zawiodłem się na papieżu zawiodłem na biskupach zawiodłem na księżach straciłem zaufanie do rodziny przyjaciół i bliskich nie mogę uwierzyć już ekspertom cudotwórcom ani autorytetom
chciałbym zasnąć czasem przed czasem by obudzić się tam gdzie nie ma łzy nawet w jednym z miliardów oczu gdzie Bóg był i będzie nawet
Nie było próby chóru anielskiego „Gloria” Anioł nie przygotował promptera z newsem na pola Pasterze nie ćwiczyli na bieżni trasy do Betlejem Gospodarze nie rezerwowali
każdy pies szczeka po swojemu kot miauczy swoim miau świnie kwiczą zawsze swoim kwikiem nawet barany beczą nie tak jak pasterz ani nie jak owce
za to że nie skosztowałem wina z Kany ani rozmnożonego chleba z Tabghi że odszedłem z Kafarnaum przez słowa o Ciele i nie wróciłem podziękować z
znieśliśmy karę śmierci a maszerujemy za aborcją głosimy miłosierdzie dla wszystkich a nie wyobrażamy sobie przebaczenia dla niektórych walczymy o wolne sądy a wydajemy wyroki
nie wiem czy to Bóg do poranka więcej niż jeden dzień boli mnie staw nie tylko biodrowy tracę imię niepokonanego walcząc na drugim brzegu
tobie łatwiej wiesz co piszę co robię co mówię nawet skrytymi myślami znasz każdy krok również ten wycofany nie tylko z przyszłości
tęsknię bo jesteś nie tak blisko lecz nadal między euforią a rozpaczą tęsknię bo będziesz domem szczęścia chwili z gankiem nadziei na horyzont
serce i rozum chcą się przytulić bo same każde z nich wyje lecz nie spotkają się tak szybko za wielkie by przejść przez szyję
był tam pewno jakiś złodziej mąż niewierny w zeszłym tygodniu kobieta po kłótni z sąsiadką sługa co zawalił weekend żona po cichych dniach wujek robiący
zazwyczaj ci co chcą być kochani bezwarunkowo stawiają warunki co chcą by im zawsze wybaczano nie potrafią wybaczyć latami tacy co pragną by spełniano ich
nie potrzebujemy sądów mamy media dziennikarze zamiast prokuratury artykuły i komentarze jak proces posty koronnymi świadkami obrońcy i oskarżyciele przewidywalni jak kodeks hejty w
kochany penitencie nie bój się kratek te akurat prowadzą do wolności nie wstydź się mnie tom ja zawstydzony twą pokorą nie myśl co pomyślę też
nie pytam dlaczego po co za co dokąd jak długo czemu ja ile to jeszcze razy nie proszę nie wołam nie błagam i nie
nakrętka do śrubki zakrętka do butelki żarówka do lampy but na nogę człowiek do człowieka pasować musi 19 VI 2018
relacje jak różaniec zwłaszcza te z krzyżykiem najpierw część radosna zwiastowania nawiedzenia ofiarowań wiele potem bolesna biczowań wzajemnych prób dźwigania krzyża co i tak zabiją
znowu poszedłem do fryzjera umyłem samochód okna i resztę pięć razy wracałem na zakupy i kończyłem roboty co nie mają końca znowu napisałem wiersz
wybrany na pasterza owiec skupił się na robieniu futra powołany łowić ludzi zajął się produkcją sieci wezwany do głoszenia słowa stał się specem od
wszyscy tak robią nie ma w tym nic złego inni robią jeszcze gorsze rzeczy to moja prywatna sprawa można tak ale można i tak
ile łez trzeba wypić i zapić ile nerwów potargać pozszywać ile przejść wojen o wszystko i o nic ile razy kamień Syzyfa przytulać nie ciało
