Maniowy, 18.07.1999
Drodzy Parafianie i szanowni Goście!
Rodacy z kraju i zza wielkiej wody!
Przyjaciele i krewni!
Bracia i siostry!
Chrześcijanie!
Budzi się ze snu osławiany Nostradamus.
Ekrany telewizyjne raz po raz emitują zaskakujące prognozy.
Polskie radio unosi na falach eteru chwile dreszczu i trwogi.
Tysiące kart wszelakich czasopism podają daty porannym czytelnikom.
Mówi się o tym w autobusach, przystankach, domach i podwórzach.
Koniec świata.
Wy w to wierzycie?
Będzie koniec świata.
Wierzcie, ale nie w to.
Będzie koniec świata.
Bo mówi Jezus słowami dzisiejszego Pisma.
To będą żniwa.
Otwórzmy oczy naszej wiary.
Oto miliardy dusz ludzkich stanie przed sprawiedliwym Sędzią.
– Czekałem na was całe wasze życie – powie do nich Bóg – Co przynieśliście ze sobą?
– Panie – odpowiedzą jedne dusze – całe życie gromadziliśmy majątek. Mamy olbrzymią fortunę na ziemi!
– Fortunę macie na ziemi, ale co przynieśliście ze sobą?
– Panie, bogactwo nasze zostało, bo nie dało się tego przenieść!
– Cóż więc z takiego bogactwa, co zostaje na ziemi? Umiecie żyć tam, ale nie w niebie!
– Panie, ale skąd mogliśmy wiedzieć, że nie trzeba gonić za bogactwem?
– Czyż nie mówiłem wam: „Bogaty z trudnością wejdzie do Królestwo Niebieskiego”? Czyż nie mówiłem słowami Świętego Pisma, że człowiek, który żyje w dostatku, ale się nie zastanawia, podobny jest do bydląt, które giną? Czyż nie mówiłem : „Nie zbierajcie sobie skarbów na ziemi”?
– Panie, co więc z naszym majątkiem?
– Człowieku! Majątek twój jest kluczem, ale nie do nieba!
I nie znajdą miejsca w Pańskim spichlerzu.
Staną przed Sędzią i inne dusze. A Bóg powie:
– A wy co przynieśliście ze sobą?
– Panie, zdobyliśmy władzę. Utworzyliśmy niezłą partię, dzięki naszej przemyślności oszukiwaliśmy konkurentów, wygraliśmy wybory i utrzymywaliśmy się w rządzie!
– Ale co macie ze sobą?
– Panie, tego, co zdobyliśmy na ziemi nie dało się wziąć do grobu!
– Czyż nie mówiłem wam; „Co z tego choćby człowiek cały świat zyskał, jeśli na swej duszy szkodę poniesie”? Czyż nie mówiłem: „Królowie i władcy ziemscy uciskają narody a nie tak będzie u was. Kto by chciał być wielkim, niech będzie sługą”?
– Panie, co więc z naszą władzą?
– Człowieku! Władza jest kluczem, ale nie do nieba!
I nie znajdą miejsca w Pańskim spichlerzu.
Przed Gospodarzem świata staną i inni. A Bóg zapyta:
– Co przynieśliście ze sobą?
– Panie, jesteśmy zaskoczeni! Myśmy w ogóle nie wiedzieli, że Ty jesteś, że jest życie poza grobem. Przecież nikt stamtąd nie powrócił. Używaliśmy więc świata na całego.
– Czyż nie mówiłem wam, że ja jestem? Tysiące kapłanów, sióstr zakonnych, nauczycieli wiary przypominało wam nieustannie, że ja jestem! Czyż sam nie zmartwychwstałem? Czyż nie powróciłem na ziemię? Czyż nie po to ustanowiłem Kościół, byś w nim słuchał moich słów?
– Ależ Panie, nikt w to nie wierzył, tysiące spraw było na głowie, koledzy mówili, że to bajka, w gazetach ośmieszano to jako bzdury.
– Człowieku, czyż nie dałem ci rozumu? Czyż nie dałem ci serca? Czyż nie postawiłem na twojej drodze tysiące świadków mojej wiary? Nawet do pięt nie dorastałeś niektórym z nich lecz żyłeś w swojej pysze!
– Panie, co więc z moimi przyjemnościami, które zostały na ziemi?
– Człowieku! To nie jest klucz do nieba.
I nie znajdą miejsca w spichlerzu Pańskim.
Staną przed Bogiem jeszcze inne dusze:
– Boże, nie gniewaj się na nas, że jesteśmy tak ubodzy.
