Menu Zamknij

Nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii

25 Niedziela zwykła

Kolegiata św. Anny, 19.09.2010

 

Nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii.

Nie rozumiem do końca.

 

Oczywiście są punkty jasne i zrozumiałe.

Zrozumiałe jest, że rządca zapewne narobił jakichś machlojek skoro posądzony o złe zarządzanie nie zamierza udowodnić właścicielowi, że oskarżenia są fałszywe, tylko przygotowuje sobie furtkę na przyszłość.

Zrozumiałe jest, że rządca miał w czasach Jezusa władzę podpisywania kontraktów w imieniu właściciela, a więc to, co zrobił nie było nieprawne. Było wykorzystaniem urzędu, na którym jeszcze siedział.

Zrozumiała jest trudna sytuacja rządcy w przededniu utraty pracy: nie miał sił, aby wykonywać fizyczną pracę, a poziom, na którym żył wcześniej przyzwyczaił go do takiego stylu życia, że żebractwo wydawało się haniebną perspektywą.

Zrozumiała jest intencja rządcy: w świecie grecko-rzymskim zasada wzajemnej wdzięczności była czasem mocniejsza od prawnych zobowiązań. Mógł zatem liczyć na to, że pomogą mu ci, dla których okazał się dobry.

Zrozumiałe są też kwoty: 100 beczek oliwy to ok. 4 tys. litrów. Trzeba było ze 150 drzew oliwkowych, aby otrzymać taką ilość. Ilość, która była warta ok. 1000 denarów czyli w przybliżeniu jakieś 100 000 złotych. Rządca zmniejsza kwotę o połowę. W przypadku pszenicy chodzi o 100 korcy czyli jakieś 40 ton zboża. By je zebrać trzeba było obsiać 50 hektarów pola. Ta ilość pszenicy warta była ok. 2500 denarów, czyli jakieś 250 000 zł. Rządca zmniejsza kwotę o 20% – do 80 korcy, czyli jakichś 2000 denarów. Czyli w obydwu przykładach dłużnicy byli do przodu o ok. 500 denarów, czyli ok. 50 tys. zł, licząc 100 złoty za dniówkę.

 

Jest jeszcze parę punktów jasnych i zrozumiałych.

To jednak nie zmienia faktu, iż nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii. Czyż nie jest to pochwała kombinowania i bycia dobrym cudzym kosztem?

Nie tylko dla mojej logiki Ewangelia ta jest wyzwaniem. Większość egzegetów widzi w tym fragmencie niezłe puzzle, które może mają piękne pojedyncze kawałki, ale ciężko je poskładać razem. Tadeusz Loska napisze nawet, że „przypowieść ta może wydawać się gorsząca”.

Skoro więc nie rozumiem, staram się znaleźć odpowiedź. Czytam, jak tłumaczą to inni.

Zazwyczaj mówi się, że nie jest to pochwała nieuczciwości, bo Jezus nie mówi, że właściciel pochwalił rządcę, ale że pochwalił „nieuczciwego rządcę”. Podkreśla się jego nieuczciwość, natomiast chwali się go za spryt, za roztropność poradzenia sobie w trudnej sytuacji.

John Nolland tłumaczy, iż Ewangelia jest pochwałą tych, którzy umieją rozpoznać i wykorzystać okazję w sytuacji bez wyjścia

Luke Johnson widzi rozwiązanie na linii: zarabiać dla siebie – zarabiać dla innych. Dotąd rządca myślał o sobie i był nieuczciwy kosztem pana i jego dłużników. Teraz w sytuacji trudnej robi coś dobrego dla innych, chociaż ze względu na siebie, ale dla innych i to jest godne pochwały: wykorzystuj pieniądze, by zdobyć sobie ludzi. Podobnie tłumaczy Edward Szymanek: rządca zaczął wreszcie działać dla innych a nie dla siebie! Wreszcie zaczął używać pieniędzy, by pozyskać innych a nie by pozyskać kasę!

W podobnym tonie mówi David Gooding: przypowieść ta tak naprawdę jest przypowieścią o życiu po śmierci, bo każdy z nas jest rządcą na tym świecie i każdy będzie musiał zdać sprawę z tego, co tu robił. I chociaż w niebie wszyscy będą szczęśliwi, to może nie wszyscy będą mieli przyjaciół. Dlatego wykorzystaj pieniądze do tego, by pozyskać sobie przyjaciół.

Katolicki Komentarz Biblijny podkreśla: patrzcie ile ludzie poświęcają energii, żeby zarobić pieniądze. Obyście tyle energii umieli poświęcić w walce o miejsce w niebie, co nieuczciwy rządca poświęcił w ustawieniu sobie przyszłości doczesnej. To tak jakby pochwalić alkoholika za to, że on potrafi wszystko zrobić, żeby zdobyć alkohol. Gdybym ja jako ksiądz tak umiał się całkowicie poświęcić w zdobywaniu ludzi jak oni w zdobywaniu alkoholu, to nie narzekalibyśmy na braki w kościele. Chwali się nie całą postawę, tylko jej mały wycinek.

