Menu Zamknij

4 myśli na 4 czerwca

4.06.2014

4 myśli na 4 czerwca

 

Z 4 czerwca 1989 pamiętam dwie absolutnie pozytywne energie. Pierwsza wynikała z faktu, że byłem bardzo zakochany. Druga z poczucia, że w Polsce dzieje się coś niezwykłego. Nawet nie chodziło o to, że sprawa miłości i ojczyzny były moimi ulubionymi tematami, ale że biorę udział w jakimś niepowtarzalnie pozytywnym fenomenie. To uczucie wracało później tylko podczas papieskich pielgrzymek. I żadna historia ostatniego 25-lecia nie zabierze tego fundamentalnego przekonania, że w Polsce stało się wielkie dobro. Dobro, które ma tyle imion, że trzeba by chyba wyrwać własne oczy, żeby nie widzieć daru Polskiej wolności.

 

Nie ma wolności bez solidarności. Jeśli ta maksyma jest prawdą, to być może dziś jesteśmy bardziej zniewoleni niż 25 lat temu. Mniej wolni, bo mniej solidarni. Każdy przewrót w historii dawał wolność. Nawet rewolucja październikowa. Tyle, że jeśli wolność jednych prowadzi do zamykania się na innych, to już nie jest to wolność narodu, tylko zwykła zmiana władzy. Wolni są tylko ci, którzy rządzą. I nawet w komunizmie wielu było wolnych, tzn. skutecznie odgrodzonych od ludzi pokrzywdzonych. Geniusz maksymy „nie ma wolności bez solidarności” jest bezbłędny. Jeśli chcemy być wolni, musimy być bardziej solidarni. Nie chodzi bowiem tylko o wolność moją i naszą, ale o wolność naszą i waszą.

 

Nie zawsze więcej możliwości oznacza więcej wolności. Czasem może oznaczać nawet więcej zniewolenia. I tu może się okazać, że chociaż mamy więcej możliwości, i chociaż na wielu płaszczyznach życia Polacy są niebotycznie wolniejsi niż 25 lat temu, to na wielu innych pozwolili się zniewolić tak bardzo, jak nie udało się to zrobić nawet komunizmowi. Nie chcę pisać o kredytach, wyścigu szczurów, przywiązaniu do pieniądza, swoich racji czy przyjemności, których nie było za PRL-u. Patrząc jednak na formę dyskusji społecznych i swoje własne biedy, czuję zbyt często, że wolność oznacza nie tyle możliwość wyboru, co umiejętność rezygnacji. Mówić, że jestem bardziej wolnym, kiedy więcej możliwości zamieniam na większe zniewolenia, jest tylko smutnym dowcipem niewolnika.

 

Ostatnia myśl o Kościele. Mówi się bowiem, że Kościół był przestrzenią wolności, schronem dla tych, którzy marzyli o Polsce solidarnej. Dziś coraz bardziej Kościół utożsamiany jest z przestrzenią zakazów, nakazów i więzów. Być może dlatego, że społeczeństwo jest na poziome rozwoju nastolatka, który nawet swoich rodziców uważa za największe zagrożenie wolności. Ale być może i dlatego, że my, chrześcijanie, zapomnieliśmy o tym, że Kościół ma być zawsze przestrzenią i ikoną wolności. Nie tylko w świecie komunizmu, ale w świecie jakichkolwiek zniewoleń, ideologii i  zagrożeń człowieka. To osobiście odczuwam jak największe wyzwanie Kościoła. Przekonać ludzi w wolnej Polsce, że tylko w Kościele będą najbardziej wolni. Bo ku wolności wyswobodził i nieustannie wyzwala nas Chrystus – jedyna realna Głowa Kościoła.

 

 

Opublikowano w Maxirefleksje