29.07.2015
Od niedzieli na Bazylice Mariackiej zawisnął zegar odliczający czas do Światowych Dni Młodzieży. A to znaczy, że ostatni rok będzie biegł jeszcze szybciej. Pobudzony złotymi latami ruczajowskiej Oazy i wieloma mniej formalnymi a nieustannymi kontaktami z młodzieżą, chciałbym się podzielić czterema myślami co do ŚDM Kraków 2016. Trochę dla młodzieży. Trochę dla księży. A trochę dla wszystkich.
- Okazja
Światowe Dni młodzieży to gigantyczna okazja wiary. Wiara bowiem rodzi się przede wszystkim ze spotkania. Rodzi się z doświadczenia. Oczywiście były i będą inne przestrzenie spotkania człowieka z Bogiem. Ale to spotkanie, zwłaszcza dla tych, którzy już nie pamiętają czasów JPII, może być pomostem do Jezusa, który żyje i działa w Kościele. Szkoda by było zmarnować okazję, która już nigdy nie przydarzy się temu polskiemu pokoleniu.
- Konieczność
Głoszę rekolekcje od 15 lat i gołym okiem widzę, że nie da się nie zauważyć spadku młodzieży uczestniczącej w życiu Kościoła. O ile na rekolekcjach parafialnych są obecni dorośli a nawet dzieci, to statystyki dotyczące młodych mogą być zatrważające. Parafia kilkutysięczna. Na nauki dla dorosłych chodziło ok 1500 osób. Na spotkanie dla młodzieży przyszło 6 osób. W innej parafii 12. Jeszcze w innej 20. To prawda, że wielu młodych Polaków jest bardzo wierzących. I prawda, że ciągle wiele dzieje się na deskach duszpasterstwa młodzieży. Ale osobiście uważam, że młodzież jest absolutnie najważniejszym wyzwaniem dla Kościoła w Polsce. I nie tylko wyzwaniem, ale i koniecznością. Katecheza w szkole zasadniczo nie spełnia roli pomostu do Chrystusa. Może i jest mostem, ale dla wielu takim, z którego wolą skoczyć, niż przejść na drugą stronę.
- Sposób
Najbliższe miesiące powinny być czasem modlitwy i burzy mózgów, szukając odpowiedzi na pytanie „Jak?”.
Gdybym był proboszczem, zastosowałbym następującą strategię:
1) Na początku września 2015 roku wysyłamy imienne zaproszenie na spotkanie do wszystkich ludzi młodych z parafii. [W roku 1999 mieliśmy na Ruczaju czuwanie przed nawiedzeniem obrazu MB Częstochowskiej. Wysłaliśmy ok. 1200 imiennych zaproszeń na czuwanie dla młodzieży do 4 roczników uczniów szkół średnich. Przyszło chyba z 800 osób.]
2) Na spotkaniu pozwalamy wygadać się szczerze i do bólu na temat tego, co młodzi myślą o Kościele.
3) Następnie organizujemy spotkania cotygodniowe w parafii, które będą składać się przynajmniej z trzech części:
- a) próba konfrontacji z jednym z problemów, które wypowiedziała młodzież na spotkaniu wstępnym;
- b) prezentacja życia młodych w jednym z krajów, z którego przyjadą do Polski (co tydzień inny kraj; do przygotowania przez młodych);
- c) nauka za darmo języka obcego (opłaca parafia albo liczy na nauczycieli, którzy chcieliby zrobić dobry uczynek) – tu byłoby idealnie, gdyby Komitetowi udało się od początku przyporządkowywać różne grupy różnym parafiom, tak by np. w Pcimiu wiedząc, że do nich przyjadą z Urugwaju, mogli zacząć uczyć się hiszpańskiego. Od Bożego Narodzenia zaczynamu już korespondować z grupą, z którą się spotkamy w lipcu. Kurs języka można by zrobić nawet 2x w tygodniu, tak żeby najmniejszym owocem przygotowań do ŚDM była znajomość podstawowa języka obcego.
4) Jednocześnie organizujemy w parafii grupę modlitewną, np. róże różańcową ludzi dorosłych, których zadaniem będzie codzienna modlitwa za młodych z tej parafii.
Oczywiście spotkania w parafii nie musi prowadzić ksiądz. Przecież jest wielu świeckich, bardziej konkretnych liderów. I sposobów może być wiele, zwłaszcza na pierwsze spotkanie (np. wyjazd weekendowy za darmo dla młodzieży w góry; dyskoteka parafialna; odwiedziny indywidualne po domach z grupą 2-4 młodych osób; baner na kościele), ale dzielmy się nimi i szukajmy najbardziej odpowiednich dla danej parafii. Nie robiąc nic, nie będzie nic.
- Pieniądze
Z wielu stron zaczyna się kontestacja kosztów ŚDM, zwłaszcza jeśli chodzi o pakiety dla młodzieży z Polski. Za żadne skarby nie możemy dopuścić do tego, żeby ktoś nie przyjechał do Krakowa tylko dlatego, że nie miał pieniędzy. Dlatego z jednej strony może trzeba by rozbudować fundusz dopłacający: bardziej konkretni sponsorzy, więcej składek parafialnych, opodatkowanie dodatkowe księży i sióstr zakonnych (np. obowiązkowo jedna wypłata miesięczna na ŚDM – 40 tyś osób x 2-3 tys. = 100 mln zł).
Z drugiej strony, to jest dobra okazja, żeby przegadać z młodzieżą sprawę pieniędzy w Kościele. Kościół nie zarobi na ŚDM. Chodzi o to, żeby diecezja nie miała za dużo długów. A skoro jest to wydarzenie dla młodzieży, to warto by było zachęcać młodych do tego, żeby w ciągu roku zarobili te pieniądze. Jeśli ktoś nie jest w stanie zarobić za rok 650 zł, to najprawdopodobniej nigdy w życiu nie wyjdzie za mąż ani nawet nie szarpnie się na zaręczyny. Budowanie świadomości, że to jest nasze wspólne wielkie dzieło, za które warto zapłacić nawet trochę kasy, wydaje się również być bardzo sensownym wyzwaniem.
Na razie tyle.
PS. Zobacz http://www.krakow2016.com/
I stronę zachęcającą do codziennej modlitwy w intencji ŚDM