże życie.

 

Za co dzisiaj dziękujemy?

Dziękujemy za pracowitość. Za całkowite i solidne oddanie budowie kościoła, której to pracy owoce będą oglądać z dumą kolejne pokolenia ruczajowskiego wieczernika, ale też za tę kapłańską pracowitość, która dla nas księży była niesamowitym przykładem. Za wchodzenie w niedzielny i tygodniowy grafik, za branie na siebie pogrzeby, śluby, chrzty nie po równo, ale z hojnym, proboszczowskim sercem, który chce być przy swoich dzieciach. Za częściowe rezygnacje z wakacji, żeby inni księża mieli wakacje dłuższe. 

 

Za co dzisiaj dziękujemy?

Dziękujemy za uczciwość.

Że kościół został wybudowany nie przy pomocy kombinowania i malwersacji finansowych, ale za uczciwe pieniądze parafian. Podpisywane kopertki, odnotowane solidnie wpłaty  z  możliwością odpisu podatkowego, zdecydowane ucinanie propozycji ze strony tych, którzy chcieli na parafii nieuczciwie zarobić, parafii w ten sposób pomagając. Przecież to taka łatwa pokusa. „Damy księdzu 100 tys. na budowę Kościoła, ale niech ksiądz podpisze, że daliśmy 200 tysięcy”. Nie było księdza wśród tych, którzy 20 lat temu byli bohaterami artykułu „Księża oszuści”. Nie sztuka coś zrobić w życiu i w Kościele. Sztuka zrobić to uczciwie. I za to też dziękujemy.

 

Za co dzisiaj dziękujemy?

Dziękujemy za wolność.

To było niesamowite doświadczenie, że w każdej prawie sprawie ksiądz proboszcz zostawiał nam wolność. Chciał żebyśmy pracowali, ale miał całkowite zaufanie. Czy to do osób przyjmowanych w mieszkaniu czy to do nieraz niekonwencjonalnych metod pracy. Może nie pamięta ksiądz jak wpadła matka dziecka oazowego do kancelarii z krzykiem: „Co to wariat Węgrzyniak robi z młodzieżą na wyjeździe!”,  ale ja pamiętam odpowiedź: „Proszę zaczekać, aż ksiądz wróci z wyjazdu, to sprawę się wytłumaczy, ale to jest jego pole pracy i jego odpowiedzialność”. I to nie tylko chodziło o księży. Kiedyś na kolędzie jakiś starszy pan mówi: „Ja to bardzo lubię proboszcza za to, że nie zabrania nam palić papierosów, że nie mówi, jak na innej parafii: „gdybyście nie palili papierosów, to byśmy kościół zbudowali szybciej”. To jest ta piękna wolność, która tak bardzo bije z dzisiaj cytowanego drugiego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian. Paweł bardzo chciał, żeby mieszkańcy Achai pomogli finansowo chrześcijanom w Jerozolimie, ale nikogo nie chciał zmuszać, bo wiedział, że nie można zmuszać, ale nie prosił tak delikatnie jak mógł, żeby poruszyć i otworzyć hojne serca. To samo było na Ruczaju. Zero krzyków o kasę, jeżdżenia po sumieniach, żeby dawać więcej. Wolność, która ma tak wielką przestrzeń, że znajdzie miejsce i na kościół i na papierosy.

 

Za co dzisiaj dziękujemy?

Dziękujemy za współpracowników.

Panią Basię, Pana Macieja, Pana Marka, siostry zakonne i tylu świeckich, o których pewno trzeba by wspomnieć. Mnie zostaną w pamięć trzy obrazki.

Pierwszy z panią Basią. Może tylko najstarsi pamiętają jak pani Basia przez kilkanaście lat była i zakrystianką i gospodynią, ale to z jaką skrupulatnością prowadziła również zestaw wpłat na parafię tak, by to wszystko było solidne i uczciwie. Jak była najlepszą strefą buforową dla tych, co chcieli załatwiać dokumenty w niedzielę czy przed północą. Dla mnie, młodego księdza, to była również troska matczyna. Pierwszy rok mieszkałem przy zakrystii jeszcze w starej kaplicy. Pan Bóg wie, ile jej zawdzięczam. I nie zapomnę tego dystansu do księży. Często w lodówce były dwa garnki z zupą. Pierwszy podpisany: „Dla robotników”, drugi „Dla czarnych”.

Drugi obrazek to „Zaczyn”. Ta gazetka parafialna bardzo leżała księdzu proboszczowi na sercu, ale zostawienie jej nie tylko księżom wikarym, Robertowi, potem ,mnie, potem Kazimierzowi i tak dalej, ale przede wszystkim zostawienie jej głównie w rękach świeckich, było genialnym posunięciem. Gdyby nie to, nie zajęłaby pierwszego miejsca w Polsce wśród gazetek parafialnych.

Trzeci obrazek to nadzwyczajni szafarze. Pewno jedni z najmłodszych w diecezji. A na pewno byli takimi jak zaczynali. To prawda, że Paweł, Michał, Kuba, wydreptywali ścieżki do kaplicy i kościoła od I Komunii. To prawda, że starsi i chorzy pamiętali ich od ołtarza jak ministrantów i lektorów, ale to jest właśnie cecha dobrego szefa, że nie boi się złamać stereotypów i postawić na młodych. To postawienie na świeckich, na młodych, na kobiety jest w pewnym sensie łaską ruczajowskiego wieczernika i zasługą proboszcza, który nie był zamknięty na zesłania Ducha Świętego.

 

Za co dzisiaj dziękujemy?

Dziękujemy za wierność.

35 lat bycia proboszczem to piękny wiek. Dziękujemy, że nie zostawił ksiądz proboszczowskiej parafii, że nie zmienił parafii jak piłkarze na kluby, które oferują więcej. Za to, że parafia nie była dla księdza przesiadkowym portem frankfurckim czy choćby naszymi Balicami, żeby zwiedzać świat i więcej czasu poświęcać obcym niż swoim. Za to, że nie powtórzy ksiądz za innymi księżmi robiącymi dziesiątki tysiące kilometrów rocznie słynnych słów psalmisty: „Lasów Libanu nie starczy na paliwo”. Że nie jeździł z rekolekcjami czy grupami, zaniedbując swoich. Był ksiądz wiernym swojej parafii i swoim parafianom. Dziękujemy też za to, że zostanie ksiądz tutaj, w swoim domu, w swojej rodzinie, wśród swoich i dla swoich.

 

Byłem na Ruczaju trzy lata. To tylko 8,5 % czasu, jaki spędził tu ks. proboszcz.  Można sobie wyobrazić tylko, ile jeszcze podziękowań i za co mogliby dodać pozostali księża. Przedstawiciele wiernych świeckich wyrażą jej jeszcze przed błogosławieństwem. Pozwólcie tylko że zakończę to kazanie słowami, który wyrazili parafianie 21 lat temu, z okazji 25-lecia kapłaństwa ks. proboszcza. Obok  artykułu „Nasz Tata” wydrukowanego w jubileuszowym „Zaczynie”, w rubryce „Jednym zdaniem o księdzu proboszczu” zapisano tak:

- Bardzo, bardzo porządny ksiądz i jestem z niego zadowolony

- Uważam, że ksiądz proboszcz jest człowiekiem oddanym swojej parafii i parafianom

- Chciałby jak najwięcej owieczek zgromadzić w swojej owczarni podejmując różne akcje poprzez „Zaczyn”, wysyłając zaproszenia na uroczystości parafialne, organizując procesje, czy drogę krzyżową po osiedlu

- Mało jest takich w Polsce jak on: uczciwy, solidny, skromni i niezachłanny

- Lubię księdza proboszcza, bo ma fajne kazania

- Wspaniały, ciepły człowiek, pełen miłości

- Jest pokornym człowiekiem i bardzo dobrym proboszczem

- Wyjątkowy człowiek, który ma dobre serce i dużo od siebie wymaga

- Prawdziwy ojciec parafii

 

Bracia i siostry ruczajowskiego wieczernika,

Dzisiaj córka Jaira dziękuję, że żyje.

Dzisiaj autor księgi mądrości dziękuje, że to nie Bóg jest autorem śmierci.

Dzisiaj psalmista dziękuje, że żałobny lament Bóg zamienił w taniec radości.

Dzisiaj mieszkańcy Jerozolimy cieszą się, że zostaną wzbogaceni materialną pomocą z Achai.

A my, w ruczajowskim wieczerniku dzisiaj dziękujemy Panu Bogu i księdzu proboszczowi Kazimierzowi Wyrwie za 35 lat jego posługi tutaj. Dziękujemy za całego serca, bo naprawdę jest za co.

Amen.

 

[post_title] => Dziękujemy, bo jest za co [post_excerpt] => Podziękowanie za 35 lat proboszczowania ks. Kazmierza Wyrwy [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 3152-dziekujemy-bo-jest-za-co [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2021-06-27 13:24:34 [post_modified_gmt] => 2021-06-27 11:24:34 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2021/06/27/3152-dziekujemy-bo-jest-za-co/ [menu_order] => 1269 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [7] => WP_Post Object ( [ID] => 4137 [post_author] => 4 [post_date] => 2021-04-09 21:39:29 [post_date_gmt] => 2021-04-09 19:39:29 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny, 9.04.2021

[post_title] => To już jest koniec [post_excerpt] => Piątek Wielkanocny [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 3063-to-juz-jest-koniec [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2021-04-09 21:39:29 [post_modified_gmt] => 2021-04-09 19:39:29 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2021/04/09/3063-to-juz-jest-koniec/ [menu_order] => 1358 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [8] => WP_Post Object ( [ID] => 1693 [post_author] => 4 [post_date] => 2021-01-11 18:02:02 [post_date_gmt] => 2021-01-11 17:02:02 [post_content] =>

Sanktuarium św. Jana Pawła II, 11.01.2021

 

 

Ekscelencje,

Magnificencjo,

Profesorowie, habilitowani i doktorzy

Promotorzy i promowani

Panie i panowanie

Bracia i siostry

 

Peplerotai ho kairos - „czas się wypełnił”.

Pierwsze słowo Jezusa w Ewangelii Marka.

Jaki czas? Jakie wypełnienie?

11 stycznia. Rok 1397 r. Piotr Wysz, krakowski biskup po studiach w Padwie i Pradze, Królowa Jadwiga i mąż jej Jagiełło przekonywani, że warto starać się o wydział teologiczny, papież Bonifacy IX, który w bulli wyraził zgodę i  setki żyjących nauką w Krakowie mogą wreszcie powiedzieć: Peplerotai ho kairos - „czas się wypełnił.”

Leicester. Środkowa Anglia. Parafia St. Peter’s. Rok bodajże 2012. Wielki plakat na frontonie kościoła zachęca do misji parafialnych z napisem większą niż głowa. „Now is the time” - Peplerotai ho kairos.

Podhale. Mizerna. Jeszcze w tamtym wieku. Tata, czerwcową porą, wraca z pola, gdzie sprawdzał, czy jęczmień dojrzał już do tego, by zapuścić kosę, wraca do domu ze słowami: „Przysed cas na jarzec” - Peplerotai ho kairos.

11 stycznia 2021 roku wypełni się czas promocji doktorskich, habilitowanych, profesorskich. Peplerotai ho kairos. Czy tylko promocji? Jaki czas wypełnia się jeszcze dziś?

 

1. Dziś wypełnia się czas na zrozumienie różnorodności

„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg do ojców przez proroków” (Hbr 1,1)

Polymeros – „wielokrotnie”. Plutarch, Józef Flawiusz, Vettiusz Valens mówią, że to słowo oznacza coś dokonywanego częściami, wiele razy. Polytropos– „na różne sposoby”. Filon, Maximus z Tyru, Klemens Aleksandryjski, Sewerian tłumaczą, że chodzi o coś różnolitego w sposobie. Czy nie uderza, że pierwsze wyrazy liturgii Słowa okresy zwykłego mówią o różnorodności? I to zamierzonej przez Boga? Inaczej pisał o kulcie Izajasz, inaczej Malachiasz. Wizje proroka Daniela to nie czyny proroka Eliasza. Psalmista 44 powie: „Boże, dlaczego śpisz?” (w. 24). Psalmista 121 inaczej: „Oto nie zdrzemnie się ani nie zaśnie Ten, który czuwa nad Izraelem.” (w. 4). Za owcą zagubioną trzeba iść, na syna marnotrawnego można tylko czekać. Drachma nie była winna tego, że została zgubiona, za opuszczenie domu jest odpowiedzialny całkowicie syn.

Wybieramy różne tematy. Piszemy różne prace. Zmagamy się z różnymi trudnościami. Jak nikt inni na świecie, my, ludzie nauki, powinniśmy rozumieć konieczność różnorodności. Nie po to czytamy setki książek, by mówić, że autor jest tylko jeden. Nie po to wchodzimy na szczyt różnymi szlakami, by strącać w przepaść tych, którzy nie chcą iść naszym szlakiem.

Peplerotai ho kairos – Jaki czas wypełnia się dziś?

 

2. Dziś wypełnia się czas na nowość.

Nowi uczniowie Jezusa, nowy rok kalendarzowy, nowy okres liturgiczny, nowe miejsce promocji, nowe doktoraty, habilitacje, nowy profesury, nowy rektor i jeszcze paru innych nowych. Wypełnił się czas na nowość.

Tym, którzy nie chcą, by zmieniało się cokolwiek mówi Zasiadający na tronie: „Oto wszystko czynię nowe” (Ap 21,5).

Tym, którzy myślą, że jesteśmy tylko strażnikami przeszłości, mówi sam Jezus: „Każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”. (Mt 13,52).

Jest w nas wiele starego człowieka, przyzwyczajeń i tęsknot, ale nie po to Bóg dał nam oczu z przodu, byśmy patrzyli tylko w przeszłość. Nie po to ukształtował stopy idące do przodu, byśmy chcieli wracać tam, gdzie może wrócić tylko pamięć.

Kto jak kto, ale ludzie nauki, każdej nauki, nawet archeologii a co dopiero teologii muszą szukać tego, co nowe. Jezus powiedział: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy (J 16,13). Hodegesei – można przetłumaczyć: „będzie was prowadził”. Jeszcze wiele człowiek musi przejść na ziemi, by Duch doprowadził nas do całej prawdy.

Peplerotai ho kairos – Jaki czas wypełnia się dziś?

 

3. Dziś wypełnia się czas na początek

Wypełnienie oznacza kres. Nie ma już miejsca na nic. I wydaje się, że teraz powinien nastąpić koniec. Paradoks wypełnienia polega na tym, że wypełnienie jest początkiem. Czas wypełnia się nie po to, że zakończyć, ale po to, by rozpocząć. Stąd początek głoszenia Ewangelii Jezusa łączy się z wypełnieniem się czasu. Stąd cud w Kanie zaczyna się od wypełnienia stągwi wodą. Stąd każda promocja nie jest pożegnalną mową, ale intelektualnym duchem motywacji na początek drogi, jak Duch wiejący na początku Kościoła w Wieczerniku.

I będziemy badać dalej.

Na przykład takie wyrażenie: „prawo i sprawiedliwość”. Tak było w dzisiejszym psalmie. Wyrażenie to pojawia się przynajmniej 24 razy w Biblii Hebrajskiej: 2x jako miszpat ucedaka 2 razy jako miszpat wacedek. Jednak nie tak zapisano w dzisiejszym psalmie. W dzisiejszym psalmie nie czytamy ‎ miszpat ucedaka tylko cedek umiszpat. Nie czytamy „prawo i sprawiedliwość”, ale „sprawiedliwość i prawo”. Czemu zmienia kolejność słów autor? Dlaczego taka zmieniona kolejność występuje tylko 5 razy w Biblii? Czy to poezja czy retoryka, która wie, że „Akademia Krakowska” inaczej brzmi niż „Krakowska Akademia”? Dlaczego nie zauważył tego tłumacz? Nie lubi poezji? A może to wina politycznej opcji, która go zdradza, jak miejsce pochodzenia tłumacza Izajaszowych słów „wyjdźże na pole”? To wszystko można zbadać, sprawdzić, ustalić

My, ludzie nauki, wiemy, że wypełnienie w nauce jest początkiem, i nie tylko wtedy, kiedy piszemy asekuracyjnie, że nasza badanie pokazały, że trzeba badać jeszcze więcej. Wiemy, że każde dziś może być początkiem i niech śmierć zabierze nas  z tego świata prędzej niż będziemy publicznie twierdzić, że doszliśmy już do końca. Nawet jeśli nasza praca nie trafi ani pod strzechy ani nawet w kilograma makulatury. Nawet jeśliby nasze wysiłki miałyby zostać opisane słowami Norwida do Walentego Pomiana pisał tak:

O! tak, o! tak, mój drogi... czas idzie... śmierć goni,

A któż zapłacze po nas - kto ? - oprócz Ironii.

Peplerotai ho kairos – Jaki czas wypełnia się dziś?

 

4. Dziś wypełnia się czas na dobrą nowinę

Nie powinno być mowy o Dobrej Nowinie. Przecież dopiero co zamknęli Jana Chrzciciela. Największy mówca świata, patron kaznodziejów, bez robienia cudów, bez chodzenia po domach, przyciągnął całą Judeę a nawet stolicę Jerozolimę. Skoro krzywdę zrobiono potrafiącemu skłonić do nawrócenia nawet żołnierskie serca, to nie powinno być mowy o dobrej nowinie, tylko lament wzburzonego narodu, tylko krzyk i gromy na Heroda, tylko pięść za to, że proroka Bożego, diabelski syn zamknął i głowę odciął, jakby brakło mięsa na misach Herodiady.

A jednak Jezus nie lamentuje. Wie, że tam, gdzie zło kładzie się cieniem na ludzkie serca, trzeba rzucać światła Dobrej Nowiny. Dwa razy w tym małym fragmencie mamy użyte słowo: Ewangelia. To również tytuł tej księgi: Ewangelia wg św. Marka. Jezus mógł głosić złe wieści, Marek mógł napisać Księgę Lamentacji, ale wiedzieli, że czas się już wypełnił i trzeba głosić Dobrą Nowinę.

„Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»” (Mk 1,14-15).

Nie mów: „Dlaczego młodzi stoją pod lipą?”. Powiedz: „25 milionów Polaków nie przyszło dzisiaj do kościoła, a ty doszedłeś aż do lipy”. Nie mów: „Moja żona to plotkara”. Powiedz: „Dzięki Bogu, mam najświeższe wiadomości”. Nie mów: „Ludzie mają pięści”. Powiedz: „Każdy człowiek ma serce”.

Patrząc na tysiące studentów naszej uczelni, na setki wykładowców, nawet na swoją nędzę patrząc, powiedz z wiarą jak C.K. Norwid:

Wolni ludzie! tworzyć czas!
 Step Ludzkości czeka na plan nowy
 I granitu nie brak w sercu mas
 Kształtów nie brak, rąk nie brak — głów nie brak,
 Niechże raz już gmach nowy
 Nie okruszyn starych, nowy żebrak
 Lecz gmach nowy wstanie.... dość jest nas!

(„Jeszcze słowo”)

Peplerotai ho kairos – Jaki czas wypełnia się dziś?

 

5. Dziś wypełnia się czas na porzucenie: sieci, ojca, najemników

Szymon i Andrzej „porzuciwszy sieci, poszli za Nim” (Mk 1,18). Jakub i Jan „zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim.” (Mk 1,20). Dlaczego nie zabrali łodzi i nie poszli za Jezusem? Dlaczego nie zabrali ojca swego? Dlaczego nie wzięli ze sobą paru najemników? Znali pewno na pamięć pierwszy zdanie z Sefer Tehillim, Księgi Psalmów: Aszre ha isz aszer lo - „Szczęśliwy człowiek, który nie..” Jeśli człowiek potrafi powiedzieć „nie”, zostawić nietknięty owoc zakazany, nie ruszyć kamienia, który mógł stać się chlebem, ten człowiek jest szczęśliwy i jak drzewo przesadzone nad kanałami wód, wydaje owoc w swoim czasie.

Dziś jak pierwszy psalm, zanim zaczniemy myśleć o tym, co będziemy robić w nocy, zastanówmy się nad tym, co trzeba odrzucić już w dzień. Nie da się chodzić wszystkimi ścieżkami, w pięciu butach i obłóczeni jak wieloryb na Saharze. Kto jak kto, ale to ludzie nauki wiedzą, że nie przypadek i nie szczęście, ale wyrzeczenie, rezygnacja, poświecenie i wytrwałość są architektami naszych domów. Jeśli nie chcemy budować lepianek pseudonauki, dziś przyszedł czas by porzucić sieci, ojca i najemników. Inaczej nie będziemy ani rybakami ludzi, ani rybakami ryb.

Peplerotai ho kairos – Jaki czas wypełnia się dziś?

 

6. Dziś wypełnia się czas na zrozumienie czasu niewypełnionego

Jezus mówi „czas się wypełnił”. Jak długo czas się wypełniał? Cztery tysiące lat wyglądany wedle rachuby biblijnej? A może 14 miliardów lat od stworzenia świata? Jeżeli czas się wypełnił, to był taki czas, kiedy czas nie był wypełniony. Był taki czas, kiedy Elżbieta była tylko kobietą niepłodną, Jezus był tylko ukrzyżowanym człowiekiem, a Izrael był tylko narodem uwięzionym w Egipcie, a w Sodomie była tylko Sodoma i Gomora.

Kto jak kto, ale ludzie nauki powinni rozumieć tajemnicę czasu niewypełnionego. Kiedy syn marnotrawny ma pieniądze, to jeszcze nie czas, żeby wracał do ojca. Kiedy Tomasz chodzi swoimi drogami cały tydzień bez wiary, to jeszcze nie czas na „Pan mój i Bóg mój”. Kiedy Szaweł pilnuje szat, to jeszcze nie jest czas na Damaszek.

Nie każdy dokończył doktorat, jeszcze habilitacja nie w tym roku, profesura się przeciągnie, bo lockdown zamknął niektórym nawet książki na półce. Złościć się na czas niewypełniony, to nie rozumieć tajemnicy czasu wypełnionego.

To prawda co mówi Twardowski:

„Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna” („Śpieszmy się”)

Ale prawdą też są słowa Stachury:

Przysięgam wam, że płynie czas! 

Że zabija rany – przysięgam wam!

Tylko dajcie mu czas, 

Dajcie czasowi czas. („Czas płynie i zabija rany”)

A jakby ktoś wolał Biblię, to ona też mówi:

„Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina (τοῖς πᾶσιν χρόνος καὶ καιρὸς). Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono. (Koh 3,1-2)

Peplerotai ho kairos – Jaki czas wypełnia się dziś?

 

7. Ostatnie słowo, siódme, bo siedem to pełnia. Dziś wypełnia się czas na wiarę w Syna

„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców naszych przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna.” (Hbr 1,1-2)

Kiedy ludzie mówią, że wszystkie religie są równe, to czas na wiarę w Syna.

Kiedy świat nęci nas Prometeuszami, to czas na wiarę w Syna.

Pisał Karol Wojtyła:

Izrael miał Objawienie i Proroków.

Ale oni też mieli Prometeja.

Zmagania czasów dzisiejszych czyż nie są jak zmagania Aten ze Spartą.

Bój ten sam. Tylko teraz cały glob obejmuje. („Sonet XI”)

Ale ten sam Wojtyła napisze:

Chrystus. Czasy ku Niemu wyciągają ręce.

– Ja patrzę w czasy. Widzę, że ON jako symbol

i jako Prawda Istna i Jemu są wieńce,

plecione z moich myśli i z sonet, i z nimbów.

(„Symphonie – Scalenia”)

To Jezus rodzi się z Niewiasty, gdy nadeszła pełnia czasów. To Jezus głosił Dobrą Nowinę. To Jezus jest Dobrą Nowiną. To On jest Alfą i Omegą.  To On jest Królem Królów i Panem Panów.

Frydman. 2001. Rekolekcje wielkopostne. Idę  z Komunią do chorych,. Ostatni dom. Sparaliżowana kobieta. Ponad 90 lat. Po Komunii, chciałem jakoś zagadać:

- Wy, to chyba strasznie cierpicie.

A ona, podnosi wtedy palec i pokazując na krzyż wiszący naprzeciwko jej łóżka, mówi:

- E, proszę księdza, jo to mało cierpię, ale ten biedak, ten to się dopiero wycierpiał.

Bez promocji, bez doktoratu, habilitacji, profesury nawet bez matury, a jednak czas jej wypełnił się na wiarę w Syna, na wiarę w Jezusa Chrystusa.

Peplerotai ho kairos.

Amen.

Wideo

[post_title] => Czas się wypełnił [post_excerpt] => Promocje akademickie UPJP2 [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2958-czas-sie-wypelnil [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2021-01-11 18:02:02 [post_modified_gmt] => 2021-01-11 17:02:02 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2021/01/11/2958-czas-sie-wypelnil/ [menu_order] => 1459 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [9] => WP_Post Object ( [ID] => 4121 [post_author] => 4 [post_date] => 2020-12-05 16:55:41 [post_date_gmt] => 2020-12-05 15:55:41 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny, 4.12.2020

[post_title] => Jak niewidomi [post_excerpt] => Piątek, I tydzień Adwentu [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2912-jak-niewidomi [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2020-12-05 16:55:41 [post_modified_gmt] => 2020-12-05 15:55:41 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2020/12/05/2912-jak-niewidomi/ [menu_order] => 1505 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [10] => WP_Post Object ( [ID] => 4118 [post_author] => 4 [post_date] => 2020-11-14 16:40:46 [post_date_gmt] => 2020-11-14 15:40:46 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny 14.11.2020

[post_title] => Miłość, prawda i wolność [post_excerpt] => Spotkanie Wspólnoty 120 (XI-2020) [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2885-milosc-prawda-i-wolnosc [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2020-11-14 16:40:46 [post_modified_gmt] => 2020-11-14 15:40:46 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2020/11/14/2885-milosc-prawda-i-wolnosc/ [menu_order] => 1532 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [11] => WP_Post Object ( [ID] => 4111 [post_author] => 4 [post_date] => 2020-09-12 13:00:05 [post_date_gmt] => 2020-09-12 11:00:05 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny, 11.09.2020

[post_title] => Pięć słów na całoroczną drogę [post_excerpt] => Rozpoczęcie roku formacyjnego [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2805-piec-slow-na-caloroczna-droge [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2020-09-12 13:00:05 [post_modified_gmt] => 2020-09-12 11:00:05 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2020/09/12/2805-piec-slow-na-caloroczna-droge/ [menu_order] => 1611 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [12] => WP_Post Object ( [ID] => 4095 [post_author] => 4 [post_date] => 2020-03-14 16:35:39 [post_date_gmt] => 2020-03-14 15:35:39 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny, 13.03.2020

[post_title] => Dwie wskazówki na czasy trudne [post_excerpt] => Piątek, 2 Tydzień Wielkiego Postu [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2527-dwie-wskazowki-na-czasy-trudne [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2020-03-14 16:35:39 [post_modified_gmt] => 2020-03-14 15:35:39 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2020/03/14/2527-dwie-wskazowki-na-czasy-trudne/ [menu_order] => 1880 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [13] => WP_Post Object ( [ID] => 4073 [post_author] => 4 [post_date] => 2019-06-20 08:56:41 [post_date_gmt] => 2019-06-20 06:56:41 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny, 14.06.2019

[post_title] => Skarb w glinianym naczyniu [post_excerpt] => Zakończenie roku formacyjnego [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2476-skarb-w-glinianym-naczyniu [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2019-06-20 08:56:41 [post_modified_gmt] => 2019-06-20 06:56:41 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2019/06/20/2476-skarb-w-glinianym-naczyniu/ [menu_order] => 1931 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [14] => WP_Post Object ( [ID] => 517 [post_author] => 4 [post_date] => 2018-11-11 22:00:02 [post_date_gmt] => 2018-11-11 21:00:02 [post_content] => [post_title] => Jesteśmy wolni! [post_excerpt] => 100-lecie Niepodległości [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2392-jestesmy-wolni [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2018-11-11 22:00:02 [post_modified_gmt] => 2018-11-11 21:00:02 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2018/11/11/2392-jestesmy-wolni/ [menu_order] => 2014 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [15] => WP_Post Object ( [ID] => 3990 [post_author] => 4 [post_date] => 2017-12-19 22:33:06 [post_date_gmt] => 2017-12-19 21:33:06 [post_content] =>

Chrzanów, MB Różańcowej 19.12.2017

[post_title] => Na jaki Kościół czekamy? [post_excerpt] => Rekolekcje "Na co właściwie czekamy?" [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2254-na-jaki-kosciol-czekamy [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2017-12-19 22:33:06 [post_modified_gmt] => 2017-12-19 21:33:06 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2017/12/19/2254-na-jaki-kosciol-czekamy/ [menu_order] => 2157 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [16] => WP_Post Object ( [ID] => 3953 [post_author] => 4 [post_date] => 2017-04-29 13:45:01 [post_date_gmt] => 2017-04-29 11:45:01 [post_content] =>

Kraków-Prokocim, MB Dobrej Rady, 26.04.2017

[post_title] => Genialność Maryi [post_excerpt] => MB Dobrej Rady [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 2150-genialnosc-maryi [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2017-04-29 13:45:01 [post_modified_gmt] => 2017-04-29 11:45:01 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2017/04/29/2150-genialnosc-maryi/ [menu_order] => 2261 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [17] => WP_Post Object ( [ID] => 3867 [post_author] => 4 [post_date] => 2015-09-02 14:11:00 [post_date_gmt] => 2015-09-02 12:11:00 [post_content] =>

Kraków, kościół ss. Prezentek, 26.08.2015

[post_title] => Słowo na zakręcie [post_excerpt] => 25-lecie życia zakonnego [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 1560-slowo-na-zakrecie [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2015-09-02 14:11:00 [post_modified_gmt] => 2015-09-02 12:11:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2015/09/02/1560-slowo-na-zakrecie/ [menu_order] => 2834 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [18] => WP_Post Object ( [ID] => 1691 [post_author] => 4 [post_date] => 2015-06-07 10:19:40 [post_date_gmt] => 2015-06-07 08:19:40 [post_content] =>

Ludźmierz, 6.06.2015

 

https://www.youtube.com/watch?v=https://www.youtube.com/watch?v=HOoJbTbrMqk

[post_title] => Bóg Twój [post_excerpt] => Pielgrzymka "Sursum Corda" [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 1526-bog-twoj [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2015-06-07 10:19:40 [post_modified_gmt] => 2015-06-07 08:19:40 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2015/06/07/1526-bog-twoj/ [menu_order] => 2867 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [19] => WP_Post Object ( [ID] => 3801 [post_author] => 4 [post_date] => 2014-11-11 19:36:27 [post_date_gmt] => 2014-11-11 18:36:27 [post_content] =>

Kolegiata św. Anny, 11.11.2014

[post_title] => Nie-podległość [post_excerpt] => 11 listopada [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 1261-nie-podleglosc [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2014-11-11 19:36:27 [post_modified_gmt] => 2014-11-11 18:36:27 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2014/11/11/1261-nie-podleglosc/ [menu_order] => 3096 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [20] => WP_Post Object ( [ID] => 3771 [post_author] => 4 [post_date] => 2014-04-03 20:41:01 [post_date_gmt] => 2014-04-03 18:41:01 [post_content] =>

Kazanie wygłoszone 2.04.2014 podczas Mszy św. na Akademikach Politechniki Krakowskiej

[post_title] => Papież Boga, człowieka i wstydu [post_excerpt] => 9 rocznica śmierci JPII [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 1067-papiez-boga-czlowieka-i-wstydu [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2014-04-03 20:41:01 [post_modified_gmt] => 2014-04-03 18:41:01 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2014/04/03/1067-papiez-boga-czlowieka-i-wstydu/ [menu_order] => 3256 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [21] => WP_Post Object ( [ID] => 3628 [post_author] => 4 [post_date] => 2011-12-14 19:03:07 [post_date_gmt] => 2011-12-14 18:03:07 [post_content] =>

Kraków, św. Marka, 14.12.2011

[post_title] => Co mówi opłatek do UPJPII? [post_excerpt] => Opłatek uczelniany [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 524-co-mowi-oplatek-do-upjpii [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2011-12-14 19:03:07 [post_modified_gmt] => 2011-12-14 18:03:07 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2011/12/14/524-co-mowi-oplatek-do-upjpii/ [menu_order] => 3740 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [22] => WP_Post Object ( [ID] => 4956 [post_author] => 4 [post_date] => 2011-09-23 13:28:02 [post_date_gmt] => 2011-09-23 11:28:02 [post_content] =>

Płock - WSD, 12.11.2009

„Mądrze” o nieśmiertelności...
Mdr 7,22-8,1; Ps 119,89-91.130.135.175: Łk 17,20-25

 

Ekscelencjo, Księże Biskupie,
Czcigodni Księża i Seminarzyści,
Drodzy Prelegenci,
Siostry zakonne, Bracia i Siostry w Panu,

Ucznia, dziecko, rodziców, nauczyciela, przełożonego czy kleryka... Przeróżności można chwalić. Zachód słońca i gwiazdy gwiaździste, film i poezję a niekiedy i imbryk od babci. Nawet najwięksi malkontenci umieją znaleźć w swoim słowniku parę dobrych słów. To co jednak chwali dzisiejsze pierwsze czytanie jest naprawdę niecodzienne. Kto z nas bowiem kiedykolwiek robił reklamę mądrości? 