prawdą jest to co lubię kłamstwem czym gardzę racja moja demokracją moje pragnienia wolnością fakty moją interpretacją moje pożądanie miłością umierającą z pożądaniem nie
Synu mój Któryś jest na ziemi Nie psuj imienia twego Nie opóźniaj królestwa mego Nie zmieniaj mojej woli na ziemi bo niezmioniona w niebie Chleba
gdybyś się nie narodził nie zabito by młodzianków w Betlejem Jan Chrzciciel nie nosiłby głowy na misie Łazarz nie umarłby dwukrotnie Judasz nie zawisłby na
wolność słowa zamieniamy na kłamstwa sztuki na sztukę obrażania zgromadzeń na sposób wykluczania czynu na czyny krzywdzące myśli na zniewolenie myślami wolność osobistą na prawo
rachunek z cudzych winżal grzechów co nie wrócą postanowienie które nie chce nic zmienić takie wyznanie by wypaść najlepieji brak zadośćuczynienia jak wiara w kredyt który sam się
nie przyjadę w nocy bo nie chciałeś być dzieckiem pisać do mnie listów wyznań wiary wierzyć w nieprzyklejoną brodę czekać na renifery nie od rodziców
święty Mikołaju proszę cię o mamę taką co mnie skarci nie da tego co chcę i w zimny mróz z łóżka zaciągnie na roraty proszę
trochę mi żal andrzejkowych wróżb nadziei uczepionej wosku słuchania opatrzności w szczekaniu psa liczenia butów sztachet drewna by poznać co się już pragnie otwierając drzwi serca na
Ojcze tylko mój któryś jest jeśli ja chcę niech będzie chwalone imię moje niechaj rządzę za dwoje moja wola jako w domu tak i wszędzie bułek
wino zamieniałem w wodę dobrą nowinę w narzekanie kazanie na górze na gadanie z góry przypowieści na bajanie złe duchy wpędzałem w ludzi
Czy nie żal nam jedyne życie zamknąć do świata przed ekranem zostawić las niebo gwiaździste pożegnać siebie z oceanem Czy nie żal nam zachodów słońc startych plecaków pod
najpierw interesował się Biblią potem jej ceną dalej promocjami następnie czytelnikami w końcu przyszedł czas na wydawców a nawet ich żony i tak słowo może stać
czytam Ewangelię o odważnym Judaszu Barabaszu bohaterze opozycji Piłacie umywającym słusznie ręce by zachować rozdział państwa od wiary demokratycznym legalnym suwerenie protestującym „Ukrzyżuj” zatroskanej Wysokiej
ileż utopień po wypłynięciu na głębię rozczarowań po zarzuceniu sieci nieprzespanych nocy czuwania nad połowem sięgania dna zamiast chodzenia po wodzie i walk z falami
ciało za mało kariera doskwiera kobieta nie ta uznanie tanie serce w rozterce świat cały zbolały póki nie spocznie w Bogu 28
między powodem a pretekstem nienawiść między miłością a nienawiścią nastawienie między nastawieniem a szukaniem rozum między rozumem a emocjami wybór między wyborem a zniewoleniem wolność
nie boję się wilka co wygląd jak wilk szczerzy kły nienawiści i pazury grzechu boję się wilka co mówi o miłości wspólnych pastwiskach i
Nie chce Boga kochać nie czując boskiej miłości A za groszem szaleje bez żadnej wzajemności 29 IV 2017
grzeszy bo musi niewierzący bo wolno żyje to dobry umarł to w niebie nie potrzebujemy Boga usprawiedliwiamy się sami tylko jakoś ziemia nie staje
dziś ciężko by znaleźć czterech którzy by wierzyli a nie tylko nieśli paralityk dzwoniłby do Jezusa bo tłum nie chce go przepuścić bo wyjście na
