Menu Zamknij

Panie, naucz nas modlić się.

I Przykazanie Boże

Kraków-Ruczaj, 15.11.1998

 

Ponad 3000 lat temu, ponad 2600 kilometrów stąd, ponad 2600 metrów nad poziomem morza, na bajecznej górze Synaj Mojżesz był świadkiem, jak Bóg rył na kamiennych tablicach DEKA LOGOS – Dziesięć Bożych przykazań. Minęło 3000 lat. I oto ta niedziela jest początkiem szeregu niedziel, w czasie których Bóg już nie w kamieniu, ale na tablicach żywych sercach, i nie przez Mojżesza, ale księży ruczajowskiej parafii, będzie po kolei na nowo tłumaczył sens tej niesamowitej konstytucji Pana Boga.

Dziś po raz pierwszy przykazanie pierwsze:

Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną!

Co mówi Bóg? Uwierz we mnie! Uwierz, że jestem jedynym Bogiem!

Prawie 30 osób przechodziło wczoraj obok kaplicy między 21.00 a 22.00. Tylko dwie zrobiły znak krzyża. Nawet na widok zwykłych kolegów z pracy podnosimy rękę w geście przywitania.

Wiara. O tym była już mowa kilka niedziel temu. Dziś natomiast powiemy sobie o modlitwie. Skoro jest Bóg, należy mu się cześć i szacunek.

I tu mamy mały skandal z punktu widzenia wiary. Otóż są ludzie, którzy płacą parę milionów na wyjazd do Rzymu, czekają parę godzin na rozmowę z Ojcem Świętym, płaczą jak tylko mogą go dotknąć, a jak zagada do nich dwa słowa, to są tak wzruszeni, że jeszcze parę miesięcy po powrocie z dumą zagranicznego pielgrzyma opowiadają sąsiadce na ławce przed blokiem: „Wiesz, Maryś, ty sobie tego pewnie nie wyobrażasz, jakie to wrażenie. To się nie da opisać. Jak bardzo byłam wtedy szczęśliwa!”.

Drodzy parafianie! Kto jest większy? papież czy Bóg? Pytanie drugie: Czy tutaj jest Bóg? Gdybyśmy mieli wiarę, zapłakalibyśmy na widok Najświętszej Hostii. Tu jest plac – i choć nie świętego Piotra, to świętej Eucharystii. Tu jest szansa na audiencję generalną. Właśnie tutaj! I to jest modlitwa. To audiencja generalna, jaką Bóg przeprowadza z człowiekiem, który w Niego wierzy.

To jest pierwsza zasada modlitwy – wierzyć. Jak można rozmawiać z człowiekiem, którego nie ma? Jeżeli nie wierzymy, że jest Bóg a modlimy się, podobni jesteśmy do ludzi, którzy mówią do siebie, a później mają pretensje, że nikt ich nie wysłuchał.

Tak. Bez wiary nie ma modlitwy. Czym jednak właściwie jest modlitwa?

Dzwoniłem wczoraj do 5 osób z naszej parafii i 5 mieszkających na terenie Krakowa. Wybrani byli przypadkowo, tak z książki telefonicznej. Zadawałem tylko jedno pytanie: „Czym jest dla Pani (lub Pana) modlitwa.”

Osoba 1. powiedziała: „O Jejku – od 3 lat nie byłam w kościele. Modlitwa…? nie wiem.”

Osoba 2. powiedziała: „To rozmowa z Bogiem. Mam swoje przeżycia.”

Osoba 3. powiedziała: „Odkąd to księża dzwonią po ludziach, żeby się coś dowiedzieć na takie sprawy. Nie wiem. To rozmowa z Bogiem. Koniec.”

Osoba 4. powiedziała: „Ja nie wiem! Ale czy pan jest naprawdę księdzem, bo ja nie jestem z Ruczaju.” „Naprawdę, niech się Pani nie boi.” „Cóż… to wewnętrzna rozmowa. Takie bardzo, bardzo osobiste.”

Osoba 5. powiedziała: „Teraz nie mam czasu na tego typu dyskusje.”

