6.04.2016
Zacznijmy od przypowieści.
Zapytano Jezusa: „Czy wolno zabić dziecko w niektórych przypadkach?”. On odpowiedział: „Czy nie czytaliście, że na początku Bóg stworzył mężczyznę i kobietę i rzekł do nich: ‘Bądźcie płodni i rozmnażajcie się’? Współżycie seksualne jest po to, żeby narodził się człowiek. Jeśli więc ktoś nie jest gotowy urodzić dziecka, to nie powinien współżyć”. Odparli Mu: „Papież i biskupi jednak pozwolili na kompromis aborcyjny”. Odpowiedział Jezus: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc Waszych powstał kompromis, ale od początku tak nie było.” Wtedy nawet uczniowie zaczęli kontestować: „Jeśli tak ma się sprawa ze współżyciem, to nie opłaca się współżyć”. Na to Jezus odpowiedział: „Nie wszyscy to pojmują, ale ci, którym to jest dane. Niektórzy nie powinni współżyć, bo druga strona tego nie chce, inni dlatego, że nie dojrzeli do bycia ojcem lub matką, a jeszcze inni ze względu na Królestwo niebieskie. Kto może pojąć niech pojmuje”.
1. Nie wiem, czy tak wyglądałaby dzisiaj rozmowa Jezusa, ale nie da się ukryć, że problem niechcianych ciąż i aborcji bierze się przede wszystkim z braku akceptacji podstawowego faktu, że współżycie seksualne prowadzi do powstania człowieka.
Problem zaczyna się już na poziomie językowej banalizacji. Zwłaszcza u facetów: „przelecieć, zaliczyć, bzyknąć”, to tylko niektóre ze sformułowań, które już na samym początku robią z poważanej sprawy banał. To samo w piosenkach. Sam grałem na weselach przed seminarium i śpiewałem „Przeleć mnie w tej koniczynie”, albo „Cztery razy po dwa razy” a w niej „Czy dziewczyna z zawodówki, może dawać za dwie stówki, ależ owszem czemu nie, nawet stówka przyda się”. I śmiejemy się z tego, zamiast zacząć zmieniać język i do wielkich spraw nie używać banalnych sformułowań. Bo potem jest problem: Miało być tylko bzykanie, a tu dramat rodziny, przerwanej szkoły, alimenty i pytanie o aborcję.
Jaka była ostra reakcja ze strony kolegów, kiedy jeden ksiądz w Rzymie powiedział do drugiego: „Pykałeś już dziś Mszę?” „Nie”. „To pykniemy razem?”. Nie można tak gadać. Ani o Mszy ani współżyciu. To chodzi o coś, co może stworzyć człowieka! To jest naprawdę poważna sprawa. Na miarę bomby atomowej. I nie można się bawić zapałkami. Bo człowiek to nie jest banał! Ks. Mieczysław Zoń kiedyś powiedział, że on najbardziej nie cierpi kawałów z dziedziny seksualności. Bo życie to jest tak święta sprawa, że nie można się z tego śmiać.
A nawet jeśli nie ma banalizacja językowej, to jest banalizacja merytoryczna czy uciekanie od tak bardzo prostego faktu, że jak ludzie współżyją, to może urodzić się człowiek. Jeśli nie jesteś gotowy na bycie matką czy ojcem, to nie współżyj. Wyj, biegaj, módl się, weź zimny prysznic, zaspokajaj się sam, choć to grzech, zaspokajacie się nawzajem, choć to grzech, ale nie współżyjcie! Poza abstynencją nie ma 100% antykoncepcji i jak zajdzie dziewczyna w ciążę, to co będzie, jak nie jesteście gotowi? Krzyki? Wrzaski? Zwalanie odpowiedzialności? Dlaczego dzisiaj tak wiele dzieci czuje się niekochanych przez rodziców? Dlaczego ma takie małe poczucie wartości? Bo przez 9 miesięcy w łonie matki nasłuchały się nieźle tysięcy bluzg, jakim to one są nieszczęściem. Bo rodzice niestety nie potrafili zrozumieć tej najprostszej prawdy: jak jest współżycie, to może być i życie.
