Menu Zamknij

Większa tragedia niż śmierć?

Czyż nie większą tragedią niż śmierć jest nienawiść?
Kiedyś poznałem we włoskiej parafii rodzinę. Bardzo sympatyczni. Rodzice w średnim wieku, trójka dzieci, najmłodszy kilkuletni Alessandro. On wyjeżdżał na wschód, trochę dla pracy, trochę dla dzieł charytatywnych. Z jednego z krajów poradzieckich przywiózł dwadzieścia lat młodszą dziewczynę. Zamieszkali w tej samej miejscowości. Bo miał tam działkę. Nic prośby dzieci i żony. Nic, że nawet jego rodzina odcięła się od niego. Pamiętam do dziś jej słowa: lepiej mieć męża w grobie niż w ramionach cudzej kobiety. Z miłości, rodziny, lat wspólnych została tylko nienawiść.

 

Większą tragedią niż śmierć jest nienawiść.
Wydajemy tysiące na lekarstwa i lekarzy, poświęcamy dni i miesiące, żeby wstać z łóżka na kuracje skuteczne. Nie chcemy umierać.
Czemu nie poświęcamy tyle czasu i pieniędzy, żeby przestać się nienawidzić? Żeby wyleczyć się z żalów, pretensji, zranień, z którymi zmagamy się nieraz latami? Czemu uważamy za normalność przemoc, kłótnie, uprzedzenia?
Czemu nie pamiętamy o słowach Pawła: „Niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem” (Ef 4,26), i nie walczymy o pojednanie tak szybko, jak walczymy przy zawale serca?
Św. Jan powie mocno: „Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego.” (1 J 3,15)

 

Spieszmy się nie nienawidzić, póki śmierć nie pogrzebie pojednania.

Opublikowano w Maxirefleksje