Menu Zamknij

Serce po prawej stronie?

13.02.2018

 

Nie wypowiadam się prawie w ogóle na tematy polityczne, bo się za dobrze nie znam a ponadto są one obciążone takim marginesem uogólnień, że czasem w ogóle nie wiadomo, co kto ma na myśli. Co to jest np. lewica a co prawica? Czy SLD jest bardziej lewicowy niż PIS? Czy jak ktoś jest za eutanazją to jest prawica czy lewica? A jak za 500+ to lewica czy prawica? Myślę, że w praktyce nie da się zaszeregować ludzi do prawej czy lewej strony. Zdarzyło mi się jednak słyszeć zarzuty, że bardziej sprzyjam prawicy. Ten wpis jest próbą zrozumienia siebie i odpowiedzi. Jeśli szczerze mogę powiedzieć, że jako człowiekowi serce bije mi bardziej po prawej stronie (oczywiście w mojej definicji prawej strony), to wynika to przynajmniej z czterech powodów:

 

1) Jestem z Podhala. Zawsze większość głosowała tu przeciw komunistom. Ludzie ukształtowani w trudnych warunkach życia i walczący o każdy kawałek ziemi, nauczyli się, że człowiek w życiu to ma, co sam sobie zapracuje. Kołchozy i socjał to nie logika górali. Praca. Własność prywatna. Indywidualność. Wolność. Odpowiedzialność. To jest to. Oczywiście na Podhalu nie brakowało solidarności, tylko że to była solidarność z biedkami a nie z cwaniakami. Takie było Podhale. I jak pewno wielu ludzi, również i ja jestem trochę tym, skąd pochodzę.

 

2) Urodziłem się w 1973 r., nie pamiętam więc czasów stalinowskich, ale pamiętam stan wojenny, kilkugodzinne oczekiwanie na chleb przed sklepem, bo jak przywieźli 100 bochenków na wioskę, gdzie mieszkało ponad 500 mieszkańców to można było kupić dwa chleby na jedną rodzinę, jak 60, to jeden, a jak trzydzieści to każdy miał prawo do pół bochenka. Całe dzieciństwo i młodość wzrastałem w atmosferze złych komunistów i nadziei na zwycięstwo chorego systemu. Nawet w Mizernej można było usłyszeć Radio Wolna Europa. Nie byłem beneficjentem systemu. Rodzice nie należeli do partii. Nawet na kazaniach mniej lub bardziej dostawało się komunie. Na kolonii w 1985 r. nie pozwolono nam w żadną niedzielę iść do kościoła. A jadąc na olimpiadę z geografii do Szczecina jeszcze w 1992 r. słyszałem drwiny opiekuna olimpijczyków z Krakowa, politycznie pana od starego systemu: Kto to widział, żeby nosić na palcu różaniec? Tak jak babcie z Ruczaju pytały po wyborze Benedykta XVI: Wszystko dobrze, ale żeby Niemca wybierać? Tak ja po latach mam ciągle urazę: Ale żeby lewicę popierać?

 

3) Prawa strona nie walczy otwarcie z Bogiem i nie kontestuje Kościoła i wiary, a więc naturalnie jest mi do nich bliżej, bo jestem wierzący. To, że grzeszą nie mniej niż lewica, to raczej wiadomo. Ale że ja też grzeszę, to nie przeszkadzają mi tak bardzo ich grzechy. Trochę jak z rodziną. Rodzice są nam bliżsi niż sąsiedzi nie dlatego, że są lepsi, ale dlatego, że dzielimy więcej wspólnych rzeczy, nasz świat wartości jest bardziej kompatybilny. Gdyby ojciec kochał sąsiadkę bardziej niż żonę to byłoby coś nie fair. Gdyby katolik kochał muzułmanów czy ateistów bardziej niż katolików z innej opcji politycznej , to byłoby to coś nie fair. A raczej byłby to dowód na to, że wiara jest dla niego mniej ważna niż polityka.

