Zawsze byli single. Starzy kawalerzy i panny. Nie da się jednak ukryć, że w ostatnim czasie jest ich więcej. Każdy z nas zna fantastyczne trzydziestki i wolnych rówieśników, którzy po ludzku sądząc są super partią, nie chcą być sami i marzą o rodzinie, ale nie mogą znaleźć drugiej połówki. Dlaczego? Przyczyny są pewno różne, bo i ludzie są różni, ale spróbuję podzielić się kilkoma myślami, bo to temat, który ciągle wraca w rozmowach. Jak znacie inne przyczyny, to piszcie w komentarzach.
1. Z natury to mężczyźni powinni zaczynać, zagadywać, zapraszać. Pociąg seksualny na tyle jest mocny u facetów, że chcąc niejako „zdobyć” kobietę, musi zacząć jakoś do niej podchodzić. Dlaczego więc nie zaczynają? Jedną z przyczyn może być łatwy dostęp do pornografii. Dawniej, jeśli mężczyzna chciał zobaczyć nagą kobietę, to musiał zacząć podchody. A że wiele dziewcząt trzymało się zasady, że seks tylko po ślubie, żenili się, nie chodząc ze sobą za długo. Dziś napięcie seksualne wyładowuje się przy filmach, stronach pornograficznych. A kiedy spada napięcie, spada też zainteresowanie kobietami. Natura została zaspokojona, można skupić się na pracy, kolegach i wypoczynku.
2. Innym powodem mogą być osobiste zranienia. Jedna z dyrektorek liceum opowiadała mi dwa, może trzy lata temu, że jest zdumiona tym, jak na potęgę dziewczyny bawią się chłopakami. Taki nastolatek się zakocha, próbuje startować, ale jest wyśmiany, nieraz obgadany przy innych. Zostaje rana. Często pytając chłopaków, czemu nie próbują startować do dziewczyn, mówią, że się boją odrzucenia. Może jak z psem, co mnie pogryzł w klasie maturalnej i do dziś mam uraz.
3. Podobnym powodem może być jakiś nieudany wcześniej związek, co przy niskim progu bólu dzisiejszej młodzieży poważnie blokuje. Dawniej młodzież bardziej była zahartowana, bo i czasy były trudniejsze. Przy dosyć powszechnym rozpieszczeniu i otrzymywaniu w życiu wszystkiego, co się chciało, jak ktoś zderzy się w relacji z odrzuceniem, toksycznym związkiem, wykańczającą niedojrzałością emocjonalną, to może się bać przez lata próbować zaczynać jeszcze raz.
4. Jeszcze inną przyczyną mogą być fatalne wzorce w rodzinie, albo ich brak. Dziewczyna, która chce mieć w chłopaku ojca i chłopaka jednocześnie, chłopak, który szuka jednocześnie żony i matki zderzą się z taką ścianą, że nie ruszą do przodu. Zaskakująco przeszkodą w tym punkcie może być też za dobry tata, czy za dobra mama. Chcąc, by mój, moja był, była jak rodzice, możemy nie zrozumieć istoty wyłącznej relacji między kobietą a mężczyzną.
5. Często powtarzanym powodem są studia. Jest jedna wioska na Podhalu, gdzie nie ma żadnego singla po 25 roku życia. Tak przynajmniej mi mówili na jednym weselu, ale nawet biorąc pod uwagę, że już byli podpici, to jednak fenomen jest. Otóż, zdecydowana większość młodzieży w tej wiosce nie studiuje, albo studiuje zaocznie, jednocześnie pracując. Łatwo się zakochać, mając 20-21 lat. A jak masz pracę, łatwiej o decyzję na stały związek. A blokada wtłaczana przez społeczeństwo, że trzeba czekać na ślub dopiero po studiach, powoduje, że bardzo mało związków jest w stanie przetrwać całe studia. A jak już skończy studia, to trudniej o miłość romantyczną, jeśli nawet bezmyślną. Z każdym rokiem coraz więcej ma do powiedzenia rozum niż serce.
6. Powodem może być kariera. Rodzina ją spowalnia, hamuje. Samemu łatwiej się wybić i poświęcić totalnie pracy. Ktoś kto ma jasno określone ambicje, czeka na rodzinę aż osiągnie sukces. I czasem przeczeka.
7. Podobnym powodem może być przemęczenie. Relacja bardzo dużo kosztuje. Wymaga czasu, zaangażowania. A jeśli robota dowali cię tak, że masz ochotę tylko leżeć, pić i skrolować fejsa, to nie będziesz miał w sobie energii na to, by wyjść do drugiego. A przecież żadna dziewczyna czy chłopak nie chce partnera, którego ideałem jest nic nie robić razem.
8. Powodem może być niezdecydowanie, to straszne uczucie klienta. Boisz się, że jak kupisz sukienkę w pierwszym sklepie, to za chwilę spodoba ci się inna, więc nie kupujesz. Łazisz po sklepach cały dzień, widziałaś setki modeli i już kompletnie nic nie wiesz. Jest tylu fajnych chłopaków, ale to nie to. Czekasz aż znajdziesz jeszcze lepszego. Jest tyle fajnych dziewcząt, ale nie ma co zaczynać, bo to jeszcze nie jest ta „Naj”, która przecież musi gdzieś być. Nie wiem, kto nas tego nauczył, że musi być jakaś wielka story. Wystarczy, że na początku świata był Big Bang. Wielka miłość może zaczynać się od jakichkolwiek bangów.
9. Jeszcze innym powodem może być zasiedzenie. Dawniej mieszkało się z rodziną. Ślub był dobrą okazją, by wyrwać się z domu, albo przynajmniej wprowadzić do domu kogoś kogo najbardziej lubię. Dziś mieszkamy na studiach sami. A już coraz częściej po studiach. Na początku doskwiera samotność, ale są koledzy. Potem się przyzwyczajasz i zaczynasz lubić ten swój świat, swoje mieszkanie. Nikt ci nie truje głowy a tyle związków widziałeś już na własne oczy, że boisz się, że ty będziesz miał właśnie ten kiepski, bo zawsze masz pecha.
10. Ostatecznym i pierwszym powodem może być też Bóg. Ten, który daje różne powołania i który prowadzi cię powoli do tego, że twoim powołaniem nie jest rodzina, ani zakon. Początkowo to może boleć, ale z latami to szczególne powołanie stanie się osobistą drogą do świętości, do szczęścia, do pokoju ze sobą, z innymi i z Bogiem.
Jak przyjdzie ten pokój, to znaczy, że już jesteś na właściwej drodze. Dopóki go nie ma, szukaj, staraj się, pytaj, módl się, czekaj, bo gdziekolwiek jesteśmy, najważniejsze, byśmy głęboko wierzyli, że ta droga jest naszą osobistą i Boża drogą życia.