Menu Zamknij

Przed wyborami i po wyborach

Piękne w demokracji jest to, że każdy ma prawo wybierać kogo chce. Piękne jest też to, że ludzie się różnią, więc patrzą na ten świat różnie. Natomiast trzy rzeczy mi się nie podobają, czy inaczej mówiąc, są brzydkie i to nie tylko przy wyborach.

Brzydkie jest to, że przyzwyczailiśmy się do kłamstwa. To jest niewiarygodne, że jako społeczeństwo nie dziwimy się manipulacjom, oszczerstwom, fałszywym obietnicom na poziomie obietnic proboszcza, że za jego rządów zwiększy się dzietność w parafii. Może to jest gra, jak w rugby, tam każdy wie, że musi być kontakt cielesny, tu, że trzeba kłamać, bo inaczej się nie wygra. Nie myślę jednak, że wszyscy wiedzą, że są okłamywani. Sprawa jest o tyle brzydka, że przecież nawet jak ktoś wygra, to co, będzie prezydentem kłamstw? Będzie mógł spokojnie popatrzeć w lustro, że wygrał dzięki oszustwu? Ani w medycynie, ani w nauce, ani w polityce, ani gdziekolwiek nie da się budować na kłamstwie. Mało jest rzeczy tak haniebnych i destrukcyjnych w życiu jak nieprawda.

Brzydki jest też sposób walki z konkurentami. Szacunek należy się każdemu, zwłaszcza tym, którzy mają poparcie nawet mniejszej części społeczeństwa. Kiedy spirala walki zaczyna kręcić się siłą nienawiści, to jest dramat nie tylko dla kandydatów. To dramat dla całego społeczeństwa. Bo my nie potrzebujemy nakręcania atmosfery, tylko nauczenia się żyć w tym samym kraju, z tymi samymi ludźmi, na najbardziej ludzkim poziomie. Wybory się skończą. Prawie połowa społeczeństwa będzie niezadowolona. I co? Wyślemy ją na księżyc? Będziemy pogardzać nimi, bo nie myślą jak my? Tam gdzie się zaczyna nienawiść innych, tam jest koniec demokracji, tam jest początek tyranii.

Brzydkie jest też to, że wielu powołuje się na Ewangelię. Samo w sobie to byłoby piękne, gdyby nie było fałszywe. Krzyczeć na całą Polskę że jakiś kandydat jest przeciw uchodźcom, ale nie mieć żadnych problemów, że jest za aborcją, to nie jest Ewangelia. Gardłować, że inny jest za nienarodzonymi, ale nie mieć żadnych problemów, że gardzi niektórymi, co już chodzą po tym świecie, to nie jest Ewangelia. Chciałoby się paradoksalnie powiedzieć: Zostawcie Ewangelię w spokoju! Chyba, że naprawdę chcemy nią żyć, to wtedy weźmy ją całą i na serio, a nie tylko po to, żeby wygrać, albo podpierać swoje wybory wyrwanymi wersetami.

Kiedyś dziwiłem się, jak mogliśmy dopuścić do rozbiorów. Dziwiłem się, jak mogliśmy zgodzić się na komunizm. I to bardziej niż Afganistan. Dziś jestem zdumiony tym, że Chrystus odkupił świat, kiedy Żydzi byli pod okupacją rzymską, władza umywała ręce albo mieszała się w nieswoje sprawy i wcale jej nie było pod drodze z prawdą, miłością, z Ewangelią. I to zdziwienie paradoksalnie rodzi pokój, przed każdymi i po każdych wyborach.

Opublikowano wMaxirefleksje