 

4) Żyję już trochę na ziemi i z moich trzydziestoletnich obserwacji świadomego religijnie, społecznie i politycznie życia wynika, że bardziej trzeba się bać lewicy niż prawicy.

Młodzi coraz częściej mieszkają ze sobą przed ślubem – kiedyś nie mieszkali.

Zmienił się stosunek do homoseksualistów – kiedyś nie do pomyślenia były pary jednopłciowe, teraz już nawet ludzie zaczynają nie widzieć problemu, żeby takie pary mogły adoptować dzieci.

Zmienił się stosunek do in vitro.

Antykoncepcja była i kiedyś stosowana, ale nie z tak negatywnym nastawieniem do Kościoła.

W Anglii i Irlandii przez lata były prowadzone ośrodki adopcyjne przez katolików. Jeśli para homoseksualna chciała adoptować wybierała inny ośrodek, co wydawało się logiczne. Teraz nie można prowadzić ośrodka, jeśli organ prowadzący nie godzi się na adopcję dla par homoseksualnych. I tak padło parę ośrodków katolickich na wyspach. Komu przeszkadzała ta różnorodność?

Wszystkie te zmiany są bliższe lewicy niż prawicy. Świat zaczyna kręcić się w lewą stronę i to na tych wysokościach geograficznych, które są sprzeczne z Ewangelią, a więc tym, co jest dla mnie najważniejsze. Paradoksalnie wielu krzyczy, że świat kręci się w prawo. Tylko, że kierunek skrętu nie zależy od decybeli krzyków. Codziennie słyszę, że prawica jest gorsza, faszyści, nacjonaliści, kibole. Tylko, że na razie to wygląda tak, że prawica krzyczy głośno i brzydko (i powiedzmy szczerze wbrew Ewangelii), ale krzywdy ludziom nie robi, natomiast lewica z uśmiechem na ustach i hasłami o pokoju prasuje skutecznie mentalność homo sapiens, tak że się nawet nie zorientuje, kiedy już nie jest sapiens. To dla mnie bardzo ciekawy okres historii, kiedy zdaje się walczyć ze sobą prawda obiektywna z prawdą manipulacyjną. Albo, żeby być bardziej obiektywnym, siekiery stoją naprzeciw słodkich tabletek trujących. I ludzie dzielą się na tych, co walczą z siekierami nie widząc żadnych problemów, że się zabija człowieka inaczej (lewica) oraz na tych, co widzą nawet więcej trucizny w zastrzykach niż jej jest, nie widząc żadnych problemów, że wymachiwanie siekierą też ludzkie nie jest (prawica).

Jestem bardziej po prawej stronie, bo więcej realnych szkód Ewangelii i wierzącym ludziom przyniosło lewicowe myślenie.

 

To tylko moje osobiste impresje. Może inaczej rozumiemy słowo prawica i lewica. A jeśli nawet nie, mam nadzieję, że nikogo nie zniechęcę tym wpisem do Boga, tak jak żaden człowiek nie zniechęcił mnie jeszcze do głoszenia Ewangelii. Zachęcam też, żeby każdy zrobił sobie rachunek sumienia i poszukał powodów posiadania takiej a nie innej matrycy społecznej. Najważniejsze dla mnie w tym wszystkim są wnioski. A są dwa. Po pierwsze, nie dzielić świata na prawicę i lewicę, bo to uogólnienie, które więcej może robić krzywdy niż dobra. A więc bardziej mówić o konkretnych sprawach i konkretnych stanowiskach. Po drugie, nie dać się zwieść pozorom. Prawda jest zawsze długofalowa i bardziej bolesna, manipulacje są bardziej słodkie, ale niestety prędzej czy później pękną jak bańka mydlana, czy zostaną odrzucone jak kamień, którego prawda Wielkiej Nocy odrzuciła po dwóch dniach panowania kłamstwa.

Opublikowano w Maxirefleksje