żeby narodził się Bóg wystarczy nie mówić o politycenie mieć pretensji do nikogoani żalu do siebie wystarczy wpatrywać się w Dziecięa nie w żłób
świnia nie podkłada świń nie zabija nie chleje jak świnia nie kłamie i nie mówi świńskich kawałów a jeśli kradnie to tyle co zje
kładę się do łóżka jak do trumny przytulam do poduszki delikatnej nadziei zasypiam by zrozumieć śmierć i proszę o świt by na nowo uwierzyć że
mam tylko jeden grzech za mało o Bogu do Boga dla Boga i z Bogiem za dużo o sobie dla siebie o ludziach i
zazdroszczę grzesznikom doświadczenia tupeciarzom mocy głupocie pewności kłamcom solidarności wszechwiedzącym oszczędności z książek ciasnogłowym że tak mało mają do sprzątania nie ma gorszej
Dynia stworzona przez Boga Jonasza od żaru chroniła Karmiła ludzi przez wieki Czasem przed głodem broniła Dziś robi oczy na skórce I patrzy w
nic się nie zmieni ludzie będą wilkiem i aniołem słowa będą szczekać i tulić słońce i deszcz będą padać na wszystko wojna nie pogodzi się
relacje jak drogi jedne krótkie a potrzebne mosty inne jak ronda z never ending story jeszcze inne to ślepe uliczki są też te bezpieczne z
ja bym Ci księżyc ukradł gdybym był Kaczyńskim albo ziemię rozkręcił gdybym Kopernikiem radio bym Ci założył gdybym był Rydzykiem lub zabrał na skrzydła gdybym był
Pocieszyciel strapionych Adwokat oskarżanych Rzecznik Ojca i Syna Apostołów światło Kościoła obrońca Ludzi siła nieludzka Ewangelii pełnia To Bóg Duch PARAKLET 10 V 2016
mam dość papieskich kazań biskupich listów wywodów księży dość pytań ludzi tłumaczeń na nowo komentarzy i wieści mam dość siebie w dzień
musiałem ściągać na sprawdzianach musiałem mieszkać przed ślubem musiałem podkradać z pracy musiałem współpracować musiałem oszukiwać musiałem siedzieć cicho musiałem komentować słyszą to męczennicy
Prawda ludzi wyzwala krzyczą tylko demony Jak boisz się hałasu pozostań zniewolony 19 II 2016
Choć piękna i dobra, codziennie wciąż szlocha, bo wszyscy ją lubią, lecz nikt jej nie kocha. 18 II 2016
pozwalamy światłu być cząstką i falą powietrzu niewidzialną koniecznością życia czarnym dziurom istnieć nieudowodnionym kameleonowi zmieniać postać a niedźwiedziom spać całą zimę pozwoliliśmy nawet ludziom być białym
sojusze owcy z wilkiem przeciw baranom świni z rzeźnikiem w walce o koryto kwoki z lisem przeciw robieniu jaj przez koguty nieludzkie
wystarczy przystanąć by zobaczyć zamilknąć by usłyszeć uśmiechnąć się do tęczy by pomachał nam zachód umrzeć by wiedzieć wszystko 11 I 2016
jestem nie sam mam ręce nogi uszy oczy ubranie jedzenie nad głową dach mogę kochać 9 I 2016
dziś żłobem wigilijny stół Matka Boska krząta się przebrana za mamę Józef pali sprząta wygląda czeka talerz pusty pewno dla pasterzy a te pełne dla
wobec tego piękna wszystkie miss świata opuszczają głowę salony piękności zamykają podwoje krawcowe idą na bezrobocie bankrutują aukcje paparazzi chowają kamery rdzewieją aparaty artyści gubią pędzle Da Vinci
wolność równość braterstwo godność demokracja prawo tolerancja nauka postęp holokaust słów puszczanych z dymem perfidii kominem cynizmu w obozach kłamstwa totalitaryzmu pychy zabijajcie ludzi