Osoba 6. powiedziała: „Mamo! Jakiś ksiądz się pyta o modlitwę. (podeszła…). No, ja jestem zdziwiona takim telefonem. Nie mogę tak od razu. To jakaś taka rozmowa, nie wyklepane formułki, ale swoje słowa”.

Osoba 7. powiedziała: „Ależ ja nie jestem księdzem tylko cywilem!” „Ale jest Pan cywilem wierzącym?” „Tak.” „Niech pan więc przynajmniej spróbuje.” „No, wie ksiądz. Modlitwa jest rozmową z Bogiem i jakąś prośbą o to, co potrzebne dla mnie i moich bliskich.”

Osoba 8. powiedziała: „To jest moja osobista sprawa.”

Osoba 9. powiedziała: „Nie wiem, po prostu.”

Osoba 10. powiedziała: „Bardzo ważnym. Prawie zawsze to łączność z Bogiem. Że jest ktoś do kogo można się zwrócić, podziękować i przeprosić. Nie umiem tego tak pięknie wyrazić. Bez modlitwy czuję się tak jakoś dziwnie. Chyba nie potrafiłabym się nie modlić.”

Te osobę zapytałem jeszcze: „A czy uważa pani, że modlitwa to tak bardzo osobista sprawa, że nie można o niej mówić innym?

„Chyba nie – odpowiedziała – można jak najbardziej. Może nie to, o co się ktoś modli, ale tak ogólnie, czym jest – można.”

Drodzy Parafianie!

Zapamiętajmy! Modlitwa to rozmowa, przebywanie z kimś, kto nie dość, że mnie kocha do tego stopnia, że umrze za mnie na krzyżu, to jeszcze ma wykonawczą władzę większą od najlepszego rządu, bo jest Wszechmogący.

Po co się jednak modlić?

Parę lat temu starsza już pani, koło osiemdziesiątki mówi do mnie. Proszę księdza, po co się modlić? Z tego nie ma nic. Ani grosza, ani przyjemności.

Po co się więc modlić?

Na to pytanie są dwie odpowiedzi:

Pierwsza: po co ksiądz zadaje takie głupie pytania. Czy ktoś pyta się zakochanych, po co rozmawiacie ze sobą? Czy ktoś mówi z lenistwem: O, matko znów, muszę iść na randkę. No, godzinę to wytrzymam z nim. Tak czasem patrzę się na chrześcijan stojących „w” i „poza” kościołem i tak sobie myślę: Gdyby z taką miną i radością stali przed swoją dziewczyną, to niewielka jest szansa, żeby wyszła za nich za mąż.

Kto kocha Boga, nie pyta się, po co się modlić, ale z radością otwiera swoje serce i mówi. To jest zaszczyt, że mogę z Nim mówić.

Jednak powiedzmy sobie szczerze, aż takiej wiary, to większość z nas nie ma. Dlatego trzeba odpowiedzieć inaczej na pytanie o sens modlitwy.

Modlimy się, żeby mieć siłę. Jak Jezus, który klęczał po nocach modląc się do swego Ojca, jak Jego Matka, która wszystkie sprawy rozważała w swoim sercu, jak zatopiony w modlitwie Jan Paweł II, jak śp. Matka Teresa z Kalkuty, która codziennie zaczynała dzień od godzinnej adoracji. Tu była jej siła. I sami wiecie, że jak zaczyna brakować czasu na modlitwę, to wszystko leci prędzej czy później na głowę. Kłótnie, zdenerwowania, brak cierpliwości, poczucie bezsensu wykonywania swoich zajęć, poczucie samotności, niezrozumienia, przejmowanie się głupstwami.

We Francji 1/3 małżeństw rozpada się i to większość przed piąta rocznicą ślubu. To nie czasy są gorsze. Brak siły do znoszenia doświadczeń. Ciekawe ile z tych małżeństw modliło się codziennie.

Teraz powiedzmy sobie, jaka ta modlitwa powinna być. Bo jakoś modlimy się może i często, ale tak jakoś nam nie zawsze wychodzi.