1. Oto dobrych kilkadziesiąt lat przed narodzeniem Chrystusa autor Księgi Mądrości chwyciwszy zapewne aleksandryjskie pióro znalazł 21 określeń, by pochwalić głównego bohatera swej księgi - Mądrość: Rozumna i święta, niezawodna i najsubtelniejsza, piękniejsza niż słońce i sięgające od krańców po krańce. Nie do końca rozumiemy wszystkie słowa tej niesamowitej pochwały. Jedno jednak jest pewne: Mądrość to naprawdę wiele, mądrość to wszystko.
Kiedy dziś zaczynamy sympozjum i zjeżdżamy się czy schodzimy do Płockiego Seminarium nie chcemy gadać ani słuchać głupot o życiu po śmierci. I choć mamy zapewne nie ambiwalentny szacunek do Erazma z Rottertamu i jego „Pochwały głupoty”, którą napisał dokładnie 500 lat temu, to jednak tym razem zależy nam przede wszystkim na mądrości. Sprawa nieśmiertelności jest zbyt poważna, by głupio o niej mówić, nawet jeśli tu i ówdzie można spotkać publikacje czy usłyszeć Bogu dzięki niepublikowane dyskusje na tematy tamtej strony świata. 
To nie my wybieraliśmy dzisiejsze I czytanie ze względu na sympozjum. To ono niejako wybrało nas i nasze zamyślenia nad nieśmiertelnością, być może by pokazać jasny kierunek: „mówiąc o życiu po śmierci o życiu wiecznym, mówcie mądrze.”

2. Co to znaczy jednak mówić mądrze? O jakie słowa chodzi? Bo sympozjum to przecież spotkanie różnych słów, a dokładniej ludzi, którzy słowo wybrali za podstawowy komunikator.
„Słowo Twe Panie, niezmienne na wieki”.
Chcemy znaleźć słowo o nieśmiertelności, które nie będzie hitem jesieni, co pierwszy śnieg zaprószy a wiosna już nie będzie pamiętać. Słowo to powinno być niezmienne. „Niezmienne” to nie znaczy nieciekawe. „Niezmienne” tzn. takie, na którym można się oprzeć, które nie zawiedzie, które nie będzie prywatnym objawieniem prelegenta z Krakowa czy wykładowcy z Katowic, ale które będzie jak Słowo Pana, wierne człowiekowi przez pokolenia.
„Poznanie Twoich słów oświeca” - mówi dalej Psalmista.
Słowa o nieśmiertelności powinny też oświecać a więc mieć w sobie na tyle światła i jasności, żeby nie zagmatwać tego, co i tak nie jest łatwe. Oświecać to nie znaczy rozwiązać wszystkie problemy tak jak „oświecać drogę” nie znaczy znaleźć się w ekspresowym tempie na końcu trasy. „Oświecać”, tzn. pozwolić zrobić bezpiecznie i pewnie kolejny krok. Słowa w Płocku będą oświecać, jeśli pomogą postawić kolejny i ufny krok w stronę życia bez  kresu.
Powiedzieć jednak „Poznanie Twoich słów oświeca i naucza niedoświadczonych” zakłada, że bez poznania tych słów człowiek jest mniej oświecony, żeby nie powiedzieć jest bardziej ciemny. A to znaczy, że trzeba pokory i nastawienia ucznia, żeby to nasze doświadczenie o nieśmiertelności pozwoliło nam wyjechać czy odspacerować stąd będąc bardziej oświeconymi. Trzeba zobaczyć w sobie i niedoświadczenie, i niewiedzę, i niejasność, by pozwolić słowom oświecać i nauczać. 

3. To, że człowiek może zawsze nauczyć się czegoś więcej pokazuje nawet postawa faryzeuszy z dzisiejszej Ewangelii. Nie mówi Łukasz, że faryzeusze pytają Jezusa, żeby go wystawić na próbę. Może tym razem faryzeusze chcieli szczerze dowiedzieć się, co Jezus myśli na temat czasu przyjścia królestwa Bożego. I Jezus odpowiada im. Co więcej, Jezus znajduje słowo nie tylko do nich, ale i do uczniów, którzy tym razem nie zadają pytań. Mądre słowo umie znaleźć drogę do każdego i wie, że czasem trzeba dawać odpowiedzi nawet tym, którzy nie postawili pytań, ale którzy tak samo potrzebują światła.
To, co jednak w dzisiejszej Ewangelii jest najbardziej uderzające to siła, która przyszłość zamienia w teraźniejszość. Kiedy pytacie o królestwo Boże, nie pytajcie „kiedy”, nie myślcie o przyszłości, bo oto królestwo Boże już jest, już jest „pośród was”, albo „w was”, „w waszych sercach”.jak również można przetłumaczyć grecki przyimek entos.
I to niech będzie ostatnie słowo z kazania wstępnego o nieśmiertelności. Nieśmiertelność, to nie „to coś poza horyzontem śmierci”, to nie „coś tak dalekiego, że jeszcze nie aż tak ważnego”. Nieśmiertelność to nie obiekt badawczy niezidentyfikowany na jutro. Nieśmiertelność już jest pośród nas, i jak można - a nawet trzeba powiedzieć - nieśmiertelność jest już „w nas”,  „w naszych sercach”. 

Niech Bóg udzieli nam światła, byśmy temu, co nosimy w sobie od poczęcia, przyjrzeli się w tych dniach z wdzięczną i piękną mądrością.

 

[post_title] => Mądrze o nieśmiertelności [post_excerpt] => Sympozjum - WSD Płock [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 449-madrze-o-niesmiertelnosci [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2011-09-23 13:28:02 [post_modified_gmt] => 2011-09-23 11:28:02 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2011/09/23/449-madrze-o-niesmiertelnosci/ [menu_order] => 3794 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [23] => WP_Post Object ( [ID] => 4772 [post_author] => 4 [post_date] => 2010-10-11 09:18:06 [post_date_gmt] => 2010-10-11 07:18:06 [post_content] =>

Po co zostałeś księdzem?

Kazanie na prymicjach ks. Rafała Kluski

 

Po co zostałeś księdzem?
Przecież skończył się stan wojenny, nie przywożą już paczek z nadzianego Zachodu. Twoi koledzy dorobią się pewnie większego majątku. Nie będziesz najbogatszy.

Po co zostałeś księdzem?
Przecież nie użyjesz własnego ciała, nie przeżyjesz seksu. Twoi koledzy będą sobie uprzyjemniać codzienne szare życie. Wiele nocy nie prześpisz z udręki czystości, ograniczysz swą wolność, tęsknić będziesz za żoną.

Po co zostałeś księdzem?
Przecież będą Cię oszukiwać. Chodzić do kościoła a trzymać się swego, uśmiechać się będą do Ciebie a za plecami wypowiadać wojnę, bo nienawiść ważniejsza od miłości bywa. Powiedzą, że są katolikami a w nosie skryją wiarę.

Po co zostałeś księdzem?
Zniszczą Cię w szkole. Wyśmieją religię, a ty będziesz słuchał, zlekceważą Boga a tobie nie będzie wolno wyrzucić ich za drzwi, zrobią dyskotekę w piątek i nikt cię nie poprze.

Po co zostałeś księdzem?
Zostawią cię w chorobie. Bo po co ksiądz, którego nie można wykorzystać? Sam będziesz prosił o medyczną pomoc, chodził za lekarzem, kupował lekarstwa, z dnia na dzień wegetował, tracił nadzieję na ludzką życzliwość.

Po co zostałeś księdzem?
Przecież Kościół przemija. Sekty się panoszą. Młodzież przejdzie na buddyzm albo „wszystko mi wolno”. Nie będzie miał kto chodzić na mszę czy majówki.

Po co zostałeś księdzem?
Przecież będziesz popełniał błędy jak każdy inny człowiek. Będziesz patrzył na kolegów, co odchodzą z kapłaństwa, zniechęcał się grzechem, przerażał słabością. Gonić cię będą pokusy od rana po wieczór.

Po co zostałeś księdzem?
Przecież świat jest antyklerykalny. Będą mówić, żeś czarny, wysyłać na księżyc, na ulicy wyśmiewać, nie rozumieć sutanny ani poświęcenia, wmawiać mieszanie się do polityki, wytykać kazania, katechezy, spowiedzi, nabożeństwa i śpiew, jak ci gardło zachrypnie.

Po co zostałeś księdzem?
Jak i tak nie będą cię słuchać. Będą patrzeć na zegarek na każdym kazaniu, choćbyś mówił jak święty i mądry. Będą grać w Ewangelicznego Toto Lotka wybierając przykazania, upierać się, że nie można wprowadzić Ewangelii w życie. Będą bronić grzechu, bo dla nich przyjemny. Wcale się nie poprawią, bo im nie zależy. Filmy będą oglądać po 4 godziny a w kościele nie wystoją nawet 3 kwadransów.

Po co zostałeś księdzem?
Będą przecież niewdzięczni. Poświęcisz godziny a nie usłyszysz dziękuję, otworzysz serce a obmówią za plecami, wyciągną rękę po materialną pomoc, ale palcem nie ruszą, by kościół posprzątać. Będą robić łaskę, że do kościoła chodzą.

Po co zostałeś księdzem?

 

Księże Rafale, czcigodny Prymicjancie!

Przewielebny ks. Dziekanie!

Wielce szanowni księżą i klerycy!

Drodzy rodzice nowego kapłana, przyjaciele i krewni, bracia i siostry!

Świat stał się wielką sądową salą. Na ławie oskarżonych zasiadł dziś kapłan.

Ubrany jak zwycięzca a niszczony jak zbrodniarz.

Powołany przez Boga a odrzucany przez ludzi.

Mający niebo w ręce a wygnany na ziemi.

Mówiący prawdę a fałszywie oskarżany.

Niosący dobroć a zalewany niechęcią.

Dający życie a uśmiercany bez końca.

Świat niszczy kapłaństwo, oskarża i wyśmiewa, chce skazać na zamknięcie, najlepiej wymarcie. Czy da się obronić jeszcze dziś kapłaństwo? Kto będzie adwokatem w tej przegranej sprawie? Kto stanie naprzeciw wielości oskarżeń? Kto?

 

Bracia i siostry! Bogu niech będą dzięki, bo zesłał adwokata!

Dwa tysiące lat temu byli w wieczerniku. Apostołowie zamknięci z obawy przed żydami. Nie mieli szans na przeżycie, nie mieli odwagi. Jak Jezusa zabili to i uczniów załatwią.

Historia się powtarza. W sam dzień Zielonych świąt roku dwa tysiące przychodzi Jezus do nas zamkniętych z obawy przed współczesnym światem i mówi: Pokój wam! Nie lękajcie się! Jestem z wami i daję Wam Ducha Pocieszyciela!

Duch Święty was obroni!

Duch Święty was umocni!

Duch Święty wykaże prawdę!

Pokój Wam! Nie lękajcie się.

I Skomielna Biała jest dziś Jeruzalem!

Wasza świątynia - wieczernikiem Kościoła!

Szum z nieba - Uroczystością kapłańskich Prymicji!

Tłumy pobożnych żydów - prymicyjnymi gośćmi!

Języki cudowne - wierszami i śpiewem!

Zesłanie Ducha - obroną kapłaństwa!

To mówi Duch Święty!

Pomrzecie w swoich grzechach, gdy zabraknie kapłanów, bo do nich powiedziałem „Którym odpuścicie grzechy są im odpuszczone a którym zatrzymacie są im zatrzymane”

Nie pójdziecie do nieba, gdy zabraknie kapłanów, bo kto wam poda chleb życia i napój zbawienia? W czyich rękach przemienię chleb w ciało, które kto spożywa nie umrze na wieki?

Nie usłyszycie już Boga, gdy zabraknie kapłanów, bo do nich powiedziałem: „Kto was słucha, mnie słucha a kto wami gardzi, samym Ojcem gardzi”

Nie pomogą wam kasy chorych, gdy zabraknie kapłanów, aby nieść nadzieję namaszczenia chorych.

Nie pomoże wam najlepsza siłownia i treningi codzienne, gdy zabraknie kapłanów, bo to oni przygotują i umocnią w bierzmowaniu to co słabe i grzeszne.

Nie pomoże najlepsza narzeczona z mieszkaniem, gdy zabraknie kapłanów, aby związać małżeństwo nierozerwalną więzią.

Będziecie sierotami, gdy zabraknie kapłanów, którzy przez chrzest włączają do wspólnoty Kościoła.

To mówi Duch Święty!

Tam gdzie kapłan, tam Bóg!

Oto wielka tajemnica wiary!

 

Księże Prymicjancie i drodzy zebrani!

Woła dziś Duch Święty w dzień swego Zesłania w Wieczerniku Skomielnej.

Jak to dobrze, że zostałeś kapłanem!

Bogu niech będą dzięki, że zostałeś kapłanem!

Przełożonym w Seminarium dzięki, że zostałeś kapłanem!

Rodzicom i wychowawcom dzięki, że zostałeś kapłanem!

Dzięki, bo w Tobie, sam Bóg poda rękę ludziom.

Nie lękaj się!

Wyjdź na świat z Wieczernika Skomielnej i powiedz, że bogactwo przeminie, ciało zmarszczek nabierze, władzę przejmą inni, a błogosławiony tylko będzie ten, kto nie zwątpi w moc Boga, który jest miłością.

 

Po co zostałeś księdzem?

Przecież skończył się stan wojenny, nie przywożą już paczek z nadzianego Zachodu. Twoi koledzy dorobią się pewnie większego majątku. Nie będziesz najbogatszy.

Po co zostałeś księdzem?

Przecież nie użyjesz własnego ciała, nie przeżyjesz seksu. Twoi koledzy będą sobie uprzyjemniać codzienne szare życie. Wiele nocy nie prześpisz z udręki czystości, ograniczysz swą wolność, tęsknić będziesz za żoną.

Po co zostałeś księdzem?

Przecież będą Cię oszukiwać. Chodzić do kościoła a trzymać się swego, uśmiechać się będą do Ciebie a za plecami wypowiadać wojnę, bo nienawiść ważniejsza od miłości bywa. Powiedzą, że są katolikami a w nosie skryją wiarę.

Po co zostałeś księdzem?

Zniszczą Cię w szkole. Wyśmieją religię, a ty będziesz słuchał, zlekceważą Boga a tobie nie będzie wolno wyrzucić ich za drzwi, zrobią dyskotekę w piątek i nikt cię nie poprze.

Po co zostałeś księdzem?

Zostawią cię w chorobie. Bo po co ksiądz, którego nie można wykorzystać? Sam będziesz prosił o medyczną pomoc, chodził za lekarzem, kupował lekarstwa, z dnia na dzień wegetował, tracił nadzieję na ludzką życzliwość.

Po co zostałeś księdzem?

Przecież Kościół przemija. Sekty się panoszą. Młodzież przejdzie na buddyzm albo „wszystko mi wolno”. Nie będzie miał kto chodzić na mszę czy majówki.

Po co zostałeś księdzem?

Przecież będziesz popełniał błędy jak każdy inny człowiek. Będziesz patrzył na kolegów, co odchodzą z kapłaństwa, zniechęcał się grzechem, przerażał słabością. Gonić cię będą pokusy od rana po wieczór.

Po co zostałeś księdzem?

Przecież świat jest antyklerykalny. Będą mówić, żeś czarny, wysyłać na księżyc, na ulicy wyśmiewać, nie rozumieć sutanny ani poświęcenia, wmawiać mieszanie się do polityki, wytykać kazania, katechezy, spowiedzi, nabożeństwa i śpiew, jak ci gardło zachrypnie.

Po co zostałeś księdzem?

Jak i tak nie będą cię słuchać. Będą patrzeć na zegarek na każdym kazaniu, choćbyś mówił jak święty i mądry. Będą grać w Ewangelicznego Toto Lotka wybierając przykazania, upierać się, że nie można wprowadzić Ewangelii w życie. Będą bronić grzechu, bo dla nich przyjemny. Wcale się nie poprawią, bo im nie zależy. Filmy będą oglądać po 4 godziny a w kościele nie wystoją nawet 3 kwadransów.

Po co zostałeś księdzem?

Będą przecież niewdzięczni. Poświęcisz godziny a nie usłyszysz dziękuję, otworzysz serce a obmówią za plecami, wyciągną rękę po materialną pomoc, ale palcem nie ruszą, by kościół posprzątać. Będą robić łaskę, że do kościoła chodzą.

Po co zostałeś księdzem?

 

Księże Rafale, czcigodny Prymicjancie!

Przewielebny ks. Dziekanie!

Wielce szanowni księżą i klerycy!

Drodzy rodzice nowego kapłana,

przyjaciele i krewni,

bracia i siostry!

 

Świat stał się wielką sądową salą. Na ławie oskarżonych zasiadł dziś kapłan.

Ubrany jak zwycięzca a niszczony jak zbrodniarz.

Powołany przez Boga a odrzucany przez ludzi.

Mający niebo w ręce a wygnany na ziemi.

Mówiący prawdę a fałszywie oskarżany.

Niosący dobroć a zalewany niechęcią.

Dający życie a uśmiercany bez końca.

Świat niszczy kapłaństwo, oskarża i wyśmiewa, chce skazać na zamknięcie, najlepiej wymarcie. Czy da się obronić jeszcze dziś kapłaństwo? Kto będzie adwokatem w tej przegranej sprawie? Kto stanie naprzeciw wielości oskarżeń? Kto?

 

Bracia i siostry! Bogu niech będą dzięki, bo zesłał adwokata!

Dwa tysiące lat temu byli w wieczerniku. Apostołowie zamknięci z obawy przed żydami. Nie mieli szans na przeżycie, nie mieli odwagi. Jak Jezusa zabili to i uczniów załatwią.

Historia się powtarza. W sam dzień Zielonych świąt roku dwa tysiące przychodzi Jezus do nas zamkniętych z obawy przed współczesnym światem i mówi: Pokój wam! Nie lękajcie się! Jestem z wami i daję Wam Ducha Pocieszyciela!

Duch Święty was obroni!

Duch Święty was umocni!

Duch Święty wykaże prawdę!

Pokój Wam! Nie lękajcie się.

 

I Skomielna Biała jest dziś Jeruzalem!

Wasza świątynia - wieczernikiem Kościoła!

Szum z nieba - Uroczystością kapłańskich Prymicji!

Tłumy pobożnych żydów - prymicyjnymi gośćmi!

Języki cudowne - wierszami i śpiewem!

Zesłanie Ducha - obroną kapłaństwa!

 

To mówi Duch Święty!

Pomrzecie w swoich grzechach, gdy zabraknie kapłanów, bo do nich powiedziałem „Którym odpuścicie grzechy są im odpuszczone a którym zatrzymacie są im zatrzymane”

Nie pójdziecie do nieba, gdy zabraknie kapłanów, bo kto wam poda chleb życia i napój zbawienia? W czyich rękach przemienię chleb w ciało, które kto spożywa nie umrze na wieki?

Nie usłyszycie już Boga, gdy zabraknie kapłanów, bo do nich powiedziałem: „Kto was słucha, mnie słucha a kto wami gardzi, samym Ojcem gardzi”

Nie pomogą wam kasy chorych, gdy zabraknie kapłanów, aby nieść nadzieję namaszczenia chorych.

Nie pomoże wam najlepsza siłownia i treningi codzienne, gdy zabraknie kapłanów, bo to oni przygotują i umocnią w bierzmowaniu to co słabe i grzeszne.

Nie pomoże najlepsza narzeczona z mieszkaniem, gdy zabraknie kapłanów, aby związać małżeństwo nierozerwalną więzią.

Będziecie sierotami, gdy zabraknie kapłanów, którzy przez chrzest włączają do wspólnoty Kościoła.

To mówi Duch Święty!

Tam gdzie kapłan, tam Bóg!

Oto wielka tajemnica wiary!

 

Księże Prymicjancie i drodzy zebrani!

Woła dziś Duch Święty w dzień swego Zesłania w Wieczerniku Skomielnej.

Jak to dobrze, że zostałeś kapłanem!

Bogu niech będą dzięki, że zostałeś kapłanem!

Przełożonym w Seminarium dzięki, że zostałeś kapłanem!

Rodzicom i wychowawcom dzięki, że zostałeś kapłanem!

Dzięki, bo w Tobie, sam Bóg poda rękę ludziom.

 

Nie lękaj się!

Wyjdź na świat z Wieczernika Skomielnej i powiedz,

że bogactwo przeminie,

ciało zmarszczek nabierze,

władzę przejmą inni,

a błogosławiony tylko będzie ten, kto nie zwątpi w moc Boga, który jest miłością.

[post_title] => Po co zostałeś księdzem? [post_excerpt] => Prymicje ks. Rafała [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 111-po-co-ksiedzem [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2010-10-11 09:18:06 [post_modified_gmt] => 2010-10-11 07:18:06 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2010/10/11/111-po-co-ksiedzem/ [menu_order] => 4069 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [24] => WP_Post Object ( [ID] => 4782 [post_author] => 4 [post_date] => 2000-12-11 00:00:00 [post_date_gmt] => 2000-12-10 23:00:00 [post_content] =>

Niegowić, 11.12.2000

 

Jest takie opowiadanie Franza Kafki.

Na zamku umiera stary król. To już ostatnie oddechy, ostatnie bicie serca. Król jednak chce jeszcze przed śmiercią przekazać pewną bardzo ważną wiadomość. Wzywa posłańca i mówi mu, jaka jest sprawa. Otóż za miastem mieszka w małym domku człowiek, który musi usłyszeć wiadomość od króla. Od tej wiadomości zależy jego życie. „Zanieś mu tę nowinę” – mówi król. Posłaniec chce iść, ale przed drzwiami stoi tłum, tysiące ludzi tłoczy się przed pałacem, setki tysięcy zapełniają uliczki miasta.

Posłaniec mówi: Przepuście mnie! Ale tłum stoi obojętny.

Posłaniec woła: Przepuście mnie! Ale tłum stoi obojętny.

Posłaniec prosi: Przepuście mnie!

Ale tłum stoi obojętny. Głowa przy głowie, ramię przy ramieniu, zbity, twardy, zimny tłum.

Posłaniec nie może się przedrzeć, sprawa wydaje się być przegrana. A w małym domku za miastem czeka spragniony wieści człowiek.

Drodzy Parafianie, i starsi i młodsi!

Oto Bóg – Król świata – nie umierający, ale wiecznie żywy chce przesłać wiadomość i używa posłańca, jakim Kościół święty. Co to za wiadomość?

Moje dzieci! Macie wspaniały skarb! Macie w parafii bogactwo większe od miliarda dolarów!
To Eucharystia! To sam Jezus Chrystus!

Moje dzieci! Macie największą miłość, serce niewypowiedziane, większe od niekończących się love story nie tylko z ekranu!
To Eucharystia! To sam Jezus Chrystus!

Moje dzieci! Nie lękajcie się! Macie opiekę! Silniejszą od Gołoty i wszystkich bodyguardów!
To Eucharystia! To sam Jezus Chrystus!

Moje dzieci! Macie przyczynę radości, szczęście nieopisane. Większe niż odloty po wszystkich narkotykach!
To Eucharystia! To sam Jezus Chrystus!

Człowiekiem z domku za miastem jest każdy z nas. Czy jednak dotrze do nas fantastyczna nowina o skarbie Eucharystii?
Przecież chcemy naprawdę nie bać się już nędzy! Dość mamy lęku przed utratą pracy.
Przecież chcemy naprawdę prawdziwej miłości. Już dość zimnych twarzy i spojrzeń kamiennych.
Przecież chcemy naprawdę świętego pokoju. Ileż można się kłócić, denerwować co wieczór.
Przecież chcemy naprawdę prawdziwej ochrony. Aby nie drżeć o auto, które ukraść mogą, by nie martwić się o dziecko, które znów ktoś zbije.

Kochani! To jest paranoja! Stoimy parę metrów od takiej tajemnicy, która wszystko może, od Jezusa Chrystusa, który jednym skinieniem palca może świat zakończyć i Kościół chce nam powiedzieć jak tamten posłaniec: Ludzie! To jest naprawdę ważne! Ludzie! Bez tego nie można żyć!

Dlaczego nie dociera do nas ta nowina? Bo jest jakiś tłum. Jest jakaś przeszkoda między nami, spragnionymi prawdziwego szczęścia a Eucharystią, która jest tym szczęściem.

Co jest tym tłumem? Co jest tą przeszkodą?

Tą przeszkodą lęk. Co sobie pomyślą? Co będą gadać o mnie. Ja?! Do Komunii? Przecież nie jestem kobietą. I co mam przejść przez cały kościół? Mam iść na pierwszy piątek? A co to obrazki rozdają? Powiedzą mi, żem święty, albo dziwny, albo nietutejszy. Nie! Musiałbym przecież nie grzeszyć. A to jest straszne. To co by mi zostało w życiu? Same nudy! Musiałbym chyba telewizor sprzedać, zakład pracy zmienić, teściową usunąć.

Przeszkodą do nieogarnionej tajemnicy Eucharystii jest lęk przed opinią i lęk przed koniecznością zmiany życia na inne.

Ale to nie wszystko. Tłum ma także inne imię. Tym imieniem niewiara.

Eucharystia? Co to jest! Z tego się nie wyżyje! Kawałek chleba i co więcej! A po co mi to potrzebne! Czy zda za mnie maturę? Czy pójdzie za mnie do pracy? Czy mnie zabawi? A może zainteresuje? Czy oczaruje tą przystojną brunetkę, którą zaczarować próbuję od dawna?

Kochani! To naprawdę przeszkoda. Jadą ludzie do Rzymu. Cisną się na Watykan. Wyciągają chusteczki, wycierają policzki. Papież. Dotknął mnie! Cud! A kto tutaj jest? Czy naprawdę papież ważniejszy od Boga? Czy tu nie ma codziennie generalnej audiencji?

Kochani to prawdziwy tłum, tłum naszej niewiary.

Jadą ludzie do Ziemi Świętej, całują grób Pana. Opowiadają wieczorami, jak było wspaniale. Czy naprawdę te święte kamienie cenniejsze od Niego? Czy naprawdę nasz Pan, Jezus żywy w Chlebie, mniej wspaniały od wszystkich zebranych pamiątek? Gdzie jest nasza wiara?

Tłum, przeszkoda niewiary oddziela od szczęścia. A prorok Izajasz powiedział już dawno: Jeżeli nie uwierzycie, nie ostoicie się.

Ale to nie wszystko. Tłum ma jeszcze inne imię. Zła hierarchia wartości.

Gdybyś dziś po powrocie do domu zobaczył na swoim kuchennym stole 100.000 dolarów i gdybyś obok zobaczył Hostię świętą, Ciało Jezusa i gdyby kazano ci wybrać, co dla ciebie cenniejsze i gdyby w tej kuchni nie było nikogo, co byś wybrał dzisiaj?

Tłumem jest zła hierarchia wartości.

Czy nie bardziej cenimy zdania ludzi niż zdania Jezusa?
Czy nie bardziej myślimy, w co się ubrać w niedzielę, od tęsknej myśli za Eucharystią?
Czy nie bardziej martwimy się o pełną kieszeń, brzuch pełny, twarz piękną, świadectwo lepsze niż o serce czyste, które może przyjąć Pana?

Ale to nie wszystko. Tłum ma jeszcze inne imię. To obojętność. Najgorsza przeszkoda.

Nudzi mnie to! Msza święta? Eee... Też mi coś wielkiego. Nie interesuje się tym. Jest bo jest. No, postoję w końcu tę jedną godzinę, tylko przestań mama mnie nudzić, bo nie mogę słuchać. Co ty, co niedzielę chodzisz? A musisz iść dzisiaj? Przecież to wycieczka klasowa. Przejmujesz się takimi sprawami! Co ty niedzisiejszy jesteś?

Bóg stoi obok nas. Pan. Miłość. Tajemnica. A człowieka nie rusza. Obojętność. Najgorsza przeszkoda. Dlatego Jezus powiedział w Biblii:

Obyś był zimny albo gorący, a skoro nie jesteś ani zimny ani gorący, tylko letni, chcę cię wyrzucić z moich ust! To ładnie przetłumaczone. Bo tekst grecki mówi ostro: „Jeśli jesteś letni, chcę cię emesai z moich ust, tzn. chcę cię zwymiotować, wyrzygać z moich ust. Tak jest napisane. Tak Bóg nie chce takiego człowieka. To straszne.

Kochani! Braci i siostry, bo jednego mamy Ojca, tego w niebie, Boga.

Nie jestem wielkim księdzem. Nie jestem biskupem ani prałatem, nie mam wielu lat kapłaństwa ani cudownej mądrości. Nie umiem czynić cudów, nie umiem czarować. Ale chciałbym w imieniu Kościoła, jako jego posłaniec przekazać wam tak jak umiem wspaniałą nowinę – o Eucharystii. Przekazać tym sercom, które w przeróżnych domkach sławnej Niegowici, biją tęsknotą za prawdziwym szczęściem.

I zdając sobie sprawę, że jest jakiś tłum, który oddziela was i mnie od doświadczenia tej wielkiej Tajemnicy, chciałbym bardzo zaprosić was do rekolekcji, które pomogą nam usunąć te przeszkody, które mogą zniszczyć naprawdę ten tłum, który ma różne imiona a który oddziela nas od Kogoś, bez Kogo nie można życia wygrać. Przygotujcie drogę Panu. On chce przyjść do nas z darem nieopisanym. I może zniszczyć każdy tłum i każdą przeszkodę. Bo jest Panem. Bo Wszechmogący. Bo kocha i mnie i ciebie. Bo mu zależy na nas.

Nie lękajcie się! Nie bójcie się przyjść na rekolekcje. Komu się chce, niech przyjdzie, komu się nie chce, też niech przyjdzie a kto nie ma czasu, niech ten tym bardziej będzie.

Ażeby Duch Święty prowadził was i mnie także, zakończmy to słowo szczerą modlitwą:

Duchu Święty! Ty znasz tajemnice Świętej Eucharystii. Pomóż każdemu sercu tej papieskiej parafii usunąć przeszkodę, jaka dzieli nas od Jezusa Chrystusa. Przyprowadź nas na rekolekcje. Zabierz obojętność i nudę, usuń uprzedzenia i brak zrozumienia. Przyprowadź szczególnie tych, którzy nie są blisko Ciebie i wlej w serca wiarę, że Ty wszystko możesz.

Który żyjesz i kochasz i czuwasz nad nami teraz i jutro, i pojutrze, i w środę i na wieki wieków. Amen.

[post_title] => Eucharystio przyjdź do nas [post_excerpt] => Rekolekcje adwentowe - nauka wstępna, Niegowić [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 123-eucharystio-przyjdz [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2000-12-11 00:00:00 [post_modified_gmt] => 2000-12-10 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2000/12/11/123-eucharystio-przyjdz/ [menu_order] => 4112 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [25] => WP_Post Object ( [ID] => 4773 [post_author] => 4 [post_date] => 2000-10-01 00:00:00 [post_date_gmt] => 2000-09-30 22:00:00 [post_content] =>

Kraków-Piaski Nowe, 1.10.2000

 

Witajcie serdecznie bracia i siostry!

Dziś Piaski Nowe przeżywają odpust.

I oto słyszana Ewangelia dzieje się raz jeszcze.

Bóg posyła anioła - tym aniołem święci.

Posłani do krainy – tą krainą Polska.

Przychodzą do miasta – owym miastem Kraków.

I wchodzą w dom Maryi – jej dom – ta świątynia.

I wołają do nas: Odmawiajcie różaniec!

