Wierzę, że przyjdą czasy, kiedy w Kościele zapragniemy wrócić do Ewangelii i tych wartości, które chrześcijanie podziwiali przez wieki, nawet jak nie zawsze potrafili nimi żyć.
Zatęsknimy za głosem Jana Chrzciciela, o tym, że cudzołóstwo jest grzechem, zamiast szukać tego co dobre w grzechu.
Zatęsknimy za łzami św. Moniki i latami modlitw o nawrócenie syna, zamiast tłumaczyć, że przecież powinna się cieszyć, bo karierę robił na świecie i nie był złym człowiekiem.
Zatęsknimy za św. Antonim i Franciszkiem zostawiając wszystko, zamiast uzależniać każdy sukces od struktur i pieniądzy.
Zatęsknimy za św. Piotrem i Pawłem, zachęcając do nawrócenia Żydów, zamiast insynuowania, że każda droga jest dobra.
Zatęsknimy za Ewangelią o zgrzytaniu zębów i ogniu wiecznym nie dlatego, że zapragniemy piekła, ale już będziemy mieli dość wierzenia ludziom nie Jezusowi.
Zatęsknimy za tym, żeby nikogo nie nazywać ojcem, nauczycielem i mistrzem, zamiast budowania nagich szat kanonikom, prałatom, biskupom i papieżom.
Zatęsknimy za śmiercią za wiarę, mając dość kompromisów ze światem, które nikogo nie przyprowadzają do Boga.
Wierzę, że przyjdą czasy, kiedy zapragniemy wrócić do Ewangelii. I modlę się, żeby ta tęsknota nie stała się nigdy przyczyną rozłamu w Kościele