Katedra Wawelska, 10.03.2013
Rekolekcje o prawdzie. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Jeśli nie wyzwala nie jest prawdą. Lekarstwo jest lekarstwem, kiedy leczy. Dziś część III i ostatnia. A w niej chcemy postawić dwa pytania:
I. Co przeszkadza w tym, aby prawda była prawdą?
1. Prawdzie przeszkadza najczęściej pragnienie
Młodszy syn pragnął uniezależnić się od ojca. Chciał zamieszkać daleko od domu. Ale czy to pragnienie było prawdą? Gdyby było prawdą powinno zaprowadzić do wolności a zaprowadziło do takiego stanu, w którym nie znajdowali się nawet najemnicy jego ojca.
Szymon chciał, żeby Jezus był Mesjaszem politycznym, dlatego na słowa o krzyżu mówi: „Panie nigdy to na Ciebie nie przyjdzie” (Mt 16,22). Ale to nie była prawda. Za te słowa nawet został nazwany szatanem (por. Mt 16,23).
Dwaj starcy z Księgi Daniela tak pożądali pięknej Zuzanny, że jak mówi Pismo „zatracili swój rozsądek i odwrócili swe oczy, zaniedbując spoglądania ku Niebu” (Dn 13,9). Ale to pożądanie nie było prawdą. Bo nie zaprowadziło ich do wolności. Zaprowadziło ich do kłamstwa a kłamstwo do kary śmierci.
Prawdzie bardzo przeszkadzają pragnienia, pożadanie, oczekiwania, to co chcemy za wszelką cenę. Za wszelką cenę chce dziecka, męża, żony, pracy, dyplomu, zdrowia, pieniędzy, dobrej opinii, alkoholu, papierosów, narkotyków, świętego spokoju. I nawet gdyby sam Bóg uważał, że to nie dla mnie, że to co chcę nie zaprowadzi mnie do wolności, to i tak się upieram przy swoim. Bo ja chcę. I choćby mi wszyscy mówili, że moje dziecko nie jest w porządku a moje kompetencje żałosne, to ja wiem lepiej. Bo prawdą jest to co ja chcę!
Ta prawda jednak nie wyzwala. Bo kiedy osiągnę co chcę, boję się stracić. A tam gdzie jest lęk, tam nie ma wolności. Jak mówi List do Hebrajczyków: „Całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hb 2,15)
2. Prawdzie przeszkadza przekonanie
Ewa była przekonana, że owoce zakazanego drzewa nadają się do zjedzenia.
Świadkowie cudzołóstwa byli przekonani, że tylko kamieniami można było załatwić sprawę grzechu.
Faryzeusze byli przekonani, że przyjmowanie grzeszników i celników jest rzeczą niepojętą.
Ruczaj. Rok 2000. Wysokie bezrobocie. Kolęda. Rozmowa z niepracującym od trzech lat. A czy szuka pan pracy? Jak ksiądz śmie zadawać tak idiotyczne pytanie? Nie wie ksiądz, że w Polsce nie ma pracy? Jak można szukać czegoś czego nie ma?
Kiedy przekonanie przemieni się w uprzedzenie, to nawet gdyby ktoś był samym Bogiem to i tak go ukrzyżują.
3. Prawdzie przeszkadza fikcja
Śpiewam w kościele „Pan mym pasterzem, nie brak niczego”. A ledwie kogo spotkam, narzekam na to czego mi brakuje.
Śpiewam „Liczę na Ciebie Ojcze” a przecież liczę na układy, na zabezpieczenie, na szczęście.
Mówię publicznie: „Wspaniały referat, super robota” a za plecami mogę wreszcie powiedzieć, co myślę.
Fikcja robi straszną krzywdę, zwłaszcza tym, przed którymi boimy się mówić prawdy. Skąd ma wiedzieć szef, że go powinni już dawno zmienić, skoro wszyscy mu mówią, że jest dobrym szefem? Przecież nie każda praca, nie każde powołanie to życie trenera, gdzie na dłuższą metę nie da się ukryć wyników.
Fikcja to rozbieżność celu.
To jakby powiedzieć choremu, że ma grypę, żeby nie mówić, że ma raka.
To jakby powiedzieć żonie, że jadę do Zakopanego a pojechać do Warszawy. I jeszcze dziwić się, dlaczego czeka na Krupówkach.