 

428 lat temu, nad Zatoką Koryncką, w basenie Morza Śródziemnego, pod miejscowością Lepanto stoczono wielką bitwę morską. 60 galer tureckich zniszczyła flota chrześcijańska, zginęło 27 tys. Turków, 5 tys. dostało się do niewoli. Cały świat modlił się wtedy trzymając różaniec w ręce. I papież Pius V ustanowił po zwycięstwie święto Matki Bożej Różańcowej. I papież Pius V woła dziś na Piaskach:

Odmawiajcie różaniec!

 

431 lat temu św. Stanisław Kostka prosił, by mu przy śmierci dano w ręce różaniec, bo to najmilsza pamiątka od Niebieskiej Matki. Umierający patron młodzieży woła dziś na Piaskach:

Odmawiajcie różaniec!

 

Ponad 400 lat temu św. Teresa z Avila jako siedmioletnia dziewczynka z bratem wyszukuje w ogrodzie miejsce, gdzie mogłaby odmawiać różaniec. Cieszy się z tej modlitwy i woła dziś na Piaskach:

Odmawiajcie różaniec!

 

Prawie 300 lat temu św. Ludwik Maria Grignion de Montfort nosił przy sobie duży różaniec i wołał: „Błagam was usilnie przez miłość, którą ku wam w Jezusie i Maryi noszę... odmawiajcie codziennie Różaniec a w chwili śmierci błogosławić będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli.” I św. Ludwik woła dziś na Piaskach:

Odmawiajcie różaniec!

 

Prawie 200 lat temu siedział w więzieniu papież Pius VII. Zamknął go Napoleon. Pocieszali go przyjaciele. A papież mówił: Wcale nie cierpię. Mam bowiem pocieszyciela, który do mnie przychodzi” Gdy go pytano, o kim myśli, pokazywał swój różaniec. Papież Pius VII woła dziś na Piaskach:

Odmawiajcie różaniec!

 

Król Zygmunt Stary, Zygmunt II August, Zygmunt III Waza, Władysław IV z małżonka Cecylią, Jan III Sobieski i Michał Korybut, miliony prostych ludzi a członków Żywego Różańca wielu stuleci i miast, i polskich wiosek. Zelatorki żyjące i zmarłe. Odkrywca Aleksander Volta, komponujący Józef Haydn, za różaniec męczony w Oświęcimiu ks. Józef Kowalski wołają na Piaskach:

Odmawiajcie różaniec!

 

Na te słowa jesteśmy zmieszani bardziej niż Maryja. Ona wpierw milczała, my często gadamy:

Co?! Różaniec? Te nudne paciorki? Co wy gadacie święci! Gdybyś ty święty Stanisławie widział jak dzisiaj z młodzieżą, to byś nie gadał o różańcu, ale ćwiczył kungfu, by nie dostać w głowę.

Gdybyś św. Teresko widziała młode małżeństwa, nie gadałabyś o różańcu w ogrodzie, ale o tym, że nie tylko ogrodu, ale i własnego domu wielu z nich mieć szybko nie będzie.

Gdybyście królowie polscy zobaczyli naszych władców, nie gadalibyście o różańcu lecz o zwykłym rozsądku.

Różaniec?! W XXI wieku? Dlaczego?

Słuchajcie!

 

Różaniec to modlitwa – mój telefon do Boga.

Kto odmawia różaniec, poświęca czas Bogu.

Kto poświęca czas Bogu, ten jest bliżej Boga.

A kto jest blisko Boga, który jest wszechmocny, przestaje się czuć słaby i nic w życiu warty.

Kto jest blisko Boga, który jest pokojem, przestaje się lękać o mieszkanie i pracę.

Kto jest blisko Boga, który jest miłością, uśmiecha się w duszy, że tak jest kochany!

 

Różaniec jest światłem.

Masz trudnego syna, a kochasz go bardzo. Wychowujesz starannie i pracujesz dla niego a on zaślepiony miłością nie wiadomo do czego wyśmiewa rodzicielską troskę i w nosie ma wszystko.

Co masz zrobić? Bierzesz w rękę różaniec. Odmawiasz tajemnicę śmierci Jezusa na krzyżu, przypominasz sobie, co się wtedy stało i już wiesz. Jezus też był opluty, Jezus też był wyśmiany i choć zrobił wszystko, to tak go zabili. Ale modlił się za nich i umarł z miłości. Więc wstajesz od różańca i wiesz, co masz zrobić. Modlić się za syna i kochać do końca. Tłumaczyć jak można i cierpliwie znosić. Różaniec jest światłem i 15 tajemnic umie odpowiedzieć na tysiące pytań niełatwego życia.

 

Różaniec jest siłą!

Pewna pani z Chrzanowa opowiadała dwa tygodnie temu taką historyjkę ze swojego życia.

Jechałam w pociągu. Siedziałam w przedziale. Obok mnie dwójka młodych ludzi gadających głośno. Przekleństwa jak z rękawa, co drugie to gorsze. Bałam się zwrócić uwagę, bo to nie wiadomo, co tacy powiedzą i co zrobić mogą. Więc wzięłam różaniec do ręki i zaczęłam się po prostu za nich modlić. Nie zdążyłam odmówić całej cząstki jak przestali przeklinać i mówili po ludzku.

Różaniec: mój telefon do Boga, światło życia i siła, której tak nam bardzo trzeba.

Proszę księdza! Ale jak to możliwe, skoro to tak nudne!

Co zrobić, żeby różaniec działał z mocą a nie był maskotką pogodnej jesieni? Co zrobić konkretnie?

 

Kochani!

Po pierwsze trzeba różaniec sobie kupić. Kosztuje 2 zł, 3 zł, można i po złotówce kupić. Nie musi być złoty. Odmówić sobie choć raz jednego piwa albo paczki papierosów i już będzie zestaw różańców dla całe rodziny. Można kupić na Wiślnej koło rynku albo na Straszewskiego pod Wawelem, albo gdziekolwiek w sklepie z dewocjonaliami.

Po drugie trzeba go mieć pod ręką. Nie na dnie szafki w pudełku z napisem: pamiątki po dziatkach, ale w kieszeni: w kurtce, czy spodniach, czy nawet portfelu, w domu na telewizorze albo gdzieś na stole, może na specjalnym wieszaku albo obok Pisma św., którego intronizację każda pobożna rodzina dokonała.

Następnie dobrze jest nauczyć się tajemnic różańca i zanim zacznie się odmawiać, pomyśleć o tym, co się wtedy stało, albo w trakcie odmawiania myśleć o tych tajemnicach i o swoim życiu. Gdyby ktoś nie umiał, nie bać się poprosić sąsiadkę czy księdza. Pokaże, nauczy i już będzie dobrze.

Jeden pan z mojej rodzinnej miejscowości mówi mi kiedyś tak: Wojtek! Wiesz jakiego mamy fajnego księdza! Nauczył mnie w czasie pielgrzymki odmawiać różaniec! Teraz to już nie mam problemów z zasypianiem. Jak nie mogę zasnąć, odmawiam różaniec!

Następnie trzeba wykorzystywać chwilę. Jedziesz autobusem, tramwajem czy pieszo, ręka w kieszeni i telefon do Boga. Nie wiesz w domu, co zrobić, albo masz chwilę czasu, albo jesteś bardzo zmęczony i chcesz trochę odpocząć, wtedy w dłoń różaniec i choć jedną dziesiątkę – tylko 4 minuty!

Dobrze jest również mieć jakąś intencję, np. teraz modlę się za mojego szefa z pracy, żeby był w porządku, teraz za córkę, by zdała egzamin, teraz za sąsiadkę, by przestała obmawiać. To bardzo pomaga, gdy wiem, że komuś mogę trochę pomóc.

 

Kochani parafianie, siostry i bracia!

Oto Bóg posyła dziś nowinę do polskiego Nazaretu, do krakowskiego domu jakim Piaski Nowe, do mojego i twojego serca posyła wiadomość:

Odmawiajcie różaniec!

To nowe zwiastowanie, bo i czasy nowe.

Więc, odmawiajmy różaniec! Bo naprawdę warto! Amen.

[post_title] => Różańcowe zwiastowanie [post_excerpt] => Odpust MB Różańcowej, Kraków, Piaski Nowe [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 112-rozancowe-zwiastowanie [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2000-10-01 00:00:00 [post_modified_gmt] => 2000-09-30 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2000/10/01/112-rozancowe-zwiastowanie/ [menu_order] => 4114 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [26] => WP_Post Object ( [ID] => 4781 [post_author] => 4 [post_date] => 2000-09-24 00:00:00 [post_date_gmt] => 2000-09-23 22:00:00 [post_content] =>

Kraków, Kurdwanów, 24.09.2000

 

Mam 27 lat. Jestem księdzem. Dopiero dwa lata. Nie jestem proboszczem ani biskupem, nie jestem profesorem ani pracownikiem kurii. Nie mam firmy prywatnej ani wysoko postawionych rodziców.

Dlatego wiem, że nie będzie wam łatwo słuchać takiego zwyczajnego księdza. Ale może to dobrze, bo nie chodzi o to byście słuchali księdza. Nie chodzi o to, by ktoś gębę z zachwytu otwierał albo oczy wytrzeszczał jakby cuda zobaczył.

O co więc chodzi? Posłuchajcie...

Było to może 13, 14 lat temu. Byłem wtedy chłopcem. Moi rodzice mają gospodarstwo rolne, więc razem z nimi pojechaliśmy wozem po siano do pola. Mojemu ojcu bardzo zależało na tym, abyśmy wszystko siano zebrali z pola. Koń ciągnął wóz, a że nie był za bardzo spokojnym koniem tato kazał trzymać mi lejce, bo już wiele siana było na wozie i trzeba było uważać, by przez zachciankę konia mój tato nie spadł z wozu.

Na dodatek tata nie zauważył, że za wiele siana nakładł na jedną stronę wozu. Co prawda mam mu mówiła, że coś jest nie w porządku, no ale ktoś w domu musi mieć rację. I kiedy byliśmy już przy ostatniej kopie siana i kiedy wydawało się, że wszystko będzie w porządku w pewnym momencie wóz obciążony z jednej strony przewrócił się a ja normalnie znajdując się obok wozu, znalazłem się nieoczekiwanie pod wozem.

Bogu dzięki nie przywaliła mnie drewniano - metalowa konstrukcja wozu tylko samo siano. Rodzice o tym nie wiedzieli. Byli tylko pewni, ze mieli dziecko a teraz go nie mają. Tata choć zjechał z wozu i wystraszona mama zaczęli ze wszystkich sił czołgać się pod sianem, żeby mnie wyciągnąć a ja przyduszony do granic wytrzymałości słyszałem tylko rozpaczliwe wołanie rodziców: Wojtuś! Jezus, Maryja! Wojtuś!

Pół dnia dochodziłem do siebie wystraszony niecodziennym zdarzeniem.

Bardzo mi to wydarzenie zostało w głowie i bardzo przypomina mi życie człowieka.

Są tacy, którzy źle układają swoje życie. Widzą swojego tatę czy wujka, boli ich to, jak tata nie może się rozstać z kieliszkiem, ale sami zaczynają zaglądać do niego i twardo się kłócą: My na pewno nie będziemy alkoholikami!

Są tacy, którzy źle układają swoje życie. Wiedzą dobrze jak bardzo szkodzą narkotyki, może widzieli ludzie zamęczonych nałogiem, ale sami kombinują jak mogą, żeby spróbować. Tylko raz! I łudzą się, że oni to są twardziele i ze ich nic nie zniewoli.

Są tacy, którzy źle układają swoje życie. Czytają codziennie, może mimochodem, że palenie tytoniu powoduje choroby raka i serca, widzą znajomych, którym ręce się trzęsą jak już nie zapalą, ale się nie przejmują, bo dlaczego nam nie wolno?

Są tacy, którzy źle układają swoje życie i może się to dla nich źle skończyć.

Są jednak i tacy, którzy już są przywalenie wozem swojego życia. W wakacje miało miejsce otwarcie Tesco. Poszła fama, że dla tych, którzy będą pierwsi będą specjalne nagrody. Jeden gość stał 3 dni na zmianę ze swoją żoną, bo się dowiedział, że dla pierwszego będzie wersalka za darmo. Ponoć dostał lizaka...

W pierwszych dniach po otwarciu był wielki tłok. W oczach wielu widać było jedną żądzę; mieć, kupić, mieć, kupić! Wielkość toreb zakupowych było najczęściej odwrotnie proporcjonalna do roztropności klientów.

Wielu z nas jest przywalonych wozem swojego życia. Może przywalił nas pieniądz, może chęć posiadania, może nałóg, o którym Bóg raczy wiedzieć, może cierpienie, które ciężko udźwignąć. Może lenistwo, które tak odciąga od modlitwy, może brak wybaczenie i ludzka nienawiść, może życiowy zawód, przegrana miłości, niezrozumienie w domu, samotność do bólu.

Do tych wszystkich chce mówić Jezus. Właśnie szczególnie przez te dni. Dni rekolekcji ewangelizacyjnych. Szczególnie do was młodzi, chce mówić Jezus, abyście nie zawalili, jak wielu starszych zawaliło. A do tych, którzy zostali już przygnieceni własnym grzechem chce mówić Jezus: Nie lękajcie się! Nie bójcie się! To właśnie On – Jezus z Nazaretu – tak jak moi rodzice wyciągali mnie spod wozu – tak On chce przepychać się przez nasze brudy, żeby nas wyciągnąć z bagna własnej głupoty.

To jest sens i cel rekolekcji. Spotkajmy Jezusa. Posłuchajmy Go. Przecież jest tak blisko! I tak mu zależy na nas. Nie uciekajmy od Niego!

Kto może niech przychodzi codziennie. Kto nie może, też niech przychodzi a kto naprawdę nie może, niech poprosi mamę, żeby go usprawiedliwiła tam, gdzie trzeba i też niech przyjdzie.

Szkoda byłoby zostać przywalonym mieszaniną grzechu, słabości i cierpienia, gdy oto Bóg przechodzi obok i chce, i potrafi nas wyciągnąć, bo jest Wszechmogący.

Proszę was, przyjdźcie! Co wam zależy? Nic nie stracicie a wszystko możecie zyskać.

Rodziców i starszych proszę o modlitwę. Módlcie się naprawdę szczególnie. Nie narzekajmy na młodzież, ale weźmy w garść różaniec. Proszę was. Zwłaszcza tych, którzy już stracili wiarę w to, że ich dziecko może być porządne. Módlcie się, przynajmniej te trzy dni.

Kochani! Nie chcę żebyście mnie słuchali! Chciałbym, żebyśmy razem posłuchali JEZUSA, bo tylko On nas kocha.

Kandydaci na prezydentów kochają za głosy poparcia. Pracodawcy za wydajną pracę. Przyjaciele za to, że jest im z nami dobrze. Dziewczyna za to, że jesteś w porządku. Nauczyciele za to, że dobre wyniki. Producenci wódki za to, że jesteś alkoholikiem. Fabryki prezerwatyw za to, że nie zgadzasz się z nauką Kościoła. Żebracy za to, że im dasz 2 złote.

A Jezus?

Jezus kocha po prostu! Zna wszystkie nasze draństwa, kombinatorstwa, myśli głupie i grzeszne, i niedorzeczne słowa. Dobrze wie, co się nam w sercu i pod czaszką kryje.

Zna nas a jednak mówi: Kocham cię, moje dziecko!

Przyjdź na rekolekcje, bo chcę Ci powiedzieć: kocham cię! Amen.

[post_title] => Kocham Cię! [post_excerpt] => Rekolekcje ewangelizacyjne – nauka wstępna [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 122-kocham-cie [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2000-09-24 00:00:00 [post_modified_gmt] => 2000-09-23 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2000/09/24/122-kocham-cie/ [menu_order] => 4115 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [27] => WP_Post Object ( [ID] => 4811 [post_author] => 4 [post_date] => 2000-05-28 19:33:30 [post_date_gmt] => 2000-05-28 17:33:30 [post_content] =>

Kraków-Ruczaj, 28.05.2000

 

Bracia i siostry! Jesteśmy w naszym domu. Witam Was na tym rodzinnym zebraniu. Wiecie, że nasz Tata jest w Ameryce. Nazywa ją niebo. A my Jego nazywamy Bogiem. Dziś dostaliśmy od Niego list – list z niebieskiej Ameryki. Pozwólcie, że przeczytam.

Moje Drogie Dzieci w ruczajowskim domu!

Na początku mego listu chciałbym Was serdecznie pozdrowić i przypomnieć, że żyję nadal i jestem Waszym Tatą.

Piszę do Was, bo dochodzą mnie bardzo smutne wieści.

 

Ponoć są tacy wśród Was, którzy się nienawidzą, którzy w łyżce wody utopiliby sąsiada.

Są tacy, którzy już dobre parę lat włóczą się po sądach i kłócą o wszystko.

Niektóre z moich dzieci ponoć nawet kradną.

Słyszałem też o zabójstwach, o wandalizmie, o tym, że boicie się spotkać w nocy na osiedlu ze swoim bratem czy siostrą.

Bardzo mnie zasmuciły ostatnie wieści o tym, że nie chcecie pomagać w przystrojeniu kościoła na I Komunię.

Już kiedyś pisałem do Was, żebyście przychodzili sprzątać Wasz dom a nie tłumaczyli się głupio, bo Ja zawsze sprzątam Wasze serca z grzechów i nie mówię, ”to nie moja sprawa”.

Przykro mi też, że zapominacie o śmierci Waszego brata – Jezusa. Umarł On w piątek i umówiliśmy się, że będziecie wtedy pościć i wyrzekać się. Czy tak trudno odmówić sobie mięsa i dyskoteki?

Bardzo mi też smutno, bo wiem, że ciągle wiele moich dzieci zatapia się w alkoholu, sprzedaje narkotyki i pogrąża się w nieczystości.

Czy to prawda?

Czy zapomnieliście już o moich przykazaniach?

Słyszałem też, że wiele moich dzieci się do mnie nie przyznaje, że ich nie obchodzą listy ode mnie, które wysyłam co tydzień.

Niektórzy nawet nie przejmują się mną i mówią, że Ja nigdy nie przyjadę z niebieskiej Ameryki.

Jest jeszcze wiele innych przykrych spraw, o których nie godzi się wspominać, bo takie są bolesne...

 

Drogie Dzieci!

Piszę Do Was, bo wiem, czemu tak się dzieje.

Jesteście smutni, jesteście słabi, jesteście samotni, jesteście rozgoryczeni, jesteście zalęknieni, nie brak i tych, którym zabrakło nadziei.

Moje Drogie Dzieci!

Dzieje się tak, bo zapomnieliście o tym, że Ja was naprawdę kocham.

Dlatego piszę do Was ten list 28 maja w roku mojej łaski, żeby Wam przypomnieć o mojej miłości.

 

Jest teraz w Waszym domu ktoś, komu umarła matka. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Nie płacz! Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Ona jest ze mną. W niebie świętowała dzień matki.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto żyje już z drugim mężem. Zwracam się do niej.

Moje dziecko, kocham Cię! Choć poplątałoś sobie własne życie, nigdy nie przestałem być Twoim Tatą. Pragnę, aby wszyscy zostali zbawieni i poznali prawdę. Ufaj i módl się.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto martwi się o pracę. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Czy myślisz, że dobry Tata może zapomnieć o Tobie? Czy myślisz, że pozwoli ci zginąć? Choćby rodzice zapomnieli o Tobie, Ja nigdy nie zapomnę! Zaufaj mi. Swoje zrób i zaufaj mi.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto nie może się wyzwolić z nałogów. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Moc w słabości się doskonali. Nosisz skarb w glinianym naczyniu. Nie zniechęcaj się. Próbuj!

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto lęka się o egzaminy. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Poślę Pocieszyciela, Ducha Prawdy, On doprowadzi Cię do całej Prawdy.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto był nieuczciwy w pracy. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Zostaw to! Nie gromadź sobie skarbów na ziemi, ale w niebie, bo te ziemskie mól zje i rdza zniszczy.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto był bity przez męża. Zwracam się do niej.

Moje dziecko, kocham Cię! Ja trzciny nadłamanej nie złamię, ani knotka tlejącego się nie zagaszę. Zrzuć swą troskę na Mnie a Ja cię podtrzymam.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto został zraniony w miłości. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale moja miłość nie odstąpi od ciebie.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto jest samotny, niezrozumiany i odrzucony przez innych. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Jak Korneliusza, poganina obdarzyłem łaską Ducha Świętego, tak Ciebie nie odrzucę, bo nie mam względów na osoby.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto martwi się o przyszłość swojego syna. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię. Przypatrz się ptakom powietrznym, nie sieją ani żną a ja ich żywię. Nie troszcz się zbytnio o jutro. Dosyć ma dzień swojej biedy.

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto zazdrości koleżankom. Zwracam się do niej.

Moje dziecko, kocham Cię! Czy jest na świecie cenniejszy skarb niż Twój Tato? A przecież mnie masz! To dlaczego zazdrościsz innym marnych zabawek?

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto boi się pójść do spowiedzi. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Choćby grzechy Twoje były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją. Pokój Tobie! Nie lękaj się!

Jest teraz w Waszym domu ktoś, kto nudzi się w czasie tego listu. Zwracam się do niego.

Moje dziecko, kocham Cię! Mógłbym Cię zabrać jeszcze dziś z Twojego świata i ukarać za to, że się mną nie przejmujesz, ale Cię kocham i dlatego czekam, aż uwierzysz w Moją miłość. Oto stoją u drzwi Twego serca i kołaczę.

 

Moje Drogie Dzieci w ruczajowskim domu!

Kocham Was, mimo smutnych wieści.

Kocham Was, mimo waszych grzechów.

Nie ma takiego dziecka w Waszym ruczajowskim domu, którego bym nie kochał!

Nie ma!

Naprawdę!

Gdybym kogoś nie kochał, to by Go matka nigdy nie poczęła...

Nie zapomnijcie!

Każda rzeka grzechu bierze swój początek z braku miłości. Dlatego uwierzcie, że Was kocham, poczujcie się umiłowani, akceptowani i potrzebni.

 

Kończąc ten list, pozdrawiam Was od Ducha Świętego i proszę, przyjmijcie Waszego Brata a mojego Syna, Jezusa Chrystusa. Ma nadejść niedługo po moim liście.

I proszę jeszcze raz, miłujcie się nawzajem, bo jesteście umiłowani.

Bóg Ojciec – Wasz Tata, któremu na imię miłość!

Ps. Jestem z Wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata!

 

Bracia i siostry!

Jak to dobrze, że mamy takiego Tatę!

Odpiszmy Mu w tym tygodniu. Odpiszmy.

Nie słowem i językiem, ale czynem i prawdą.

[post_title] => List od Taty z Niebieskiej Ameryki [post_excerpt] => Niedzielne co posłużyło za wstępo do książki [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 165-ameryka-odpowiedz [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2000-05-28 19:33:30 [post_modified_gmt] => 2000-05-28 17:33:30 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2000/05/28/165-ameryka-odpowiedz/ [menu_order] => 4123 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [28] => WP_Post Object ( [ID] => 4780 [post_author] => 4 [post_date] => 2000-03-26 00:00:00 [post_date_gmt] => 2000-03-25 23:00:00 [post_content] =>

Kraków, Piaski Nowe, 26.03.2000

 

Pozwólcie, że będę mówił do was „Przyjaciele”. Przyjaźń bowiem oznacza „być przy czyjejś jaźni”, tzn. przy sercu. Chciałbym przez te misje być przy waszym sercu, słuchać waszego serca, wczuwać się w wasze serce, towarzyszyć waszemu sercu.

A więc, Przyjaciele – zaczynajmy!

3 tygodnie temu niektórym z was zadano pytanie: „Czego spodziewasz się po misjach?” Oto niektóre odpowiedzi:

- umocnienia wiary,
- pomocy w podejmowaniu zadań życiowych,
- możemy rozmawiać o poprawie społeczeństwa,
- tylko proszę, aby te nauki nie były długie i nudne,
- przyjaznego słowa skierowanego do naszych serc,
- o szkodliwości papierosów,
- usunięcia niepewności i niechęci do kościoła i wiary,
- czego oczekuję? – niczego!
- czegoś fajnego, o czymś fajnym, mają być fajne!
- będziemy oglądać mecze Manchesteru?
- przystojnego Szoguna.

Jaki z tego morał? Mamy wiele celów. Musimy jednak ustalić jeden. Zauważcie. Jeśli każdy z nas będzie myślał o czymś innym, marzył o czymś innym, to będziemy się szarpać przez cały tydzień, każdy będzie ciągnął na swoją stronę, stracimy siły i czas – a efekty będą naprawdę marne.

Clara pacta faciunt amicos – „Jasne układy czynią przyjaciół”. Dlatego ustalmy jeden cel.

Jaki cel? Po co mamy tu przychodzić? Czego mamy się spodziewać? Dlaczego mamy poświęcać swój czas?

Posłuchajcie Ewangelii. Pomyślcie.

Dlaczego Samarytanka odkryła wodę życia? – bo spotkała się z Jezusem!
Dlaczego Piotr i Andrzej, Jan i Jakub porzucili rybacki biznes? - bo spotkali się z Jezusem!
Dlaczego celnik Mateusz rzucił forsę i poszedł za Tym, którego serce najbogatsze? - bo spotkał się z Jezusem!
Dlaczego opętany z Gerazy został uwolniony od niewoli szatana? - bo spotkał się z Jezusem!
Dlaczego Maria Magdalena oderwała się od przyjemności żywota lubianej prostytutki - bo spotkała się z Jezusem!
Dlaczego 5 tysięcy ludzi zostało nakarmionych chlebem? - bo spotkali się z Jezusem!

Rozumiecie już?

Wszystkie cuda miały miejsce w czasie spotkania z Jezusem. Wszyscy, którzy się nawrócili, nawrócili się po spotkaniu z Jezusem. Wszystkie problemy zostały rozwiązywane po spotkaniu z Jezusem

W takim razie może byśmy i my zechcieli spotkać Jezusa? Poszukajmy Go! Może On żyje?

Co wy na to? Kto jest za? (niech podniesie rękę)

Dla tych, którzy podnieśli rękę i dla tych, którzy jeszcze otworzą serce na tę propozycję – zadanie domowe. Proszę was, przyjaciele – wpiszcie do swojego kalendarza na każdy dzień tego tygodnia hasło – chcę spotkać Jezusa! Gdyby ktoś nie miał kalendarza, niech napisze na kartce papieru i położy na swoje biurko czy przylepi do lustra w łazience albo włoży sobie karteczkę do piórnika. Chcę spotkać Jezusa!

Aby o tym nie zapomnieć zaśpiewajmy sobie piosenkę

„Chcę spotkać Jezusa, chcę spotkać dziś.
Chcę spotkać Jezusa, zależy mi!”

Przyjaciele – spotkać Jezusa -to jest cel naszych misji!

Proszę księdza! Proszę księdza! Ksiądz jest śmieszny. Nie chodzi mi o kolor włosów, ale o to co ksiądz powiedział.

Przecież ja już spotkałem Jezusa! Ja już mam Go dość. Na religii wciąż trąbią o Jezusie! W domu babcia nie daje mi spać zanim nie odmówię pacierza. Na Mszy św. to tylko Pan Jezus i Pan Jezus. Nawet obrazki z Matką Boską i Panem Jezusem dostaliśmy do domu. Księża wszędzie się pchają i wszędzie zabierają głos. Gdzie się obrócę to Kościół i Jezus. Nie ma ksiądz ciekawszego temat

Przyjacielu! Dobrze mówisz! Bardzo dobrze. Celująco. Nie gniewaj się, ale kłamiesz. Nie spotkałeś Jezusa. Może spotkałeś reklamę Jezusa, ale Jego samego nie spotkałeś.

Popatrz. Jesteś podobny do człowieka, który założył słuchawki na uszy, wcisnął play w walkmanie, ale nie włożył kasety. Udajesz, że słuchasz. Tak jest z Twoją Mszą św. Zakładasz słuchawki poprawnych odpowiedzi, gestów, ale nic nie słyszysz. Dlaczego? Bo nie spotykasz Jezusa. Nawet jeśli codziennie przystępujesz do Komunii św. możesz Go nie spotykać. Gdybyś Go spotkał, to byś zaniemówił z zachwytu nad Eucharystią.

Wcale się tobie nie dziwię. Nie dziwię się, że odchodzisz od Mszy św. od modlitwy, od Pisma św. Ileż można słuchać kasety, której nie ma?

Popatrz. Nasze życie to jak puszka do konserwy. Może wszędzie nalepiono nam hasło Jezus! Ale co jest w środku? Czy jest Jezus?

Jeżeli nudzi ci się w kościele – nie spotkałeś Jezusa!

Jeżeli nie chce ci się modlić – nie spotkałeś Jezusa!

Jeżeli masz dość religii nie spotkałeś Jezusa!

Jeżeli nie możesz wypełniać przykazań, bo są dla ciebie za ciężkie – nie spotkałeś Jezusa!

Jeżeli sprawy wiary są dla ciebie obojętne – nie spotkałeś Jezusa!

Kto bowiem Go spotka, nie może Go nie pokochać. Jezus to nie jest sąsiadka z 4 piętra, którą jak spotykam i widzę jej secesyjną twarz, barokowe kształty i gotyckie spojrzenie, to nie mogę się doczekać święta zmarłych!

Kto spotka Jezusa, nie może Go nie pokochać. Taki On już jest. A jeśli miłość jest, cóż więcej potrzeba do szczęścia? Jeśli ktoś z was przeżył pierwsze chwile młodzieńczej miłości, ten wie, co to znaczy spotkać swoją miłość. Wszystko zaczyna się od spotkania. A więc, Przyjaciele, spotkajmy Jezusa!

Jezus Chryste! Panie mój i Zbawco!

Niech Piaski Nowe staną się miasteczkiem Sychem.
Niech każdy młody człowiek przyjdzie do studni, której na imię misje.
Niech przyniesie dzban serca - spragnionego wody szczęścia.
I niech spotka się z Tobą.
Jezusie z miasteczka Sychem!
Usiądź obok naszej studni i mów do nas.
Bo chcemy spotkać się z Tobą.

Amen!

[post_title] => Spotkać Jezusa [post_excerpt] => Misje - Nauka wstępna dla młodzieży [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 121-spotkac-jezusa [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2000-03-26 00:00:00 [post_modified_gmt] => 2000-03-25 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2000/03/26/121-spotkac-jezusa/ [menu_order] => 4127 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [29] => WP_Post Object ( [ID] => 4771 [post_author] => 4 [post_date] => 2000-01-18 00:00:00 [post_date_gmt] => 2000-01-17 23:00:00 [post_content] =>

Mizerna, 18.01.2000

 

Ekscelencjo, czcigodny Księże Arcybiskupie!

Droga rodzino!

Przyjaciele i bliscy, rodacy i wierni!

Nadchodzi czas zaliczeń i egzaminów. Tysiące studentów ślęczy po nocach nad skryptami przeróżnych dziedzin. Niejeden uczeń szkoły podstawowej i średniej poprawia oceny, bo półrocze blisko. Płyną z zegarem ostatnie lekcje I semestru.

Pośród tych zmartwień przychodzi do nas Jezus. Nauczyciel szkoły życia. Staje w kaplicy Różańcowej Matki i mówi do uczniów nie tylko z Mizernej:

Zamknijcie drzwi na kłopoty i codzienność!

Usiądźcie w ławce chrześcijańskiej wiary!

Otwórzcie zeszyty waszego umysłu!

Zapiszcie piórem serca temat dzisiejszej lekcji:

UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ. UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ.

Temat zapisany?

a więc posłuchajcie...

Najpierw otwórzmy świętą księgę Biblii.

Jak Bogu zależy na Kościele!

Woła on Abrahama z obcej ziemi, by ojcem był wiary!

Wyprowadza z niewoli Egiptu swój wybrany naród!

Jak ptak na swych skrzydłach niesie do ziemi obiecanej synów Izraela.

Buduje swoje Królestwo męstwem Dawida i mądrością Salomona.

Bóg kocha naród – zapowiedź Kościoła. I kochają go dziesiątki żydowskich pokoleń, dla który Jeruzalem stanie się matką dzieci wiary w jedynego Boga.

I zawoła psalmista wygnany z ojczyzny:

„Jeruzalem! Jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica!
Niech mi język przyschnie do gardła, jeśli nie wyniosę Ciebie ponad wszelką radość.”

UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ!

Nie zamykajmy Biblii! Oto narodził się Jezus. Jak Jemu zależy na Kościele!

Zebrał apostołów, tłumaczył, uzdrawiał. Jak kokosz chciał zebrać pisklęta, ale nie zrozumieli – zabili.