mówiłem co myślę i zgrzeszyłem co mogłem bo u nas mówić i grzeszyć zawsze było wolno wkurzali mnie biedni że nie robią bo
męża ci nie przyniosę ostatnich dwóch nawet nie rozpakowałaś ani magisterki ani matury po co aplikacja jak systemu nie ma myślałem o zdrowiu szef mówi
mam 42 lata 4% historii Polski poznałem staruszkę dożyła 10% to nawet dużo jestem sam 0,000000026 z 38 milionów a przecież i zmarli się
kocha rzeczy oczekując wzajemności od ludzi przemierzy tysiące mil by tylko nie znaleźć siebie postawi pomnik psu spuszczając w szambo brata uzasadniający głupotę wierny niewierności
nie umiem umierać za cnotę duszę ciała rodzinę dom człowieka zasady konsekwencje ojczyzny ale chcę być zwycięzcą więc krzyczę mając rację i mówię
gdy marzysz o poważnym stanowisku często jest po ważnym stanowisku gdy szukasz poprawnej rady niekiedy idziesz po prawną radę gdy podjąłeś poważną decyzję z reguły jest
prosiłem na Plantach nie wolno bez smyczy czemu pan bez serca mam małą córeczkę przecież on nie gryzie ale ona się boi nic dziecku nie
pasterz oddaje życie najemnik ucieka ślepy za owcę bierze wilka wilkiem nazywa owcę głupiec na pastwisku ludzkości bez prawdy i miłości śmierć
biedna wdowa nie pomyślała nie mam pieniędzy nie pomyślała inni mają więcej nie pomyślała dać jeden grosz to wstyd nie pomyślała dwa pieniążki to nic dla skarbony
taka życia kolej nie rymu ułuda tych co boli szczerość nie boli obłuda 14 X 2015
uchroń od żalu do arcykapłana że tak odpłacił za twoje wybranie do Rady Wysokiej co miała być światłem Twej wiecznej sprawiedliwości uchroń od żalu
jeśli Polska boli musi być ojczyzną jeśli Kościół martwi musi być domem jeśli Ewangelia wyrzuca musi być prawdą jeśli skrzywdzony zatrzymuje musi być bratem
świętego Stanisława ma ten za idiotę kto wybiera władzę i spokój nad cnotę nie stanie przed konfesją choćby biskup śmiało kto nad Ewangelię kocha swych kolegów ciało
I Nie mów wszystko jedno jaki Bóg II Nie traktuj Boga jak przerywnik III Wypoczywaj po Bożemu IV Pamiętaj o rodzicach
iść z człowiekiem który nie wie dokąd rozmawiać z prawdy alergikiem marzyć z wiecznym historykiem parzyć kawę nikomu pytać o poranku z kim zachód a zasypiać
chrzest marudzenie w Kościele komunia narzekanie na Kościół bierzmowanie bunt wobec Kościoła ślub krytyka Kościoła pogrzeb będzie problem w niebie jak żyć Panie Boże bez
drodzy mieszkańcy nieba piszę do was list bo jeszcze żyję cieszę się że wam dobrze tam za wielkim oceanem śmierci nie ciąży wam
Polskę kocham po prostu i tyle nie za coś ani dla czegoś bo wypada bo na przekór bo jakże by nie kocham jak dom mój własny
daje jeść nie zostawia samemu bawi się ze mną suszy głowę nie każe jeść nie pyta z kim się bawię pozwala wyjść samemu nie suszy
Panie jak liczni są ci którzy mnie hejtują za dobry post odpłacają żółcią czają się przed ekranem żeby mi dowalić otaczają głupotą jak szańcem
to moje jajka kwoczą dumnie kury to moje uda kwiczą smacznie świnie to z moich piersi buczy dojna krowa w Wielką Sobotę kiedy śmierć czeka