To jak z wiernością małżeńską czy celibatem. Nie ma problemu jak jest wierność. Jak zaczynasz zdradzać, to potem robią się tylko problemy i żadne rozwiązanie nie jest dobre: zostawić kapłaństwo czy dziecko ma nie mieć ojca? Zostawić żonę z moim dzieckiem czy zamieszkać z kobietą z moim dzieckiem? Ludzi, którym zależy na dobru kobiet i dzieci, ojców i matek, można poznać tylko po tym, czy głoszą oni konieczność wstrzemięźliwości seksualnej w wypadku braku gotowości na przyjęcie każdego życia.
2. Po drugie, w dyskusji o aborcji na szali postawiona jest logika, racjonalne myślenie, czyli to, co nas wyróżnia ze wszystkich zwierząt na ziemi. Rozumiem, że są dwa systemy. Jeden system mówi, że życie jest wartością zawsze i wszędzie i każdy człowiek ma taką samą godność. I wtedy chronimy dziecko, czy chore czy zdrowe, czy z gwałtu, czy w patologicznej rodzinie. Drugi system mówi, że wartość życia zależy od jego przydatności. Człowiek jest w jakimś sensie towarem i towar wybrakowany, niechciany będziemy usuwać. I tu jest miejsce na aborcję, eutanazję, karę śmierci, samosąd, usuwanie chorych dzieci jak w Sparcie, czy żydowskich chłopców w Egipcie. I tu jest miejsce również na wszelkie wojny. Życie jest grą interesów. Ludzie mają różną wartość. Najwyższym celem jest moja korzyść i wszystko jej podporządkuję, nawet zabójstwo. Kiedy zginie parę tysięcy w World Trade Center, to będziemy robić światową tragedię. Kiedy w Rwandzie zginą miliony, to nawet nie zapamiętamy, w którym to było roku. Bo murzyni są mniej wartościowi niż amerykanie. I to jeszcze rozumiem, bo to logikę ma, chociaż zawsze może obrócić się przeciw nam, bo skoro zabijaliśmy innych, to i oni kiedyś mogą nas zabić.
Natomiast logice i ludzkiemu rozumowi urąga to, co jest dzisiaj na świecie. Bo jaką logikę ma to, że w Hiszpanii można zabić dziecko do 14 tygodnia ciąży a we Włoszech tylko do 12? Dlaczego można usunąć ciążę z gwałtu do 12 tygodnia a nie można w 13? Dlaczego karze się rodziców, jak zabiją dziecko po urodzeniu a nie karze ich jak zabiją je parę miesięcy wcześniej? Dlaczego karze się śmiercią dziecko poczęte z gwałtu a nie zabija gwałciciela – to się przecież nie trzyma żadnego zdrowego rozsądku. Jaką logikę ma to, że skoro mnie niewinnej zrobiono krzywdę, to ja zrobię krzywdę niewinnemu dziecku? Jaką logikę ma to, że niepełnoletni nie może kupić papierosów czy piwa, ale może współżyć bezkarnie z koleżanką, chociaż skutki współżycia są nieporównywalnie większe niż wypicie piwa? Jaką logikę ma to, że łatwej zostać ojcem czy matką niż zrobić prawo jazdy? Jaką logikę ma zapis w konstytucjach, że wszyscy ludzie są równi a potem usuwa się tych, co są mniej równi? Nawet faryzeusze nie byli tak obłudni. Bo to nie ma żadnej logiki. To jest sojusz interesów, emocji, polityki, ale na pewno nie prymat dobra i rozumu.
Sprawa życia jest ważna nie tylko ze względu na dzieci i dramaty rodzin. Chodzi w tym również o fundamentalne pytanie: Kim my, ludzie, naprawdę jesteśmy? Czy nadal chcemy być homo sapiens? Czy jednak wolimy być zwierzętami? Czy człowiek jest dla nas towarem czy człowiekiem? Dlaczego rezygnujemy z największego daru człowieka, jakim jest ludzki rozum? Sprawa aborcji to nie jest sprawa wiary. To walka o to, żeby człowiek pozostał człowiekiem.