Śmierć jednak stała się życiem. Z przebitego boku wypłynęła krew i woda – początek Kościoła.

Apostołowie umocnieni zmartwychwstaniem Jezusa i Duchem Świętym w sali wieczernika stali się wspólnotą Jedynego Kościoła. Sprzedawali majątki, pomagali biednym, zbierali się na modlitwie, siali Ewangelię, gdzie tylko się dało. Piotr i Paweł, Jakub i Jan, Filip i Szczepan. I wielu, wielu innych. Umiłowali Kościół aż do granic życia.

Otwórzmy teraz inną świętą Księgę – Księgę historii Jedynego Kościoła, dwóch tysięcy lat przedziwnych wydarzeń.

Kościół się rozrastał. Pozyskiwał wyznawców siłą swego Ducha. Rozsiani po całym świecie dawali chrześcijanie najwyższe dowody miłości Kościoła:

„Nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za matkę” – wołał św. Cyprian.

„Tam gdzie jest Kościół, tam jest i Duch Boży” – powtarzał św. Ireneusz.

Kościół staje się matką, której nie można odrzucić, nie można nie kochać. Nie można żyć bez niej w radości i łasce. Dlatego powie po latach Jan XXIII:

„Kościół jest starą miejska fontanną, z której wszystkie pokolenia mogą czerpać wodę”.

Słowa to jeszcze niewiele.

Misjonarze Armenii, Niemiec i Irlandii, Chrystianizacja Galii i wysp brytyjskich, nawracanie Słowian i wprawy do Indii, odkrycie Ameryki także dla Chrystusa, trudne próby w Japonii i męczennicy koreańscy, krew przelana w Timorze, której nie ma końca, cóż to jest, jeśli nie dowód miłości Kościoła? Cóż to jest jeśli nie radość i duma dzieci, że Kościół jest matką prowadzącą do Ojca?

Przyjaciele!

Lekcja o umiłowaniu Kościoła toczy się dalej. Nadszedł czas na pytanie uczniów. A wy? Czy kochacie Kościół? Uczniowie z Mizernej, uczniowie z Czorsztyna?

Drodzy Parafianie!

Dobrze wiecie, że miłość Kościoła nie była wam obca!

W chrzcielnicy Maniowskiej zrodziliśmy się do chrześcijańskiej wiary. Tam kierowaliśmy kroki i serca, i myśli. Dreptaliśmy po ścieżkach ojców naszych ziemi, żeby oczyścić się z grzechów i Komunię przyjąć, współmałżonce i Bogu złożyć przysięgę, żegnać na cmentarzu tych, co już odeszli. Nieraz w błocie, w zimnie, w zmęczeniu, bo umiłowaliśmy Kościół. Aż do granic poświęcenia czasu i pieniędzy, by wybudować nowe świątynie – i w Czorsztynie i w Mizernej, a zwłaszcza w Maniowach. Umiłowaliśmy Kościół. Bo tego nas nauczono w dzieciństwie. Tego nauczył Ks. prałat Antoni.

I tego nie można zapomnieć. Tego nie wolno zapomnieć. Jesteśmy córkami jednego Kościoła. I Mizerna, i Czorsztyn i niewielka Huba.

I o tym nigdy nie zapomniał ks. Józef – parafianin, kleryk, kapłan, prałat, arcybiskup i nuncjusz.

Straciwszy matkę, odnalazł Matkę – Kościół i pozostał jej wierny zawsze i wszędzie. Kochając ją, uczył miłości do niej. Przemierzając kleryckie drogi do maniowskiego kościoła, zapewne odkrywał w scenerii podhalańskiego piękna drogę do Jedynego Kościoła, której to drogi uczył tam, gdzie właśnie Kościół pozwolił mu uczyć.

I to serce zostało namaszczone Duchem Świętym i stało się sercem biskupa. Słuchaliście Księgi Samuela. Jak Dawid. Nie ze względu na wygląd, na wiek, na talenty. Nawet nie ze względu na pochodzenie z takiej czy innej rodziny. Naprawdę. Ze względu na serce. Nie tak bowiem patrzy człowiek jak Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Bóg natomiast patrzy na serce. A to serce, które będzie bić w boliwijskiej nuncjaturze jest sercem, które umiłowało Kościół i - da Bóg! - będzie tej miłości uczyło jak najdłużej i jak najowocniej.

Drogi Księże Arcybiskupie! Kochani wierni!

Lekcja powoli dobiega końca. Zostało nam tylko zadanie domowe. Takie samo jak temat.

UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ.

To jest zadanie i to są życzenia. Prosimy Cię więc Ekscelencjo o zakończenie tej Najświętszej Ofiary, o modlitwę i błogosławieństwo. I zapewniamy o modlitewnej pamięci z naszej strony, abyśmy wszyscy zadanie wypełniali bez końca. Abyśmy kochali Kościół sercem dobrych dzieci. Nie tylko po to, aby przejść do życia wiecznego, jak do następnej klasy, ale by już dzisiaj nie czuć się sierotą, mając taką Matkę!

[post_title] => Lekcja religii - umiłować Kosciół [post_excerpt] => Prymicje abpa Józefa Wesołowskiego w Mizernej [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 110-umilowac-kosciol [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2000-01-18 00:00:00 [post_modified_gmt] => 2000-01-17 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/2000/01/18/110-umilowac-kosciol/ [menu_order] => 4132 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [30] => WP_Post Object ( [ID] => 4760 [post_author] => 4 [post_date] => 1999-12-31 00:00:00 [post_date_gmt] => 1999-12-30 23:00:00 [post_content] =>

Kraków-Ruczaj, 31.12.1999

 

Nie wiem, co powiedzieć na progu roku 2000.

Brakuje mi poetyckich myśli, homeryckich porównań, głębi, która dna zobaczyć nie może.

Nie wiem, co powiedzieć, żeby nie spłycić takiej okazji, takiego mementu, jakim jest przełom roku, chrześcijaństwa, Kościoła.

Nie wiem, co powiedzieć, bo tyle małżeństw rozbitych, tylu rodziców żyje w związkach cywilnych, tylu młodych żyje na lewo, tylu ludzi nie przyjmuje po kolędzie, tylu nie klęka na widok księdza z Panem Jezusem.

Nie wiem, co powiedzieć, kiedy w naszej parafii - chrześcijańskim osiedlu - reklamuje się prezerwatywy, wystawia pornograficzne pisma i przygląda się biernie chuligańskim wybrykom.

Nie wiem, co powiedzieć, bo tylu ojców zalewa alkoholem rodzinę, tylu żyje kłamstwem, oszustwami w pracy. Tyle młodzieży za nic uważa uczciwość na sprawdzianie, systematyczność nauki, obowiązek nie opuszczania lekcji, ustępowanie miejsca starszym w autobusie czy tramwaju.

Nie wiem, co powiedzieć, kiedy tyle nastolatek z kolegami szuka szczęścia w papierosach, coraz częściej otwieranym piwie, kiedy tylu młodych chłopaków popełnia samogwałt, dokonuje kradzieży, kłóci się z rodzicami, szpanuje wśród przyjaciół, gada przed NAJŚWIĘTSZYM OŁTARZEM, klęka przed kasą, jak przed Bogiem Ojcem.

Nie wiem, co powiedzieć...

Dlatego proszę na świętą betlejemską miłość Boską!

Zaklinam na Jezusa Chrystusa!

Poprzysięgam na Boga Żywego!

Proszę Was tak, jak tylko umiem, proszę od serca i od łez, które nie mogą nie spływać w tak ważnym momencie. Proszę Was, o ile jeszcze macie kawałek dobrego serca. Proszę...

Oto Bóg Ojciec i Matka Kościół już 2000 lat chodzą po świecie i szukają gospody, gdzieżby Jezus mógł się narodzić. I ciągle zamykają im drzwi.

- Nie mam czasu dla Boga!

- Szkoła ważniejsza!

- Kariera ważniejsza!

- Kasa ważniejsza!

Proszę ... Nie zamykajcie drzwi swojego serca!

Nie lękajcie się Jezusa!

On chce dać pokój i radość i prawdziwą miłość.

Żadne bogactwo, władza, przyjemność czy stopień nie jest wart złamanego grosza, kiedy nie ma Jego miłości.

Proszę... Uwierzcie... Zanim nie będzie za późno...

Proszę... Bądźcie betlejemską grotą...

On na to czeka. Stoi u drzwi i kołacze, jeśli kto posłyszy Jego głos i drzwi otworzy wejdzie do niego i będzie z nim.

A kiedy On z nami, cóż więcej potrzeba do szczęścia?

Cóż więcej?

[post_title] => Nie wiem co powiedzieć [post_excerpt] => Zakończenie starego roku [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 99-nie-wiem-powiedziec [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1999-12-31 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1999-12-30 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1999/12/31/99-nie-wiem-powiedziec/ [menu_order] => 4133 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [31] => WP_Post Object ( [ID] => 4770 [post_author] => 4 [post_date] => 1999-11-17 00:00:00 [post_date_gmt] => 1999-11-16 23:00:00 [post_content] =>

Kraków - kościół oo. Kapucynów, 17.11.1999

 

Był rok 1949. Pośród pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem, Bóg zasiał kolejne ziarno. Ziarno człowieczego życia. Ziarno imieniem Halina.

Minęło 50 lat. W kościele kapucynów pyta Bóg wszystkich:

- Powiedzcie! czy to ziarno padło na drogę? Czy na skale uschło? Czy może krzak ciernisty zagłuszył w nim radość plonów? Powiedzcie, co się stało z tym ziarnem?

Pyta Bóg wszystkich przez kapłańskie usta.

- Ja wam powiem!

- Kto ty jesteś?

- Nazywam się Elżbieta Węgierska

- Co ty tu robisz? Czy pani Halinka to twoja koleżanka?

- Księże Wojciechu – nie żartuj sobie. Przecież dobrze wiesz, że dzisiaj są moje urodziny. 768 lat temu umarłam dla nieba. W Marburgu, mając zaledwie 24 lata. Miałam troje dzieci. Zabrakło mi męża. Zmarł. Postanowiłam żyć w ubóstwie. Wszystkie kosztowności, pieniądze i klejnoty przeznaczyłam ubogim i chorym, żebrakom i potrzebującym. Widziałam w nich Chrystusa.

Jestem dzisiaj z wami w kapucyńskim kościele, by wam powiedzieć, że ziarno p. Halinki zaowocowało takim samym kłosem jak mój – kłosem poświęcenia i trudu. To jest kłos dźwigania oazowych garnków, scedzania oazowych ziemniaków, wdychania oazowej pary. Poświęciła swój czas i siły, i zdrowie dla człowieka biednego, bo potrzebującego Chrystusa. Nie żałowała siebie dla innych. To jest plon stokrotny.

- Wierzymy, św. Elżbieto! Wierzymy i dziękujemy!

Cisza zaległa kapucyński kościół. Wtem słychać głos:

- Ja też wam powiem o ziarnie, któremu na imię Halina.

- Kto ty jesteś, głosie?

- Ja jestem matka 7 synów. Żyłam w II wieku przed narodzeniem Chrystusa.

- Skąd znasz p. Halinkę?

- Dobrze ją znam. Miałam siedmiu synów. Wspaniałych, kochających, oddanych Bogu. Wtem na horyzoncie mojego życia pojawił się on – Antioch Epifanes. Syryjczyk. Zbrodniarz. Uwięził nas.

- Nie wolno wam jeść wieprzowiny! – rozkazywał.

Wierzyłam w moje dzieci. Ani jedno nie przekroczyło prawa Bożego. Byli wierni. Za cenę krwi. Za cenę mojego matczynego bólu. Za cenę patrzenia na śmierć tego, co było najdroższe w mym życiu. Zabił ich, ale pozostali wierni. Zabił ich, ale pozostałam wierna.

Jestem dzisiaj z wami w kapucyńskim kościele, by wam powiedzieć, że ziarno p. Halinki zaowocowało takim samym kłosem jak mój – kłosem wierności Bogu i Jego przykazaniom. Za cenę łez. Za cenę bólu. Za cenę ... serce p. Halinki samo dopowie. To ziarno wydało plon wierności. To jest plon stokrotny.

- Wierzymy, św. matko! Wierzymy i dziękujemy! Ale powiedz nam, jak znalazłaś się tutaj w kapucyńskim kościele?

- Przyszłam z liturgią. Czy nie słyszałeś mnie słuchając I czytania?

 

Cisza zaległa kapucyński kościół. Wtem słychać głos:

- Jeszcze my wam powiemy o ziarnie, któremu na imię Halina!

- A kim wy jesteście?

- To my - księża i animatorzy, przyjaciele i uczestnicy rekolekcji.

- No, wreszcie przypomnieliście sobie o drogowskazie świadectwa. Słuchamy was bardzo.

- My lubimy żarty, dowcipy, kawały. Lubimy skecze i wieczorki pogodne, pokazywanie ptaszków i mąkę na twarzy. Lubimy uśmiech zmęczony dniem u ks. Jerzego. Lubimy kuchnię i kanapki w silentium. Dżem jak dogmat pewny i nienaruszalny. My chcemy powiedzieć. W kuchni u p. Halinki zawsze schylał się do nas kłos uśmiechu i radości. Kłos zrozumienia i pogodnej twarzy. Kłos serca, które wie, co znaczy miłość. Które jak dzwon biło rytm co dnia – Kochaj to służ! Kochaj to twórz!

Ziarno p. Halinki wydało kłos uśmiechu. To plon stokrotny.

- Wierzymy wam księża i animatorzy, przyjaciele i uczestnicy! Wierzymy i dziękujemy!

Jest listopad. 17. Rok 1999. Ziarno p. Halinki wśród milionów polskich kłosów tworzy niezapomniany pejzaż krajobrazu, któremu na imię miłość.

Módlmy się dziś wszyscy. Do św. Elżbiety. Do matki siedmiu synów. Módlmy się z księżmi, animatorami, przyjaciółmi i uczestnikami. Módlmy się, aby ziarno p. Halinki jak najdłużej było kłosem wyzłacanym poświęceniem, posrebrzanym wiernością i kołyszącym pod polskim niebem wichrem z wiary płynącego uśmiechu.

[post_title] => 50-lecie pewnego ziarna [post_excerpt] => 50 urodziny P. Helenki, Kraków, kościół oo. Kapucynów [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 109-50-lecie [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1999-11-17 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1999-11-16 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1999/11/17/109-50-lecie/ [menu_order] => 4134 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [32] => WP_Post Object ( [ID] => 4759 [post_author] => 4 [post_date] => 1999-11-11 00:00:00 [post_date_gmt] => 1999-11-10 23:00:00 [post_content] =>

Kraków-Ruczaj, 11.11.1999

 

Jesteśmy wolni! Wołały gazety!

Jesteśmy wolni! Wołali żołnierze!

Jesteśmy wolni! Wołała Europa!

Jesteśmy wolni! Wołała ojczyzna!

Rok 1918. 11 listopada. Kwatera marszałka Ferdynanda Focha. I pokój!

Polska jest wolna!

 

Minęło już 81 lat.

Sumienie narodu nie śpi.

Patrzą pola bitew śmiertelnych, patrzą wersety ze strof nieśmiertelnych,

patrzą królowie, hetmani i chłopi, patrzy mądrość i wiedza naszego narodu,

patrzy na Polaków końca XX wieku i pyta sumienie ojczyzny naszej:

- Polacy! Czy wy jesteście wolni?

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności, jeśli nie ma tęsknoty!

 

Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem. (A. Mickiewicz)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności, jeśli nie ma miłości!

 

Podporą ci będzie i brzaskiem
Ta ziemia tak bujna, tak żyzna
Nią ci ja jestem na zawsze
Twa ukochana ojczyzna. (J. Kasprowicz)

Kochasz ty dom, rodzinny dom
Co w letnią noc, skróś srebrnej mgły,
Szumem swych lip wtórzy twym snom,
A ciszą swą koi twe łzy? (M. Konopnicka)

Jako najmilszej matki swej miłować i onej czcić nie macie,
która was urodziła i wychowała, nadała, wyniosła?
Bóg matkę czcić rozkazał. Przeklęty, kto zasmuca matkę swoję! (P. Skarga)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności, jeśli ucieka się z własnego domu!

 

My country is my home. Ojczyzna jest moim domem.
Mnie w udziale dom polski przypadł.
To – ojczyzna, a inne kraje są hotele. (J. Tuwim)

Żegnam was, unoszący za granicę głowy, uciekający do broni,
Gdy tu w rozwalonym schronie,
Z jeszcze żywych ostatniego tchu
Odtworzyłbym nasz hymn narodowy. (J. Przyboś)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności, gdy nie ma poświęcenia!

 

Święta miłości kochanej ojczyzny,
Czują cię tylko umysły poczciwe!
Byle cię można pomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać. (I. Krasicki)

O, ile mąk, ile cierpienia,
O ile krwi, wylanych łez,
Pomimo to – nie ma zwątpienia,
Dodawał sił – wędrówki kres! (Pierwsza brygada)

Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło? (K.K. Baczyński)

Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
Obca dłoń ich też nie przekreśli,
Ale krwi nie odmówi nikt:
Wysączymy ją z piersi i z pieśni. (W. Broniewski)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez języka i tradycji!

 

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród,
Nie damy pogrześć mowy!
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep piastowy. (M. Konopnicka)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności, gdy nie ma prawdziwych nauczycieli!

 

Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec! (J. Słowacki)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez sprawiedliwości!

 

Daj nam uprzątnąć dom ojczysty
Tak z naszych gliszcz i ruin świętych,
Jak z grzechów naszych, win przeklętych.
Niech będzie biedny, ale czysty! (J. Tuwim)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez prawdziwej władzy!

 

Nasz naród jak lawa
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi. (A. Mickiewicz)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez spojrzenia na Jasną Górę!

 

Nigdy jam ciebie. Ludu. Nie rzuciła,
Nigdym od ciebie nie odjęła lica,
Jam – po dawnemu – moc twoja i siła!
- Bogurodzica. (M. Konopnicka)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez dziękczynienia!

 

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie:
W gloryi złotej długie panowanie
I apostolstwo świętej Twojej wiary,
I Zwycięstwami szumiące sztandary. (L. Rydel)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez szacunku do chleba!

 

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów nieba ... Tęskno mi Panie...  (C.K. Norwid)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez świadectwa wiary!

 

Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są – jak odwieczne Chrystusa wyznanie:
„Bądź pochwalony!” – Tęskno mi, Panie... (C.K. Norwid)

 

Sumienie narodu woła: nie ma wolności bez prawdy!

 

Wolno szaleć młodzieży, wolno starym zwodzić,
Wolno się na czas żenić, wolno i rozwodzić,
Godzi się kraść ojczyznę, łatwa i powolną?
A mnie sarkać na takie bezprawia nie wolno?
Gdzieżeś cnoto? Gdzieś prawdo? Gdzieście się podziały?
Tuście niegdyś najmilsze przytulenie miały. (I. Krasicki)

 

Sumienie narodu woła: Polacy! I wy jesteście wolni?!

 

O matko Polko! źle się syn twój bawi! (A. Mickiewicz)

Wolności, niebieskie dziecko!
Ułowiono cię zdradziecko. (F. Karpiński)

 

Sumienie narodu nie przestaje wołać: nie ma wolności bez nadziei!

 

Słaby jest lud jeśli godzi się ze swoja klęską,
gdy zapomina, że został posłany, aby czuwać.  (Jan Paweł II)

 

Sumienie narodu nie przestaje wołać: nie ma wolności bez modlitwy!

 

Przed twe ołtarze zanosim błaganie
Polaków wolnych racz na wrócić, Panie!

 

Bracia i siostry! Polacy!

Sumienie narodu woła!

Słyszycie?

Nie będzie wolnej Polski, jeśli w jej domu, spać będą spokojnie zniewolone dzieci.

Amen!

[post_title] => Sumienie narodu woła [post_excerpt] => 11 Listopada, Święto Niepodległości [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 98-sumienie-narodu [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1999-11-11 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1999-11-10 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1999/11/11/98-sumienie-narodu/ [menu_order] => 4136 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [33] => WP_Post Object ( [ID] => 4757 [post_author] => 4 [post_date] => 1999-10-17 00:00:00 [post_date_gmt] => 1999-10-16 22:00:00 [post_content] =>

Kraków-Ruczaj, 17.10.1999

 

Strasznie się cieszymy, że dziś właśnie jest niedziela młodzieży – to dobry czas na to, żeby postawić pytania, które od dawna kotłują się w naszych głowach.

Chcielibyśmy dziś właśnie przemówić w imieniu każdego młodego człowieka, który szuka szczęścia, akceptacji, autorytetów i który również się buntuje, czuje niespełniony, który czeka na swoje 5 minut!

1. Realia są straszne. Zbliżamy się do Jubileuszu dwóch tysięcy lat od narodzin Jezusa a Bóg przestaje być modny. Cywilizowana Francja ma tylko 4 czy 5% praktykujących katolików. Skoro większość żyje bez Boga, to może nie muszę się przejmować wiarą?

Szczerze ci powiem, że to mnie trochę dziwi. Tacy wspaniali ludzie jak papież, wielu naukowców, uznanych autorytetów wierzyło i wierzy w Boga, wielu starszych ludzi, może rodziców, może dziadków nie może żyć bez wiary a masa młodzieży nie przejmuje się Bogiem! I to jest paranoja. W wieku, kiedy najwięcej człowiek powinien mieć marzeń i ideałów ucieka on od największego marzenia i ideału – to jest miłości, która jest tylko w Bogu i dzięki Niemu. Dlaczego tak jest?

2. Proszę księdza! Wielu to po prostu nudzi, co się dzieje w Kościele. Ja żyję we własnym świecie – szkoły, studiów, domu, życia towarzyskiego. Tam nie ma miejsca na wiarę. Tam jest brak zainteresowania tym tematem. Jak walczyć z taką obojętnością na Boga?

Trzeba dać świadectwo. Nie ma innej drogi. Musisz pokazać swoim życiem, że to, iż jesteś wierzący daje ci niesamowity luksus pokoju serca i pewności życia po śmierci. Powiedz im, jak wiele daje ci spotkanie z Jezusem! Pokaż im ludzi, którzy się cieszą wiarą. A jeśli nawet wtedy cię nie posłuchają i wszystko oddadzą cezarowi pogoni za szmalem, karierą i seksem, zostaw ich. Może ich własna tragedia nawróci. A jeśli nie, dla takich nie będzie miejsca w niebie!

3. Proszę księdza! Ja może nie jestem obojętna na Boga – zależy mi na Nim, ale się po prostu boję. W klasie śmieją się, że jestem dewotką, w domu wytykają, że zamiast wziąć dodatkowe lekcje języka to biję głową o posadzkę w kościele. A kiedy jadę autobusem i żegnam się w pobliżu kościoła – pukają się w czoło. Nie chcę być ośmieszana – boję się tego!

„Nie bójcie się tych, co zabijają ciało – powiedział Jezus – ale bójcie się Tego, który i ciało, i duszę może zatracić w piekle”. Jest to przykre, co się dzieje, zwłaszcza, kiedy przeciw twojej wierze są rodzice, ale nie jesteś pierwsza.

Pamiętaj, że ci, którzy nie mają wrogów nie są chrześcijanami.

Śmiano się z Jezusa, apostołów, świętych, może z twoich rodziców czy dziadków w komunistycznej Polsce.

Pamiętaj, że choćby jak śmiano się z jakiegoś dziecka, to prawdziwa matka nigdy go nie porzuci. Pilnuj swojej wiary jak dziecka – nawet za cenę cierpień.

Jezus powiedział: „Mnie prześladowali i was prześladować będą. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony!”.

4. Proszę księdza. Ja mam inny problem. Mnie osobiście wydaje się, że najgorsza jest samotność! W mojej grupie na studiach nikt nie wierzy w Jezusa. Naprawdę! Ja coraz częściej ulegam presji. Ich jest wielu, a ja jestem sama. Potrzebuję wsparcia. Gdzie mam go szukać?

Nie dziw się, że tak jest. Kto z kim przestaje, takim się staje. Musisz znaleźć wspólnotę ludzi, którzy wierzą w Boga. Stary dokument chrześcijański „Didache” przekazuje, że człowiek jak chce zachować wiarę, musi codziennie spotkać przynajmniej jednego wierzącego człowieka, albo przynajmniej pobożną książkę.

Jest w naszej parafii wspólnota ludzi młodych. To jest Oaza. Modlą się, czytają i tłumaczą Biblię, wspólnie wyjeżdżają w góry czy na rekolekcje. Jeśli ktoś poważnie podejdzie do Oazy, to potrafi umocnić się tak bardzo, że nie zniszczy jego wiary świat, w którym żyje. W oazie znajdziesz przyjaciół wiary.

5. Oaza? Samo słowo kojarzy mi się z dewocją! Ci ludzie wyglądają tak, jakby nie robili nic poza ciągłym śpiewaniem i modleniem się. Pewnie trzeba często pojawiać się w kościele. Skąd mam pewność, że nie jest to strata czasu? Nie chcę go marnować a poza tym w ogóle jestem zabiegana! Słyszałam też, że spotkania oazowe są w piątki i to dopiero o 20.00!

To nie moja wina, że w takim kraju i takim mieście żyjemy, w którym uczniowie kończą szkołę o 19.00 albo i później. Tego nie mogę zmienić. Kto to rozumie, nie dziwi się, że tak późno są spotkania. Jest to ryzyko, ale nie ma innego wyjścia!

Oczywiście bez Oazy też możesz się zbawić. Masa jest takich ludzi, którzy są dobrymi chrześcijanami a nie należą do wspólnoty. Chodzi jednak o to, żebyś pomyślał.

Jeśli uważasz, że wystarczy ci Msza św. w niedzielę i modlitwa osobista, to wszystko w porządku.

Jeśli jednak to, co robisz nie przynosi efektu i widzisz, jak tracisz wiarę znajdź swoje miejsce w parafii.

Uważasz, że nie masz czasu na Oazę, możesz przyjść na „Konferencje dla myślących” w każdy piątek na 19.00. To tylko 1 godz. w tygodniu. Tam czytając Ewangelię z wyjaśnieniem każdego słowa, będziesz mógł zadać pytania, poprosić o wyjaśnienie, podzielić się spostrzeżeniem.

Jeśli lubisz występować a masz głos do śpiewania przyjdź w każdą niedzielę na 18.00 do kościoła. W salce jest próba śpiewu. Tylko 1 godzina w tygodniu. Zaśpiewasz w grupie na Mszy św., i poczujesz, że inni myślą podobnie jak ty!

Jeśli lubisz występować a niekoniecznie masz głos, przyjdź na spotkania grupy teatralnej w każdy poniedziałek o 20.15! Poznasz przyjaciół, stworzycie dobrą paczkę, która ćwicząc i wystawiając daną sztukę będzie pogłębiać swoją wiarę!

Jeśli jesteś turystą i lubisz góry, czy zabytki kultury przyjdź na spotkania grupy turystycznej. Wybierz się na planowaną wycieczkę. Poznaj ludzi, którzy mają podobne zainteresowania a są ludźmi wierzącymi i nie będą cię prześladować.

Jeśli lubisz oglądać dobre filmy przyjdź na spotkania DKF. Najbliższe spotkanie jest w ten wtorek o 19.30 w salce przy kościele. Oglądniesz film, porozmawiasz w grupie wierzących na temat treści, poznasz przyjaciół. Nie będziesz sam.

Jest tyle możliwości dla ciebie, że nie możesz powiedzieć, iż nie ma się kto zająć młodzieżą na Ruczaju.

Czytaj o tym w „Zaczynie”. Czytaj w gablotce. Dla młodzieży została zrobiona gablota po prawej stronie krzyża.

A brak czasu może jest tylko wymówką, bo nie sądzę, żebyś nawet godziny nie mógł w tygodniu poświęcić dla umocnienia swojej wiary.

6. Proszę księdza! Ja mam jeszcze jedno pytanie!

Może już dość, żeby nie przedłużać. A to twoje pytanie i te wszystkie, które zrodzą się w głowach kolegów zostawcie na rekolekcje.

Będą bowiem rekolekcje dla was – dla młodzieży. Już za tydzień. Od niedzieli do środy. Zawsze o 19.30. Przyjdź w następną niedzielę na 19.30! Przyjdź i zaproś przyjaciół. Nie zmarnuj szansy poukładania sobie spraw twojej wiary. Bo ta sprawa jest naprawdę ważna. Ważniejsza nawet od szkoły. Nawet od rodziny.

Prosi cię o to również papież. Posłuchaj jego słów z Częstochowy, które wypowiedział do młodzieży całego świata 8 lat temu.

[post_title] => Niedziela młodzieży [post_excerpt] => Kazanie dialogowane z młodzieżą [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 96-niedziela-mlodziezy [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1999-10-17 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1999-10-16 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1999/10/17/96-niedziela-mlodziezy/ [menu_order] => 4138 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [34] => WP_Post Object ( [ID] => 4769 [post_author] => 4 [post_date] => 1999-08-29 00:00:00 [post_date_gmt] => 1999-08-28 22:00:00 [post_content] =>

Trzebinia Siersza, 29.08.1999

 

Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, to nie kawał. Mam na imię „Człowiek końca XX wieku” i jestem poważnie chory.
Narzekam ciągle na władzę i niskie zarobki.
Narzekam na reformę oświaty i zdrowia.
Narzekam na zupę żonę, zachowanie dzieci i kaprysy męża.
Boję się niepewnego jutra.
Nie umiem powstrzymać się od grzechu.
Szóste przykazanie zostawiłem dla wdowców, siódme dla niewidomych.
Mam problemy z uczciwością w pracy i szkole.
Panie doktorze! Jestem poważnie chory.
A lekarz rozkłada ręce i mówi:
- Człowieku, ja ci nic nie poradzę. Ale jest ktoś, kto ma doskonałą receptę. Idź do Trzebińskiego Kościoła. Tam jest wyśmienity lekarz.
- Ależ, panie doktorze! Ja tam byłem już tyle razy! Tak mi brało głowę do spania, że nie wiem co. Niedzielna Eucharystia przychodziła mi nieraz ciężej niż cały tydzień pracy a dodatkowe nabożeństwo było tylko za pokutę.
- Człowieku! To nie są przelewki! Jak ci zależy na życiu idź jeszcze raz. Bo twoja choroba może być śmiertelna.

 

Czcigodny Księże Kanoniku a proboszczu tutejszego kościoła!

Drodzy kapłani, rodzice i starsi!

Kochane dzieci i młodzi przyjaciele!

Parafianie i goście!

Jest w tej świątyni recepta na chorobę człowieka naszego wieku. Popatrzmy na Niepokalane Serce Maryi. W niej bowiem zawarta jest prawda o prawdziwym zdrowiu mojego i twojego serca.

Oto bowiem każda z pięciu liter, jakie składają się na słowo Matka mówi o pięciu kolejnych lekarstwach, jakie Bóg przygotował schorowanemu życiem człowiekowi.

M – oznacza miłość.

Nie mamy, kochani wielkiego wpływu na władzę. Nie zmienimy dziś ustaw, paragrafów i kar. Ale jedno możemy niewątpliwie. Możemy po prostu kochać.

Bóg jest miłością – mówi Biblia.

Bóg jest miłością – powtarzał papież.

Bądź miłością i ty.

Kiedy żona zupę przypali, nie musimy od razu z widelcem na noże.

Kiedy babcia już wiekowa nie od razu trzeba gasić jej nieporadne słowa.

Kiedy rozbita szklanka przez niezręczne dziecko, nie od razu kazanie, wymówki i kara.

Nie chodzi, przyjaciele, o cuda. Zwykły uśmiech, cierpliwość, zamknięcie wargi, kiedy przekleństwo tak blisko.

M – oznacza miłość

Śpieszmy się kochać ludzi – tak szybko odchodzą.

Słowo Matka podaje nam lekarstwo nr 2.

A - oznacza adorację.

A cóż to jest jeśli nie uwielbienie Boga?

A cóż to jest jeśli nie prawdziwa modlitwa?

Nie ma żadnych szans na wyzdrowienie bez tego lekarstwa. Jeżeli Bóg jest pokojem i jeżeli usłyszymy na Mszy świętej słowa Jezusa: pokój mój daję wam, to tylko wtedy będziemy mieć pokój w sercu. jak podejdziemy do Jezusa i weźmiemy od niego łaskę pokoju. A nie podchodzi się do Boga inaczej jak tylko przez modlitwę.