kwiatem wieńca ciernie gwoździe po śmierć obrączką łożem życiodajnym krzyż grobowiec nocą poślubną kto cię pojmie przez pogrzeb zaślubiona Miłości 3 IV
nie zmienisz krowy zje trawę da mleko zabuczy do byka nie zmienisz psa poszczeka obliże pomacha ogonem nie zmienisz głuszca nawet w rok wojny kłapie
zakazał mówić demonom posłuchały zakazał uczniom zrozumieli zakazał uzdrowionym rozgłaszali tym bardziej komu więcej dano tego nie stać na wiele 15 II
pocałuj Panie rany mego grzechu pochwyć za rękę wszechmocnej niemocy przyłóż swe serce do mego kamienia przytul mnie gdy się jeżę i bądź ze mną
tylko dla dojrzałych tęsknię za Tobą Panie przytulam Ciało Twojego Kościoła szukając ludzkich ramion co są Twoim ciepłem piszczę kocham każdym i psalmu organem całuję Twe
nie kop się z koniem na psa nie szczekaj nie kąsaj z osą na wilka nie wyj nie przepychaj ze słoniem i na lwa nie
„W domu Ojca mego jest mieszkań wiele” (J 14,2) kup na kredyt niebo Miłość wciąż żyruje raty płać od serca ubezpiecz ufnością myśl o
a gdyby nie przyszedł pół majątku Zacheusz zachowałby więcej prostytutka nie zbiłaby alabastru za 300 2000 świń nie poszłoby z wodą Piotr trzymałby sieci łódź
ludzie jak wiersze poukładani i nierówni tacy co się zapowiadali świetnie i co puentą ocaleli wszystko prości ale nie z częstochowy trudni nie zawsze przez
najdłużej żyją żółwie nie spieszą się wcale delikatne w środku mają pancerz na wszystko najszybciej giną insekty wszędobylskie pasożyty brzęczą i żądlą krwiopijcy szkodniki
na Brackiej pada deszcz mówią nie tylko poeci każde słowo uderza w stół nie ma stołu bez nożyc nie tylko na Brackiej ciasnogłowy bardzie
dyskutował pies z kotem o kości miauczały świadectwa szczekały argumenty pies był całkiem za kot się prawie złościł zesztywniał ogon psu z gniewu kot
gdy pasterze radośni do swych owiec wrócą i chóry po koncercie odlecą anielskie kiedy mędrcy w swym domu rzucą się na łoża i gwiazda niepotrzebna bezpowrotnie spadnie kiedy
gdyby chodziło o dary, przesłaliby je pocztą gdyby o podróżowanie, nie zostawiliby Dzieciątku złota gdyby o wierność gwieździe, wróciliby po jej zniknięciu gdyby o spotkanie
latami wybierał zło z Michnika miesiącami wiercił Rydzyka z Powszechnym spierał się tygodniami przeciw Frondzie na froncie stawał dniami z Niedzieli i w powszednie drwił
nie ma nocy poślubnej kiedy jest przed ślubem kolacji o porannej porze kwalifikacji po konkursie umierania po śmierci dla goniących za niebem tylko tutaj
kimże byłbym bez ciebie moja wielka pycho i jak bardzo biednym bez ciebie chciwości o czym bym ja myślał bez nieczystych myśli jak strasznie był
my starsi bracia bojkotujemy radość marnotrawnego my owce niezgubione gubimy pasterza który woli mniejszość my robotnicy całodzienni strajkujemy przeciw denarom ostatniej godziny my uczeni prawoholicy
czemu nie stałeś się zwierzęciem byłyby ludzkie może chociaż one czemu nie narodziłeś się aniołem może paru diabłów zmieniłoby skórę czemu nie byłeś po prostu
możesz odlecieć za granicę z kraju wyjechać przed wojną wywieszać ubrania nigdy flagi wybierać omijanie wyborów nie krytykować opozycji i rządu kibicować nie biało-czerwonym nie
