Kwaczała, 18.09.1997
Czcigodny Księże Kanoniku, proboszczu tutejszej parafii, dzisiejszy solenizancie, a dłuższy już czas naszego dekanatu wice dziekanie!
Drodzy rodzice, wierzący tutejszej parafii, młodzieży i dzieci, i każdy, którego serce przyprowadziło na dzisiejszą uroczystość!
Świat jest jednym wielkim domem, domem z wieloma pokojami. Oto pokój dzieciństwa, pokój dorastającej młodzieży, pokój wychowania, pracy zawodowej, pokój talentów i gospodarki, pokój polityki i turystyki. Nie brak i miejsca dla powołania kapłańskiego i zapatrzonej sędziwym wiekiem w przeszłość starości.
Pokoi jest wiele, a klucze do każdego z nich mają tylko ludzie święci. Można całe życie spędzić na korytarzu, nie dbać o dzieci wychowanie, źle gospodarzyć, rozłożyć ręce wobec pytań młodzieży.
Ale skoro mamy w swojej parafii takiego patrona, jak św. Stanisław Kostka, patrona od dzieci i młodzieży, który ma klucze od pokoju wychowania i dziecięcego czasu, klucze od upartego dążenia do kapłaństwa, posłuchajmy go, jak wejść do przygotowanych przez Boską dobroć pomieszczeń. Na to mamy trzy dni. Dziś poprośmy o klucz do pokoju wychowania i pokoju życia kapłańskiego.
Tysiące problemów i spraw mieszczą się w pokoju, gdzie dzieci trzeba wychować, ale św. Staś nam mówi, abyśmy popatrzyli tylko na dwie sprawy.
Jedną z nich jest sprawa naszych tradycji religijnych, jakie w domu mamy. W rodzinie Kostków Maryja była naprawdę Kimś, do kogo się modlono. Mama Świętego codziennie przez godzinę kierowała swe serce ku Bogu i nie spała całą niedzielę, ale wymagając od siebie, wymagała, by i dzieci były po katolicku wychowane. I nie chwaliła się swoimi strojami, że mąż za granicą pracuje, ale budowała skromnością wszystkich, z którymi się spotykała. I nie mówiła, że dzieci trzeba bezstresowo wychować i pasek wyrzucić, lecz wychowywała tak, jak to opisuje Paweł Kostka, brat Świętego:
„Rodzice postępowali z nami surowo. Wszyscy nas upominali i przez wszystkich byliśmy kochani”.
Drugą, kochani, sprawą w pokoju wychowania są marzenia rodziców o życiu ich dzieci. Jakżeż planował Jan Kostka, ojciec Świętego, ułożyć życie Stanisławowi! Że zrobi karierę na dworze króla, będzie może uczonym, no i oczywiście nigdy nie braknie mu grosza. Jan Kostka był uparty i wolał straszyć jezuitów, że ich zakon z Polski wyrzuci, niż zgodzić się na stan zakonny syna.
Czasem, to jest bolesne, gdy syn nie chce prowadzić naszego zakładu, gdy córka chodzi z chłopakiem, który nam się nie podoba, gdy dziecko ucieka od pracy w polu, a nam się marzy następca rolnik. I nieraz możemy mówić jak Maryja w dzisiejszej Ewangelii: „Synu! Czemuś nam to uczynił?” Czemu?
Doradzić wolno i trzeba, ale drogę życiową każdy człowiek wybiera tylko raz – dla siebie. I nic nie poradzi złość i własne ambicje. Bo Jan Kostka umarł i za wiele cudów nie uczynił, a jego syn dzisiaj podziwiany jest na całym świecie przez miliony katolików, nie mówiąc już o tym, że jest w niebie.
Kochani!
Pozwólcie, że jeszcze powiem o kluczu do pokoju powołania. Trzeba być upartym, mówi św. Stanisław, żeby osiągnąć progi zakonne. Trzeba być upartym, żeby zostać księdzem. Nie tylko wtedy, ale może zwłaszcza dziś, kiedy mało która mama mówi do syna:
„Pójdziesz do seminarium?”. A nie mówi tak, bo jak się nagada z sąsiadkami o księżach, to przecież nie chce, żeby tak obmawiali jej syna.
Trzeba być upartym – to klucz dla powołanych, a dla kapłanów mamy słowo od ojca Mikołaja, spowiednika dzisiejszego patrona, ojca, który dostrzegł powołanie i zachęcił do wytrwałej drogi, mamy także ojca Franciszka Antonio i Piotra Kanizjusza, którzy dali listy polecające do swoich przełożonych z prośbą o przyjęcie Stasia do zakonu, choć wiedzieli, że ojciec Świętego znany jest w świecie a nieprzychylny decyzji syna.
Ci kapłani, to te same osobistości, które z dwunastoletnim Jezusem rozmawiały w świątyni. To prawdziwi nauczyciele duszy, którzy zawsze są tam, gdzie serce młodego człowieka pełne troski o własną życiową drogę.
Tak, kochani! Św. Stanisław podając nam klucze do pokoju wychowania i kapłańskiej posługi, dziękuje wam, żeście dzieci wychowali i uszanowali ich wolę i umieli wiarę przekazać. Dziękuje szczególnie Księdzu Proboszczowi, że uparcie dążył do Chrystusowego Ołtarza i jak wielu kapłanów z czasów dzisiejszego patrona zawsze był tam, gdzie młode serca pytają o sens życia, wybór własnej drogi życiowej i odpowiedzi na bolesne pytania dorastającego wieku, a ucząc religii, budując kościół, tworząc i nadal kierując naszą parafią, uczynił z niej dom, w którym mogą wyrastać święci XX-tego wieku.