Jeśli w dyskusji jednym zależy na prawdzie, innym na manipulacji a trzecim na fikcji, to najlepiej, żeby się jak najprędzej rozstali. Bo jeśli jeden chce jechać do Katowic, inny do Tarnowa a jeszcze inny do Kielc, to jak się nie rozstaną, to mogą całe życie jeździć w kółko po Rondzie Matecznym.
4. Prawdzie przeszkadzają autorytety
Chrystusa ukrzyżowali nie prości ludzie i nie argumenty, ale autorytety. To autorytet rzymski pytał się „Cóż to jest prawda?” To autorytety religijne wołały «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!» (J 19,6). To Sanhedryn kazał biczować uczniów Chrystusa.
Św. Jan Vianney kiedy dowiedział się, że dzieci zrywają jabłka z jego drzew kazał drzewa pościnać, żeby dzieci nie grzeszyły. Proboszcz z Ars jest autorytetem, ale czy to było mądre?
Benedykt XVI w homilii na zakończenie synodu biskupów w Rzymie, 28.10.2012 r. powiedział: „Bartymeusz nie jest od urodzenia ślepy, lecz stracił wzrok: jest człowiekiem, który utracił światło i jest tego świadom”. Skąd papież wie, że Bartymeusz nie był ślepy od urodzenia? Ewangelia o tym przecież w ogóle nie mówi! Jedynym punktem odniesienia może być greckie słowo anablepo, którego użył Bartymeusz mówiąc: „Rabbuni, żebym przejrzał!” (Mk 10,51). Anablepo oznacza „spojrzeć w górę”, ale także „przejrzeć, odzyskać wzrok”. A więc skoro odzyskał, to kiedyś widział. Problem w tym, że w Ewangelii Jana, w 9 rozdziale, kiedy mowa jest o uzdrowieniu ślepego od urodzenia ten sam czasownik anablepo użyty jest trzykrotnie użyty na określenie odzyskania wzroku człowieka niewidomego od urodzenia! (por. J 9,11.15.18) Zatem samo słowo anablepo nie jest argumentem za tym, że Bartymeusz na pewno kiedyś widział. Może widział, może nie widział. Papież uznał za pewno coś co pewne nie jest.
Bp Grzegorz Ryś. Rekolekcje adwentowe dla studentów. Kolegiata św. Anny. 18 grudnia. Robi egzegezę zdania z 14 rozdziału Mateusza: „Piotr na widok silnego wiatru uląkł się i zaczął tonąć” (w. 30). Biskup mówi: „sprawdziłem, co tam naprawdę jest napisane i naprawdę jest tak owładnięty widzeniem silnego wiatru”. Tłumaczy, że blepo znaczy nie tylko „zobaczyć”, ale „dać się zawładnąć temu co widzę.” A że wiatr jest „silny”, a tak o Bogu mówi Biblia, z tego wyciąga wniosek, że wiatr dla Piotra stał się niejako bogiem, któremu Piotr dał się zawładnąć. Wszystko jest piękne. Tylko, że greckie słowo blepo nie znaczy „dać się zawładnąć temu co widzę”, tylko po prostu zwyczajnie „widzieć”. A nawet gdyby znaczyło, to w tym zdaniu użyte jest ono w formie tzw. imiesłowu czynnego czyli trzeba by powiedzieć, że to Piotr zawładnął wiatrem a nie że on został zawładnięty. Już nie mówiąc o tym, że słowo „silny” nie występuje w bardzo wielu manuskryptach a ponadto w Biblii tak samo mówi się o silnym głodzie, głosie trąby, wojsku, obrzędzie żałobnym i wielu innych rzeczach. Może i Piotr potraktował wiatr jak boga, ale na pewno nie wynika to z języka greckiego. I na pewno nie wiemy, że tak było na pewno.
Prof. Jan Hartmann 18 lutego w „Kropce nad I” powiedział 28 lutego, że w społeczeństwach konserwatywnych kobiety więcej zabijają dzieci. Kobieta wolna, która mogłaby dokonać aborcji, dziecka urodzonego nie zabija. Sprawdźmy statystyki. Dzieciobójstw w przeliczeniu na jednego mieszkańca w Kanadzie jest dwa razy więcej a w Stanach Zjednoczonych trzy razy więcej niż w Polsce.
