Zakopane, św. Rodziny, 9.11.1997
Drodzy parafianie Zakopiańskiego Kościoła i wszyscy, których św. Rodzina zebrała dziś wokół Jezusa !
To nie wydarzyło się tylko tam. To nie było tylko 2000 lat temu. Scena ewangeliczna rozgrywa się także dzisiaj. Także w tym kościele. W scenerii zakopiańskiego piękna. Bo oto, każdy z nas kochani jest Ewangeliczną wdową….
Nie każdemu wprawdzie umarł mąż, ale ileż to umarło już nam marzeń, ileż pogrzebaliśmy planów, przyjaźni i życiowych szans, nie mówiąc już o tych, którym zapaliliśmy znicze, modląc się, żeby już należeli do grona świętych !
Każdy z nas jest ubogą wdową…
Nie każdy jest ubogi materialnie, ale ileż brakuje nam radości, wiary i życiowego zapału…!
Każdy z nas jest ewangeliczną ubogą wdową…
I każdy przychodzi – jak wdowa – do świątyni i na każdego patrzy Jezus, już nie z przedsionka Jerozolimskiego domu modlitwy, ale z wysokości tabernakulum.
Każdy z nas jest ewangeliczną ubogą wdową…
Skoro każdy jest podobny do wdowy, trzeba nam postawić pytanie:
– co przynosimy do skarbony już nie metalowej, która pomogła utrzymać żydowską świątynię, ale do skarbony, której na imię Kościół, ten nasz powszechny, katolicki – i ten nasz parafialny, w którym św. Rodzina przygarnia nie zawsze świętych katolików ?
Wdowa przyniosła grosz, czyli dwa pieniążki, a co jest naszym groszem ?
Kapłani przynoszą swój grosz, przynoszą namaszczone w sakramencie kapłańskim dłonie, w których chleb i wino przemieni się w Ciało i Krew; dłonie, które rozgrzeszą u krat konfesjonału, dłonie, które pochylą się nad biednym, które zaniosą wiatyk umierającym… To jest kapłański grosz. Przynoszą całe życie ofiarowane dla Boga i drugiego człowieka.
Diakoni i klerycy, którzy przyjechali dziś do waszej parafii – bo to Niedziela Powołań – przynoszą Słowo Boże, to odczytane z Ewangelii i to wypowiedziane z serca. Przynosimy wam także dar modlitwy o święte powołania z Waszej parafii i dar spotkań z dziećmi, z młodzieżą, z tymi, którzy chcieliby o seminarium i księżach porozmawiać.
Służba kościelna – przekładający melodię serca na głos piszczałek organista i zaradna jak zwykle zakrystianka, ładnie przystrojeni, szczęśliwi bliskością Boga ministranci przynoszą dar służby, aby piękna była liturgia, aby Msza mogła być nie tylko na chwałę Boga, ale i dla naszego pożytku.
A czy Wy wszyscy – zapełniający ławki i miejsca pod chórem i wiele zakamarków kościoła nie przynosicie tu rozlicznych darów swojego życia ? Trosk, problemów, radości, zapytań, planów, pretensji, czasu, wiary, niepokojów o dom czy szkołę, zakład pracy, czy salę operacyjną, a nawet przysłowiowego swojego grosza ?
Bo oto mała Kasia przynosi zatroskanie o chorego braciszka, a Zosia martwi się zgubionym pieskiem. Jurek znów dostał jedynkę w szkole, a Maćka jeszcze w kościele pieką policzki od wczorajszej podwórkowej bójki. Bo oto Marysia chce podzielić się radością zdania prawa jazdy, a Staszek dziękuje Bogu, że poznał dziewczynę. Jakaś zatroskana mama płacze przed Matką Boską nad swoim synem a nie jeden ojciec pyta, jak długo jeszcze będzie szukał pracy. Nawet siwiejąca babcia ma co tutaj robić, bo wnuk pisał z Ameryki, żeby się modliła o szczęśliwy przyjazd.
Naprawdę, mamy co przynosić do naszego kościoła!
To zdarzyło się w afrykańskiej wiosce. Oto msza święta. Z rąk do rąk przechodzi kosz. Każdy coś wrzuca na ofiarę. Jedna dziewczynka nie miała nic. Sama weszła do kosza. W kościele konsternacja a dziewczynka z uśmiechem: Dlaczego jesteście zdziwieni? Czy nie wiecie, że jestem największym darem?
Tak ! Każdy z nas przynosi tu jakiś dar. I nawet gdy msza jest nudna a myśli nasze są na giełdzie, to to, że tutaj jestem, to już jest wielki skarb.
Bardzo wiele przyjmie dziś do siebie skarbona, której na imię Kościół. My chcielibyśmy w imieniu Krakowskiego Seminarium prosić was, abyście do tych swoich darów dołożyli modlitwę o powołania kapłańskie, o dobrych, świętych, na miarę potrzeb współczesnego człowieka księży. Ośmielamy się prosić o dar duchowy i materialny, o dar dobrego słowa, może domowej rozmowy na temat kapłańskiego powołania, może ofiarowania swoich cierpień za tych 150 kleryków, którzy znajdują się już w sześcioletniej kuźni kapłańskich serc, tj. w naszym seminarium. A także za nowe powołania, zwłaszcza z waszej parafii, żeby miał kto wszystkie problemy i ofiarowane troski zanieść Bogu na ołtarz, aby przemienił nie tylko chleb w Ciało, ale i cierpienie w nadzieję. Aby miał kto przypominać słowa psalmisty, że tylko Bóg wiary dochowuje na wieki, że uwalnia więźniów, że leczy złamanych na duchu, że chlebem karmi głodnych, że przywraca wzrok ociemniałym, że podnosi z prochu przywalonych krzyżem życia, że ochrania sierotę i że kocha. Tak! kocha! Bo jest miłością, bez względu na to, kim ja jestem.
Żeby miał kto przypominać… Żebyśmy nie musieli oglądać mszy świętej na pożółkłych ze starości kasetach wideo.
Drodzy parafianie !
Każdy z nas jest ewangeliczną wdową… Czy jednak każdy wrzuci grosz troski o nowych kapłanów…?