Czy człowiek jest mocniejszy od szatana? Skądże! Nie człowiek, ale Bóg. Bo Bóg jest wszechmogący. I zawsze przegram z pokusą, kiedy nie trzymam się Boga na modlitwie. Bo jeśli nie idę po siły do Wszechmogącego, po co się dziwię, żem taki słaby?

Czy może jeździć samochód bez benzyny? Może, ale tylko z góry i to do czasu. Tak jest z człowiekiem, który się nie modli. Nie patrz na tych, co się śmieją z kościoła. Nie patrz na tych, którym droga zarosła na niedzielną Mszę świętą. Są bogatsi? Do czasu. Nie ma zjazdu bez końca.

Ty natomiast zajedź na stację Bożych paliw. Weź Bożą energię, bo kiedy przyjdzie jechać w życiu pod górę tylko Bóg może sprawić, że nie cofniesz się do tyłu.

A – oznacza adorację.

Bracia i siostry. Proszę na świętą, ewangeliczną miłość Boską! Nie bójmy się zgiętych kolan. Nie bójmy się swoimi słowami mówić do Boga. Nie bójmy się przed Bogiem narzekać, dziękować i prosić. Proszę was – uwierzcie w siłę modlitwy. Nie ze względu na mój młody wiek, ale ze względu na prawdę świętej Ewangelii.

Drodzy Parafianie!

Słowo matka podaje nam i trzecie lekarstwo.

T – oznacza troskę.

Maryja rodziła Jezusa w gorszych warunkach niż my żyjemy. Odrzucenie przez ludzi, żłób, samotność. Ale miała pieluszki, bo jak mówi św. Łukasz „skoro Go porodziła owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie”.

T – oznacza troskę o codzienny chleb, o książki dla dzieci, o ubranie dla męża o chusteczki dla babci, o porządek przed blokiem, w mieszkaniu i szafce. Zatroszczmy się o to, co takie zwykłe, a bez czego nie da się mówić o wielkich sprawach współczesnego świata.

„Kto jest wierny w małej rzeczy, ten i w wielkiej wierny będzie” - mówi Jezus.

I tu trzeba by zrobić rachunek sumienia.

Kiedy byłem ostatni raz z rodziną na spacerze?

Kiedy zapytałem o zdrowie małżonki?

Kiedy usiadłem naprzeciw syna i pogadałem jak człowiek z człowiekiem?

A może nawet nie wiem, ile chleb kosztuje?

Bogu dzięki, że wielu z nas troszczy się o swoje bardzo, ale módlmy się dziś za tych, którzy zalali troskę o dom w rzeką obojętności, alkoholu i zdrady.

Jest i czwarte lekarstwo.

K – oznacza krzyż.

Spotkałem ją w Chrzanowie. Sprzedawała w sklepiku warzywno-owocowym. Kiedy płaciłem za 2 gruszki zauważyłem, że pociąga nosem. Miała może 50 lat.

„Chyba grypka chwyciła” – zażartowałem. Wtedy rozpłakała się na dobre.

„Proszę pana! - mówi do mnie – to nie grypa. 28 lat żyję z mężem a wczoraj pierwszy raz mnie zbił. Aż do dziś czuję ból kija”. „Dlaczegoż tak? – zapytałem – upił się może?”

„Nie – odpowiada mi kobieta – Nigdy nie pije”

„No to, co się stało?”

„To ja się upijam.”

Po krótkiej rozmowie powiedziałem jej, że się za nią pomodlę. A ona wtedy:

„Może się pan pomodlić, ale ja i tak w Boga nie wierzę. Kiedyś wierzyłam, jak byłam dziewczynką. Ale zawiodłam się na Bogu. Tak bardzo prosiłam w pewnej intencji a On mnie nie wysłuchał.

„Niech się pani nie martwi – mówię – pani może nie wierzy w Boga, ale Bóg w panią wierzy!”.

Nie pomogło.

Także święty Piotr nie rozumiał krzyża. Kiedy Jezus mówił, że musi cierpieć i być zabity, Piotr zaczął się dziwić i wyrzucać Jezusowi takie dziwne słowa.

Tysiące Piotrów chodzi po drogach i waszej parafii.

Żyć bez krzyża.

Uciekać w świat przyjemności, nieuczciwości, kombinowania. Żeby tylko się nie męczyć.

Wolą ukraść niż pracować.

Wolą zabić niż wychować.

Wolą narzekać niż pomyśleć.

Wolą nudzić się w domu niż pomóc w kościele.

Nie chce się człowiekowi brać krzyża, choćby i Jezus do tego zachęcał.

Bracia i siostry!

Nie oszukujmy się.

Krzyż – nawet najcięższy – jest dowodem na to, że Bóg cię nie opuścił.

Kogo Bóg karze, tego miłuje.

Boli cię coś?

Jest ci ciężko?

Nie możesz z nim wytrzymać?

Bóg wie, że nie jest łatwo, bo nie śmiał się, kiedy wkładano Mu krzyż na ramiona.

Nie płacz. Jeszcze nie narodził się człowiek, który by dźwigał większy krzyż niż potrafi unieść.

K – oznacza krzyż

Zaprzyj się siebie i weź ten krzyż.

Drodzy bracia i siostry!

Podejdźmy do ostatniego lekarstwa z tej Bożej recepty, która w słowie Matka.

Końcowe A – oznacza Amen, to znaczy tak jest, niech się tak stanie.

To słowo Maryi, kiedy anioł Gabriel mówi, że porodzi Dziecię.

To słowo Jezusa, kiedy Ojciec pragnie, by Syn umarł za nas.

Tak jest, Panie. Bądź Twoja wola – nie moja.

Drodzy chrześcijanie!

Nie dziwię się ateistom, nie dziwię się sceptykom, nie dziwię się anarchistom, nie dziwię się pesymistom, nie dziwię się wątpiącym, ale dziwię się ludziom wierzącym.

Jak to jest? Boga masz w sercu a nie możesz przyjąć Bożej woli?

Powiedz Bogu „amen”, choć strajki.

Powiedz Bogu „amen”, choć bezrobocie.

Powiedz Bogu „amen”, choć inni się zdziwią

Powiedz, bo mówisz „bądź wola Twoja”.

O prawdę walczyć trzeba, ale z Bożą prawdą człowiek zgadzać się musi.

A – oznacza amen.

Czcigodny Księże Kanoniku!

Drodzy kapłani, rodzice i starsi!

Kochane dzieci i młodzi przyjaciele!

Parafianie i goście!

Człowieku z końca XX wieku!

Matka. W tym słowie lekarstwa. W tym słowie uzdrowienie. Nie wystarczy znać, trzeba zażywać i to systematycznie.

Dlatego w imieniu Kościoła proszę was. Nie odrzucajcie tej recepty, nie zapomnijcie o niej a żadna choroba nie zniszczy waszego życia. Nie bójcie się przychodzić do Jej Niepokalanego Serca. A jeśli wierzycie w siłę Maryi, jeżeli wierzycie w moc miłości, modlitwy, troski i krzyża i przyjmowania woli Bożej, powiedzcie teraz „amen”.

Bóg wam zapłać za wiarę.

[post_title] => Matka - recepta pięciu lekarstw [post_excerpt] => Odpust Niepokalanego Serca NMP, Trzebinia Siersza [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 108-matka [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1999-08-29 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1999-08-28 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1999/08/29/108-matka/ [menu_order] => 4141 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [35] => WP_Post Object ( [ID] => 4768 [post_author] => 4 [post_date] => 1999-07-18 00:00:00 [post_date_gmt] => 1999-07-17 22:00:00 [post_content] =>

Maniowy, 18.07.1999

 

Drodzy Parafianie i szanowni Goście!

Rodacy z kraju i zza wielkiej wody!

Przyjaciele i krewni!

Bracia i siostry!

Chrześcijanie!

Budzi się ze snu osławiany Nostradamus.

Ekrany telewizyjne raz po raz emitują zaskakujące prognozy.

Polskie radio unosi na falach eteru chwile dreszczu i trwogi.

Tysiące kart wszelakich czasopism podają daty porannym czytelnikom.

Mówi się o tym w autobusach, przystankach, domach i podwórzach.

Koniec świata.

Wy w to wierzycie?

Będzie koniec świata.

Wierzcie, ale nie w to.

Będzie koniec świata.

Bo mówi Jezus słowami dzisiejszego Pisma.

To będą żniwa.

Otwórzmy oczy naszej wiary.

Oto miliardy dusz ludzkich stanie przed sprawiedliwym Sędzią.

- Czekałem na was całe wasze życie – powie do nich Bóg - Co przynieśliście ze sobą?

- Panie - odpowiedzą jedne dusze - całe życie gromadziliśmy majątek. Mamy olbrzymią fortunę na ziemi!

- Fortunę macie na ziemi, ale co przynieśliście ze sobą?

- Panie, bogactwo nasze zostało, bo nie dało się tego przenieść!

- Cóż więc z takiego bogactwa, co zostaje na ziemi? Umiecie żyć tam, ale nie w niebie!

- Panie, ale skąd mogliśmy wiedzieć, że nie trzeba gonić za bogactwem?

- Czyż nie mówiłem wam: „Bogaty z trudnością wejdzie do Królestwo Niebieskiego”? Czyż nie mówiłem słowami Świętego Pisma, że człowiek, który żyje w dostatku, ale się nie zastanawia, podobny jest do bydląt, które giną? Czyż nie mówiłem : „Nie zbierajcie sobie skarbów na ziemi”?

- Panie, co więc z naszym majątkiem?

- Człowieku! Majątek twój jest kluczem, ale nie do nieba!

I nie znajdą miejsca w Pańskim spichlerzu.

Staną przed Sędzią i inne dusze. A Bóg powie:

- A wy co przynieśliście ze sobą?

- Panie, zdobyliśmy władzę. Utworzyliśmy niezłą partię, dzięki naszej przemyślności oszukiwaliśmy konkurentów, wygraliśmy wybory i utrzymywaliśmy się w rządzie!

- Ale co macie ze sobą?

- Panie, tego, co zdobyliśmy na ziemi nie dało się wziąć do grobu!

- Czyż nie mówiłem wam; „Co z tego choćby człowiek cały świat zyskał, jeśli na swej duszy szkodę poniesie”? Czyż nie mówiłem: „Królowie i władcy ziemscy uciskają narody a nie tak będzie u was. Kto by chciał być wielkim, niech będzie sługą”?

- Panie, co więc z naszą władzą?

- Człowieku! Władza jest kluczem, ale nie do nieba!

I nie znajdą miejsca w Pańskim spichlerzu.

Przed Gospodarzem świata staną i inni. A Bóg zapyta:

- Co przynieśliście ze sobą?

- Panie, jesteśmy zaskoczeni! Myśmy w ogóle nie wiedzieli, że Ty jesteś, że jest życie poza grobem. Przecież nikt stamtąd nie powrócił. Używaliśmy więc świata na całego.

- Czyż nie mówiłem wam, że ja jestem? Tysiące kapłanów, sióstr zakonnych, nauczycieli wiary przypominało wam nieustannie, że ja jestem! Czyż sam nie zmartwychwstałem? Czyż nie powróciłem na ziemię? Czyż nie po to ustanowiłem Kościół, byś w nim słuchał moich słów?

- Ależ Panie, nikt w to nie wierzył, tysiące spraw było na głowie, koledzy mówili, że to bajka, w gazetach ośmieszano to jako bzdury.

- Człowieku, czyż nie dałem ci rozumu? Czyż nie dałem ci serca? Czyż nie postawiłem na twojej drodze tysiące świadków mojej wiary? Nawet do pięt nie dorastałeś niektórym z nich lecz żyłeś w swojej pysze!

- Panie, co więc z moimi przyjemnościami, które zostały na ziemi?

- Człowieku! To nie jest klucz do nieba.

I nie znajdą miejsca w spichlerzu Pańskim.

Staną przed Bogiem jeszcze inne dusze:

- Boże, nie gniewaj się na nas, że jesteśmy tak ubodzy.

- A co przynieśliście ze sobą?

- Panie, trudziliśmy się wiele. Wierzyliśmy w Ciebie, ale wybacz, że było nam nieraz ciężko, pomagaliśmy biednym, ale wybacz, że ciągle za mało, wychowaliśmy dzieci, ale wybacz, że nie są najlepsze, chodziliśmy do kościoła, ale wybacz, że nie zawsze z radością, klękaliśmy do modlitwy, ale wybacz, że zasypialiśmy, pocieszaliśmy strapionych, ale wybacz, że nie zawsze to się udawało, głosiliśmy Twoją miłość, ale wybacz, że nie wszyscy słuchali.

- Co jeszcze przynieśliście ze sobą?

I powiedzą parafianie Maniowskiego Kościoła:

Panie, zbudowaliśmy kościół. Choć zalali nam domy, choć zabrali gospodarstwa, choć kazali ocierać łzy spływające na widok zalewanych ulic. Choć zabrali obyczaje, chociaż wysadzili w powietrze staromaniowską świątynię, chociaż nie pękały kieszeni z zielonych i polskich banknotów. Zbudowaliśmy kościół.

Nie mogliśmy żyć bez domu Bożego.

Tak nas nauczył Ks. Prałat Antoni.

Tak nas nauczyły nasze matki i ojcowie.

Zbudowaliśmy kościół.

Chociaż mięśnie pękały od skały niemiłosiernej.

Chociaż obowiązki goniły w domu.

Chociaż lata budowy zniechęcały serca.

Zbudowaliśmy kościół.

Zbudowaliśmy maniowski kościół, bo kochamy powszechny i jeden, święty i katolicki.

Od czasu tego na dwóch naszych parafian ks. Kardynał wkładał ręce podczas święceń kapłańskich. Niech Bóg będzie nagrodą dla zmarłego Piotra, Księdza i Przyjaciela. Trzy dziewczyny wybrały zakon: Służebniczek, Serafitek i tych, których zgromadzenie rozsławiła miłosierdziem bł. Faustyna.

Panie zbudowaliśmy kościół na skale.

Panie zbudowaliśmy i budujemy Kościół w naszym sercu.

Zbudowaliśmy kościół, bo kochamy Kościół.

- Moje dzieci!!! Powie sprawiedliwy Sędzia. Ja nie pragnę od was władzy, ni pieniędzy, nie pragnę waszych przyjemności, ani przygód życia, pragnę tylko miłości! Przecież mówiłem: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, a bliźniego twego jak siebie samego”. Przecież mówiłem: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, jak ja was”. Przecież umarłem za was, by raz na zawsze pokazać światu, że tylko miłość zwycięża śmierć, że nic przez grób nie przejdzie tylko miłość, że nie ma innego klucza do nieba tylko miłość”.

I wejdą do Pańskiego spichlerza tysiące dusz, które kochały.

Dusze matek pochylających się nad dziećmi w bezsenne noce, dusze ojców zapracowanych nie dla majątku ale chleba swoim dzieciom, dusze rządzących, którzy nie oszukiwali, biznesmenów, którzy pochylali się nad biednymi, dusze sierot, które łzy ofiarowały Bogu, głodnych i tułaczy, którzy nie złorzeczyli niebu i ojczyźnie za swój los, dusze pokrzywdzonych, którzy cierpienia składali na ręce Ukrzyżowanego, kapłanów i sióstr zakonnych, którzy w cichości klasztorów zanosili modlitwy za przeklinających je obok mieszkańców, dusze lekarzy walczących ze wszystkich sił o życie ludzkie, dusze wyśmiewanych za wiarę katolików, odrzucanych chrześcijan. I wejdą dusze maniowskich parafian, ofiarnych gości i dobrodziei, którzy swoimi rękami, sercami i kieszeniami budowali kościół. Wejdą. Bo to są święci. To ci, co kochali, Ci, którym czasu ni wysiłku nie szkoda na miłość.

Drodzy Parafianie i szanowni Goście!

Rodacy z kraju i zza wielkiej wody!

Bracia i siostry!

Przyjaciele i krewni!

Chrześcijanie!

Będzie koniec świata!

Bo Bóg mówi o chwaście o pszenicy i żeńcach.

Będzie koniec świata.

Bo Bóg mówi o żeńcach, snopkach i spichlerzu.

Będzie.

I może ta cegiełka włożona w budowę maniowskiej świątyni zadecyduje, czy snop Twojego życia znajdzie miejsce w spichlerzu Boga Ojca.

Amen!

[post_title] => Ta miłość może zdecydować o wszystkim [post_excerpt] => 10-ta rocznica poświęcenia koscioła w Maniowach [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 107-ta-milosc-poswiecenie-kosciola [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1999-07-18 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1999-07-17 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1999/07/18/107-ta-milosc-poswiecenie-kosciola/ [menu_order] => 4143 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [36] => WP_Post Object ( [ID] => 4749 [post_author] => 4 [post_date] => 1999-06-05 00:00:00 [post_date_gmt] => 1999-06-04 22:00:00 [post_content] =>

TVP, program 2, 5.06.1998

 

Święty Augustyn zapisał pewnego dnia dosyć intrygujące przemyślenie.

Gdyby zaginęły wszystkie karty Pisma świętego a zostałoby tylko jedno zdanie, to nic więcej nie potrzeba człowiekowi do szczęścia. Owym zdaniem jest perła św. Jana zawarta w słowach: „Bóg jest miłością”.

Jestem katolickim księdzem. Rok temu wypisując na obrazku prymicyjnym ową perłę św. Jana, ciesząc się, że Bóg tak mnie ukochał, iż pozwolił mi zostać księdzem, i będąc przekonany o bezwzględnej wartości prawdy o Bogu, który jest miłością zapragnąłem z całą kapłańska siłą głosić ludziom te niesamowitą nowinę.

I co się stało?

Okazało się, że wielu ludzi to po prostu nie interesuje. Młode krakowskie osiedle, na które zostałem skierowany jako wikariusz stało się lustrem niejednego współczesnego serca. Praca, szkoła, sukces, zabawa, spuszczone młode głowy drepczące po ruczajowskich uliczkach. Tyle wysiłku, modlitwy i pracy, tyle kazań i katechez, rozmów i świadectw o Bożej miłości a owoce wydają się być takie marne! I możesz sobie grzmieć z niedzielnej ambony, jak święte słowa w padają w nie święte znudzenie.

I powstaje pytanie, czy prawda o Bogu, który jest miłością powinna mieć jakikolwiek sens dla nie tylko polskich katolików?

Odpowiedź daje nam Mateusz w jutrzejszej Liturgii Słowa. Jest celnikiem. Siedzi za światem pieniędzy, nieuczciwości i ludzkiej krzywdy, której był nie tylko świadkiem ale i przyczyną. Wtem nadchodzi Jezus – obraz niewidzialnego Boga, który jest miłością. I Mateusz zostawia wszystko. Dlaczego? Czy nie szkoda mu majątku, za którym uganiamy kroki? Dlaczego nie szkoda mu pracy, której ręce nasze trzymają jak mogą?

Mateusz doświadczył Boga, który jest miłością. Majątek rodził w nim zabieganie i zazdrość. Używanie majątku rodziło rozpacz pustki po chwilowych przyjemnościach. Przylepienie do pracy rodziło lęk o jutro.

Dopiero Jezus, który jest miłością zaspokoił najgłębszy głód jego serca.

I to jest po prostu prawda.

Dopóki nie uwierzymy i nie przyjmiemy Boga, który jest miłością, zabiegamy się o wszystko a umrzemy z niedosytu.

Nie lękajmy się otworzyć na tę miłość. Ona jest tak blisko! Biały opłatek Najświętszej Eucharystii, miłosierne kraty miłosiernych konfesjonałów, dająca życie Biblia święta, niedzielne i powszednie nabożeństwa, świadkowie wiary, z których papież pierwszy, życzliwa dłoń w szary dzień tygodnia, bajeczne trasy turystycznych wędrówek, tysiące kolorów polskiego czerwcowego krajobrazu.

Bóg jest miłością. Warto otworzyć serce na to dobre słowo, warto otworzyć serca na głos Ojca świętego, który pragnie o tym słowie mówić. Naprawdę warto, bo szkoda byłoby umrzeć z pragnienia żyjąc tak blisko prawdziwego źródła.

[post_title] => Bóg jest Miłością [post_excerpt] => 10 niedziela zwykła, "Słowo na niedzielę" [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 88-bog-miloscia [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1999-06-05 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1999-06-04 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1999/06/05/88-bog-miloscia/ [menu_order] => 4144 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [37] => WP_Post Object ( [ID] => 4767 [post_author] => 4 [post_date] => 1998-09-01 00:00:00 [post_date_gmt] => 1998-08-31 22:00:00 [post_content] =>

Kraków-Ruczaj, 1.09.1998

 

Dlaczego przyszliśmy do kościoła?

Czy nie można było rozpocząć roku szkolnego od inwazji mocy na Błoniach?

Czy nie można było zebrać się na podziwianiu królewskiego miasta Krakowa z Kopca Kościuszki?

Czy nie można było zająć pierwszych miejsc w panoramicznym kinie, restauracji czy niejednym McDonaldzie?

Dlaczego więc przyszliśmy dziś do Kościoła?

Drodzy uczniowie, nauczyciele i wychowawcy!

Przyszliśmy do kościoła, bo tu jest największy nauczyciel. Ten, który układał wzory przy stwarzaniu świata.

Ten, który kształtował lady i oceany.

Ten, który dał piękno różnobarwnym motylom.

Ten, który pomieszawszy mowy, dał radość nauki języków obcych.

Ten, który dał Tobie i mnie ciało, którym cieszymy się goniąc po gimnastycznej sali.

Nie miał doktoratu, nie skończył akademii, ale jak mówił 2000 lat temu, tak do dziś miliard Jego uczniów dzień w dzień słuchają Go nieprzerwanie – Jezusa Chrystusa – Nauczyciela z Nazaretu.

Żaden nauczyciel nie zrozumie ciebie tak jak On.

Żaden nie postawi tak mądrej poprzeczki – jak On.

Żaden nie będzie tak wyważonym Mistrzem i Przyjacielem.

Dlatego to przyszliśmy dziś do kościoła. Bo tu jest najlepszy i największy nauczyciel szkoły, której na imię życie.

Przyszliśmy też tutaj z innego powodu.

Tu, kochani przyjaciele jest źródło talentów.

Nie kupisz w Makro szóstek na świadectwo szkolne.

Nie w Hicie sprzedają ochotę do matematyki.

Nie osiągniesz w Geancie pierwszego miejsca z geograficznej olimpiady i w żadnym osiedlowym sklepiku nie zaopatrzysz się w mózg komputerowy.

Tylko tu jest źródło talentów.

To nie mama ani tata są sprawcami twojej mądrości. Bóg dał tobie tyle talentów, ile potrzebujesz do szczęścia.

I nie śmiej się ze słabszych, bo dziś możesz stać się kaleką z porażeniem mózgowym i nie zazdrość zdolniejszym, bo więcej Bóg od nich żądać wciąż będzie.

Jest jeszcze jeden powód, który każe nam rozpoczynać rok szkolny w kościele.

Tu, kochani, jest jedyna siła potrzebna do rozwijania talentów otrzymanych od Boga.

Kiedy ogarnie cię lenistwo, przyjdź przed tabernakulum.

Kiedy spadnie na ciebie jedynka, klęknij do modlitwy przed domowym krzyżem.

Kiedy w klasie odwrócą się od ciebie, powiedz Jezusowi, że cię to boli.

Kiedy zagrożą powtórzenie mroku, błagaj Go o siłę do wytrwania.

Przyjdź, bo tu jest miłość, która zapala do nauki, która wyzwala talenty, która w najboleśniejszych momentach powie ci, ze najważniejsze jest serce.

Dlatego to przyszliśmy dziś do kościoła.

I życzę wam, żebyście w nauczycielach odkrywali Jezusa, Bogu dziękowali za talenty a poprzez miłość do nauki wykorzystali wszystkie dary swojego serca.

Nie zapomnijcie jednak o tym najważniejszym.

Choćbyś miał same szóstki na świadectwie,

choćby w domu było powiesić dyplomy z niejednych olimpiad,

choćby twój zespół zajmował tylko pierwsze miejsce,

na nic to wszystko i szkoda 10 miesięcy, jeżeli nie zbliżysz się bardziej do Jezusa i nie pokochasz bardziej w tym roku Twoich rodziców, przyjaciół i nie lubianych kolegów.

Na nic, bo jak pisze ks. Jan Twardowski:

Wszystko psu na budę bez miłości.

[post_title] => Dlaczego przyszliśmy do kościoła? [post_excerpt] => Rozpoczęcie roku szkolnego [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 106-dlaczego-przyszlismy [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1998-09-01 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1998-08-31 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1998/09/01/106-dlaczego-przyszlismy/ [menu_order] => 4157 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [38] => WP_Post Object ( [ID] => 4766 [post_author] => 4 [post_date] => 1998-06-18 00:00:00 [post_date_gmt] => 1998-06-17 22:00:00 [post_content] =>

Sromowce Wyżne, 18.06.1998

 

Setki lat, tysiące dni, miliony godzin, miliardy sekund, płynie nieprzerwanie nurt Dunajca, obok tutejszej parafii, tutejszych domostw i jej mieszkańców. Cieszy ten Dunajec zapewne wszystkich parafian cieszy turystów i gości. I nie tylko cieszy, ale nakłania wielu ludzi, żeby wyciągnąć łódź i popłynąć między malowniczymi skałkami uroczych Pienin. I choć nie wszyscy mężczyźni są flisakami, choć nie wszystkie kobiety zakochały się we flisakach, to zapewne każdy wie, co trzeba zrobić, żeby dopłynąć łodzią do Szczawnicy.

 

Czcigodny Księże Proboszczu,

Drogie dzieci, nie mniej lubiana młodzieży, umiłowani rodzice, bracia i siostry w Chrystusie Panu!

Wiemy, jak dopłynąć Dunajcem do Szczawnicy, zapytajmy zatem Jezusa, otwórzmy Ewangelię, poprośmy Kościół - niech nam powie – jakiej rzeki trzeba i jakiej łódki, żeby zostać księdzem, czyli jak dopłynąć do portu, któremu na imię kapłaństwo?

 

Przede wszystkim potrzebne jest powołanie. Nie było by spływu Dunajcem, gdyby nie było Dunajca.

Nie można by zostać księdzem, gdyby nie ten wielki dar, któremu na imię powołanie. Od pierwszych chwil, kiedy Bóg obdarza serce chłopaka powołaniem, zostaje ono w nim na zawsze. Raz większym a raz mniejszym nurtem płynie w jego życiu i mówi: „Pójdź za mną”, i mówi: „a może będziesz księdzem?” i mówi: „a może by iść do seminarium?” i rozbija się ten nurt powołania o wiele trudności, o wiele wątpliwości – bo koledzy, bo rodzina, bo dziewczyna, ale jeśli człowiek chce być księdzem, to choćby jego losy byłe zawiłe, jak zawiły jest Dunajec w Pieninach, to i tak dojdzie do swego celu – dopłynie do portu kapłaństwa.

 

Jednak nie tylko Dunajec jest potrzebny, potrzebna jest także łódź. I tą łodzią w drodze do kapłaństwa jest Seminarium. To koledzy, księża przełożeniu, studia, wspólnie spędzone lata, dyskusje, Msze święte i gry w piłkę, odwiedziny do chorych i wakacje z młodzieżą. To tak potrafi scalić i umocnić, że chodź nie jedna fala uderzy w tę łódź, to jednak łódź wytrzyma i dopłynie do portu kapłaństwa.

 

Jest jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz, bez której trudno byłoby dopłynąć do celu. Każdy flisak pomaga sobie kijem. Steruje nim, wyprowadza na właściwy nurt. I takim narzędziem w drodze do kapłaństwa jest modlitwa. Potrzebna jest ona przy starcie. Potrzebna kiedy młody człowiek waha się: iść czy nie iść na tego księdza? Panie, powiedz mi, kim mam zostać w życiu? Potrzebna jest ona w chwilach trudnych. Boże, jak ja to wytrzymam! Dodaj sił, bo jestem słaby! Potrzebna jest ona w chwilach radości. Dziękuję Ci Stwórco za powołanie, za dar życia, za dobrze zdany egzamin. Chwała Tobie, że żyję!” Tak to właśnie modlitwa pozwala najlepiej wykorzystać powołanie i najszybciej dopłynąć do portu kapłaństwa.I to jest wspaniałe, że tej modlitwy uczą już rodzice, że pilnują jej księża, że seminarium pomaga owocnie rozmawiać z Bogiem.

 

Drodzy bracia i siostry !

Nurt powołania, łódź seminarium, wiosło modlitwy – to pozwala dopłynąć do portu kapłaństwa. A co dalej? To nam mówi Ewangelia, kiedy Jezus uczy jak zwracać się do Boga. Mówcie: „Ojcze” - wypowiada Jezus. Tak, Ojcze, nawet Tatusiu.

Jak po spływie Dunajcem, z radością rzuca się dziecko w ramiona ojca, matki i przyjaciela, tak każdy ksiądz rzuca się w ramiona Boga i mówi: Ojcze, Tatusiu!

Ty wiesz, co dla mnie najlepsze !

Ty wiesz, jak mi dopomóc!

Ty wiesz, więc ja oddaję się Tobie z ufnością.

[post_title] => Jak dopłynąć do portu kapłaństwa? [post_excerpt] => Prymicje w Sromowcach Wyżnych [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 105-port-kaplanstwa [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1998-06-18 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1998-06-17 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1998/06/18/105-port-kaplanstwa/ [menu_order] => 4158 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [39] => WP_Post Object ( [ID] => 4707 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-11-09 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-11-08 23:00:00 [post_content] =>

Zakopane, św. Rodziny, 9.11.1997

 

Drodzy parafianie Zakopiańskiego Kościoła i wszyscy, których św. Rodzina zebrała dziś wokół Jezusa !

To nie wydarzyło się tylko tam. To nie było tylko 2000 lat temu. Scena ewangeliczna rozgrywa się także dzisiaj. Także w tym kościele. W scenerii zakopiańskiego piękna. Bo oto, każdy z nas kochani jest Ewangeliczną wdową....

Nie każdemu wprawdzie umarł mąż, ale ileż to umarło już nam marzeń, ileż pogrzebaliśmy planów, przyjaźni i życiowych szans, nie mówiąc już o tych, którym zapaliliśmy znicze, modląc się, żeby już należeli do grona świętych !

Każdy z nas jest ubogą wdową...

Nie każdy jest ubogi materialnie, ale ileż brakuje nam radości, wiary i życiowego zapału...!

Każdy z nas jest ewangeliczną ubogą wdową...

I każdy przychodzi - jak wdowa – do świątyni i na każdego patrzy Jezus, już nie z przedsionka Jerozolimskiego domu modlitwy, ale z wysokości tabernakulum.

Każdy z nas jest ewangeliczną ubogą wdową...

Skoro każdy jest podobny do wdowy, trzeba nam postawić pytanie:

- co przynosimy do skarbony już nie metalowej, która pomogła utrzymać żydowską świątynię, ale do skarbony, której na imię Kościół, ten nasz powszechny, katolicki – i ten nasz parafialny, w którym św. Rodzina przygarnia nie zawsze świętych katolików ?

Wdowa przyniosła grosz, czyli dwa pieniążki, a co jest naszym groszem ?

Kapłani przynoszą swój grosz, przynoszą namaszczone w sakramencie kapłańskim dłonie, w których chleb i wino przemieni się w Ciało i Krew; dłonie, które rozgrzeszą u krat konfesjonału, dłonie, które pochylą się nad biednym, które zaniosą wiatyk umierającym... To jest kapłański grosz. Przynoszą całe życie ofiarowane dla Boga i drugiego człowieka.

Diakoni i klerycy, którzy przyjechali dziś do waszej parafii – bo to Niedziela Powołań – przynoszą Słowo Boże, to odczytane z Ewangelii i to wypowiedziane z serca. Przynosimy wam także dar modlitwy o święte powołania z Waszej parafii i dar spotkań z dziećmi, z młodzieżą, z tymi, którzy chcieliby o seminarium i księżach porozmawiać.

Służba kościelna – przekładający melodię serca na głos piszczałek organista i zaradna jak zwykle zakrystianka, ładnie przystrojeni, szczęśliwi bliskością Boga ministranci przynoszą dar służby, aby piękna była liturgia, aby Msza mogła być nie tylko na chwałę Boga, ale i dla naszego pożytku.

A czy Wy wszyscy – zapełniający ławki i miejsca pod chórem i wiele zakamarków kościoła nie przynosicie tu rozlicznych darów swojego życia ? Trosk, problemów, radości, zapytań, planów, pretensji, czasu, wiary, niepokojów o dom czy szkołę, zakład pracy, czy salę operacyjną, a nawet przysłowiowego swojego grosza ?