Przykłady można mnożyć. Chodzi o to, żeby nie dać sobie wmówić, że skoro to powiedział taki i taki, to musi być prawda. Dla nas tylko Chrystus jest autorytetem a inni tylko wtedy kiedy mówią prawdę. Nawet najlepszy lekarz kiedy poda truciznę, nie stanie się ona lekarstwem. Powoływanie się na autorytety bardzo przeszkadza myśleniu. Autorytet sam w sobie nigdy nie może być argumentem a już na pewno nie wtedy kiedy argument sprzeciwia się autorytetowi.
To samo jeśli chodzi o anty-autorytety albo o ludzi, do których inni są uprzedzeni. Jeśli ktoś uważa, że o. Tadeusz Rydzyk nie jest w stanie powiedzieć prawdy, albo że pani prof. Środy nigdy nie mówi prawdy, to znaczy, że ciągle jest na poziomie kibicowania a nie na poziomie poszukiwana prawdy. Sługa Boży Jerzy Ciesielski mówił, że nie ma człowieka, od którego nie można by się czegoś nauczyć i nie ma człowieka, który by nie mógł czegoś nauczyć innych. Czy nie moglibyśmy uczyć się od prostytutek otwartości na innych? Czy nie moglibyśmy uczyć się od alkoholików walki o Boga? Gdybyśmy tak starali się codziennie o bliskość Boga jak oni o bliskość alkoholu, to już dawno by było po nowej ewangelizacji.
II. Co pomaga w tym, aby prawda była prawdą?
1. Prawdzie pomaga krytycyzm – w tym autokrytycyzm
„Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, – pisze św. Paweł -, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią” (1 Kor 4,4)
Cala współczesna nauka wyrosła na sceptycyzmie metodologicznym. I cały rozwój bierze się z pytania: A może tu jest błąd? A może da się inaczej? Co by zrobić, żeby było jeszcze lepiej?
Nie zapomnę James’a Swetnam’a, emertywanego profesora greki na Biblicum w Rzymie, który każdego roku, i jeszcze po trzydziestu latach pracy zmieniał coś w jego wykładach, bo zauważył, że jeszcze można było to zrobić lepiej.
2. Prawdzie pomaga wiedza
Św. Piotr o listach św. Pawła pisze tak: „Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę.” (2 P 3,15-16). A Syracydes zachęca: „Nie sprzeciwiaj się prawdzie, ale wstydź się swej nieumiejętności!” (Syr 4,25)”
Dyskutują o wyprawach krzyżowych, o Bogu Starego Testamentu, o inkwizycji, o Kościele, o in vitro a nic nie przeczytali. Eugenio Alliata, profesor archeologii z Franciszkańskiego Studium Biblijnego w Jerozolimie często powtarzał, że trzeba oglądnąć tysiąc ruin i przeczytać tysiąc książek, żeby zacząć cokolwiek rozumieć na temat kolejnego miejsca.
Pomyślmy. Czy da się dyskutować bez przygotowania o równaniu Schrödingera? Lata w szkole trzeba spędzić od przedszkola, żeby dojść do rozumienia całek! A dyskusje o Bogu czasem można porównać do takiej rozmowy:
„Co pani myśli na temat wzoru S=at2/2? Wzoru na drogę w ruchu przyspieszonym? – A, wie Pan, zależy gdzie się spieszę. Poza tym podoba mi się. Jest krótki. No i ta literka “S”! To mój ulubiony rozmiar!”
Diabeł jest mistrzem wmawiania ludziom wszechstronnej wiedzy na temat Boga i przykazań. Ludzie nie będą wyrażali swojego zdania na temat cytozyny, guaniny czy tyminy, kiedy się na tym nie znają, ale o Bogu to wszystko wiedzą. Nawet, że Go nie ma.
3. Prawdzie pomaga czas
Gdyby dzisiejsza Ewangelia skończyła się na 19 wersecie, to można by powiedzieć, że syn marnotrawny zmarnował sobie życie. Gdyby wczorajszy mecz Wisły skończył się po pierwszej połowie, prawda o Wiśle nie byłaby zwycięska. Gdyby Nowy Testament skończył się na Wielkim Piątku, nawet prawda Ewangelii, byłaby jednym wielkim kłamstwem.
Jeśli ktoś chce żyć rok, dwa, nawet dziesięć, to może robić, co chce, bo kłamstwo choć ma krótkie nogi, to wystarczająco długie, żeby nawet pociągnąć do śmierci. Ale jeśli dusza jest nieśmiertelna, to lepiej jej nie okłamywać, bo wymęczy człowieka nieraz w tym życiu a kto wie, ile jeszcze w tamtym.
