Menu Zamknij

Dlaczego żałuję, że jestem księdzem?

11.02.2015

 

Są momenty, w których chwyta mnie taki zwyczajny ludzki żal, żal, że zostałem księdzem.

 

Żałuję, bo mnie grzechy bardziej bolą niż kiedyś. Nie mogę usprawiedliwiać siebie mówieniem, że od świętości są bardziej księża, albo, że mam rodzinę na wyżywienie to i niektóre winy trzeba zrozumieć. Sumienie boli mnie mocniej i częściej.

 

Żałuję, bo czasem muszę być posłuszny ludziom, którzy ani nie są posłuszni Bogu, ani Duch Święty nie jest ich sumieniem. Jako laik mógłbym zmienić pracę, dom, a może nawet miasto i państwo, nie pytając się nikogo o zgodę i racje, nie będąc oskarżany o zdradę Boga i Bóg wie czego jeszcze.

 

Żałuję, bo w dyskusjach nie mogę używać środków bardziej dosadnych. Nie mogę mówić, że czyjejś poglądy są głupie i bzdurne. Chociaż poczucie logiki burzy się we mnie jak słyszę taką i tamtego, muszę ciągle uważać, żeby nie urazić braci i sióstr, którzy przez mnie a może raczej przez swoją nieumiejętność przyjmowania krytyki mogliby odejść na wiele lat od Kościoła.

 

Żałuję, bo nie mogę powiedzieć ludziom, co o nich myślę. Góralską mentalnością nie rozumiem chociażby ich skąpstwa, bo nawet za komuny najbiedniejsi wrzucali w niedzielę na tacę, a dziś ponoć taka bieda, że ponad połowa nie wrzuca ani grosza.

 

Żałuję, bo nie mogę mówić szczerze o hierarchii kościelnej. Nie mogę nawet w cztery oczy z chrześcijańską troską wyznać, że dla dobra Kościoła byłoby najlepiej, gdyby ten zrezygnował a tamten więcej milczał. Nie mogę krytykować hierarchii jak laik, za którym co najwyżej biskup nie będzie przepadał.

 

Żałuję, bo nie mogę napisać co myślę o partiach, o rządzących i władzy. Rozum mój nie rozumie, że mogę powiedzieć publicznie, że nie lubię Hłaski, albo wolę Toyotę, ale już wyjawianie stosunku do premiera czy prezydenta byłoby skandalem. Swój patriotyzm muszę schować za parawan nie daj Boże zdenerwowania tych, którzy myślą inaczej i którzy zamknęliby się na Słowo Boże tylko dlatego, że popieram takich a nie innych.

 

Żeby być księdzem umiera we mnie często góralskość, patriotyzm, zdrowy rozsądek a nawet chrześcijaństwo. Nie zawsze jestem sobą, bo zawsze muszę myśleć o innych.

 

Nie piszę o tym dlatego, że nie chcę być księdzem. Ani nie dlatego, że wierzę w jakąkolwiek zmianę. Piszę, by chociaż ktoś zrozumiał, że kapłaństwo to nie tylko ofiara z małżeństwa i rodziny. Piszę, by chociaż jakaś część Oblubienicy Chrystusa pojęła, że jeśli księżą często nie są sobą, to wynika to z nieludzkiej (naiwnej?) nadziei, że dzięki temu sobą będzie bardziej Kościół.

 

 

Opublikowano w Maxirefleksje