Menu Zamknij

Więcej Miłości

6.04.2020

 

W trudnych czasach zawsze łatwiej o pretensje. Także do księży. Jedni mają żal, że nie mamy wiary, więc pozamykaliśmy się w kościołach. Inni się oburzają, że próbujemy na różne sposoby dojść do ludzi, czy to mnożąc Msze św., czy spowiadając w samochodach, czy organizując objazdy z Najświętszym Sakramentem albo wodą święconą na koszyczek. Nie da się dogodzić wszystkim. Naprawdę. I tak jak można oskarżać jednych o narażanie na zarażanie, tak drugim można wytykać lenistwo przykryte pozorną troską o bliźnich. Można, ale po co?

 

Nie mogę mówić za innych. Mogę tylko za siebie.

Tak, moja wiara jest ciągle za mała. Gdyby była większa, grzechy miałbym  mniejsze. Chociaż jednak wiarę mam małą i taką, co nie ruszy góry, to dziękuję za nią Bogu codziennie i codziennie się modlę, żebym umarł jako wierzący ksiądz.

 

Wierzę w Boga, który jest absolutnym Panem życia i śmierci. Żyjemy tylko dlatego, że On tego chce i umrzemy nawet wtedy, kiedy tego nie będziemy chcieli.

Wierzę w Boga, który nie tylko potrafi uzdrowić z każdej choroby, ale także zmarłych przywrócić do życia.

Wierzę w Boga, który nie oszczędził własnego Syna, pozwolił na boleść Maryi i nie wskrzesił jej męża – nie ze swojej niemocy albo niewiary kogokolwiek, tylko z opatrznościowej i zbawczej swej woli.

Wierzę w Boga, który dał nam rozum, żebyśmy nie produkowali niepotrzebnych krzyży i dał nam miłość, żebyśmy mieli siły dźwigać nasz krzyż własny i pomagali dźwigać brzemiona drugich.

Wierzę w Boga, który jest ojcem i który czeka na mnie w niebiańskim domu bardziej niż ktokolwiek na świecie czeka na narodzenie dziecka i przygotował mieszkanie dla mnie tak, jak nikt nigdy nikomu niczego przygotować nie może.

Wierzę w Boga, którego można prosić o wszystko, ale od którego przyjmować pokornie trzeba również wszystko.

 

Wiem, że moja wiara jest za mała. Dlatego proszę z uczniami „Panie, przymnóż nam wiary” (Łk 17,5). I wołam razem z ojcem epileptyka: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!» (Mk 9,24). Ta mała wiara wystarcza jednak, żeby się nie lękać. A jeśli w sercu jest Chrystusowy pokój, to i jesteśmy gotowi na cuda i na brak cudów, na służbę własną zamiast oskarżeń innych, na życie i na śmierć, a nawet na marzenia o niebie.

 

Tak jak tysiące księży, staram się w tych dniach robić to, co Kościół pozwala, nakazuje i co sumienie odczytuje jako najlepsze. Jeśli pochopnie osądzałem innych o czyny lub brak czynów, przepraszam. Tak jednak jak my, księża, próbujemy zaufać i zrozumieć różne postawy wiernych, tak proszę i modlę się o to, byście zaufali różnym postawom księży. Poza skrajnymi przypadkami nieposłuszeństwa Kościołowi i władzy, pozostaje bowiem wielki obszar manewru i to Bóg oceni każdego z nas za taką czy inną decyzję. Jeśli udałoby się nam nie spieszyć z pochopnymi ocenami, będzie w tym wszystkim więcej miłości. A więcej miłości nigdy nam nie zaszkodzi. Przecież to właśnie Miłość zebrała nas w jednym Kościele.

 

Opublikowano w Maxirefleksje