Eucharystia. Ciało Jezusa. Krew Pana. Wielki Czwartek to taki dzień, w którym żadna inna prawda nie mówi we mnie i do mnie tak wiele. Co mówi? Czym dla mnie jest?
Przede wszystkim najbardziej widzialną rzeczywistością niewidzialnego Boga. Gdyby ktoś mi kazał pokazać cokolwiek na świecie najbardziej boskiego, to byłoby to Ciało i Krew Jezusa. Kiedy patrzę na ten chleb i wino, to wiem, że tu jest On, że to jest On. Po prostu.
To także znak domu, przyjaźni, relacji. Kiedy podczas pierwszej adoracji w Seminarium Krakowskim uświadomiłem sobie, że nikogo nie znam w tym miejscu poza Jezusem, który tak samo wygląda i tak samo „smakuje” jak w rodzinnej parafii, to poczułem taką bliskość, przyjaźń i zażyłość, jakbyśmy byli rodziną, przyjaciółmi bliskimi od zawsze i na zawsze.
To również doświadczenie miłości. Nie potrafię zliczyć ile adoracji Najświętszego Sakramentu, ile wpatrywania się w tę okrągłą Hostię przynosiło tak mocne doświadczenie miłości, jakie może dać tylko Bóg.
To także historia wolności. Po 6 godzinach modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, 17 lipca 2008 roku w kościele Saint Peter’s w Leicester, Pan stał się moim zbawieniem.
To również kręgosłup wiary. Od 16 maja 1982 r. w każdą niedzielę przyjmuję Komunię św., nie licząc dni powszednich. Od ponad trzydziestu lat niemal bez wyjątku codziennie. Eucharystia stała się konstrukcją, fundamentem, na którym wszystko i ku któremu wszystko. Bez niej się rozlecę.
To też znak miłosierdzia. Ile raz świadom grzechu patrzyłem na Niego, brałem we własne dłonie, tyle razy nie mogłem nadziwić się, jak Bóg ma nieskończenie miłosierne serce wobec nieskończonej zatwardziałości naszych serc.
To także najlepszy prezent, jaki mogę dawać ludziom. Nie wiem, czy jest inny bardziej radosny moment jak ten, kiedy udzielam Komunii świętej. Za każdym razem chce mi się uśmiechać, bo oto największy skarb niejako wkładam do glinianych dzbanów.
To również największa uroczystość. Nie znam bardziej podniosłego momentu niż ten, kiedy mówię „Bierzcie i jedzcie. To jest Ciało Moje… To jest kielich Krwi mojej”. Nawet przy hymnie nie czuję takich dreszczy.
To także tajemnica zakrzywienia rozumu i logiki. Trzymam opłatek, a mówię, że to chleb. Proklamuję „Ciało moje”, chociaż nie jest moje. Wypowiadam „Oto Baranek”, a tłumaczę, że to Ciało Jezusa. I wierzę, że to Ciało Wcielonego Boga.
Eucharystia to ostatecznie pewność życia wiecznego. Bo wierzę Jezusowi, Pierwszemu, który umarł i zmartwychwstał, a który był powiedział: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (J 6,54). Za każdym razem, kiedy On przychodzi do mnie, nieba wciska się w moje ziemskie życie, aby kiedyś całą moją ziemię wcisnąć w bosko-ludzkie niebo.
A dla Ciebie? Co Tobie mówi Ciało i Krew Pana?