Bo oto mała Kasia przynosi zatroskanie o chorego braciszka, a Zosia martwi się zgubionym pieskiem. Jurek znów dostał jedynkę w szkole, a Maćka jeszcze w kościele pieką policzki od wczorajszej podwórkowej bójki. Bo oto Marysia chce podzielić się radością zdania prawa jazdy, a Staszek dziękuje Bogu, że poznał dziewczynę. Jakaś zatroskana mama płacze przed Matką Boską nad swoim synem a nie jeden ojciec pyta, jak długo jeszcze będzie szukał pracy. Nawet siwiejąca babcia ma co tutaj robić, bo wnuk pisał z Ameryki, żeby się modliła o szczęśliwy przyjazd.

Naprawdę, mamy co przynosić do naszego kościoła!

To zdarzyło się w afrykańskiej wiosce. Oto msza święta. Z rąk do rąk przechodzi kosz. Każdy coś wrzuca na ofiarę. Jedna dziewczynka nie miała nic. Sama weszła do kosza. W kościele konsternacja a dziewczynka z uśmiechem: Dlaczego jesteście zdziwieni? Czy nie wiecie, że jestem największym darem?

Tak ! Każdy z nas przynosi tu jakiś dar. I nawet gdy msza jest nudna a myśli nasze są na giełdzie, to to, że tutaj jestem, to już jest wielki skarb.

Bardzo wiele przyjmie dziś do siebie skarbona, której na imię Kościół. My chcielibyśmy w imieniu Krakowskiego Seminarium prosić was, abyście do tych swoich darów dołożyli modlitwę o powołania kapłańskie, o dobrych, świętych, na miarę potrzeb współczesnego człowieka księży. Ośmielamy się prosić o dar duchowy i materialny, o dar dobrego słowa, może domowej rozmowy na temat kapłańskiego powołania, może ofiarowania swoich cierpień za tych 150 kleryków, którzy znajdują się już w sześcioletniej kuźni kapłańskich serc, tj. w naszym seminarium. A także za nowe powołania, zwłaszcza z waszej parafii, żeby miał kto wszystkie problemy i ofiarowane troski zanieść Bogu na ołtarz, aby przemienił nie tylko chleb w Ciało, ale i cierpienie w nadzieję. Aby miał kto przypominać słowa psalmisty, że tylko Bóg wiary dochowuje na wieki, że uwalnia więźniów, że leczy złamanych na duchu, że chlebem karmi głodnych, że przywraca wzrok ociemniałym, że podnosi z prochu przywalonych krzyżem życia, że ochrania sierotę i że kocha. Tak! kocha! Bo jest miłością, bez względu na to, kim ja jestem.

Żeby miał kto przypominać... Żebyśmy nie musieli oglądać mszy świętej na pożółkłych ze starości kasetach wideo.

Drodzy parafianie !

Każdy z nas jest ewangeliczną wdową... Czy jednak każdy wrzuci grosz troski o nowych kapłanów...?

[post_title] => Każdy z nas jest ubogą wdową [post_excerpt] => 32 Niedziela zwykła, rok B - Niedziela powołań [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 44-uboga-wdowa [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-11-09 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-11-08 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/11/09/44-uboga-wdowa/ [menu_order] => 4176 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [40] => WP_Post Object ( [ID] => 4715 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-09-28 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-09-27 22:00:00 [post_content] =>

Kwaczała, 28.09.1997

 

Tyle mamy pięknych pereł w dzisiejszej Ewangelii, tyle skarbów w poprzedzających ją czytaniach. Ale, drodzy parafianie, musimy na chwilę o nich zapomnieć, bo oto Kościół daje dziś największą perłę małej Justysi – dar chrztu św.

Tak, Justynko! Przynajmniej 4 wymiary posada ten pierwszy z chrześcijańskich sakramentów.

Po pierwsze gładzi grzech pierworodny i wlewając w serce łaskę uświęcającą zasiewa w duszy to ziarno, które powinno wyrosnąć w najpiękniejsze drzewo – zbawienie.

Po drugie wprowadza do Kościoła.

Nie będziesz już samotna. Nie tylko, że masz wspaniałych rodziców i rodzinę, ale zyskujesz nade wszystko matkę i ojca chrzestnego, zatroskanych o Twoją wiarę, którzy będą przyglądać się twoim pierwszym krokom i boleściom ząbkowania. Zyskujesz także miliony przyjaciół, którzy dzień w dzień znaczą się chrześcijańskim znakiem Krzyża św. Wszyscy tu obecni i wierzący świata, są dla Ciebie przyjaciółmi.

Po trzecie chrzest otwiera drogę do innych sakramentów. Dostaniesz za chwilę klucz do domu, w którym raz po raz znajdziesz dla siebie cudowne dary: Eucharystii, Pokuty, Bierzmowania, Małżeństwa ?

Najważniejsze jednak jest to, że zaczynasz przygodę z Jezusem, Bogiem i Przyjacielem, aniołami stróżami i św. Patronami. Przygodę wiary i tajemnicy, pierwszych kroków modlitwy, świata przepięknych tradycji kościelnych i dziecięcego zaufania.

Wielką to perłę daje dziś Kościół Justynce! Życzymy Ci wszyscy, żebyś tak tę perłę poznała, abyś nigdy nie żałowała chwili, która teraz nastąpi.

Kwaczała, 28 września 1997 r.

[post_title] => Perła świętego chrztu [post_excerpt] => Kazanie chrzcielne [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 52-perla-chrztu [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-09-28 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-09-27 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/09/28/52-perla-chrztu/ [menu_order] => 4181 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [41] => WP_Post Object ( [ID] => 4713 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-09-20 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-09-19 22:00:00 [post_content] =>

Kwaczała, 20.09.1997

 

(Kaznodzieja)

Święty Stanisławie!

Nie zaznałeś cynizmu utraconych nadziei.

Nie chodziłeś z dziurą w sercu po zwęglonych uczuciach.

Nie wyciągałeś ramion rozpaczy do zła.

Twoja biel była bielą, a czerń zawsze czarna.

Utraciłem tę jasność niczym raj.

Przyjdź jeszcze raz i spróbuj powtórzyć to co we mnie już wygasło

Inaczej uwierzę, że nigdy nie byłeś.

Przyjdź jeszcze raz.

(Święty)

Jestem, bo każdy święty nie odchodzi na zawsze ze świata, lecz jest blisko każdego człowieka, żeby mu pomóc w drodze do nieba.

(Kaznodzieja)

Skoro więc masz pomagać w drodze do nieba, odpowiedz nam, ludziom młodym przynajmniej na 3 pytania.

Słyszeliśmy, że miałeś trochę problemów ze swoim tatą, który za żadne skarby świata nie chciał zgodzić się na twoje zakonne powołanie.

Powiedz nam, jak sobie radzisz w konfliktach z rodzicami?

(Święty)

Trzeba kochać. Ja nigdy nie przestałem kochać ojca, choć nie godził się na powołanie zakonne, choć groził jezuitom i wyrzucał mnie, że zniesławiłem ród i to przecież nie kradzieżą, ani rozbojem, ale posłuszeństwem Bogu.

A jeśli trzeba w życiu sprzeciwić się rodzicom, bo Bóg inaczej chce, zawsze trzeba pamiętać, że władza rodzicielska ma swoje granice, kiedy w życie człowieka wkracza Pan. Ale nawet wtedy trzeba kochać, tłumaczyć cierpliwie. Ja wiedziałem, że sprawię ojcu cierpienie. Jednak pożegnałem się z nim poprzez mojego brata Pawła, modliłem się za niego i ze szczerymi łzami czytałem list od niego. Napisałem jednak, że wolę umrzeć niż złamać przyrzeczenie dane Bogu. Nigdy jednak nie napisałem jak jeden z chłopaków waszej wioski: "Nienawidzę w rodzicach tego, że próbują na siłę stworzyć we mnie ideał swoich marzeń".

(Kaznodzieja)

Mówisz św. Stanisławie, że modliłeś się za rodziców. Ja jednak mam problemy z modlitwą. Denerwuje mnie już odklepywanie stałych formułek przy wieczornym i rannym pacierzu.

Powiedz jak się modlić?

(Święty)

Problem to jest tak rozległy, że moglibyśmy o tym rozmawiać do jutrzejszego odpustu. Myślę jednak, że zapomniałeś o jednym, o tym, że modlitwa to spotkanie dwóch kochających się osób. To nic innego tylko "randka" z Bogiem. I dziwię się, że ty się nudzisz. Nie kochasz Boga? Przecież jeśli Go kochasz, to powiedz mu nie tylko formułki, Jezusowe "Ojcze nasz",

Anielskie "Zdrowaś Maryjo", przepiękne "Pod Twoją obronę", ale także to, co zdarzyło się w szkole, w pracy i w domu, co cię boli a co radosne. Przyjdź do Jezusa i porozmawiaj z nim tak, jak się rozmawia z Przyjacielem. Wtedy usłyszysz Jego słowa w kościele, w Piśmie, w drugim człowieku w pięknie otaczającego nas świata. Tylko idź na modlitwę jak na spotkanie Kochającego.

(Kaznodzieja)

Powiedz nam jeszcze krótko św. Patronie, czy na prawdę warto tyle podjąć starań co ty, żeby trafić do zakonu? Przecież to takie nienowoczesne, niepostępowe, tak krytykowane przez ludzi, a jeszcze częściej niezrozumiałe. Czy warto?

(Święty)

Dobrze powiedziałeś, że nie jest to rozumiane. Tu jest klucz do współczesnych niechęci co do kapłaństwa czy życia siostrzanego. Gdyby wielu młodych zrozumiało, że chodzi o miłość tylko innego rodzaju, że chodzi o niewidzialną więź, która jest droższa nad wszystkie skarby świata, droższa od wyjazdu do Ameryki, od bajecznej willi i "odlatujących" narkotyków. Chodzi znów o miłość. Owszem nie każdy jest do kapłaństwa powołany, ale każdy ma obowiązek i prawo zapytać się o Boga, jakie ma plany wobec danego człowieka, a nie samemu układać sobie rozkład jazdy autostradą do nieba. Dziękujemy ci św. Stanisławie za słowa pełne otuchy, za to, że ciągle jesteś z młodymi ludźmi i na ile sami pozwalają prowadzisz ich do sensu i celu życia - do kochającego Ojca. Ale że jeszcze wielu błąka się na świecie nie znając swojej drogi życia, zwróćmy teraz nasze słowa i serce do Maryi, do której tak często lubiłeś się zwracać. I poprośmy ją o stałą opiekę i troskę nad każdym młodym człowiekiem z naszej parafii.

"Pod Twoją obronę..."

(Słowa Świętego wygłosił kl. Mirosław Niechwiej)

[post_title] => Trzy pytania młodego człowieka [post_excerpt] => Triduum na św. Stanisława Kostkę - do młodzieży (dialogowane) [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 50-trzy-pytania [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-09-20 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-09-19 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/09/20/50-trzy-pytania/ [menu_order] => 4182 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [42] => WP_Post Object ( [ID] => 4712 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-09-19 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-09-18 22:00:00 [post_content] =>

Kwaczała, 19.09.1997

 

Drogie dzieci!

Chcę wam opowiedzieć pewną historię, historię o chłopcu, który został świętym, na pewno wiecie, o kim myślę. Któż to taki? (św. Stanisław Kostka)

Tę opowieść wielu już z was zna, ale dziś opowiemy sobie ją inaczej - razem z dziećmi naszej parafii.

Ponad czterysta lat temu, dzieci były takie same jak dzisiaj. Niektóre z nich lubiły tylko spędzać cały czas na grach, może, zwłaszcza te dorastające, na konnych przejażdżkach i pierwszych polowaniach. Dziś byśmy powiedzieli, że grali w karty, siedzieli tylko przed komputerem, albo cały dzień uganiali się za piłką.
(w czasie powyższych słów wychodzi grupa, gra w karty i inną grę – kości)

Inne dzieci nie cieszyły się z gier, ale - zwłaszcza chłopcy - lubili sobie dokuczać. I nie tylko bili się miedzy sobą, ale i niszczyli, co stanęło na ich drodze i co było pod ręką.
(grupa chłopców rozbójników udają bójkę)

Były także takie dzieci, zwłaszcza te młode, które tylko chciały się bawić. Może nie lalkami i samochodzikami, jak dziś, ale zabawami XVI wieku. Dzieci te nie były złe, ale gdy trzeba było pomóc rodzicom, wykręcały się jak mogły od nakazanej roboty.
(grupa bawiących się dzieci)

Nie brakowało jednak i takich, które pilnie uczyły się do przyparafialnej szkółki, pomagały zawzięcie rodzicom i codziennie klękały do modlitwy. Zwłaszcza modliły się do Matki Bożej.
(grupa pracowitych)

I do takich dzieci przyszedł św. Stanisław Kostka, kiedy w 1550 roku przekroczył (wchodzi św. Stanisław) progi tego świata.

Był on dzieckiem uparcie dążącym do dobra. Spotykał się często z graczami, i nieraz spędzał z nimi trochę czasu, ale zawsze pamiętał o nauce i modlitwie i nie chciał całego życia spędzić na grach i hazardach, ale szedł uparcie do obranego celu.
(Święty jest między powyższą grupą)

Spotykał się również i z dziećmi zabawy, niejeden raz się zabawił, ale nie uważał, życie za zabawę i gdy koledzy ze szkolnej ławy nie mogli usiedzieć w domu, on wytrwale czytał, robił notatki i modlił się, żeby dojść do obranego celu. Może św. Stanisław miał to szczęście, że nie spotykał się często z rozbójnikami, unikał ich, bo wiedział, że złe towarzystwo, chuligańska młodość wcale nie przynosi szczęścia i nie tylko można trafić do więzienia, ale przede wszystkim w takim towarzystwie nie można zrealizować dobrych planów życiowych, a on wytrwale szedł do swojego celu i celu, jaki mu Bóg wyznaczył.

Bardzo wiele czasu św Staś przebywał z dziećmi pracowitymi, pomagającymi rodzicom, siedzącymi nad książkami i modlącymi się do zawsze dobrego Boga, ale nawet wśród takich dzieci zdarzało mu się oberwać. Bernard, kolega ze szkoły, późniejszy kardynał Polski i Kacper po śmierci Stanisława ze łzami opowiadali, że posuwali się nawet do kopania Stasia, kiedy ten nocami modląc się leżał krzyżem na ziemi.

Święty Kostka był jednak uparty w dążeniu do obranego celu. Mawiał : "Do wyższych rzeczy jestem stworzony" i jak św. Dominik wolał umrzeć niż zgrzeszyć. I za to wytrwałe dążenie do celu, mimo trudności z kolegami, początkowo z nauką, dobry Bóg sprawił, że święty wstąpił do zakonu i - co więcej - mając tylko 18 lat został zabrany do nieba, po krótkiej i niespodziewanej chorobie.
(Święty bierze świecę spod ołtarza: idzie do zakrystii)

I on teraz jest w niebie, słyszy nas i życzy wszystkim dzieciom nie tylko w Kwaczale, żeby uparcie dążyły do obranego celu. Może to wymarzony zawód, może świadectwo z czerwonym paskiem, a może nauka gry na jakimś instrumencie, a może kapłaństwo? Kto wie? Życzy by unikały złego towarzystwa, pomagały rodzicom, chętnie się uczyły i składały ręce do Boga. A wtedy nie tylko osiągniecie obrany cel, ale także Bóg zabierze was po śmierci do nieba.

[post_title] => Być upartym w dążeniu do określonego celu [post_excerpt] => Triduum na św. Stanisława Kostkę – do dzieci (z inscenizacją) [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 49-byc-upartym [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-09-19 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-09-18 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/09/19/49-byc-upartym/ [menu_order] => 4183 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [43] => WP_Post Object ( [ID] => 4711 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-09-18 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-09-17 22:00:00 [post_content] =>

Kwaczała, 18.09.1997

Czcigodny Księże Kanoniku, proboszczu tutejszej parafii, dzisiejszy solenizancie, a dłuższy już czas naszego dekanatu wice dziekanie!

Drodzy rodzice, wierzący tutejszej parafii, młodzieży i dzieci, i każdy, którego serce przyprowadziło na dzisiejszą uroczystość!

Świat jest jednym wielkim domem, domem z wieloma pokojami. Oto pokój dzieciństwa, pokój dorastającej młodzieży, pokój wychowania, pracy zawodowej, pokój talentów i gospodarki, pokój polityki i turystyki. Nie brak i miejsca dla powołania kapłańskiego i zapatrzonej sędziwym wiekiem w przeszłość starości.

Pokoi jest wiele, a klucze do każdego z nich mają tylko ludzie święci. Można całe życie spędzić na korytarzu, nie dbać o dzieci wychowanie, źle gospodarzyć, rozłożyć ręce wobec pytań młodzieży.

Ale skoro mamy w swojej parafii takiego patrona, jak św. Stanisław Kostka, patrona od dzieci i młodzieży, który ma klucze od pokoju wychowania i dziecięcego czasu, klucze od upartego dążenia do kapłaństwa, posłuchajmy go, jak wejść do przygotowanych przez Boską dobroć pomieszczeń. Na to mamy trzy dni. Dziś poprośmy o klucz do pokoju wychowania i pokoju życia kapłańskiego.

Tysiące problemów i spraw mieszczą się w pokoju, gdzie dzieci trzeba wychować, ale św. Staś nam mówi, abyśmy popatrzyli tylko na dwie sprawy.

Jedną z nich jest sprawa naszych tradycji religijnych, jakie w domu mamy. W rodzinie Kostków Maryja była naprawdę Kimś, do kogo się modlono. Mama Świętego codziennie przez godzinę kierowała swe serce ku Bogu i nie spała całą niedzielę, ale wymagając od siebie, wymagała, by i dzieci były po katolicku wychowane. I nie chwaliła się swoimi strojami, że mąż za granicą pracuje, ale budowała skromnością wszystkich, z którymi się spotykała. I nie mówiła, że dzieci trzeba bezstresowo wychować i pasek wyrzucić, lecz wychowywała tak, jak to opisuje Paweł Kostka, brat Świętego:

„Rodzice postępowali z nami surowo. Wszyscy nas upominali i przez wszystkich byliśmy kochani".

Drugą, kochani, sprawą w pokoju wychowania są marzenia rodziców o życiu ich dzieci. Jakżeż planował Jan Kostka, ojciec Świętego, ułożyć życie Stanisławowi! Że zrobi karierę na dworze króla, będzie może uczonym, no i oczywiście nigdy nie braknie mu grosza. Jan Kostka był uparty i wolał straszyć jezuitów, że ich zakon z Polski wyrzuci, niż zgodzić się na stan zakonny syna.

Czasem, to jest bolesne, gdy syn nie chce prowadzić naszego zakładu, gdy córka chodzi z chłopakiem, który nam się nie podoba, gdy dziecko ucieka od pracy w polu, a nam się marzy następca rolnik. I nieraz możemy mówić jak Maryja w dzisiejszej Ewangelii: „Synu! Czemuś nam to uczynił?" Czemu?

Doradzić wolno i trzeba, ale drogę życiową każdy człowiek wybiera tylko raz - dla siebie. I nic nie poradzi złość i własne ambicje. Bo Jan Kostka umarł i za wiele cudów nie uczynił, a jego syn dzisiaj podziwiany jest na całym świecie przez miliony katolików, nie mówiąc już o tym, że jest w niebie.

Kochani!

Pozwólcie, że jeszcze powiem o kluczu do pokoju powołania. Trzeba być upartym, mówi św. Stanisław, żeby osiągnąć progi zakonne. Trzeba być upartym, żeby zostać księdzem. Nie tylko wtedy, ale może zwłaszcza dziś, kiedy mało która mama mówi do syna:

„Pójdziesz do seminarium?". A nie mówi tak, bo jak się nagada z sąsiadkami o księżach, to przecież nie chce, żeby tak obmawiali jej syna.

Trzeba być upartym - to klucz dla powołanych, a dla kapłanów mamy słowo od ojca Mikołaja, spowiednika dzisiejszego patrona, ojca, który dostrzegł powołanie i zachęcił do wytrwałej drogi, mamy także ojca Franciszka Antonio i Piotra Kanizjusza, którzy dali listy polecające do swoich przełożonych z prośbą o przyjęcie Stasia do zakonu, choć wiedzieli, że ojciec Świętego znany jest w świecie a nieprzychylny decyzji syna.

Ci kapłani, to te same osobistości, które z dwunastoletnim Jezusem rozmawiały w świątyni. To prawdziwi nauczyciele duszy, którzy zawsze są tam, gdzie serce młodego człowieka pełne troski o własną życiową drogę.

Tak, kochani! Św. Stanisław podając nam klucze do pokoju wychowania i kapłańskiej posługi, dziękuje wam, żeście dzieci wychowali i uszanowali ich wolę i umieli wiarę przekazać. Dziękuje szczególnie Księdzu Proboszczowi, że uparcie dążył do Chrystusowego Ołtarza i jak wielu kapłanów z czasów dzisiejszego patrona zawsze był tam, gdzie młode serca pytają o sens życia, wybór własnej drogi życiowej i odpowiedzi na bolesne pytania dorastającego wieku, a ucząc religii, budując kościół, tworząc i nadal kierując naszą parafią, uczynił z niej dom, w którym mogą wyrastać święci XX-tego wieku.

[post_title] => Synu! Czemuś nam to uczynił? [post_excerpt] => Triduum na św. Stanisława Kostkę – do rodziców [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 48-synu-czemu [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-09-18 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-09-17 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/09/18/48-synu-czemu/ [menu_order] => 4184 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [44] => WP_Post Object ( [ID] => 4710 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-09-01 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-08-31 22:00:00 [post_content] =>

Kwaczała, 1.09.1997

 

Drogi ks. Proboszczu,

Szanowne grono pedagogiczne,

Czcigodni rodzice,

Kochane dzieci i nie mniej lubiana młodzieży!

Jest taka ziemia czasem większa

czasem mniejsza

czasem dłużej uprawiana

a czasem krócej

bliższa od domu

dalsza.

Ziemia pełna skarbów.

Ziemia, której na imię szkoła.

Oto na jednym poletku niezwykłe cuda biologii, na innym bajeczne krajobrazy geografii, na jeszcze innym prawidła fizyki i wzory matematyki.

A tu mamy poletko mądrości języka polskiego, które upiększa nasze życie jak kwiaty niejedne urodziny.

Tu znów pole starożytnych dat i nowych wydarzeń historycznych, a tam doświadczeń chemicznych.

Nie brak i kawałków przepięknych talentów plastyki i chwytającej za serce muzyki.

Jakie są inne poletka ziemi? Już sami sobie odpowiedzcie.

Tak kochani!

Tej ziemi, której na imię szkoła, Pan Bóg dzisiaj rozkazuje:

„ Niech ziemia wyda owoce„

Niech wyda, bo rok szkolny się zaczyna. Bóg wie, że w tej ziemi są skarby i pragnie ich dla nas i dlatego woła:

„ Niech ziemia wyda owoce „

Mamy na to znów 10 miesięcy.

Co jednak musimy zrobić, żeby te owoce otrzymać? Jezus mówi nam w Ewangelii:

„Proście a otrzymacie,

szukajcie a znajdziecie,

pukajcie a otworzą wam„

I trzeba prosić całe te 10 miesięcy nauczycieli, katechetów, żeby wam te przecudne bogactwa

udostępniali. Jak prosić?

Prosić chęcią nauki, prosić pilnością, punktualnością, starannością i dobrą pamięcią,

zwłaszcza jeśli chodzi o daty klasówek.

Szkoła jednak może dla wielu z was nie jest piękną ziemią, ale twardym kamieniem,

bo może ktoś nie lubi w ogóle szkoły, albo przedmiotu jakiegoś, albo kolegi, albo ma zły

dzień.

Szkoła może być kamieniem.

Może być dla ucznia , ale może być też kamieniem dla nauczyciela szukającego najlepszych sposobów nauczania. Może być też kamieniem dla rodziców zatroskanych o kłopoty swoich małych pociech.

Może to być kamień trudny, twardy, wyciskający łzy z oczu, zniechęcający,

denerwujący.

Szkoła może być kamieniem, ale wierzcie, że nie ma nikogo, kto by ten kamień zamienił w ziemię, jak tylko Jezus.

I gdy szkoła stanie się krzyżem, proście Jezusa, bo On jest, przychodźcie do Jezusa, bo On po to jest. I powiedzcie Mu, że chcecie skarbów ziemi, ale sił macie mało.

Może ktoś jeszcze zapytać, a po co się upierać o te skarby?

Kochani!

Warto być mądrym, zaradnym, warto spełnić marzenia, warto pracować w takim zawodzie, za jakim się tęskni. Nawet warto być pochwalonym przez nauczyciela czy dyrektora.

Wierzcie kochani, że skarby szkoły - jeśliby dodać miłość - dają szczęście.

Wierzcie mi, wierzcie nauczycielom, wierzcie tym, którzy ukończyli szkołę, a przede

wszystkim wierzcie Bogu, bo On rozkazując ziemi, żeby wydała owoce, widział,

że były dobre.

Dlatego prośmy dzisiaj gorąco Jezusa na tej mszy świętej o mądrość na cały rok

szkolny, prośmy o chęci do nauki i pracy. U Niego szukajmy oparcia i siły.

Pukajmy do Jego serca, a pomoże nam wspólnie wydobywać z tej szkolnej ziemi

szczęśliwe owoce, bo Ojciec - nasz Bóg - da to, co dobre tym, którzy Go proszą. Amen.

[post_title] => Szkolna ziemia [post_excerpt] => Rozpoczęcie roku szkolnego [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 47-szkolna-ziemia [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-09-01 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-08-31 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/09/01/47-szkolna-ziemia/ [menu_order] => 4185 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [45] => WP_Post Object ( [ID] => 4706 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-04-27 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-04-26 22:00:00 [post_content] =>

Piotrowice, 27.04.1997

 

Nie pierwszy raz przestąpiliśmy progi kościoła.

Drodzy Parafianie!

Nie pierwszy raz rozpoczęliśmy Mszę św. znakiem krzyża i nie pierwszy raz Chrystus przyjdzie do nas pod postacią chleba i wina. Nie pierwszy.

A jednak wielu z nas czuje się tutaj samotnym, opuszczonym i odrzuconym. Może w domu, w pracy lub szkole wszystko jest w porządku, ale nasze życie religijne? Czy to jest życie? Może usychamy z nudów w kościele. Gdy z ambony płyną słowa Ewangelii, myśli wędrują nam po supermarketach. Nie widzimy żadnych owoców naszej modlitwy i wiary. Przykazania wydają się bezsensowne.

Święta Ewangelio! Powiedz nam, co robić, gdy czujemy się, jak uschłe latorośle, z dala od winnego krzewu - od Jezusa Chrystusa. Co zrobić, abyśmy byli uradowani z tego, że jesteśmy chrześcijanami?

Drodzy Parafianie Piotrowickiego Kościoła!

„Trwajcie w Chrystusie!" - odpowiada Ewangelia - „Trwajcie we Mnie"! - mówi Chrystus.

Powiecie jednak: co to znaczy trwać?

I na to pytanie:

- odpowie nam matka, która z bólem serca trwa przy łóżku chorego dziecka,

- odpowie nam ojciec, który trwa przy swojej pracy, mimo zmęczenia, zniechęcania, nieraz małych zarobków, ale trwa, by utrzymać swoją rodzinę,

- odpowiedzą nam strażnicy, którzy muszą trwać na swoim stanowisku, by inni mogli spokojnie spać,

- odpowie nam dziewczyna i chłopak, którzy trwają w miłości, rozmawiając nieraz ze sobą kilka godzin na 20 stopniowym mrozie,

- odpowie nam uczeń, który trwa przy książce, choć zegar już dawno wybijał północ.

Trwać to być wierny mimo wielu przeszkód. Trwać, to trzymać się mocno tego, kogo i co się kocha. Trwać to być uparty w tym, co się wybrało. Trwać to być sercem przy sercu.

Nie chcemy być samotni, odrzuceni i zanudzeni? Trwajmy w Chrystusie! Trzymajmy się mocno Chrystusa!

- jak matka dziecka!

- jak ojciec pracy!

- jak strażnik warty!

- jak chłopak swojej dziewczyny!

- jak uczeń nauki!

Trwajmy w Chrystusie!

Powie jednak ktoś z was: Nie rozumiem, co to znaczy trwać w Chrystusie? Czy to znaczy, że mam chwycić się mocno figurki na ołtarzu?

Nie o figurkę chodzi Chrystusowi. Trwać w Nim to trzymać się mocno Jego słowa - a Jego słowo to Ewangelia. Trzymać się jej mocno, to nie zniekształcać jej. Nie szukać sobie innej Ewangelii, choćby to była Gazeta Wyborcza, czy jakiś ulubiony program telewizyjny. Wiele jest pożytecznych spraw, ale jedna jest Ewangelia dająca życie - Ewangelia Jezusa Chrystusa.

Trwać w Jezusie to także zachować Jego przykazania, a nie dyskutować, czy są prawdziwe, czy nie. A tymi przykazaniami wiara i miłość, jak mówi dziś św. Jan w swoim Liście. To wiara w Jezusa, a nie w horoskop z ostatniego tygodnika, czy wróżkę z sąsiedniej wioski. To miłość wzajemna, miłość konkretna a nie miłość z zakochanych listów romantycznej wiosny:

„Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem,

ale czynem i prawdą"

- woła św. Jan (1 J 3, 18)

Wreszcie to nie miłość aniołka z namalowanego nieba, ale miłość każdego człowieka - również tego, co siedzi obok Ciebie w ławce, albo stoi na baczność pod chórem.

I tutaj kochani trzeba nam powiedzieć o kapłaństwie, bo to dziś i Niedziela Powołań, i tu - w naszym trwaniu w Chrystusie - jest miejsce kapłana.

Jezus mówi, że Bóg Ojciec każdą latorośl oczyszcza. To właśnie konfesjonał, a w nim kapłan jest miejscem, gdzie serce nasze staje się znów czyste.

Jezus mówi, żeby słowa Jego były w nas. A jakże one będą w nas, jeśli nie będzie głosił ich ksiądz?

Jezus mówi, żeby zachowywać Jego przykazania. A kto nam będzie lepiej tłumaczył, o jakie przykazania chodzi, jak nie kapłan?

Wreszcie, Jezus mówi; „Trwajcie we Mnie". A jak byśmy mogli w Nim trwać, gdyby nie było ręki księdza trzymającej Ciało i Krew Chrystusa? Nie ma trwania w Chrystusie, gdy nie ma Jego Ciała. Wszak sam Jezus mówi:

„Kto spożywa moje Ciało, trwa we Mnie a Ja w Nim". (por. J 6, 56)

Nie po to, kochani, płyną te słowa o kapłaństwie, żeby zachwalać to powołanie, a inne ganić, ale po to, by prosić o modlitwę. Przyjechaliśmy bowiem z Krakowskiego Seminarium, już piąty rok przygotowując się do kapłaństwa, żeby dziękować i prosić o waszą modlitwę, zwłaszcza na rozpoczynające się w tym tygodniu rekolekcje przed święceniami diakonatu. Chcemy dziękować Waszej parafii i Waszym Księżom za każde wsparcie - i to finansowe i to modlitewne, które pozwala 254 klerykom naszego Seminarium dzień za dniem zbliżać się do Chrystusowego Ołtarza.

Chcemy dziękować i prosić, bo sprawa jest wielka - wielka i piękna, bo kazanie się skończy i Msza św. minie, ale jeśli Ewangelia zostanie w naszym sercu, jeśli będziemy trwali w Chrystusie, trzymali się mocno Jego Słowa i przykazań, to nie będziemy samotni, to Msza św. nie będzie nudą, to będziemy mieli czyste serca, będziemy pełni radości, będziemy wydawali wiele owoców naszego życia religijnego, a i nasze modlitwy zechce wysłuchać Pan, który powiedział:

„Jeśli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni". (J 15, 7)

Sprawa jest wielka i piękna, dlatego prosimy: Trwajcie w modlitwie za kapłanów i przygotowujących się do kapłaństwa. Trwajcie w modlitwie, abyśmy wytrwali w powołaniu, aby i spośród was - dałby Bóg powołać kogoś do kapłaństwa, a wszyscy razem byśmy swoim sercem byli przy sercu Jezusa Chrystusa.

