26 września. Jezus przyszedł na Ruczaj. Stanął na chodniku ulicy Kobierzyńskiej i zaczął pytać ludzi wracających z mszy świętej: „Czy pójdziesz dzisiaj pomóc choremu człowiekowi? Czy pomógłbyś jutro starszej pani zrobić zakupy? Czy mógłbyś przyjść w tym tygodniu do pomocy przy budowie waszego i mojego kościoła?”.
Jezu! – wybacz, ale nie chce mi się. Jestem zmęczony – powiedziałby jeden.
Jezu! – jak mi zapłacisz, to z chęcią polecę – powiedziałby drugi.
Jezu! – a może pójdę, tylko powiedz mi, że jestem niezastąpiony, tylko powiedz mi, że jestem naprawdę skarbem – wymuszałby inny.
Jezu! – już idę! Dla Ciebie wszystko! – wykrzyknąłby jeszcze inny.
Wiele uwagi poświęcamy uczuciom, chęciom i wrażeniom. Jezus mówi inaczej. Nie ważne uczucia. Ważna jest ostateczna decyzja. Katalog ludzkiej chęci zostawmy psychologom. Natomiast sami zabierzmy się do realizacji Jego woli – bo w Winnicy Pańskiej nie ma bezrobocia. Czasem tylko trudniej o robotników…