Na krótką metę nie zawsze opłaca się mówić i żyć prawdą. Myśląc jednak o życiu na lata, a zwłaszcza na wieki, wiemy, że nie da się inaczej, jak tylko w prawdzie. Czy mało spotykamy ludzi na plantach, którzy decydując się kiedyś na picie, nigdy nie myśleli perspektywicznie?
Czas pomaga prawdzie również w tym sensie, że pomaga Kościołowi zrozumieć to, co Duch Święty do niego mówi. Jezus powiedział, że ześle Ducha Świętego i gdy „On przyjdzie, Duch Prawdy doprowadzi was (można by też przetłumaczyć „będzie was prowadził”) do całej prawdy”. Kościół ma całą prawdę, ale całej prawdy nie zna. Ciągle przez Ducha jest do niej cierpliwie prowadzony.
Trzeba było lat, żeby Kościół zgodził się z Galileuszem. Trzeba było lat, żeby Kościół nie walczył z ewolucją. Trzeba było lat, żeby nie karał biblistów za mówienie, że Mojżesz nie napisał pięcioksięgu.
Wiele się mówi o antykoncepcji, in vitro, homoseksualizmie, Komunii dla niesakramentalnych. Może Bóg ma inne zdanie na te tematy niż Kościół. Ale jeśli Bóg ma inne zdanie na te sprawy, to prędzej czy później doprowadzi nas całej do prawdy. Nie bójmy się tego. Dopóki jednak tego nie wiemy, zachowajmy to prawo, które obowiązuje, bo przecież może się również okazać, że to ono jest niezmienną prawdą a nie to co świat głosi.
4. Prawdzie pomaga najbardziej Bóg
Jezus powiedział do tych, którzy mu uwierzyli: „Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. (J 8,31-32) Jeśli Ewangelista mówi: „Łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa”. (J 1,17), jeśli Jezus mówi: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem” (J 14,6), jeśli prosi Boga: „Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą” (J 17,17) to pierwszym i najważniejszym środkiem i pomostem do prawdy będzie zawsze Pan Bóg.
Bóg jest prawdą. Jeśli chce znać prawdę musze być blisko Boga.
Bóg jest światłem. Jeśli nie chcę chodzić w ciemnościach, muszę być blisko Boga. Przecież kiedy wieczorem wracamy do domu, to najpierw zapalamy światło, w bo ciemności można sobie nawet krzywdę zrobić.
Może ktoś powie, że to jest opinia nasza, opinia chrześcijan. Ok. Ale w tym wszystkim jest to przedziwne, że im człowiek bliżej jest Boga, tym bardziej jest wolny. A jeśli jest bardziej wolny, to znaczy, że jest bliżej prawdy, a jeśli jest bliżej prawdy, będąc bliżej Boga, to znaczy, że Bóg jest prawdą. Zdarzyło mi się, że mi zaszkodziło jedzenie. Zdarzyło mi się, że zaszkodziło spotkanie z człowiekiem. Zdarzyło mi się, że mi nawet łóżko zaszkodziło, bo rano czułem się gorzej niż wieczorem. Ale nigdy, przenigdy w 40 letnim życiu nie zdarzyło mi się, żeby mi zaszkodziła modlitwa, żeby mi zaszkodziła adoracja Najświętszego Sakramentu, albo żeby mi zaszkodziła medytacja! Co więcej, po każdym spotkaniu z Bogiem czuję się zawsze bardziej wolny. Czasem to spotkanie musie być dłuższe, ale zawsze, naprawdę zawsze wychodzę z niego bardziej wolny.
Największa prawda o prawdzie jest taka: im bliżej Boga tym bliżej prawdy.
I może to nie przypadek, że rekolekcje o prawdzie kończymy w niedzielę, w której czytana jest Ewangelia o synu marnotrawnym. Tak jakby Bóg chciał nam powiedzieć na koniec: „Dzieci moje, wróćcie do mnie! Może jeszcze macie za co bawić się w przestrzeniach, w których mnie nie ma… Może jeszcze nie czujecie, że życie beze Mnie nie może się dobrze skończyć… Może jeszcze nie jesteście doprowadzeni do granicy dna, w którym wydaje się, że prawie wszystko zostało spaprane. Wróćcie do mnie… Bo tylko przy mnie, przy waszym Ojcu, tylko przy mojej miłości, życie staje się prawdą, która prowadzi do wolności.”