Przede wszystkim więc modlitwa powinna być wytrwała. Edison – ten od pierwszej żarówka – prawie 3 lata szukał materiału na pręcik, prawie 5000 razy robił próby. A my czasem pomodlimy się 2, 3 razy i mamy pretensje, że Bóg nie wysłuchał. „Módlcie się nieustannie” – mówi św. Paweł. W modlitwie nie powinniście ustawać – mówi Jezus. Nie dlatego, że Bóg jest głuchy, ale dlatego, żeby pokazać, że nam na czymś zależy i nauczyć się pokory, że to Bóg daje człowiekowi ze swojej miłości, a nie na zasadzie automatu.

Modlitwa powinna być ufna.

„Ojcze nasz” – mówimy – Ojcze. Jezus mówił „Abba” – tak jak każde małe dziecko mówiło w Palestynie do swego tatusia. Przychodzimy do Kościoła i mówimy: „Tatusiu. Jestem”. Naprawdę, tu jest nasz Tato. A Tatusiowi się ufa, że chce dla mnie dobrze.

Modlitwa powinna być szczera.

Nie mówmy niepotrzebnych słów. Nie mówmy pięknych słów. Nie mówmy takich, jak powinny być słów. Mówmy szczerze. Boże, nie chce mi się modlić. Boże, wkurzyli mnie dziś w pracy. Boże, ja już nie mogę wytrzymać z tym człowiekiem. Boże, ale ta moja żona ugotowała dziś dobry obiad.

Modlitwa winna byś szczera.

Na koniec, kochani, jeszcze parę słów na temat konkretów z modlitwy.

Nie klęczysz, stój na modlitwie; nie stoisz, siedź; nie możesz siedzieć, połóż się. Nie odmówiłeś rano, zmów w dzień. Zaspałeś, powiedz przynajmniej: „Boże, ale się śpieszę. Dzięki, że wstałem”. Zapominasz o porannym pacierzu, napisz sobie kartkę wieczorem i połóż na stole, albo zrób jakiś inny znak.

Można w kościele, w domu, w tramwaju. W autobusie, na przerwie lekcyjnej i w klasie, gdy nuda, i w pracy, gdy kawa. Na spacerze i weekendzie. Można.

Można różaniec, koronkę i Ojcze nasz, i Zdrowaś Maryjo, i Wierzę w Boga, i litanię. Można otworzyć i przeczytać kawałek Biblii. Można zaśpiewać, można wyżalić się. Można dziękować za wszystko, co było dobre i prosić, i przepraszać. Wszystko można w modlitwie. O ile się kocha. „Kochaj i czyń, co chcesz” – mówi św. Augustyn. Można nawet a czasem i trzeba w modlitwie milczeć. To tak jak w miłości. Dobrze wiecie, że nieraz wystarczy usiąść obok na ławce, chwycić się za ręce i nic nie mówić.

Św. Jan Vianney – XIX – wieczny proboszcz z Ars przyszedłszy raz do kościoła zobaczył wieśniaka, który klęczał w pierwszej ławce, patrzył się na Najświętszy Sakrament i nic nie mówił. Proboszcz spogląda na niego dłuższy czas i pyta: „Co Pan robi? Nic Pan nie mówi?”. „Proszę szanownego Proboszcza. Ja tak się modlę. Ja się patrzę na niego a On na mnie. To mi wystarcza.”

Drodzy Parafianie! Godzinami można mówić o pięknie, o potrzebie, o konieczności, o problemach związanych z modlitwą. Na dziś niech to wystarczy. A jeśli ktoś zechciałby osobiście porozmawiać, to serdecznie zapraszamy do takiej rozmowy. Nie bójmy się mówić o modlitwie, czy to w domu, czy w pracy. Wszystko od niej zależy. Dlatego Bóg mówi o niej już na początku Dekalogu, czyli w I przykazaniu.

A teraz, zanim wyznamy wiarę, poprośmy Boga wszyscy, tak jak apostołowie prosili Jezusa: „Panie naucz nas modlić się”. Powiedzmy to wszyscy: „Panie, naucz nas modlić się”.

Opublikowano w O Dekalogu