TVP, program 2, 5.06.1998
Święty Augustyn zapisał pewnego dnia dosyć intrygujące przemyślenie.
Gdyby zaginęły wszystkie karty Pisma świętego a zostałoby tylko jedno zdanie, to nic więcej nie potrzeba człowiekowi do szczęścia. Owym zdaniem jest perła św. Jana zawarta w słowach: „Bóg jest miłością”.
Jestem katolickim księdzem. Rok temu wypisując na obrazku prymicyjnym ową perłę św. Jana, ciesząc się, że Bóg tak mnie ukochał, iż pozwolił mi zostać księdzem, i będąc przekonany o bezwzględnej wartości prawdy o Bogu, który jest miłością zapragnąłem z całą kapłańska siłą głosić ludziom te niesamowitą nowinę.
I co się stało?
Okazało się, że wielu ludzi to po prostu nie interesuje. Młode krakowskie osiedle, na które zostałem skierowany jako wikariusz stało się lustrem niejednego współczesnego serca. Praca, szkoła, sukces, zabawa, spuszczone młode głowy drepczące po ruczajowskich uliczkach. Tyle wysiłku, modlitwy i pracy, tyle kazań i katechez, rozmów i świadectw o Bożej miłości a owoce wydają się być takie marne! I możesz sobie grzmieć z niedzielnej ambony, jak święte słowa w padają w nie święte znudzenie.
I powstaje pytanie, czy prawda o Bogu, który jest miłością powinna mieć jakikolwiek sens dla nie tylko polskich katolików?
Odpowiedź daje nam Mateusz w jutrzejszej Liturgii Słowa. Jest celnikiem. Siedzi za światem pieniędzy, nieuczciwości i ludzkiej krzywdy, której był nie tylko świadkiem ale i przyczyną. Wtem nadchodzi Jezus – obraz niewidzialnego Boga, który jest miłością. I Mateusz zostawia wszystko. Dlaczego? Czy nie szkoda mu majątku, za którym uganiamy kroki? Dlaczego nie szkoda mu pracy, której ręce nasze trzymają jak mogą?
Mateusz doświadczył Boga, który jest miłością. Majątek rodził w nim zabieganie i zazdrość. Używanie majątku rodziło rozpacz pustki po chwilowych przyjemnościach. Przylepienie do pracy rodziło lęk o jutro.
Dopiero Jezus, który jest miłością zaspokoił najgłębszy głód jego serca.
I to jest po prostu prawda.
Dopóki nie uwierzymy i nie przyjmiemy Boga, który jest miłością, zabiegamy się o wszystko a umrzemy z niedosytu.
Nie lękajmy się otworzyć na tę miłość. Ona jest tak blisko! Biały opłatek Najświętszej Eucharystii, miłosierne kraty miłosiernych konfesjonałów, dająca życie Biblia święta, niedzielne i powszednie nabożeństwa, świadkowie wiary, z których papież pierwszy, życzliwa dłoń w szary dzień tygodnia, bajeczne trasy turystycznych wędrówek, tysiące kolorów polskiego czerwcowego krajobrazu.
Bóg jest miłością. Warto otworzyć serce na to dobre słowo, warto otworzyć serca na głos Ojca świętego, który pragnie o tym słowie mówić. Naprawdę warto, bo szkoda byłoby umrzeć z pragnienia żyjąc tak blisko prawdziwego źródła.