 

Czy te tłumaczenia pomogły wam zrozumieć Ewangelię?

Osobiście rozumiem trochę więcej, ale dalej pozostaje w mnie pewien pokład niezrozumienia.

I to niezrozumienie – wbrew pozorom – jest bardzo istotnym i ważnym elementem w życiu duchowym. I wydaje się, że dziś, przy okazji tej Ewangelii, warto o nim jeszcze wspomnieć.

Po pierwsze niezrozumienie uczy pokory: jestem ograniczony.

Po drugie uczy pluralizmu: Są ludzie, dla których ta ewangelia nie jest problemem.

Dziś rano rozmawiałem z kolegą księdzem godzinę na temat tej ewangelii. Dla niego była ona zrozumiała. Dla mnie nie. Ani jego argumenty nie przekonały mnie ani moje niezrozumienie nie udzieliło się jemu. Skoro jednak ja dzisiaj czegoś nie rozumiem co inni rozumieją, to muszę przyjąć, że będą sytuacje, w których inni nie będą rozumieli tego, co dla mnie będzie jasne. Muszę zgodzić się na ich nierozumienie i nie dziwić się.

Po trzecie nierozumienie uczy walki o prawdę. Dzięki temu, że przeczytałem kilkanaście komentarzy i poświęciłem parę godzin nad ewangelią wiem więcej, chociaż nie rozumiem jeszcze wiele, to zakres nierozumienia uszczuplił się znacząco.

Po czwarte nierozumienie stawia pytanie: a dlaczego masz rozumieć? Co by to dało gdybyś zrozumiał? Jest tyle miejsc w Ewangelii, które rozumiesz i się nimi nie przejmujesz albo nie wprowadzasz ich w życie, to dlaczego Bóg miałby ci dać dar zrozumienia tej Ewangelii? Po to żebyś się pochwalił swoim intelektem? Albo po to, żebyś odznaczył kolejny fragment załatwiony raz na zawsze? To nierozumienie drąży we mnie pytanie: po co w ogóle ja czytam Ewangelię? Po co w ogóle ja chcę rozumieć? Jakie są prawdziwe intencje mojego dochodzenia do prawdy?

 

Nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii.

Nie rozumiem do końca.

Ale dziękuję Bogu za słowa nierozumiane, słowa które uczą pokory, szacunku wobec tajemnicy, akceptacji różnorodności i prawdy o mnie samym.

Nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii

(25C – Łk 16,1-13)

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą». Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mnie zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu».

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł «Sto korcy pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt». Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła.

Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.

Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie”.

 

Nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii.

Nie rozumiem do końca.

 

Oczywiście są punkty jasne i zrozumiałe.

Zrozumiałe jest, że rządca zapewne narobił jakichś machlojek skoro posądzony o złe zarządzanie nie zamierza udowodnić właścicielowi, że oskarżenia są fałszywe, tylko przygotowuje sobie furtkę na przyszłość.

Zrozumiałe jest, że rządca miał w czasach Jezusa władzę podpisywania kontraktów w imieniu właściciela, a więc to, co zrobił nie było nieprawne. Było wykorzystaniem urzędu, na którym jeszcze siedział.

Zrozumiała jest trudna sytuacja rządcy w przededniu utraty pracy: nie miał sił, aby wykonywać fizyczną pracę, a poziom, na którym żył wcześniej przyzwyczaił go do takiego stylu życia, że żebractwo wydawało się haniebną perspektywą.

Zrozumiała jest intencja rządcy: w świecie grecko-rzymskim zasada wzajemnej wdzięczności była czasem mocniejsza od prawnych zobowiązań. Mógł zatem liczyć na to, że pomogą mu ci, dla których okazał się dobry.

Zrozumiałe są też kwoty: 100 beczek oliwy to ok. 4 tys. litrów. Trzeba było ze 150 drzew oliwkowych, aby otrzymać taką ilość. Ilość, która była warta ok. 1000 denarów czyli w przybliżeniu jakieś 100 000 złotych. Rządca zmniejsza kwotę o połowę. W przypadku pszenicy chodzi o 100 korcy czyli jakieś 40 ton zboża. By je zebrać trzeba było obsiać 50 hektarów pola. Ta ilość pszenicy warta była ok. 2500 denarów, czyli jakieś 250 000 zł. Rządca zmniejsza kwotę o 20% – do 80 korcy, czyli jakichś 2000 denarów. Czyli w obydwu przykładach dłużnicy byli do przodu o ok. 500 denarów, czyli ok. 50 tys. zł, licząc 100 złoty za dniówkę.

 

Jest jeszcze parę punktów jasnych i zrozumiałych.

To jednak nie zmienia faktu, iż nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii. Czyż nie jest to pochwała kombinowania i bycia dobrym cudzym kosztem?