kolędy przed Narodzeniem małżeństwo przed ślubem seks przed miłością dom przed własnością wypłata przed pracą wyniki przed badaniami osądy przed Ostatecznym nie umiemy czekać
zabłąkanych dziewięćdziesiąt dziewięć owiec nocą pasterz nie wie której najpierw szukać rano w południe mówi że wystarczy mu jedna pod wieczór gubi się w sam
drogą ślepą co przepaścią zionie pokarmem kameleonem trucizny fatamorganą która musi umrzeć miłość bez prawdy operacją co kroi nie leczy słowem obcym sercu nawet uszom
kiedyś umrę zasnę w łóżku które stanie się trumną wejdę do pociągu torów nieśmiertelnych usiądę w samolocie który nie ląduje zapnę pasy w aucie bo
zanim życie da ci z liścia ucz się od niego rozkwita przywiązany do drzewa wolność jego jest ryzykiem spadania nie zawsze leci tam gdzie
nie stukał jak dzięcioł w jego grzechy to on to on to on nie zamiótł pod dywan tapeciarzy zła każąc wszystkim nie patrzeć na
czego to w życiu nie robiłem z kciukiem trzymaliśmy drżącą nitkę co nie chciała igły narobiliśmy wkrętów nie tylko śrubkami w krzakach malowaliśmy się
zanim zechcesz oddać świat całypomyśl czy masz siebiezanim powiesz nie opuszczę nigdyzastanów się czy umiesz być terazzanim zaśpiewasz bez ciebie nie mogę żyćwyjaśnij jak żyjesz
jestem Łazarz już cuchnę nie widzę kamienia bo wciąż zamknięty nie płacze za mną Maria bo nie miałem Marii nie zakrząta się Marta do mnie
jak łatwo biec gdy skrzydła dźwiga amor mówić gdy ustom słowa serce nosi promienieć gdy łza nie blokuje krtani tulić gdy ciało jak magnes się
stracił bliskość zwierząt wolność od innych i wyjątkowość spokój od grzechu nie całkiem własnego swoje może nawet niejedno żebro potem piękny raj i samego Boga
ten wiersz chciałem zadedykować pewnej pani ale która pani jest pewna te słowa skierować do serca być może jednak trafią do zastawki tą myślą podzielić
świat nie dzieli się na wierzących i gorszych Polaków i szczęśliwszych głupich i znajomych Kościół zamknięty i bez drzwi świat dzielimy na nielubianych i
nie potrzebował nic aby stworzyć niebo może tylko słowo by powstało słońcetrochę pyłu ziemi dla zlepienia Adama nie tak łatwo poszło z Ewą trzeba bowiem
żebyś Ty Boże nie był taki święty nie taki dobry i mniej doskonały to by mi może łatwiej było przeżyć moje słabości i grzech mój
dziękować za nic ufać bez kotwicy wierzyć milczeniu kochać i próżnię pobiec bez nóg do ramion których nie ma być paradoksem na obraz Boga
jedni bliżej drugich inni wolą okna cel ich raczej łączy dzieli prawie wszystko płaci się za klasę zawsze wyższą cenę albo za samotność co trochę
kiedy zakręt w lewo skręca prosto a skok w przepaść jest stromą wspinaczką kiedy zachód oznacza nowy dzień śnieg parzy i tuli jeż już
nawet na Błoniach nie było tyle głów co tych co nie mają kręgosłupa zatracone z miłości odjechane przez władzę zakręcone w egoizmie zapomniane przez
mówiła szklanka kranowi mam ograniczenia kran nie rozumiał pewien że spełnia marzenia dając to co ma morały z tego dwa zmień szklankę albo zacznij
Szukacie we mnie skały a jam piasek ledwo Ręki myśli mocnej a ta wciąż niepewną Kreślenia palcem celu co musi być boski Sam ten palec