– A co przynieśliście ze sobą?
– Panie, trudziliśmy się wiele. Wierzyliśmy w Ciebie, ale wybacz, że było nam nieraz ciężko, pomagaliśmy biednym, ale wybacz, że ciągle za mało, wychowaliśmy dzieci, ale wybacz, że nie są najlepsze, chodziliśmy do kościoła, ale wybacz, że nie zawsze z radością, klękaliśmy do modlitwy, ale wybacz, że zasypialiśmy, pocieszaliśmy strapionych, ale wybacz, że nie zawsze to się udawało, głosiliśmy Twoją miłość, ale wybacz, że nie wszyscy słuchali.
– Co jeszcze przynieśliście ze sobą?
I powiedzą parafianie Maniowskiego Kościoła:
Panie, zbudowaliśmy kościół. Choć zalali nam domy, choć zabrali gospodarstwa, choć kazali ocierać łzy spływające na widok zalewanych ulic. Choć zabrali obyczaje, chociaż wysadzili w powietrze staromaniowską świątynię, chociaż nie pękały kieszeni z zielonych i polskich banknotów. Zbudowaliśmy kościół.
Nie mogliśmy żyć bez domu Bożego.
Tak nas nauczył Ks. Prałat Antoni.
Tak nas nauczyły nasze matki i ojcowie.
Zbudowaliśmy kościół.
Chociaż mięśnie pękały od skały niemiłosiernej.
Chociaż obowiązki goniły w domu.
Chociaż lata budowy zniechęcały serca.
Zbudowaliśmy kościół.
Zbudowaliśmy maniowski kościół, bo kochamy powszechny i jeden, święty i katolicki.
Od czasu tego na dwóch naszych parafian ks. Kardynał wkładał ręce podczas święceń kapłańskich. Niech Bóg będzie nagrodą dla zmarłego Piotra, Księdza i Przyjaciela. Trzy dziewczyny wybrały zakon: Służebniczek, Serafitek i tych, których zgromadzenie rozsławiła miłosierdziem bł. Faustyna.
Panie zbudowaliśmy kościół na skale.
Panie zbudowaliśmy i budujemy Kościół w naszym sercu.
Zbudowaliśmy kościół, bo kochamy Kościół.
– Moje dzieci!!! Powie sprawiedliwy Sędzia. Ja nie pragnę od was władzy, ni pieniędzy, nie pragnę waszych przyjemności, ani przygód życia, pragnę tylko miłości! Przecież mówiłem: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, a bliźniego twego jak siebie samego”. Przecież mówiłem: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, jak ja was”. Przecież umarłem za was, by raz na zawsze pokazać światu, że tylko miłość zwycięża śmierć, że nic przez grób nie przejdzie tylko miłość, że nie ma innego klucza do nieba tylko miłość”.
I wejdą do Pańskiego spichlerza tysiące dusz, które kochały.
Dusze matek pochylających się nad dziećmi w bezsenne noce, dusze ojców zapracowanych nie dla majątku ale chleba swoim dzieciom, dusze rządzących, którzy nie oszukiwali, biznesmenów, którzy pochylali się nad biednymi, dusze sierot, które łzy ofiarowały Bogu, głodnych i tułaczy, którzy nie złorzeczyli niebu i ojczyźnie za swój los, dusze pokrzywdzonych, którzy cierpienia składali na ręce Ukrzyżowanego, kapłanów i sióstr zakonnych, którzy w cichości klasztorów zanosili modlitwy za przeklinających je obok mieszkańców, dusze lekarzy walczących ze wszystkich sił o życie ludzkie, dusze wyśmiewanych za wiarę katolików, odrzucanych chrześcijan. I wejdą dusze maniowskich parafian, ofiarnych gości i dobrodziei, którzy swoimi rękami, sercami i kieszeniami budowali kościół. Wejdą. Bo to są święci. To ci, co kochali, Ci, którym czasu ni wysiłku nie szkoda na miłość.
Drodzy Parafianie i szanowni Goście!
Rodacy z kraju i zza wielkiej wody!
Bracia i siostry!
Przyjaciele i krewni!
Chrześcijanie!
Będzie koniec świata!
Bo Bóg mówi o chwaście o pszenicy i żeńcach.
Będzie koniec świata.
Bo Bóg mówi o żeńcach, snopkach i spichlerzu.
Będzie.
I może ta cegiełka włożona w budowę maniowskiej świątyni zadecyduje, czy snop Twojego życia znajdzie miejsce w spichlerzu Boga Ojca.
Amen!