Kolegiata św. Anny, 29.10.2017
Dziś rocznica poświęcenia świątyni. 314 lat temu kościół św. Anny w Krakowie stał się domem Boga. Jak to przy urodzinach, będą życzenia, ale najpierw chcemy Ci, kolegiato, podziękować.
Za to, że jesteś świątynią, więc kojarzysz się z Bogiem. Bóg jest wszędzie, ale wiemy, że On jest bardziej tu niż w muzeum, na stacji, w galerii czy w górach.
Za to, że tu każdy może wejść. Nie pytasz o wiarę, moralność a nawet o promile parafian i gości.
Za to, że w każdym miejscu tu Bóg działa tak samo. Czy pod chórem, czy za kolumną, czy w dostojnych stallach. Nie wymagasz, by stać tu albo tam, bo wiesz, że tu Bóg może znaleźć człowieka w każdym miejscu.
Za to, że tu słyszę słowa Boga, mojego Taty, Ojca, który tu jest tylko dla swych dzieci. Słowa rodzą wiarę, a wiara pozwala chodzić po wodach codziennego życia.
Za to, że tu karmię się Ciałem Jezusa – pokarmem na nieśmiertelność, pewnością zbawienia mego ciała mocą Ciała Pana.
Za to, że tu Bóg mi przebacza, za ten boski mebel konfesji ludzkich grzechów. Że nie muszę bać się prawdy, bo tu Bóg może zabrać każdy grzech, który człowiek chce Mu oddać.
Za to, że tu spotykam moich braci i siostry, których łączy nie krew rodziców, ale krew Chrystusa, przelana za nas na Golgocie, ołtarzu codziennym Eucharystii.
Za to, że tu mogę wyznawać wiarę. Wołać z innymi „Wierzę w Boga”. Zapewniać: „Wyrzekamy się”, ronić łzy, gdy „Boże, coś Polskę” i próbować miłości na nowo, słysząc: „Przekażcie sobie znak pokoju”.
Za to, że tu nie ma stałych opłat, wejściówek na wejście, biletów od osoby. Ofiara jest ofiarą, wdowi grosz nie czuje skrępowania a łaska jest za co łaska.
Za to, że przetrwałaś zabory, pierwszą wojnę i drugą, komunę i mniejsze nieszczęścia, ucząc, że można być wiernym i stałym bez względu na wszystko.
Za to, że tu przez wiele lat można było przychodzić na ostatnią mszę w Krakowie, deskę ratunku turystów, studentów i tych, którzy wolą lepiej późno niż wcale.
Za to, że tu był papież, opoka Kościoła, widziany często w następcach apostołów, znak, że nie jesteśmy sektą ni odłamem, lecz Kościołem Katolickim, powszechnym.
Za św. Annę, dumę każdej babci i nadzieję tych, którzy tu modlą się o potomstwo.
Za Jana z Kęt, żywy dowód, że można być mądry i święty, że rozwód wiary i rozumu choć możliwy to nikomu niepotrzebny. I za profesorów, rektorów, studentów, uczelnie, które tu mają swój kościół, mózg większej niż ludzki rozum tajemnicy.
Za „Liber generationis” z głównego ołtarza i każde imię z rodowodu Jezusa, bo jeśli Najświętszy miał tak nieświętych przodków, to i moich nie będę wstydził się nigdy.
I za aniołków, co nie kryją barokowego ciała, bo wiedzą, że bycie szczupłym nie musi być największym ideałem.
I jeszcze za spowiedź człowieka nawróconego po 27 latach, bo tu poruszyły go słowa listu episkopatu.
I za każdy inny cud.
I za niecudowanie.
Kochana Kolegiato.
Nie jesteś nieśmiertelna. Kiedyś umrzesz po trzęsieniu, spaleniu, wysadzeniu, sprzedaniu czy rozbiórce. Niech to jednak przyjdzie jak najpóźniej. A może nawet wcale, bo przecież koniec świata zastanie zapewne niejedną świątynię. Dziś życzymy Ci tradycyjnie 1000 lat, by ci, którzy będą po nas, w tobie znajdywali tego samego Boga i tych samych Chrystusowych braci.