Bo czyż może być coś piękniejszego na świecie, niż być blisko Tego, który kocha mnie bez miary? Który oddał za mnie życie? Który bierze mnie w swoje ramiona, kiedy troski zalewają me serce? Który smuci się z każdej wylanej przeze mnie łzy? Czyż może być coś piękniejszego?

Wybaczcie ten osobisty wątek, ale nie znalazłem nic piękniejszego, choć mam dopiero 24 lata i wierzę mocno, że nikt z nas nie znajdzie nigdy nic piękniejszego i bardziej dającego pełnię życia niż Jezusa Chrystusa, Pana i Wybawcę, któremu chwała i cześć i dziękczynienie za kapłaństwo i małżeństwo, i za każdego żyjącego człowieka po wszystkie wieki wieków.

Amen .

[post_title] => Kapłan a moje trwanie w Chrystusie [post_excerpt] => 4 Niedziela wielkanocna, rok B - Niedziela powołań [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 43-kaplan-chrystusie [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-04-27 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-04-26 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/04/27/43-kaplan-chrystusie/ [menu_order] => 4187 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [46] => WP_Post Object ( [ID] => 4708 [post_author] => 4 [post_date] => 1997-04-02 00:00:00 [post_date_gmt] => 1997-04-01 22:00:00 [post_content] =>

Maniowy, 2.04.1997

 

Kiedy już świąteczne placki odeszły w niepamięć, a radość wolnego czasu pochłonęło zabieganie dnia powszedniego, trzeba i nam wrócić w Nowennie nie tylko do modlitwy, lecz i do nauczania naszej wiary katolickiej.

A skoro ks. Proboszcz mówił ostatnio o gwałtownym rybaku znad burzliwych fal Galilejskiego jeziora, o św. Piotrze i godności, jaką mu nadał Jezus po Zmartwychwstaniu słowami: „Paś owce moje", powiemy sobie dzisiaj, jak to się stało, że władza i godność Piotrowa przeszła do naszych czasów w osobach papieży. Czy naprawdę możemy mówić, że papież to jest Piotr naszych czasów?

Otóż, tak.

Jezus niedługo po tym, jak powierzył Piotrowi troskę o Kościół, wstąpił do nieba. Apostołowie wrócili do Jerozolimy, a Piotr już w dzień Zesłania Ducha Świętego przemawiał w ich imieniu. To on zdziałał pierwszy cud po Zielonych Świątkach, napisał 2 listy, które należą do Nowego Testamentu, On wyjechał do Rzymu - stolicy ówczesnego cesarstwa i tam założył Kościół będąc jego pierwszym biskupem. Tam również, w 64 roku został ukrzyżowany głową w dół za cesarza Nerona.

Czy jednak szacunek, cześć i władza giną wraz z jego śmiercią?

Otóż, nie.

Chrześcijanie rzymscy rozumieją, że Jezus mówiąc Piotrowi: „Paś owce moje" chciał, by zawsze był ktoś, kto by nauczał, służył i kierował Kościołem. Dlatego wybierają zastępcę - niejakiego Linusa, po jego śmierci Kleta. Następni to Klemens, Ewaryst, Aleksander, Sykstus I, itd., od I przez X aż do XX wieku, kiedy to wybrano biskupa Rzymu po raz 264, a został nim Karol Wojtyła.

Już od pierwszych wieków nazywano ich papa - papież tzn. ojciec.

A sposób ich wybierania był różny. Ogólnie rzecz biorąc w pierwszym tysiącleciu papieża wybierali chrześcijanie rzymscy - kapłani i świeccy. Kiedy niektóre rody rzymskie i cesarzowie niemieccy zaczęli mieć za duży wpływ na wybór papieża, Grzegorz VII w XI wieku zdecydował, by papieża wybierali tylko kardynałowie i ta praktyka została do dzisiaj. Najpierw wybierali kogoś spośród siebie, lecz i dziś papieżem może zostać każdy ksiądz, niekoniecznie biskup.

Papieże byli z różnych narodów: Grecy, Rzymianie, Syryjczycy, Francuzi, Niemcy w ostatnich wiekach Włosi. Był nawet papież z Afryki, ale w I i II wieku.

Rządzili różnie. Najdłużej Pius IX, który w XIX wieku przez 32 lata był papieżem - najkrócej Urban VII - wybrany w 1590 roku, był papieżem zaledwie 12 dni.

Wybierano zazwyczaj ludzi po 50 roku życia. Aleksander VIII z XVII w. miał 80 lat życia jak go wybrali.

Różne były lata, narodowości i zdrowie. Klemens XII w XVIII w. przez 8 lat był niewidomy jako papież, a ostatnie 2 lata spędził na łóżku.

Większość z 264 papieży to święci, w pierwszych wiekach zwłaszcza męczennicy. Wielu z nich było więzionych, torturowanych, wyganianych z Rzymu. W związku z tym nieraz nie było papieża dłuższy czas. Okres między śmiercią papieża a wyborem nowego nazywa się wakansem Stolicy Piotrowej. Najdłużej taki wakans trwał 4 lata. Natomiast wybory nowego papieża nazywają się konklawe - najkrótsze trwało 1 dzień, kiedy to wybrano Jana Pawła I - poprzednika naszego papieża.

A jak wybierano papieża Polaka?

28.IX.1978 zmarł Jan Paweł I. Już od 5.X przybywali kardynałowie z całego świata. 10.X wyłączono telefony z pokoi, gdzie mieli mieszkać podczas konklawe. Sprawdzono również piece watykańskie, z których uchodzi dym czarny, oznaczający, iż jeszcze papieża nie wybrano, albo biały - oznaczający, że wybór został dokonany.

13.X było już 113 kardynałów. 14 odprawiono Mszę o wybór papieża i o godzinie 1630 wyproszono wszystkich z pomieszczeń, gdzie dokonuje się wyboru. 15.X odśpiewano „Veni Creator" („O Stworzycielu Duchu...") a o godzinie 930 rozpoczęło się pierwsze głosowanie w Kaplicy Sykstyńskiej. Co działo się w środku? - pozostanie tajemnicą. Dwa dni ukazywał się czarny dym, aż 16.X w poniedziałek o 1818 uniosła się w powietrze biała smuga dymu a kilkanaście minut później kardynał Felici ogłosił według tradycyjnej formuły:

„Anuntio vobis gaudium magnam. Habemus papam"

I 200 tys. zebranych na placu św. Piotra a miliony przed ekranami telewizji usłyszało, iż nowym papieżem został Polak - Karol Wojtyła z Krakowa, który przybrał imię Jan Paweł II.

I tak jak Jezus powiedział do Piotra: „Paś owce moje", jak mówił przez XX wieków do wszystkich wybieranych papieży, tak i teraz rzekł do Karola Wojtyły poprzez usta i serce kardynałów: „Paś owce moje", to znaczy kieruj Kościołem katolickim pod koniec XX wieku.

Taka jest nasza wiara, a zarazem taka jest prawda.

To bowiem, co się działo na ścieżkach palestyńskiej ziemi w I wieku naszej ery, dzieje się i dzisiaj w Kościele świętym. Tam widzieli Jezusa fizycznie, tu widzimy go w Eucharystii, modlitwie, Piśmie Św., drugim człowieku. Tam byli faryzeusze, dziś ci, co nienawidzą Kościół, tam liczne tłumy, dziś my, którzy tak samo szukamy u Jezusa uzdrowienia z naszych chorób i obdarowania mocą i miłością. Tam apostołowie, tu biskupi, tam wreszcie Piotr - tu papież. Tylko osoby się zmieniły, ale ciągle jest ta sama święta rzeczywistość wiary, w której Bóg cudownie zniża się do każdego na nas i prowadzi do zbawienia pod kierownictwem Piotra naszych czasów - papieża Jana Pawła II. Za co Bogu niech będzie chwała, cześć i dziękczynienie po wszystkie wieki wieków.

Amen.

[post_title] => Jak to bywało z papieżami [post_excerpt] => Na nowennie do Matki Bożej [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 45-jak-z-papiezami [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1997-04-02 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1997-04-01 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1997/04/02/45-jak-z-papiezami/ [menu_order] => 4188 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [47] => WP_Post Object ( [ID] => 4698 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-11-19 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-11-18 23:00:00 [post_content] =>

Kraków, WSD, 19.11.1996

 

Prawie 3000 lat temu na ścieżkach Palestyny żył Eliasz - prorok. Zadziwiał swoją mocą, potęgą Ducha Bożego i czynieniem cudów. Potrafił sprowadzić ogień z nieba i deszcz, i udowodnić całemu narodowi izraelskiemu, że tylko Bóg Jahwe, Ten, który wyprowadził naród wybrany z niewoli jest prawdziwym Bogiem. Eliasz był tak niezapomnianym bohaterem wiary Starego Testamentu, że nawet 600 lat po jego działalności wychwalano jego czyny. I o tym nam mówi dzisiejsze I czytanie. Ono też wyraża prawdę o tym, że Eliasz zachowany jest „na czas sposobny", a to znaczy także według proroka Malachiasza i całej tradycji żydowskiej, że zanim przyjdzie Mesjasz, poprzedzi go Eliasz.

O tej prawdzie przypomnieli sobie uczniowie w dzisiejszej Ewangelii. Każdy dzień przebywania z Jezusem przekonywał ich coraz bardziej o tym, iż mają do czynienia z Mesjaszem. Tę prawdę nawet wyznał Piotr w okolicach Cezarei Filipowej a dodatkowo przekonali się o tym wybrani uczniowie na górze Przemienienia. Ale właśnie na tej górze zobaczyli Eliasza. Teraz schodząc z niej, przypomnieli sobie, że według nauki uczonych w Piśmie Eliasz ma przyjść przed Mesjaszem. I powstał problem. Bo albo uczeni kłamią, albo Jezus nie jest Mesjaszem, bo coś się zdaje, że Eliasz jeszcze nie przyszedł. Owszem przyszedł na górze Przemienienia, ale czy to chwilowe ukazanie się miało być tak szumnie zapowiadanym przyjściem wielkiego proroka?

I jak zawsze, tak i teraz Jezus odpowiada na wątpliwość człowieka. Potwierdził, iż prawdą jest nauka o przyjściu Eliasza. ST nie kłamie i uczeni w Piśmie też nie kłamią. Co więcej Eliasz nie tylko ma przyjść, ale już przyszedł. Już dokonała się zapowiedź ST, już jest czas zbawienia. Smutne jest jednak to, że ludzie nie poznali Eliasza i postąpili z nim jak chcieli, tzn. zabili go. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu. To właśnie Chrzciciel jest obiecanym Eliaszem. On poprzedził Mesjasza, on uśmierzał gniew przed pomstą jak mówi ST o Eliaszu. To on nawet chodził tak samo ubrany jak Eliasz.

A więc przed przyjściem Zbawiciela był obiecany znak. Tylko trzeba go było umieć odczytać. Nie dosłownie, może tak jak myśleli żydzi, że jak Eliasz przyjdzie, to się będzie nazywał Eliasz i będzie wszystko robił jak 900 lat wcześniej.

Tak to Jezus wyjaśnił uczniom ich wątpliwość. Ale Jezus w dzisiejszej Ewangelii zwraca się nie tylko do uczniów. Chce i nam coś powiedzieć.

Przede wszystkim mówi, że zbawienie już przyszło. „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia". W liturgii przeżywamy czas adwentu i czekamy na narodzenie Jezusa, ale dobrze wiecie, że tak naprawdę to On już przyszedł. Przyszedł i jest z nami. To jest cudowna prawda, o której przypomina nam Jezus w dzisiejszej Ewangelii.

Jezus chce nam powiedzieć jeszcze jedno. Czy rozpoznajemy to, co poprzedza Boga? Czy ja poznaję znaki, które poprzedzają Zbawiciela? Takich znaków jest mnóstwo, ale szczególnie chodzi o Ewangelię, Eucharystię, modlitwę, sakramenty. Czy ja uświadamiam sobie po tych znakach, że Jezus przychodzi do mnie, że już przyszedł? A może zabijam te znaki, postępuję z nimi jak chcę?! Uważajmy, bo kto zabija znaki, zabija Chrystusa...

Eliasz był znakiem dla żydów, że Mesjasz już przyszedł, ale nie poznali tego znaku w osobie Jana Chrzciciela. Módlmy się o to, by Jezus nie powiedział o nas, żeśmy mieli znaki a mimo to nie poznaliśmy ich i postąpili z nimi tak jak chcieli.

[post_title] => Eliasz znakiem Jezusa Chrystusa [post_excerpt] => Sobota - II tydzień adwentu [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 35-eliasz-jezus [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-11-19 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-11-18 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/11/19/35-eliasz-jezus/ [menu_order] => 4189 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [48] => WP_Post Object ( [ID] => 4705 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-11-09 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-11-08 23:00:00 [post_content] =>

Kraków-Wzgórza Krzesławickie, 9.11.1996

 

Drodzy parafianie z Krzesławickich Wzgórz!

Nie raz mówiono nam, że Bóg jest dobry, wspaniały, że jest kochającym Ojcem, że troszczy się o nas, że taki właśnie jest Bóg. Ale nasza radość znikała, gdy mijające szare tygodnie, problemy w pracy, kłopoty w domu, niepowodzenia w życiu osobistym, dotykały głębi naszego serca. Wtedy rodziło się pytanie: „Gdzie jest ten Bóg, który daje szczęście?"; pytanie, które i dzisiaj kołacze w niejednym chrześcijańskim sercu.

„Panie, skoro jesteś szczęściem, powiedz: Co mamy zrobić, byś nie był dla nas dalekim i obcym Bogiem? Powiedz: Jak Ciebie spotkać w swoim życiu?"

Ukochany Kościele szukający Pana!

Szczęśliwi jesteśmy, żeśmy przyszli dzisiaj do tej świątyni, bo oto właśnie dziś odpowiada Bóg na nasze pytania słowami świętego Pisma.

Przede wszystkim, aby Boga spotkać, trzeba tego pragnąć tak, jak pragnął autor dzisiejszego psalmu wołając: Ciebie, mój Boże, pragnie moja dusza, ciało moje tęskni za tobą. Pragnąć jak ziemia sucha, która łapczywie pije każdą kroplę wody. Pragnąć tak, że aż wołać: My chcemy Boga! Jeśli nie będziemy chcieli spotkać się z Bogiem, to On nie przyjdzie, bo szanuje naszą wolność i nie wdziera się do naszego życia jak złodziej albo oddział SB rewidujący mieszkanie kilkanaście lat temu.

Pragnąć Boga to także kochać. Ci Go łatwo dostrzegą, którzy Go miłują. To może być trudne tak pokochać od zaraz, ale spróbujmy pokochać to, co jeszcze mało znamy, byśmy poznali o wiele więcej. Miłość bowiem jest wielką siłą, która ciągnie w kierunku Tego, którego chcemy znaleźć.

Następnie trzeba Boga szukać. W I czytaniu Bóg, nazwany mądrością, daje się znaleźć tym, którzy Go szukają, którzy wołają jak psalmista: Boże, mój Boże, szukam Ciebie, którzy jak panny z Ewangelii wychodzą Mu na spotkanie.

Ale gdzie, Boże, mamy Cię szukać? Autor psalmu szukając Boga wpatrywał się w Niego w świątyni i wznosił ręce w imię Boga, tzn. modlił się, bo w taki sposób nie raz się modlono. Jeśli więc chcemy znaleźć Boga, musimy tu przychodzić, wpatrywać się w to, co się tutaj dzieje całym sercem, brać dla siebie skarby zawarte w sakramentach, a nie tak, że oczy mamy skierowane na ołtarz a myśli na Kleparzu czy Tomexie. Jeśli chcemy znaleźć Boga, musimy także się modlić, prosić Go: „Panie, zjaw się w moim życiu, bądź przy mnie, bo tak bardzo wydajesz mi się daleki".

Boga też można spotkać poprzez rozmyślanie, myślenie o Nim, najlepiej czytając Pismo święte. Myślę o Tobie na moim posłaniu i o Tobie rozważam w czasie moich czuwań - zwierza się psalmista. Tu się wszyscy musimy uderzyć w piersi, bo mało jest takich, co nie mogą spać z tego powodu, że o Bogu myślą.

To wydaje się trudne i rzeczywiście nieraz takie jest. Księga Mądrości też o tym wie, gdy mówi: Kto dla Boga wstanie o świcie, znajdzie Go u swoich drzwi, czyli blisko siebie. Wstawać rano, to pewien wysiłek, nie tylko dla młodych ludzi, ale to wysiłek przynoszący korzyść. Warto się potrudzić, by znaleźć Boga. O tym zapomniały panny nierozsądne z dzisiejszej Ewangelii. „Co się będziemy przejmować, brać oliwę na zapas - mówiły - jakoś to będzie". I było jakoś, a że nie było tak jak chciały, to same są winne.

Ta ewangeliczna oliwa przypomina nam jeszcze o jednym warunku, który trzeba spełnić, by Bóg był bliski naszemu sercu. Trzeba być bogatym w dobre uczynki. Oliwa bowiem to dobre nasze czyny. Jak się nie troszczymy o nie, nie napełniamy nimi naczyń naszego serca, to nie spotkamy się z Panem. Można się modlić i całą wieczność krzyczeć „Panie, Panie" a i tak powie „Nie znam was" a to dlatego, że nie wypełniacie moich przykazań. Czuwajcie - mówi Jezus - tzn. miejcie oliwę, pełnijcie dobre uczynki, aby światło waszych serc świeciło przed ludźmi. I wtedy na pewno spotkamy się z oblubieńcem, tzn. z Tym, który nas kocha, spotkamy się z naszym Bogiem.

Ukochany Kościele szukający Pana!

Gdy wypełnimy te warunki, przyjdzie Bóg do naszego serca i zamieszka w Nim na stale. Ujrzymy Go, jeżeli będziemy Go pragnąć, chcieć Go i kochać, rozważać i myśleć o Nim. Jeśli będziemy brać Pismo Święte do ręki, klękać choćby do trudnej modlitwy. Jeśli będziemy szukać Go w świątyni, pytać i czytać, co z wiarą związane a pod rękę wpada. A wreszcie jeśli będziemy pełnić dobre czyny.

Nie lękajmy się, że tych warunków jest tak wiele. Nie lękajmy się ani nie zniechęcajmy tym, bo choćbyśmy byli zmęczeni wypełnianiem tych warunków jak panny z Ewangelii, które zmorzone snem zasnęły, to bądźmy pewni, że nie zawiedzie Ten, który obiecał, że przyjdzie. Nie tylko na końcu świata, nie tylko w dniu naszej śmierci, ale już teraz, w tym świecie, w 1996 roku, w Polsce, i na Krzesławickie Wzgórza przyjdzie i to do naszego serca.

Przyjdź, Panie Jezu! Sam powiedziałeś do świętego Jana: Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do Niego i będę z nim wieczerzał a on ze Mną. Ty Panie bowiem sam stajesz się dla nas pomocą. Ty sam chodzisz i szukasz - jak mówi Księga Mądrości - tych, co chcą Ciebie znaleźć, siadasz przy naszych drzwiach, nie tylko tych od M-2, ale i drzwiach naszego serca.

I Bóg jest. Już jest w wielu sercach chrześcijan końca XX wieku. Nie tylko dzięki samemu Bogu, ale także dzięki wielu ludziom, którzy pomagają nam Go znaleźć. Rozejrzyjmy się za nimi. To nasi rodzice, przyjaciele, znajomi i nieznajomi, a wśród nich szczególnie możemy liczyć na pomoc wszystkich powołanych do kapłaństwa. I nie jest to przypadek, że właśnie dziś, gdy Bóg odpowiada nam na pytanie, jak Go znaleźć, przypada w naszej diecezji Niedziela Powołań i z Krakowskiego Seminarium wyjeżdża połowa kleryków do różnych parafii, by modlić się o powołanie kapłańskie i o kapłaństwie mówić, i Słowo Boże tłumaczyć.

To kapłan bowiem pomaga nam spotkać Boga w naszym życiu. Gdy przychodzę do świątyni, kapłan sprawuje ofiarę, w której sam Bóg przychodzi na ołtarz, by przychodzić do mnie. Chcę szukać Boga w Piśmie świętym, on tłumaczy mi, jak je czytać. Chcę rozmyślać o Bogu, on uczy o Nim w szkole, w grupach parafialnych, w konfesjonale i każdym indywidualnym spotkaniu. On każdy trud szukania Boga wspiera radą i modlitwą, kiedy biorąc brewiarz do ręki prosi Boga za cały Kościół szukający swojego Pana. Po to on jest. I nie do pomyślenia byłoby, żeby dla nas Bóg był Kimś obcym a jednocześnie byśmy nie szli do kapłana i nie pytali, co zrobić, żeby było inaczej. „Proszę księdza, nudzi mi się na kazaniu! Nie lubię się modlić! Proszę księdza, denerwuje mnie Episkopat!" Problemy nie są po to, by nas denerwowały, ale wychowywały i jeśli nie szukamy pomocy, podobni jesteśmy do tonącego dziecka, które nie korzysta z koła ratunkowego, tylko dlatego, że się wstydzi albo się na koło obraziło.

Nie dlatego o tym się mówi, żeby się chwalić. Takie po prostu jest powołanie kapłańskie. Pomagać ludziom i sobie nawzajem w odnajdywaniu Boga. I to jest trudne jak poranne wstawanie dla psalmisty, ale to jest piękne jak dla tegoż psalmisty spotkanie z Panem. I to jest trudne jak wiele chwil waszego ciężkiego, zapracowanego życia, ale to jest piękne jak wiele chwil, które wspominacie z radością.

I dziś trzeba podziękować najpierw Ojcu świętemu, że przez 50 lat swojego kapłaństwa niestrudzenie i odważnie uczył świat, kim jest Bóg i jak Go pokochać.

I dziś trzeba podziękować wszystkim kapłanom, tym którzy uczyli nas religii, którzy udzielali nam sakramentów, trzeba podziękować kapłanom, którzy pracowali i pracują w waszej parafii, nieustannie prowadząc was do miłującego Boga.

I dziś trzeba podziękować wam - całej wspólnocie parafialnej, że pamiętacie o tych, którzy przygotowują się do kapłaństwa. Całe seminarium dziękuje wam za modlitwy, nieraz wypowiadane dobre słowa i za te liczne ofiary, które składacie wy i księża pracujący w waszej parafii, by nie zabrakło nam powszedniego chleba.

Dziękując, prosimy Was wszystkich o modlitwę. Nie zapominajcie o powołanych do kapłaństwa. By nigdy nie brakło ludzi, którzy uczyliby, jak szukać Boga i pomagali spotkać Go jako żywego i miłującego, i obecnego, i troszczącego się o nas, i dającego nadzieję w każdej beznadziejnej chwili naszego życia. Nie zapomnijcie o kapłanach, byśmy już nie pytali: „Gdzie jesteś Boże, który dajesz szczęście?", ale wołali z radością: „Gdy Ty, Panie, jesteś ze mną, ziemia staje się niebem".

[post_title] => Jak spotkać Boga? [post_excerpt] => 33 Niedziela zwykła rok A - Niedziela powołań [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 42-spotkac-boga [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-11-09 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-11-08 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/11/09/42-spotkac-boga/ [menu_order] => 4190 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [49] => WP_Post Object ( [ID] => 4736 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-11-04 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-11-03 23:00:00 [post_content] =>

Kraków, WSD, 4.11.1996

 

Kiedy myślę o roli „Wierzę w Boga” w różańcu kleryka jawi się przed moimi oczami gigantyczny obraz.

Miałem wtedy 33 dni. Po stopniach wiary moich rodziców wniesiono mnie do Kościoła. Na dziecięce czoło spadły krople chrztu świętego. Tak naprawdę jednak to nie był Kościół. Dla mnie był to dopiero przedsionek. Do dziś przypomina mi o tym znajdująca się w tym miejscu kropielnica.

Lata mijały i zacząłem widzieć coraz więcej. Dostrzegłem przed sobą olbrzymią bramę. Majestatyczny wygląd budził trwogę i podziw. Nie mogłem powstrzymać się od zachwytu. Czyżby ósmy cud świata? Nie! Pierwszy! I odkąd go zauważyłem, jedyny. Chciałem zobaczyć, co jest za bramą. Próbowałem wejść lecz nie było klamki.

Podniosłem wtedy wzrok ku samej górze. Złotymi zgłoskami wyryty napis uderzał swoją tajemniczością. Nie był zwykłym napisem. Był rozlegającym się wyznaniem: CREDO!

Coś już o tym słyszałem. Teraz jednak zacząłem powoli przesuwać wzrok, któremu towarzyszyło serce. Każde słowo było obrazem, nie dwu- ani trój- ale wielowymiarowym, bo życiowym, bo Boskim. Pojedyncze obrazy składały się na całą bramę tworząc najpiękniejszą harmonię świata.

Pożerałem sercem ową harmonię. U góry Bóg Ojciec Wszechmogący stwarzał niebo i ziemię. Uwierzyłem w Niego. Tuż obok Jezus Chrystus - Jego Syn Jednorodzony, który się począł z Ducha Świętego. Uwierzyłem. To On narodził się z Maryi Panny. Uwierzyłem. Kierując wzrok niżej począłem odczuwać dreszcze niepokoju. Jezus Chrystus był umęczon pod Ponckim Piłatem. Było trudno uwierzyć.

Jednak było warto. Oto bowiem Ten sam Chrystus zstąpił do piekieł i trzeciego dnia zmartwychwstał. Z obrazu bił niesamowity blask wyrywając z ust wyznanie - wierzę!

Następny obraz ukazał jak Chrystus wstępował na niebiosa i siedzi po prawicy Ojca. Posmutniałem, że Pan odszedł tak daleko. Ale to był smutek przed radością, która potęgowała się coraz bardziej.

Radość z Ducha Świętego, który tak wiele zdziałał.

Radość, że święty Kościół powszechny jest.

Radość, bo „obcowanie świętych” oznaczało koniec samotności.

Radość z ciała zmartwychwstania, że nie tylko dusza uzyskuje wolność.

W końcu radość z życia wiecznego, bo doczesne marne.

Uwierzyłem.

Na samym dole, u moich stóp dopełniało harmonię „amen”. I dopiero gdy wypowiedziałem „amen”, majestatyczna brama zaczęła się otwierać. Przede mną ukazywał się coraz to wspanialszy widok:

KOŚCIÓŁ!

Wszedłem do środka. Za mną zatrzasnęły się drzwi. Przede mną tysiące ludzi. Jedni zapracowanymi dłońmi zarabiali na życie. To znów samotna matka płakała nad umierającym z głodu dzieckiem. Gdzieniegdzie stali zanudzeni bezrobotni. To znów zakonnica pochylała się nad regułą św. Benedykta.

Daleko w przód widniał ołtarz. Święty kapłan podnosił okrągłą Hostię. Zachwyciłem się i usłyszałem „idź!”. Chciałem więc przedrzeć się do ołtarza lecz było wiele przeszkód pojawiających się z każdym krokiem.

Wtem stanęła przy mnie Maryja trzymając w wyciągniętej dłoni różaniec.

„Weź! - powiedziała - Te 15 świętych tajemnic pomogą ci dojść do ołtarza”.

„Ale co ja mam z nimi zrobić?” - zapytałem.

„Czy pamiętasz bramę Kościoła? Patrz w te tajemnice, jak tam patrzyłeś i wierz. Patrz i wierz!”

Spojrzałem na paciorki i w każdym z nich dostrzegłem święte obrazy z jedynego cudu świata - majestatycznego credo.

Teraz - jak wielu z was - mam 23 lata. Nadal przedzieramy się do ołtarza w ręku trzymając różaniec. I ilekroć rozpoczynamy tę modlitwę wyznając wiarę w Boga Ojca uobecniamy to, co otworzyło nam drogę do Kościoła, co otwiera nam drogę do różańca i -co daj Boże - otworzy nam drogę do ołtarza.

[post_title] => Credo w różańcu kleryka [post_excerpt] => Nabożeństwo różańcowe [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 74-credo-kleryka [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-11-04 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-11-03 23:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/11/04/74-credo-kleryka/ [menu_order] => 4192 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [50] => WP_Post Object ( [ID] => 4697 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-10-13 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-10-12 22:00:00 [post_content] =>

Kraków, WSD, 30.10.1996

 

1. Już tysiące słów padało w jesiennym miesiącu maryjnym o skarbie róż - nie ogrodowych, ale róż wiary - piętnastu świętych tajemnic. Dziś przychodzi nam poprosić Maryję o pomoc w uchyleniu rąbka tej tajemnicy, jaką jest tajemnica naszej wiary, wiary wyznawanej w modlitwie różańcowej. Prośmy Wspomożycielkę Wiernych o pomoc dla mnie, bym owocnie otwierał usta, a was o cierpliwość, byście skutecznie otworzyli serce, zdolne rozsądzić pszenicę od plewów.

2. Trzymając w ręku różaniec, nawet kleryk Krakowskiego Seminarium może zastanowić się, czy Credo trzeba odmawiać na początku, czy na końcu życiodajnej modlitwy. Różne tradycje lokalnych Kościołów, tradycja Seminarium, setki książeczek do nabożeństw, różaniec w parafii, czy w domowym Kościele bądź się kłócą, bądź zgadzają w tym temacie. Trzeba jednak Credo umieścić raczej na początku modlitwy różańcowej ze względów i teologicznych, i praktycznych. Tak też uczyły babcie i mamusie swoje pociechy w niejednej wiosce malowniczej Małopolski. „Gdy zaczynasz odmawiać tę modlitwę - mówiły - weź krzyżyk, który jest na początku różańca do swej ręki i trzymając go wyznaj wiarę, w Boga".

3. Czym jest to wyznanie wiary? Jest pomostem między nauką naszych rodziców i nauką Kościoła pierwszych wieków. Wyznanie to, zwane Składem Apostolskim jest bowiem pierwszym credo soborowego Kościoła. Pochodzi z 324 r. i jest widzialnym znakiem niewidzialnej mocy potężnego już wtedy Ludu Nowego Przymierza. Już to przyczynia się do poznania roli, jaką odgrywa „Wierzę w Boga" w mojej modlitwie różańcowej. A jaka jest ta rola?

4. Przede wszystkim jest to rola jakby ogólnego przewodnika. W tym sensie Credo jest pionem, który nadaje kierunek rozmyślaniu nad świętymi tajemnicami, czuwa nad prawowiernością mojej modlitwy. Credo pobudza moją świadomość. Mówi mi, że to, co będę teraz czynił należy do dziedziny wiary. Credo nadaje powagi i wagi modlitwie poprzez swój majestat historyczny i przypomnienie tego, co w życiu najważniejsze. To Credo przypomina także, kim ja jestem, bo jestem tym, w co wierzę. I tak Credo jest dla mnie biletem, zaproszeniem, kartą wstępu do tajemnic różańca świętego. Nie mogę owocnie rozmyślać, jeżeli nie wierzę, nie wierzę, jeżeli tego nie wyznaję. Bo skarb różańca jest skarbem dla wierzącego, fałszywą perłą dla serca niewiary.

5. To moje „wierzę" jest jednak także jakby szczegółowym przewodnikiem. Przypomina, że cały różaniec wyrasta z wiary w konkret i do takiej wiary prowadzi. „Wierzę", bo nie wszystko rozumiem i dlatego też rozmyślam nad prawdami wiry. „Wierzę w Boga Ojca", Tego, który posłał anioła Gabriela do mieściny Nazaret, Tego, który był wielbiony przez Dziewicę poślubioną Józefowi. Wielbiony życiowym fiat i wypowiedzianym Magnificat. „Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jedynego", który narodził się w Betlejem z Maryi Panny, ku czci której modlitwę tą odmawiam, która Go ofiarowała w świątyni i tam też znalazła. Wierzę w Jezusa, który był ukrzyżowan, bo nie uchylił się od dźwigania krzyża i umarł, bo nie uchylił się od dźwigania woli Ojca. Wierzę i w zmartwychwstanie, dlatego je będę rozmyślał i we wniebowstąpienie, bo tam jest Pan, gdzie serce me tęskni. Skoro odszedł, to wierzę w Jego powtórne przyjście, bo kto uwierzył w krzyż, wierzy i w życie z Tym, który na nim skonał. Wierzę w Ducha Świętego, którego zesłanie rozmyślać będę i to zielonoświątkowe, i to nieustanne - duszy wnętrza mego. Wierzę w Kościół powszechny, w tysiące ludzi trzymających święty różaniec w uświęcanych dłoniach i w tę, która pierwsza w tym Kościele - wniebowzięta i ukoronowana. Jeśli Ona Niepokalana, wierzę w grzechów odpuszczenie; jeśli wniebowzięta, w ciała zmartwychwstanie; jeśli króluje życiem, wierzę, że ono wieczne; jeśli mówi fiat, nie mogę nie powiedzieć amen. To amen dopiero pozwala mi wejść w szczegóły nieustannie toczącej nie „się", ale przez Boga historii zbawienia. Amen nie tylko temu Credo, ale amen Panu, amen Maryi, amen Kościołowi.

