Do morza opinii o wypowiedzi Bralczyka dołączę i swoje krople.
Wypowiedź znanego i cenionego profesora wydaje się być bardzo stonowana. Wypowiada się przecież o swoim punkcie widzenia: „Mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł”. Nie wyśmiewa tych, którzy mówią inaczej, ani ich nie atakuje. I przecież zna się na języku polskim lepiej niż większość z nas.
I gdyby ludzie byli homo sapiens, to reakcja powinna być na podobnym poziomie, typu: „Mówienie, że choćby najulubieńszy pies zdechł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety umarł”.
Bo to, że ludzie różnie odbierają różne słowa jest jakoś normalne. U nas na przykład mówiło się „buc” o chamie i to słowo nie było jakoś szczególnie ciężkie. Są jednak regiony, gdzie „buc” znaczy więcej i gorzej.
Niedawno na weselu rozmawiałem z dziewczyną, która studiuje behawiorystkę zwierząt i chociaż kocha psy bardzo i wychowała się od dziecka z jednym, który „niestety potem zdechł”, na moje zaskoczenia, że użyła słowa „zdechł”, mówi, że dla niej to nie ma różnicy, czy się tak czy inaczej powie.
Z drugiej strony mój tata jak dostaliśmy kartkę od znajomych z informacją, że ich ukochana Norka umarła, zareagował dosyć stanowczo protestując przeciw używaniu słowa „umarła” do zwierząt, chociaż przecież zwierzęta jak każdy rolnik szanował. Pewno tak jak w przypadku, o którym opowiadał znajomy, który pierwszy raz widział tatę płaczącego po zejściu zwierzęta. Można bardzo kochać zwierzęta i mówić, że zdychają. A można tego nie mówić, jeśli dla kogoś takie słowo jest nieładne. Prof. Starowieyski zawsze krytykował tłumaczenie, że Jezus „wyzionął ducha”, że niby to mega nieładne tak mówić o człowieku. Ale dalej czytamy tak w kościołach i mnie osobiście też to jakoś nie przeszkadza.
Wrażliwości są więc różne i to jest normalne, natomiast reakcja na słowa Bralczyka, życzenie mu zdychania, śmierci, wyzywanie od staruchów i zacofania pokazała, że homo sapiens jest na wymarciu. Teraz powstaje nowy gatunek ludzi homo emoticus.
Homo sapiens kierował się przede wszystkim rozumem. To pozwalało mu odróżnić materię od roślin, zwierzęta jadalne od towarzyszy człowieka i ludzi, którzy przy całej miłości do zwierząt, byli jednak wyjątkowi.
Homo emoticus kieruje się przede wszystkim emocjami. I jeśli emocjonalnie związany jest bardziej ze zwierzętami niż z ludźmi, to dla niego nie będzie problemem, że więcej miłości daje psu niż swojej mamie. Bo skoro pies jest bardziej kochany niż mama, to czemu mam jej więcej poświęcać uwagi. I skoro bardziej przywiązany jest do zwierząt, to większym skandalem będzie dla niego umówienie, że pies „zdycha” niż aborcja małych dzieci. Znajoma opowiadała, że dzieci bardziej płakały po śmierci kota niż dziadka. Mówię jej, żeby się nie dołowała, tylko zabrała im komórki, a wtedy będą bardziej płakać po komórce niż po kocie, bo wartościowanie zależy od stopnia przywiązania.
I tu nie chodzi o to, że ktoś z zasady uważa zwierzęta za lepsze od ludzi, albo takie same, bo raczej nie miałby problemu z tym, żeby powiedzieć: „Wracając znad morza zabiłem na masce swojego auta chyba z tysiąc komarów” albo „zabiłem w pokoju muchę, bo mnie denerwowała”. Chodzi o to, że tak ktoś jest mocno emocjonalnie związany ze swoim zwierzęciem, że żadne racjonalne tłumaczenie nie dotrze, bo jest słabsze niż emocje. Co więcej, każda wypowiedź, która by naruszała jego dobrostan emocjonalny, będzie hejtowana, bo tak jak homo sapiens nie cierpi braku logiki i spiera się szukając coraz to nowych dowodów, tak homo emoticus nie cierpi wszystkich, przez których budzą się w nim negatywne emocje i rzuci wszystkie emocje, by zniszczyć tych, którzy jawią się mu jako wrogowie dobrego poczucia. Homo sapiens będzie się bronił, że używamy różnych określeń, bo człowiek to nie jest to samo co zwierzę, jest więcej niż zwierzęciem. Homo emoticus tego nie rozumie, bo czuje, że zwierzę czasem dla niego jest lepsze niż człowiek. a skoro daje mu lepsze emocje, to dlaczego ma być gorsze od człowieka?
Ten mechanizm pojawia się coraz częściej. Zwracanie uwagi nie daje do myślenia, ale powoduje oburz. Decyzje podejmuje się pod wpływem uczuć a nie rozumu. I tak jak homo sapiens szukał prawdy w całym wszechświecie, tak homo emoticus szuka zawsze czegoś co będzie bodźcem dobrych wrażeń.
Bardzo jestem ciekawy do czego to ostatecznie doprowadzi i jaką cywilizację stworzy homo emoticus. Bo jednak cały świat powstał i stoi na rozumie.
„Na początku był Logos i wszystko przez Logos się stało…” (J 1,1)