Menu Zamknij

Bliscy i inni

Kolegiata św. Anny, 06.04.2023

Bracia w kapłaństwie, siostry kochane zakonne,
współuczniowe Chrystusa przez wiarę i chrzest,
współobecni w Kolegiacie przez miłość lub opatrznościowy przypadek.

W żadne dni roku Bóg nie wydaje się być tak bliski człowieka i w żadnym tygodniu tak inny od ludzi.

My lubimy niewole.
Żyjemy w Egipcie 400 lat i nawet nie próbowaliśmy wrócić  do Ziemi Obiecanej. Żadnego powstania, żadnych uciekinierów. Nawet jak nas wyprowadzą, będziemy mówić: „Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Teraz zaś jesteśmy wycieńczeni, nie mamy nic, nie widzimy niczego prócz manny». (Lb 11,4-6)
Nie chcemy wolności. Dlatego wysyłamy kohortę i wiążemy Jezusa. Wołamy: „Poza cezarem nie mamy króla” (J 19,15) i razem z Szawłem wtrącamy do więzienia mężczyzn i kobiety (por. Dz 22,4).
Bóg jest inny. Bogu zależy na wolności. Dlatego wyciągnie swój lud z niewoli egipskiej, nie zatrzyma Judasza, żeby zapobiec zdradzie, odsunie kamień z grobu, pozwoli ludziom nawet mówić, że Boga nie ma i do końca świata będzie cierpliwie przypominał: „Jeżeli Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni.” (J 8,36). Bo Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.” (1 Tm 2,4)

My chcemy rządzić.
Nosimy w sobie cząstką upadłego anioła, która mówi „non serviam” – nie będę służył. Co spowiedź zrywamy zakazany owoc, bo lepiej wiemy niż Pan Bóg co dobre. Szantażujemy Boga, że odejdziemy od Niego, jak nam nie da tego, na czym nam zależy. Tłumaczymy Jezusowi z Piotrem, że prawdziwy mesjasz nie powinien cierpieć i wołamy „nigdy mi ni będziesz nóg umywał”.
Bóg jest inny. Bóg służy. Zsyła mannę i przepiórki. Rozmnaża chleb. Otwiera oczy niewidomym a słuch niemym. Nawet wodę zamienia w wino i myje uczniom nogi. Bo nie przyszedł „po to, żeby mu służono, ale żeby służyć”.
On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2,6-8)

Nas ciągnie do śmierci.
Ledwo wyjdziemy z raju, zabijemy Abla. Józefa wsadzimy do studni. Chrzcicielowi obetniemy głowę. Weźmiemy kamienie do rąk, żeby spadły na cudzołożnicę, a jak się nie uda, to może na Szczepana. Z faryzeuszami będziemy szukać sposobności jak znaleźć zło w dobrem, z Judaszem pójdziemy do Sanhedrynu, żeby umarło co dla nas było najważniejsze i z tłumem zawołamy „ukrzyżuj go!”.
Bóg jest inny. Bóg pragnie życia. Życie stworzył i życie odkupił. Córeczkę Jaira sprowadził z zaświatów, Łazarza wyciągnął z grobu. Nie zgasi tlejącego się knotka i do końca świata powiesi na horyzoncie dziejów nieśmiertelne słowa: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego dał, aby każdy kto w niego wierzy, miał życie wieczne.”

My uciekamy od Boga.
Czy to w krzaki Edenu, czy tworząc sobie złotego cielca, czy nie przyznając się z Piotrem przed odźwierną czy zwiewając całą wspólnotą z Getsemani, albo z kolegą wybierając drogę do Emaus. Wyciągając koloratki, przestając mówić „Szczęść Boże”, bojąc się męczeństwa za znak krzyża na jedzeniem.
Bóg jest inny. Bóg chce być blisko. Czy to w słupie ognia czy w dymie, czy w lekkim powiewie. W świątyni na Synaju i w słowach Tory. W posłaniu proroków i apostołów. I pod postacią chleba i wina, najbliżej jak można i najdelikatniej jak wymaga wolność. I choćby kolejne pokolenia wymazywały Jego imię z każdego podręcznika, On pozostanie z nami przez wszystkie dnia aż do skończenia świata. Bo On jest Ehje aszer ehje – jestem, który jestem.

W żadne dni roku Bóg nie wydaje się być tak bliski człowieka i w żadnym tygodniu tak inny od ludzi.
Czy po to jednak Bóg stał się bliski, żeby pokazać, jak bardzo jest inny? Czy po to, byśmy powtarzali słowa Izajasza: „Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami?” (Iz 55,8).
W ten przesławny wieczór Bóg odsłania dynamikę życia, która zbliży jak nigdy wcześniej niebo z ziemią i Boga z człowiekiem.

W ten przesławny wieczór Bóg mówi: „Bierzcie”.
Bierzcie baranka, zabijcie, pokropcie krwią odrzwia i progi, spożyjcie mięso i chleby przaśne. Obuci w sandały, z laską w ręku i przepasanymi biodry.
Bierzcie prześcieradło, misę i wodę. „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”.
Bierzcie chleb, błogosławcie, połamcie, podzielcie się i spożyjcie.  Bierzcie kielich, podziękujcie, dajcie innym. „Kielich ten bowiem jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!”