Nie tylko dla mojej logiki Ewangelia ta jest wyzwaniem. Większość egzegetów widzi w tym fragmencie niezłe puzzle, które może mają piękne pojedyncze kawałki, ale ciężko je poskładać razem. Tadeusz Loska napisze nawet, że „przypowieść ta może wydawać się gorsząca”.

 

Skoro więc nie rozumiem, staram się znaleźć odpowiedź. Czytam, jak tłumaczą to inni.

Zazwyczaj mówi się, że nie jest to pochwała nieuczciwości, bo Jezus nie mówi, że właściciel pochwalił rządcę, ale że pochwalił „nieuczciwego rządcę”. Podkreśla się jego nieuczciwość, natomiast chwali się go za spryt, za roztropność poradzenia sobie w trudnej sytuacji.

John Nolland tłumaczy, iż Ewangelia jest pochwałą tych, którzy umieją rozpoznać i wykorzystać okazję w sytuacji bez wyjścia

Luke Johnson widzi rozwiązanie na linii: zarabiać dla siebie – zarabiać dla innych. Dotąd rządca myślał o sobie i był nieuczciwy kosztem pana i jego dłużników. Teraz w sytuacji trudnej robi coś dobrego dla innych, chociaż ze względu na siebie, ale dla innych i to jest godne pochwały: wykorzystuj pieniądze, by zdobyć sobie ludzi. Podobnie tłumaczy Edward Szymanek: rządca zaczął wreszcie działać dla innych a nie dla siebie! Wreszcie zaczął używać pieniędzy, by pozyskać innych a nie by pozyskać kasę!

W podobnym tonie mówi David Gooding: przypowieść ta tak naprawdę jest przypowieścią o życiu po śmierci, bo każdy z nas jest rządcą na tym świecie i każdy będzie musiał zdać sprawę z tego, co tu robił. I chociaż w niebie wszyscy będą szczęśliwi, to może nie wszyscy będą mieli przyjaciół. Dlatego wykorzystaj pieniądze do tego, by pozyskać sobie przyjaciół.

Katolicki Komentarz Biblijny podkreśla: patrzcie ile ludzie poświęcają energii, żeby zarobić pieniądze. Obyście tyle energii umieli poświęcić w walce o miejsce w niebie, co nieuczciwy rządca poświęcił w ustawieniu sobie przyszłości doczesnej. To tak jakby pochwalić alkoholika za to, że on potrafi wszystko zrobić, żeby zdobyć alkohol. Gdybym ja jako ksiądz tak umiał się całkowicie poświęcić w zdobywaniu ludzie jak oni zdobywaniu alkoholu, to nie narzekalibyśmy na braki w kościele. Chwali się nie całą postawę, tylko je mały wycinek.

 

Czy te tłumaczenia pomogły wam zrozumieć Ewangelię?

Osobiście rozumiem trochę więcej, ale dalej pozostaje w mnie pewien pokład niezrozumienia.

I to niezrozumienie – wbrew pozorom – jest bardzo istotnym i ważnym elementem w życiu duchowym. I wydaje się, że dziś, przy okazji tej Ewangelii, warto o nim jeszcze wspomnieć.

Po pierwsze niezrozumienie uczy pokory: jestem ograniczony.

Po drugie uczy pluralizmu: Są ludzie, dla których ta ewangelia nie jest problemem.

Dziś rano rozmawiałem z kolegą księdzem godzinę na temat tej ewangelii. Dla niego była ona zrozumiała. Dla mnie nie. Ani jego argumenty nie przekonały mnie ani moje niezrozumienie nie udzieliło mu się. Skoro jednak ja dzisiaj czegoś nie rozumiem co inni rozumieją, to muszę przyjąć, że będą sytuacje, w których inni nie będą rozumieli tego, co dla mnie będzie jasne. Muszę zgodzić się na ich nierozumienie i dziwić się.

Po trzecie nierozumienie uczy walki o prawdę. Dzięki temu, że przeczytałem kilkanaście komentarzy i poświęciłem parę godzin nad ewangelią wiem więcej, chociaż nie rozumiem jeszcze wiele, to zakres nierozumienia uszczuplił się znacząco.

Po czwarte nierozumienie stawia pytanie: a dlaczego masz rozumieć? Co by to dało gdybyś zrozumiał? Jest tyle miejsc w Ewangelii, które rozumiesz i się nimi nie przejmujesz albo nie wprowadzasz ich w życie, to dlaczego Bóg miałby ci dać dar zrozumienia tej Ewangelii? Po to żebyś się pochwalił swoim intelektem? Albo po to, żebyś odznaczył kolejny fragment załatwiony raz na zawsze? To nierozumienie drąży we mnie pytanie: po co w ogóle ja czytam Ewangelię? Po co w ogóle ja chcę rozumieć? Jakie są prawdziwe intencje mojego dochodzenia do prawdy?

 

Nie rozumiem dzisiejszej Ewangelii.

Nie rozumiem do końca.

Ale dziękuję Bogu za słowa nierozumiane, słowa które uczą pokory, szacunku wobec tajemnicy, akceptacji różnorodności i prawdy o mnie samym.

Opublikowano w Rok C