3. Po trzecie, ciągle za mało wierzymy w wartość życia każdego dziecka.
Do byłego rektora seminarium przyszedł ksiądz, mówiąc: „Stał się dramat. Mam dziecko”. Rektor na to: „Jaki dramat? Ksiądz 6 lat uczył się w Seminarium i nie wie, że dziecko jest darem Boga? Dramat był wtedy, kiedy ksiądz do niej chodził. Dziecko dramatem żadnym nie jest. Dziecko jest zawsze skarbem”.
Nie wiem, jak to zrobić lepiej. Choć wiem, że dużo się już w tej dziedzinie robi. Może przestać mówić „ciąża”. Może zrobić jakieś grupy wsparcia nieoczekiwanych dzieci. Może powtarzać do znudzenia, że żadna dziecko, ani urodzone w liceum ani w zakonie nie jest żadnym dramatem! Grzech grzechem, ale skarb skarbem! Może zacząć płacić za urodzenie dzieci z gwałtu 100, 200 tysięcy, czy nawet więcej, wtedy może udałoby się ocalić chociaż parę ludzi. Przecież w ostatnim roku w Polsce były tylko 2 przypadki aborcji na skutek gwałtu.
Nie zrozumiem pewno nigdy bólu i dramatu zgwałconych kobiet. I rozumiem ten naturalny odruch, by nie zostało żadnego śladu po gwałcie. Ale czy ta reakcja kobiet, rodziny, społeczeństwa nie jest czasem trochę wynikiem tego, że dziecko ciągle uważane jest za kłopot a nie za wartość? Gdyby kobieta, która zaszła w ciążę z gwałtu dowiedziała się, że zamiast dziecka w jej łonie znajduje się milion euro, czy tak samo chciałaby je usunąć, bo to nie jej pieniądze? Wiem, że porównanie nie jest najlepsze, może nawet głupie, i widać że ksiądz nie rozumie dramatu, ale zapytajmy też siebie uczciwe, czy my rozumiemy wartość życia ludzkiego? Czy rozumiemy, że każde dziecko jest więcej warte niż milion euro? Czy Ty, który się burzysz na krzywdę kobiety rozumiesz krzywdę dziecka? Po co robić krzywdę dwom osobom? Czy nie wystarczy, że jedna została okrutnie skrzywdzona?
4. Po czwarte, po co zmieniać kompromis aborcyjny jak dobry?
Dlatego, że ludzkość się rozwija. To samo pytanie można zadać ludzkości o niewolnictwo, o emancypację, o prawa białych i czarnych. „Po co to zmieniali? Pan miał prawo do niewolnika, mógł z nim zrobić co chciał. I było dobrze. To zachciało się wolności. Praw tych samych. Po co? Kobieta ma prawo do swego brzucha i tak ma pozostać. I może zrobić z nim co chce. I nic do tego Kościołowi i państwu. Wara od tego, co moje.” Tak było przez wieki i to da się zrozumieć. Ale świat się zmienia.
Ja sam nie dojrzałem jeszcze do tego, żeby popierać całkowicie zakaz aborcji, ale to wynika tylko z mojej niedojrzałości. I modlę się o tę dojrzałość. Bo ludzkość musi się rozwijać w tym kierunku. Bo jakikolwiek rasizm jest nieludzki. Jest zwierzęcą dominacją silniejszego. I mam nadzieję, że nauka będzie tak długo powtarzać, że te małe istoty to jednak są ludzie, aż w końcu te duże istoty przestaną być rasistami. Po śmierci pewno spotkam abortowane dzieci i będę musiał się tłumaczyć, dlaczego nic nie zrobiłem, aby się urodziły. Dlaczego pozwoliłem im umierać w gettach prawniczych kompromisów. Dlaczego bałem się, że jak się zmieni władza, to będzie jeszcze gorzej. Dlaczego spałem spokojnie, gdy 1000 ludzi zabija się w Polsce tylko dlatego, że są chorzy. Dlaczego ja, człowiek, chrześcijanin i ksiądz zachowałem się gorzej niż ci, co kryli pedofilów. Bo robiłem wszystko, żeby ci, którzy odbierają dzieciom życie, mogli to robić w majestacie „ludzkiego” prawa.