W ten przesławny wieczór Bóg mówi: „Jedzcie”.
I zjedli. Tak jak nakazał Pan. I choć przeszedł Anioł śmierci przez cały Egipt, żaden niewolnik izraelski nie umarł tej nocy.
Psalmista podniósł kielich zbawienia i wezwał imienia Pana.
Piotr kazał sobie umyć nie tylko nogi.
Paweł chociaż nieobecny na Ostatniej Wieczerzy będzie powtarzał z chrześcijanami nie tylko w Koryncie „Ilekroć spożywacie ten chleb i pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie.”

W ten przesławny wieczór Bóg mówi: „To jest Ciało moje”.
Mój naród wybrany. Ludzie, którzy wybrali drogę ku wolności, posłuchali Boga w takich szczegółach jak czternasty dzień miesiąca. Wyrwali się z kraju śmierci pierworodnych do życia. I woleli uciec od faraona, żeby być bliżej Boga.
To jest Ciało moje.
Moi uczniowie. Wrócą uczniowie do wieczernika, żeby w Duchu Świętym już nigdy nie bać się niewoli. Będą powtarzać na Jego pamiątkę   te same słowa i gesty. Na krańce świata zaniesie ich siła Bożego życia, żeby nikt z ludzi nie bał się już śmierci. I będą przyjmować Jego Ciało i Krew, żeby być jak najbliżej Boga, który stał się jak najbliższy ludziom. „To jest ciało moje”. Dlatego Jezus powie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych moich najmniejszych, mnieście uczynili”. Dlatego zapyta: „Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?”
To jest ciało moje.
Mój Kościół. Ludzie, którzy wybrali drogę ku wolności. Łamiący kajdany zła w konfesjonale. Przebaczający 77 razy, bo jeśli wolność nas nie nauczy, przymus nas nie wyzwoli, wyznający Matce Kościoła z Janem Pawłem II: „Tutaj zawsze byliśmy wolni”. I zgadzający się ze słowami nieraz mówiącego kazania z tej ambony ks. Józefa Tischnera: „Wiara w fa­tum spro­wadza na ziemię fa­tum. A wiara w wol­ność spro­wadza na ziemię wolność.”
To jest ciało moje. Mój Kościół. Ludzie którzy wybrali drogę służby. Tysiące misjonarzy i misjonarek. Żłobki i przedszkola. Tygodnie wolontariatu dla nie swoich dzieci i nie swojej młodzieży, niepełnosprawni i chorzy. Zupy na Plantach, zupy w klasztorach, zupy w skarbonkach. Jan Kanty lepiący cudownie dzban mleka i na widok ubogiego mówiący „pauper venit – Christus venit”.
To jest ciało moje. Mój Kościół. Ludzie, którzy wybrali życie. To nienarodzone i to w oknach życia. Chroniący starców przed eutanazją i samobójców przed utratą nadziei i wyznających, że najważniejsza jest miłość, bo nie ma życia bez miłości. Jak pisze św. Jan „przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci” (1 J 3,14). To wybór życia dyktował takie słowa, które sł. Boży Jerzy Ciesielski powiedział: „Nie ma człowieka, który by nie miał nic do powiedzenia ani człowieka, od którego nie można by się czegoś nauczyć”.
To jest ciało moje. Mój Kościół. Ludzie, którym tak zależy na bliskości Boga, że nawet w czwartek wieczorem przyjdą do kościoła. Żeby lepiej widzieć tego, który uniżył się nisko, klękną na kolana. Żeby Go zatrzymać w sercu, w sercu będą rozważać Jego Słowa. Żeby chociaż dotknąć małą cząsteczkę Boga, będą spożywać okruchy Jego Ciała i krople Jego Krwi. Jak sługa Boży bp Jan Pietraszko, o którym ks. inf. W. Gasidło, który przecież mieszka w tej kolegiacie już 50 lat i tej parafii był proboszczem pisze tak: „Jak sprawował Eucharystię, było widać, że to jest człowiek zatopiony w Bogu. On wtedy nie był nawet świadom tego, gdzie jest. Był skupiony na tym, kogo ma na ołtarzu”.

Bracia w kapłaństwie, siostry kochane zakonne,
współuczniowe Chrystusa przez wiarę i chrzest,
współobecni w Kolegiacie przez miłość lub opatrznościowy przypadek.

W żadne dni roku Bóg nie wydaje się być tak bliski człowieka i w żadnym tygodniu ludzi nie stają się tak podobni do Boga.
Zanurzmy się w Triduum sacrum, by Bóg bliski stał się bliższym a Bogu tak innemu byśmy stali się podobni.
Bierzmy i spożywajmy Jego Ciało i Krew, żeby sami stawać się Jego Ciałem, Kościołem.
Ku wolności, ku służbie, ku obecności i ku życiu i to życiu wiecznemu.

Opublikowano w Świąteczne