czy pamiętasz ten wrzesień kiedy zabito Polaków więcej niż Niemców czterokrotnie a czy tę wiosnę w której Iraku straty siedemkroć większe niż Amerykanów a
kiedy wita cię dom pusty ściany ramiona najbliższe poduszki samej samotne łóżko mieszkanie w którym tylko twoje echo rodzina w obrazu ramkach wyobraźni i stół
między wojną a pokojem miłością a zapomnieniem zgliszczami a kołyską pogardą a władzą tylko człowiek 1 IX 2014
relacje kosztują jak buty różnie zwłaszcza te na długo i dobre kto nie chce płacić niech chodzi boso 31 VIII 2014
A może by tak jeszcze raz Być bardziej sobą niż aktorem Chcieć marzyć i w przekorny czas Dzień pchać do nieba swoim torem
jakżeś to zrobił święty Augustynie żeś niebo ujrzał poza grzechem słodkim nie kobiet piękno jak Bóg wiecznie młode grawitację Słowa mocniejszą nad ciało Hippony wielkość nad
bombki spadały tylko pod choinkę czołgali się jedynie pod kołdrą strzelali z karabinów po odpuście wrogów musieli sobie sami szukać granatem stało się słowo dwulicowość
nie ignorują naszej nauki wiedzą lepiej co ksiądz niż kominiarz co epikleza i Agnus Dei krzyż brali więcej z ziemi niż trzy razy a słowom
cały świat dla ciebie niebo za zakrętem słowa jak plecak na drogę i ciało jak chleb krew zbawienna z Golgoty Ewa na samotność przestań
Kochani Antyałowie czy nie żal wam wylewać ciągle żale szukać dziur w całym nie człowieka w dziurze gonić wiecznie za brudem nawet po sprzątaniu
żebrzę o miłość która stała się lajkiem sercem w komentarzach chociaż jednym dzieckiem udostępnienia żebrzę o miłość wystającą z oczu bliskości dłoni ramienia dotyku
nie ma uchlanych świń osłów upartych do zachodu słońca psy na psy nie schodzą byki się w pracy nie byczą i krety nie ryją pod
samolot linii Kościół zmierzający do nieba uprowadzili terroryści żądają uwolnienia z piekła wszystkich daj Boże że się rozbije zanim zmienią kierunek 21 VIII 2014
nie widziałem zdołowanej świni konia w depresji kota z tabletkami powieszonej owcy tylko pies czasem zawyje przyjaciel człowieka 21 VIII 2014
nie trzeba bomb by chronić swoje dzieci łapanek które zmuszą do zamiany drogi wycia syren w nocy by nie przespać życia tysięcy czołgów by szanować
ileż to chorych teściowych zakochanych w gorączkach paralityków nie proszących o cud by nie stracić renty trędowatych którzy chcą być hołubioną mniejszością ślepców co wolą
zostawił dom żonę nawet dzieci dostał w zamian doktorat i prałaturę coniedzielne Bóg zapłać i koperty w styczniu względny spokój w łóżku i ciszę teściowej
czekam na Jezusa co powie przypowieść o pendrive na 16GB 8 i 1 o zgubionej karcie znalezionym kocie gościu z Rosji co zajechał audi bo
chciałem zbawić świat cały będąc dzieckiem Kościół w młodości ojczyznę gdy dorosłem – małą chociaż tych których spotkam na starość obym zdążył pozwolić zbawić siebie
nie stać mnie będzie nigdy na wielbłąda ani na owcę a nawet wino przyjmowany u wszystkich wyrzucany za szybko co z tego że podręczny jak
a może tam nie wszyscy wiedzą kto Wojtyła na pierwszych stronach nieba nie piszą o Kalkucie i nawet w święta nie mówią o
między nami nie padło ani jedno słowo mniej lub bardziej bez wzroku mijaliśmy się co dzień nieznani od wieków spakowani po tygodniu do
