Przy ostatnim szumie na temat występowania duchownych w mediach, chciałem napisać, że przez 25 lat zawsze się czułem w Kościele wolny.
Kiedy w obecności kilkuset kapłanów stawiałem z wyrzutem kard. Macharskiemu pytanie o sens powrotu religii do szkoły.
Kiedy wydałem kazania bez imprimatur, bo Kuria nie zgodziła się na moje warunki.
Kiedy na Radzie Kapłańskiej mówiłem, że prędzej przejadą po mnie czołgiem, niż zrobię coś, co nie zgadza się z moim sumieniem.
Kiedy skrytykowałem o. Szustaka.
Kiedy wytknąłem błędy bp. Rysiowi.
Kiedy w Katedrze na Wawelu tłumaczyłem, że papież Benedykt XVI w jednej sprawie nie ma racji.
Kiedy przy dwóch kardynałach mówiłem, że jak ktoś uważa, że kardynał jest ważniejszy od alkoholika przed kościołem to nic nie zrozumiał z Ewangelii.
Kiedy sugerowałem przemyślenie „kościelnych rozwodów” w czasie synodu o rodzinie.
Kiedy z okazji roku miłosierdzia mówiłem siedmiuset kapłanom i kilku biskupom, że warto by przynajmniej zacząć od płacenia alimentów.
Kiedy na ambonie i w książce pisałem, że czasem zamiast „Witaj Arcypasterzu”, trzeba by napisać „Witaj, Arcyzłodzieju”.
Oczywiście nie zawsze wszystkim to się podobało. Czasem jeden biskup zadzwonił, żeby pochwalić a drugi, żeby za to samo ochrzanić. Czasem ktoś wylał żale w mailu a czasem za plecami. Ale skoro mnie oburza wiele cudzych wypowiedzi, to się nie dziwię, że kogoś mogą oburzać moje. Na tym polega piękno wolności i różnorodności.
Wątpię, żeby w jakiejkolwiek organizacji, firmie, partii czy rodzinie dawano ludziom tyle wolności co w Kościele.
Pewno niektórzy zarzucą, że czuję się wolny, bo wypowiadam się tylko grzecznie. Nie wiem. Mnie się wydaje, że i tak byłem czasami kontrowersyjny czy niepokornie czepialski. A może nie muszę się wypowiadać złośliwie i bez żadnej trzymanki, bo czuję się wystarczająco wolny?
W każdym razie, ciągle Kościół pozostaje dla mnie nr 1 na liście organizacji wolnościowych. Tyle zaufania, co daje mi Kościół, bez kontroli i sprawdzenia, to od nikogo nie dostałem.
To nie znaczy, że nie ma spraw, które mnie nie bolą. To nie znaczy, że nic nie trzeba zmienić. To dla mnie znaczy, że wciąż bardziej jest za co dziękować.
I niech Bóg nam doda sił, byśmy dawali tyle wolności Kościołowi, ile wolności daje nam Kościół!