Poprzez „amen" mogę wejść w szczegóły radosne, bolesne i chwalebne, w szczegóły 15 tajemnic świętego życia.

6. Jeśli mój różaniec pozostawiał wiele do życzenia i jeśli nadal niedostatek jest częstym mym gościem, to dlatego, że brakowało mi tego „Wierzę" - nie tylko w świadomości, ale często także na ustach. I to też jest łaską Pana, że dane mi jest mówić o tym, bo gdyby nie to, jeszcze dziś odmawiałbym codziennie nie cząstkę różańca, ale 5 tajemnic, a to jest wielka różnica.

Dziękując komu się należy za tę łaskę, jeszcze raz proszę z przekonania i z serca. Proszę o wiarę, zachęcam do wiary i życzę wiary, bo jaka będzie nasza wiara, takie będzie Credo, a jakie Credo, taki różaniec.

„Panie, przymnóż na wiary!" Święta Panienko „zaradź naszemu niedowiarstwu", byśmy nie na darmo rozważali święte tajemnice Twojego życia. Byśmy nie byli jakoby te wieprze, przed które rzucono drogocenne perły!

[post_title] => "Wierzę w Boga" w Różańcu [post_excerpt] => Ćwiczenia [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 34-wierze-rozaniec [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-10-13 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-10-12 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/10/13/34-wierze-rozaniec/ [menu_order] => 4193 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [51] => WP_Post Object ( [ID] => 4702 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-09-15 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-09-14 22:00:00 [post_content] =>

Kraków-Widok, 15.09.1996

 

Kochane dzieci!

- Co usłyszeliście przed chwilą? (Ewangelię).

W Ewangelii występuje król. Jak myślicie:

- Kto jest tym królem? (Pan Bóg).

- A kto jest tym sługą? (każdy z nas, wszyscy ludzie).

Tamtemu słudze król podarował 10.000 talentów. A to jest tak dużo pieniędzy, żeby można było cały Kraków kupić. Tak bardzo wiele podarował mu król.

- Co nam dał Bóg? (świat, rodziców, pieska, życie, zdrowie, chrzest - światełko w naszym sercu, duszę, Komunię św., itp.).

- A co Pan Jezus dla nas zrobił? (umarł na krzyżu, byśmy mogli iść do nieba).

I wiecie co, kochane dzieci? Pan Jezus powiedział, że On nie chce nic za to, tylko żebyśmy kochali jeden drugiego i wszystko sobie wybaczali.

- Czy pokłóciliście się kiedyś z kolegą lub koleżanką? (tak!) Kto się pokłócił rączka do góry!

Mówiliście wtedy, że to jego wina, bo on zaczął, bo on mnie kopnął, bo mnie ciągnie za włosy, bo mnie przezywa i gniewałeś się,, bo on nie ma racji. Ale wtedy to światełko, które Pan Jezus dał Tobie, gasło w Twojej duszy, bo zawsze jak kłócisz się z kolegą gaśnie w Tobie Boża miłość (wyłączenie wszystkich świateł w kościele). W Twoim serduszku jest ciemno i wchodzi do niego taki robaczek, który zżera kawałek po kawałku twoje serce. I może zjeść całe.

-Co jednak trzeba zrobić, żeby znów w serduszku było jasno i żeby robaczek nie zjadł je całe? (trzeba się pogodzić).

Trzeba zapomnieć o tym, co było. I wtedy na nowo zapala się w naszym serduszku światełko Bożej miłości (zapalenie świateł w kościele), robaczek zostaje wypędzony, a serce nasze jest całe, zdrowe i piękne. Bo czy byłoby wam przyjemnie, gdyby Pan Jezus wyszedł z tabernakulum i powiedział do was: „A ty się dziś nie modliłeś! A ty nie przyszedłeś ostatnio do kościoła! A ty nie jesteś grzeczny, więc nie wpuszczę cię do kościoła!" Na pewno nie byłoby wam przyjemnie. Pan Jezus wybacza Tobie grzechy, więc i ty nie kłóć się ze swoim kolegą.

- A co trzeba zrobić, żeby się pojednać z Bogiem? (wyspowiadać się).

- A co robimy, żeby pogodzić się z kolegą? (trzeba podejść, podać rękę i przeprosić).

Teraz, kochane dzieci podejdziemy do siebie, podamy sobie rękę i powiemy: „Przepraszam". Niech to oznacza, że nie chcemy się na nikogo gniewać. (Dzieci podchodzą do siebie i rodziców)

Kochane dzieci!

Zapamiętajcie sobie z dzisiejszej Mszy świętej, że jak cię ktoś zezłości, jak zdenerwuje i uderzy, to trzeba ugryźć się w język i powiedzieć: „Nie będę się gniewał, bo Pan Jezus powiedział, żeby wybaczać, bo nie chcę, by robaczek zjadł moje serduszko". Amen.

[post_title] => Aby robak nie zżarł serduszka [post_excerpt] => 24 Niedziela zwykła, rok A - do dzieci [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 39-aby-robak [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-09-15 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-09-14 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/09/15/39-aby-robak/ [menu_order] => 4195 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [52] => WP_Post Object ( [ID] => 4703 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-09-12 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-09-11 22:00:00 [post_content] =>

Kraków-Widok, 20.09.1996

 

Piątek, trzeci tydzień każdego miesiąca będzie od dziś kojarzył się w naszej parafii z nabożeństwem do Miłosierdzia Bożego.

Zapytacie, po co wprowadzać nowe nabożeństwo? Przecież jeszcze starych nie rozumiemy, przecież jeszcze dobrze przykazań nie umiemy wypełniać, przecież jeszcze czasem zapominamy o zwykłym codziennym pacierzu. Po co więc nowe nabożeństwo?

Znów przyjdzie 40 osób i to tych samych, co zawsze chodzą - oni i tak są przecież pobożni. Czy to nie będzie zebranie starszych panów i pań, którzy czekają na wizę do nieba i ubezpieczają się Koronką do Miłosierdzia Bożego, bo PZU im tego nie zapewni? Czy może księża wikarzy nie mają co robić i przy okazji zmusi się ich do klęczenia przed tabernakulum? A może ks. Proboszcz zbiera punkty u ks. Kardynała, żeby sobie Kuria pomyślała, że on taki pobożny i nóż zostanie prałatem?

Przecież nie o to chodzi. Dlaczego więc nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego?

Jezus zmartwychwstał - jak mówi dzisiejsze czytanie - i wstąpił do nieba. A jeśli objawia się nadal, to nie po to, by ludzie mieli o czym plotkować. I jeśli objawiał się błogosławionej s. Faustynie, to nie po to, by w Łagiewnikach robili interes na pielgrzymach. Misja bł. s. Faustyny, orędzie zatwierdzone przecież przez Kościół wzywa do wiary w miłosierdzie Boga i wyrażanie jej w konkretnym nabożeństwie.

Świat potrzebuje miłosierdzia, bo jest grzeszny a największym grzechem jest brak świadomości grzechu, jak mówił Paweł VI, papież.

„Ja się nie mam z czego spowiadać! Przecież nikogo nie zabiłem, ani nie podpaliłem!" To można często usłyszeć. A nabożeństwo przypomina o podstawowej prawdzie o człowieku: że jest słaby, że grzeszy. I każdy z nas to potwierdzi, jeśli jest człowiekiem pokornym.

Bóg jednak nie po to przypomina dzisiejszemu światu o grzechu, żeby pogrążyć nas w pesymizmie, ale by powiedzieć, że On jest Tym, który grzech wybacza, w słabości umacnia, daje wolność zniewolonym.

I to jest piękne, że Bóg nie jest tyranem, nie niszczy człowieka, ale pozwala ciągle zaczynać od nowa. I nawet, gdy siedemdziesiąty siódmy raz poproszę o przebaczenie, On łaskawie przygarnie mnie do swego serca.

Nie chodzi jednak tylko o mnie. Nabożeństwo to jest prośbą o miłosierdzie także dla całego świata. Przypomina, że jestem odpowiedzialny za mojego sąsiada, za ateistę z 3 klatki, za antyklerykała z 90 numeru, za cynika z mojej klasy, za tych, którzy w kościele 20 lat nie byli, a których mijam na uliczkach mojego osiedla. Dlatego proszę o miłosierdzie dla nich i pragnę ich zbawienia.

Nabożeństwo więc przypomina prawdę o grzechu człowieka i przebaczającym sercu Boga.

Ale tak naprawdę chodzi, kochani, o jedno. Bóg widzi ciągle świat, widzi XX wiek i jeszcze raz przypomina przez s. Faustynę to, co już powiedział w Starym i Nowym Testamencie, co mówił ustami Ojców Kościoła. Przypomina nam, kim On jest. Dlatego każe malować bł. Faustynie obraz, by ludzie czytając: „Jezu, ufam Tobie", namalowali i wypisali sobie w sercu raz na zawsze prawdę, że Bóg jest miłością. I to jest najpiękniejsze w tym nabożeństwie. Bóg nas kocha, Bóg ciebie kocha. Powiedz to 50 razy słowami: „Miej miłosierdzie", zaśpiewaj to, spójrz na obraz miłosiernego Jezusa.

Bóg jest miłością. Jeśli świat o tym zapomniał, jeśli ja nie zawsze wierzę, to On mi o tym przypomina, bo miłość nie chce zapomnienia.

I choćbym Go zdradził jak Piotr, choćbym się prowadził w życiu jak Maria Magdalena, choćbym siedział w więzieniu jak Dobry Łotr, choćby wszyscy odwrócili ode mnie twarz jak od celnika z Kafarnaum, to zawsze mogę liczyć na Niego, na miłującego Boga. Bo mój Pan, nasz Ojciec, Bóg naszej wiary jest miłością. A jeśli On jest miłością, cóż więcej potrzeba do szczęścia? Cóż więcej?

[post_title] => Dlaczego nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego [post_excerpt] => Kazanie na rozpoczęcie nabożeństw do Miłosierdzia Bożego [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 40-dlaczego-milosierdzie [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-09-12 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-09-11 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/09/12/40-dlaczego-milosierdzie/ [menu_order] => 4196 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [53] => WP_Post Object ( [ID] => 4704 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-04-28 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-04-27 22:00:00 [post_content] =>

Kraków, Bazylika Mariacka, 28,04.1996

 

Czy jesteście głodni?

Owczarnio Chrystusowa!

Czy jesteś głodna? Czy jesteś spragniona? Gdzie brak pokarmu, tam rodzi się pragnienie; gdzie brak miłości, tam krzyk wołania o serce; gdzie brak pokoju, tam ręce wyciągnięte o ciszę; gdzie brak radości, tam tęsknota za weselem; gdzie brak nadziei, tam umiłowanie ufności!

Czy jesteście głodni tego wszystkiego? Jeżeli szczęśliwi jesteśmy bez Boga, Chrystus na nic się nam nie przyda!

Kto z nas jednak nie jest utrapiony? Komu z nas nie brakuje chleba, jeżeli nie tego codziennego, to chleba pokoju serca, nadziei, wiary i miłości? Kto z nas nie potrzebuje wsparcia?

O, szczęśliwi jesteśmy wszyscy zgromadzeni w tym kościele! Szczęśliwi, choć głodni, bo Bóg przez święte Pisma mówi nam, jak nasycić zgłodniałe serca, jak pocieszyć strapione życie, jak ukoić najtragiczniejszy ból.

Jesteśmy szczęśliwi, bo przez chrzest święty zostaliśmy włączeni we wspólnotę ludzi, którą Jezus nazywa w dzisiejszej Ewangelii owczarnią.

No i co z tego - powie może ktoś - że należę do owczarni Chrystusowej, że jestem chrze­­­ści­janinem, jak i tak nie jestem z tego powodu zadowolony, jak i tak nie widzę, żeby dawało mi to cokolwiek dobrego.

Kochani!

Chrystus jest jedyną odpowiedzią na każde pytanie i każdą wątpliwość każdego człowieka. Dlatego prośmy Go, by Jego słowa ukazały nam drogę do prawdziwego życia, drogę do prawdziwego pokarmu, do odpowiedzi na boleści naszego życia.

Nie trzeba być góralem i posiadać stado owiec, żeby wiedzieć, że jak owce nie wyjdą z zagrody, to będą dalej głodne. Jezus żyjąc w Palestynie, gdzie tysiące ludzi trudniło się wypasem owiec, chce nam dziś powiedzieć, w jaki sposób nakarmić zgłodniałe szczęścia serce człowieka.

Nie po to wierzymy w Boga i chodzimy do kościoła, żeby sobie urozmaicić czas, albo nabawić się stresów. Celem naszym jest prawdziwe życie, czyli szczęście, w Ewangelii nazwane pastwiskiem. Cały problem leży w tym, jak dojść do tego pastwiska? Jak znaleźć drogę i kto ją nam wskaże?

Bóg nie zostawił nas w nędzy naszego życia, ale postawił nam na drodze pasterzy. Wezwał ich świętym powołaniem, żeby nic innego nie robili, jak tylko prowadzili do prawdzi­wego życia - do ewangelicznego pastwiska. Jezus nie przypad­kiem mówił o pasterzach wypro­wa­dzających i prowadzących owce. Musi być ktoś, kto całe życie będzie się zastanawiał, jak prowadzić do Boga, który będzie miał czas na naukę, poznawanie drogi. Sami wiecie, jak jesteście zabiegani i mało macie czasu. Dlatego trzeba dziękować Bogu, że ma kto podawać gotowe wskazówki, by je móc praktycznie realizować, kto przypomina o właściwym kierunku w stronę prawdziwego życia, kto przygotuje na ostatnią drogę.

Kochani!

Na drodze na pastwisko znajduje się i pasterz, i owce. Posłuchajmy Jezusa, co ma robić pasterz a co owce.

Otóż nie każdy pasterz zaprowadzi na pastwisko. Jezus mówi, że pasterz musi przejść przez bramę, a bramą jest sam Chrystus. Przejść przez bramę znaczy doświadczyć, spotkać Jezusa, wchodzić do Kościoła tylko dzięki Jego łasce, dzięki powołaniu. I tu, kochani, trzeba wiele modlitwy, by kapłani wszystko czynili dla Chrystusa; żeby nie wchodzili do owczarni po to, by zabijać, kraść i niszczyć, ale by wyprowadzać do nowego życia. Trzeba żarliwej modlitwy, by żarliwie trzymali się Boga.

Pasterz jednak nie tylko, że musi być jedno z Chrystusem, ale musi wołać owce po imieniu. Czy każdy ksiądz zna tak dobrze swoich parafian? Na ile jesteśmy sobie bliscy? Na ile zbliżamy się do ludzi? Na ile rozmawiamy o problemach wiernych? To pytanie Jezusa do pasterzy. Ale to nie jedyne pytanie.

Pasterz ma wyprowadzać owce i iść na ich czele. Znaczy to, że ma znać drogę i iść pierwszy. I tu mamy drugie pytanie. Czy kapłani znają drogę do Boga? Czy idą tą drogą, czy tylko o niej mówią? I znów trzeba naszej, gorącej, wytrwałej modlitwy, bo jak oni nie będą znali drogi, kto nas zaprowadzi? Jak sami nie będą nią kroczyli, kto doda nam otuchy?

Jednak to, że można dojść do pastwiska prawdziwego życia, to zasługa nie tylko pasterzy. W obrazie Jezusa także owce - to znaczy wszyscy wierni - muszą spełniać niezbędne warunki.

Muszą słuchać pasterza. Z tej prostej przyczyny, że tylko wtedy może zaprowadzić je do celu. Na ile słuchamy pasterzy? Na ile podczas katechezy, w szkole; na ile poprzez prasę; na ile podczas homilii? A mało to narzekań? Pasterz mówi: „spełniaj takie przykazanie" a my dyskutujemy, czy ono jest prawdziwe. On mówi: „w tej sytuacji trzeba tak postąpić" a my robimy sobie zabawę, bo moda na antyklerykalizm. Przecież od tego, czy owce słuchają nie zależy przecież życie pasterza, ale owiec. On zna drogę. A jeśli chcesz mieć swoje poglądy na przykazania, to się nie dziw, żeś został w owczarni, żeś głodny, żeś opuszczony. Dziękuj Bogu, że ci pozwalają jeszcze siedzieć w zagrodzie.

Ci jednak posłuchają pasterzy, co znają jego głos. Na ile więc znamy naszych pasterzy? Ile razy się tak zdarza, że ksiądz przychodzi po kolędzie już szósty raz do tej samej rodziny, a oni się go pytają, czy dopiero pierwszy rok jest w parafii. Jakże owce będą słuchać pasterza, jak jest dla nich obcy! Nie chodzi o to, aby się kłaniać księżom, ale jeśli w tramwaju jedzie 60% katolików i wchodzi ksiądz a oni odwracają głowy do okien i nawet dziecko nie „pochwali Boga", to czy to jest zażyłość pasterza i owiec? A jak wymyślają na księży, to się wszyscy patrzą, ale słowa nie powiedzą w obronie. I to jest zażyłość pasterza i owiec? Zapytajmy się górali. Jak by się tak owce interesowały pasterzem, to by nawet 100 pasterzy nie poradziło sobie z nimi!

Kochani!

Nie chodzi o to, że się nie znamy po imieniu, tym z metryki. Znamy się jednak po chrześcijańskim imieniu, imieniu Jezusa Chrystusa. To On nas łączy i dlatego każdych dwóch chrześcijan winno się czuć jak bracia, choćby pierwszy raz w życie się widzieli..

Owce mają nie tylko słuchać i znać, ale także postępować za pasterzem. I tu jest wielkie źródło utrapień naszego życia. Często nie dlatego nie dochodzimy do pastwiska, że przykazania są złe, ale dlatego, że ich nie wypełniamy. Ze znajomością może nie jest tak źle, ale żeby za tym iść? A ile to propagandy, żeby nie być świętym! A ile to naśmiewania się w szkole i pracy, bo ona jest taka dobra! No i po co to? Nawet owca wie, że jak nie pójdzie za pasterzem, to się zgubi. Nie szukajmy własnych dróg, bo gdyby gdzie indziej można było znaleźć życiodajne pastwisko, poza Bogiem i poza pasterzami, to by Jezus je wskazał, bo On nie przyszedł komplikować życie, ale nim obdarzać.

Ale żeby Jezus mógł tym życiem obdarzyć, potrzebny jest jeszcze jeden warunek. Owce nie mogą pójść za obcymi.

Kochani!

Nieraz spotykamy ludzi, którzy nie weszli przez bramę, Chrystus ich nie obchodzi, Kościół ich nie obchodzi, a wdzierają się do owczarni obiecując własne pastwiska, przy tym nieźle reklamują swoje usługi. Nie chodzi tylko o sekty, ale o każdy głos, który odciąga nas od Boga. Oni wchodzą, żeby niszczyć! żeby kraść! żeby zabijać! Jeżeli wam życie miłe, zawierzcie Chrystusowi. Nie ma innego życia, jak tylko przez Niego i w Nim, jak tylko krocząc za Jego pasterzami i na Jego pastwisko!

Tak oto doszliśmy do końca naszej drogi na pastwisko prawdziwego życia. Widzicie sami, że musi być jedność pasterza i owiec, musi być ich jedność z Chrystusem. Jeśli pasterze będą jedno z Chrystusem i będą miłowali swoich wiernych, jeśli wierni będą ich słuchać, znać, postępować według ich wskazówek, jeśli nie pójdą za obcym, to wtedy głód ucieknie przed suto zastawionym stołem, płacz przed radością, lęk ucieknie przed nadzieją, niewiara przed najpiękniejszą miłością - prawdziwym życiem, które się zowie szczęściem. Wtedy zaśpiewamy z dzisiejszym psalmistą o Bogu, że sprawia, iż nie brak nam niczego, orzeźwia duszę, jest z nami w ciemnych dolinach naszego życia, a Jego łaska i dobroć zaprowadzą nas do Jego mieszkania na wieki. Wtedy inaczej spojrzymy na chorobę i ból, i jak Piotr w dzisiejszym drugim czytaniu będziemy w Chrystusie widzieć wzór cierpiącego i wyrażać głęboką wiarę, że takie jest nasze powołanie.

I to jest pastwisko Chrystusa. To nie piękna bajka, ale żywa prawda, za którą tysiące ludzi oddało i oddaje życie. Prawda o niewzruszonej pewności, jak mówił Piotr z Jedenastoma w pierwszym czytaniu. To prawda o jedynym pokarmie z jedynego pastwiska - dla tych, co są daleko i dla tych, co blisko, dla wszystkich. I dla was, i dla dzieci waszych.

Kochani!

Tym pokarmem, tym pastwiskiem jest sam Bóg. Bóg obecny w Słowie, w Komunii świętej, w Kościele, w modlitwie, w cudownym krajobrazie, w cierpieniu, chorobie, w głodzie i trudnościach finansowych, w problemach rodzinnych i osobistych, i w planach życiowych, w szkole i w domu, wszędzie tam, gdzie są owce zgłodniałe prawdziwego pokarmu. On - obecny Bóg - daje ludziom samego siebie, aby kto Go spożywa, nie pragnął niczego więcej, lecz żył na wieki, to znaczy i szczęśliwie, i bez końca.

Kochani!

Przyjechaliśmy z Krakowskiego Seminarium nie tylko po to, by się podzielić radością wiary, ale żeby prosić o wsparcie, by prosić o modlitwę. Tę nieustanną modlitwę, by Bóg powoływał nowych pasterzy, by oni oddawali całe swoje życie, by kochali swoich wiernych, znali ich, prowadzili do Boga wytrwale, ochraniali od złego, czyli prosić o liczne i święte powołania kapłańskie.

Z góry dziękując za wszelki wymiar waszego wsparcia, jeszcze raz prosimy. Jeśli naprawdę zależy wam na Bogu, na szczęśliwym życiu na tej ziemi i na życiu wiecznym; jeśli naprawdę chcecie kroczyć drogą do prawdziwego pastwiska i zaspokoić wszelkie pragnienia swojego życia, to nie bójcie się kapłanów, nie bójcie się modlić za kapłanów, bo gdzie jest kapłan, tam jest Chrystus.

[post_title] => Droga do pastwiska prawdziwego życia [post_excerpt] => 4 Niedziela wielkanocna, rok A - Niedziela powołań [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 41-droga-pastwiska [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-04-28 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-04-27 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/04/28/41-droga-pastwiska/ [menu_order] => 4198 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [54] => WP_Post Object ( [ID] => 4695 [post_author] => 4 [post_date] => 1996-04-01 00:00:00 [post_date_gmt] => 1996-03-31 22:00:00 [post_content] =>

Kraków, WSD, 1.04.1996

 

O święta Księgo, która otworzyłaś swoje słowa w świętej Ewangelii, otwórz nasze serca, byśmy z radością czerpali ze zdrojów zbawienia!

Powołani i wybrani! Umiłowani przez Pana!

Gdzie jest Pan? gdy tysiące piersi krzyczy w tęsknocie za pokojem serca! Gdzie jesteś, Boże? gdy setki ust wołają o chleb! Gdzie jesteś, Panie? gdy dziesiątki serc wołają choćby o jedno serce, serce pełne miłosiernego oddania?

Czemu opuściłeś nas Boże!

I już nie wyruszasz z naszymi wojskami? (Ps 44, 10)

Święty Mateuszu, złóż przed nami świadectwo swego życia. Powiedz, co uczynił ci Pan. Powiedz, jak daleko byłeś od Niego. Przekonaj nas, jak blisko jest Bóg wszystkich, nawet tych, których dzieli od Niego nieskończoność, nieskończoność grzechu i nieskończoność wyzywających Niebiosa pytań. Święty Mateuszu, otwórz usta, byśmy nie odchodzili z pustymi sercami!

Byłem największym grzesznikiem - On - Jezus był Świętym Boga.

Byłem poborcą podatkowym - On dawał samego siebie.

Byłem potępiony przez Prawo Mojżeszowe - On zapowiedziany przez Proroków.

Byłem oszustem - On powiedział, że jest Prawdą.

Ja, siedziałem jako celnik w Kafarnaum - On w Kafarnaum nauczał wędrując.

Ja, rozpostarty na drodze między Damaszkiem a Egiptem - On między Bogiem a człowiekiem.

Ja, obłóczony workami pieniędzy - On nie gromadzący sobie skarbów na ziemi.

Ja, zapatrzony w mamonę - On w wolę swojego Ojca.

Ja, współpracownik z okupantem - On oddający cesarzowi, co cesarskie.

Ja, żyjący w swojej małej stabilizacji - On drżący o losy całego świata.

Byłem największym grzesznikiem - On był Świętym Boga.

Nawet nie marzyłem, by z Nim porozmawiać, choć wieść o Jego czynach dochodziła do uszu celników Kafarnaum.

I wtedy nastał ów dzień. Z zawodową wprawą oszukiwałem synów Izraela, gdy On podszedł do mnie. Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc w milczeniu oczekiwałem wyroku zniszczenia Sodomy mojego życia, a On rzekł tylko słowo i wprowadził do arki swojego Królestwa, zamiast zatopić w odmętach potopu celniczego żywota.

O kochani i wybrani!

Gdy na taką duszę padnie słowo „Pójdź za Mną!”, to w jednym momencie morze miłości zalewa całą grzeszną przeszłość i pokazuje drogę jutrzejszego poranka - drogę kroczenia za Jezusem. Szansa była jedyna w moim życiu. Nie mogłem jej zmarnować. Byłem kochany i byłem wybrany. Pozostawiłem więc wszystko, chciałem być tylko z Nim, towarzyszyć Mu, nauczyć się żyć tak, by pieniądz nie przyciskał do ciasnego miejsca własnej chciwości. Czyż na takie słowo pozostalibyście obojętni? Czy gdy władca świata wzywa do swojego Królestwa, może Mu się oprzeć nawet najnędzniejszy poddany?

Zbyt wielką mocą było Jego słowo. Nie mogłem i nie chciałem ukryć wdzięczności. Zaprosiłem Go na ucztę i nie tylko Jego. Chciałem by i moi grzeszni przyjaciele doznali tak wielkiej łaski. Przyprowadziłem ich do Jezusa Bo czyż mogłem być wyjątkiem w miłosiernym Jego sercu? Czy tylko dla mnie przyszedł na ziemię? Czy tylko mnie pokochał i wybrał?

Ukochani i wybrani!

Moją cichą nadzieję i nadzieję wielu najbardziej nędznych ludzi zamienił Jezus w radość jednym zdaniem:

Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. (Mt 9, 13)

Wtedy przebiegły mi przed oczami tysiące wypowiedzi Boga z kart Świętego Pisma na temat Jego miłosierdzia, Jego miłości do grzeszników, Jego oddania do końca, tajemnicy Jego dobroci. Jak śmierć potężna jest miłość Boga do człowieka!

Góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość Moja nie odstąpi od ciebie! (Iz 54, 10)

Umiłowałem cię miłością przedwieczną, dlatego zachowałem dla ciebie łaskawość.(Jr 31, 3)

Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie! (Iz 49, 15)

Muszę mu okazać miłosierdzie! (Jr 31, 20)

Wina twoja zmazana, zgładzony twój grzech. (Iz 6, 7)

Jak odległy jest wschód od zachodu, tak daleko odsunął od nas nasze winy. (Ps 103, 12)

Wtedy zacząłem nowe życie. Porzuciłem wszystko, by uczy się tej miłości, która otwiera grzesznikom bramy raju, która nadała sens memu życiu, która przebaczała codziennie na ścieżkach Palestyńskiej ziemi. Jak ziarna bowiem padały słowa Jezusa na spragnione gleby oddalonych od Boga ludzi:

Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. (Łk 15, 7)

Nie potrzebują Lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. (Mt 9, 12)

Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju. (Łk 23, 43)

i z serca powiedziane:

Idź, a od tej chwili już nie grzesz! (J 8, 11)

Nie można się oprzeć takiemu sercu, takiej dobroci, takiej przebaczającej miłości, miłości odpuszczającej, przygarniającej, ciepłej, życzliwej, ufnej, otwartej, szukającej, poświęconej. Nie można pozostać niewzruszonym na widok Ojca, oczekującego codziennie z bólem serca marnotrawnego syna. Nie można pozostać niewzruszonym na widok Pasterza porzucającego 99 owiec i biegnącego za jedną, zagubiona, znękaną i spisaną na straty. Spisaną na straty? Nie! nigdy w oczach Bożych.

Dlatego poszedłem za Nim. Ja, największy grzesznik - On Święty Boga.

O, Mateuszu! jak balsam padają słowa Boga w twoich słowach w nasze serca. W serca znękane, bojaźliwe, nieraz opuszczone i wzgardzone. Padają jak balsam, bo otworzyłeś nam oczy na prawdę o Bożej miłości do grzeszników. Bo przekonałeś, że Bóg jest przy nas, że jest między nami, że nas szuka z nieustającą troską Dobrego Pasterza. On - Lekarz chorych dusz szczególnie nas umiłował. Nie za nasze grzechy, ale dlatego, że jesteśmy słabi. Nie za to, że jesteśmy daleko od Niego, ale dlatego, ze możemy być blisko.

Święty Mateuszu, bądź przy nas nie tylko podczas Ewangelii. Złóż z nami ofiarę świętą, żywą i Bogu przyjemną. Proś z nami Jezusa, by przybył do Kafarnaum naszego ołtarza i Kafarnaum naszego życia i naucz nas słuchać wzywającego głosu Pana, by Jego „Pójdź za mną” było naszym „zostawił wszystko”. By z serc XX - wiecznych grzeszników wyrywał się bez końca okrzyk nawróconego człowieka:

Wykrzykujcie Panu, bo jest dobry,

bo na wieki Jego miłosierdzie! (Dn 3, 89).

[post_title] => W trosce o grzesznika [post_excerpt] => Kazanie hagiograficzne o świętym Mateuszu - na 18. IX [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 32-troska-grzesznika [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 1996-04-01 00:00:00 [post_modified_gmt] => 1996-03-31 22:00:00 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => http://wegrzyniak.kei.pl/1996/04/01/32-troska-grzesznika/ [menu_order] => 4199 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) ) [post_count] => 55 [current_post] => -1 [before_loop] => 1 [in_the_loop] => [post] => WP_Post Object ( [ID] => 11112 [post_author] => 4 [post_date] => 2023-12-21 00:05:06 [post_date_gmt] => 2023-12-20 23:05:06 [post_content] => [post_title] => 20 grudnia [post_excerpt] => Rekolekcje (2023) - środa [post_status] => publish [comment_status] => closed [ping_status] => closed [post_password] => [post_name] => 20-grudnia [to_ping] => [pinged] => [post_modified] => 2023-12-21 00:07:22 [post_modified_gmt] => 2023-12-20 23:07:22 [post_content_filtered] => [post_parent] => 0 [guid] => https://wegrzyniak.com/?p=11112 [menu_order] => 140 [post_type] => post [post_mime_type] => [comment_count] => 0 [filter] => raw ) [comment_count] => 0 [current_comment] => -1 [found_posts] => 55 [max_num_pages] => 1 [max_num_comment_pages] => 0 [is_single] => [is_preview] => [is_page] => [is_archive] => 1 [is_date] => [is_year] => [is_month] => [is_day] => [is_time] => [is_author] => [is_category] => 1 [is_tag] => [is_tax] => [is_search] => [is_feed] => [is_comment_feed] => [is_trackback] => [is_home] => [is_privacy_policy] => [is_404] => [is_embed] => [is_paged] => [is_admin] => [is_attachment] => [is_singular] => [is_robots] => [is_favicon] => [is_posts_page] => [is_post_type_archive] => [query_vars_hash:WP_Query:private] => f9b58dd587fa02ebef19f0415d4c0e6d [query_vars_changed:WP_Query:private] => 1 [thumbnails_cached] => [allow_query_attachment_by_filename:protected] => [stopwords:WP_Query:private] => [compat_fields:WP_Query:private] => Array ( [0] => query_vars_hash [1] => query_vars_changed ) [compat_methods:WP_Query:private] => Array ( [0] => init_query_flags [1] => parse_tax_query ) )

Kocham Cię!

Rekolekcje ewangelizacyjne – nauka wstępna