zabrakło już tuczonych cieląt płaszcz został jeden zmarłej dawno matki starszy chodzi po polu dumny ze swej racji sandały najemników używane pierścień chyba do
Boże!Tylko z Tobą…Powiedz i Ty:Tylko z tobą… Bo z Tobą, w Tobie i dla Ciebieniewzruszona staje się nawetnadłamana trzcina i tlący się kwiateknieugaszony. 19 II
HOŁD RUCHU ŚWIATŁO-ŻYCIE ARCHIDIECEZJI KRAKOWSKIEJ SKŁADANY BOGU WSZECHMOGĄCEMU W PRZEDEDNIU (lub na progu) ROKU WIELKIEJ ŁASKI OD PANA Kiedy orędzie o narodzinach Zbawcy napełnia świat
Brak mi Twej dłoni, Panie, która prowadziła mnie od kołyski.Brak mi Twego ciepła, które umacniało chłodne noce moich kryzysów.Brak mi Twego Seca, które kochało
Dlaczego się urodziłem? Czy chciałem przyjść na świat walki i trwogi,świat lęku i własnej słabości?Przecież chcę być święty a nie jestem.Chcę wygrywać a przegrywam.Chcę
Biblio Święta! Zamknięta na tyle kluczy.Nie pozostawiaj mnie w rozpaczywiecznego stania przed Twą furtką.Słowo Boga! Wiem, że kryjeszw sobie skarby niezgłębionei tylko serce me
Bym pokochał jak człowiekaTwoje słowa,Twoje gesty,Twoje serce,Twoje kroki.Bym pokochał Cię za wszystkotak bez granic,jak Ty za nic. 7 XI 1993
Biblio Święta,zamku warowny,ogrodzony fosą pełną wód,o zwodzonym moście i murach wysokich.Jakże ja biedny rycerz, na mym mizernym koniu wiedzy,jakże ja o tępym mieczu miłościi zardzewiałym pancerzu wiarywedrze się
Gdyby nie radość, której mi udzielaszw Twoim Cudownym, Boskim Sakramencie…Gdyby nie miłość, którą na mnie zlewaszze swej Monstrancji w niezwykłym momencie…Gdyby nie światło, którym mnie oświecaszwśród mroków
Dziekuję za chwile spędzone w kaplicyjedyne z tysięcy niezmarnowaneDziekuję za siłę bijącą z ołtarzapodtrzymującą kolana zginane Ty jesteś Jezu moim ołtarzemi moją Hostią i
Tyle dajesz Panie znakówwokół mego sercaabym Ciebie mógł rozpoznaćw Tobie się utwierdzał Tyle dajesz Panie siebiei nic Ci nie szkodabo miłujesz mnie od zawszebym
gdy jestem sam?gdy jestem wśród obcych?gdy myślę inaczej?gdy jestem niezrozumiany? samotnośćgdy mnie nie magdy przestaję być człowiekiem 30 XI 1991
Biblio święta serce mego życiaźródło nadzieipotoku wiaryoceanie miłościZiemio Święta utkana z literna kartach Testamentówktóraś nosiła stopy mego Panasłyszała oddech i czuła słowa – Jego
O Tatry wy mojedalekie a bliskiew was serce mam swojei myśli cierniste O Ziemio Podhalacoś była kołyskąchoć patrzysz dziś z dalapozostań wciąż bliską
Święte Pismo!niezdobyta warownionieosiągalny szczycieniebotyczna wieżoniezgłębiony oceanienieogarnięty nieboskłonieniegasnący blaskuniemilknący wodospadzienieujarzmiona rzekoniezatarty śladzienieprzemijające słowo Święte PismoŚwięte LiteryŚwięte StronniceKsięgo KsiągStary i Nowy TestamencieNowe i Stare Przymierze Tyś ławkąna
Pan Bóg to mój Szef, nie mogę narzekać.Da dobrze zarobić, nie okrada z wolnego.Doceni porządnie i nie skąpi na rozwój. Choćby straszył kryzys, ja
Boże pomóż mi bym nie musiał się martwićże spóźnisz się na spotkanieże pokochasz innegoże nie zrozumieszże odejdzieszże wyśmiejeszże przestaniesz kochać bym martwił się tylko o